|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 17:50, 16 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Arcik piękny :) A ciebie, Lin, proszę p namiary na fika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 8:27, 25 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Okej, to nie jest ficzek SPNowy, tylko TEENWOLFowy, ale już sam początek mnie miażdży ze śmiechu, a dalej może być chyba tylko lepiej :) Jeśli więc macie ochotę się pośmiać, to proszę, tutaj link [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Pon 8:28, 25 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 10:53, 26 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Czas na Destielowe polecanki - dwa krótaski i jeden nieco dłuższy ficzek. Po pierwsze - zaczyna się od Deana i Charlie (nie martwcie się, związku tam nie ma), a Cas jest zazdrosny [link widoczny dla zalogowanych]
Po drugie - romans biurowy [link widoczny dla zalogowanych]
Po trzecie - impreza w college'u plus przebieranki [link widoczny dla zalogowanych] Jedna historia bardziej urocza od drugiej, choć przyznam, że ta pierwsza mnie zawojowała. Jak ja uwielbiam takie nieporozumienia (choć z drugiej strony ficzek z weselnym tortem ździebko mnie irytuje).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:20, 26 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Zaś tutaj hardkor graficzny (dosłownie, albowiem ficzek jest ilustrowany, a te ilustracje przyprawiają mnie w większości o wielkie WTF). Treściowo zaś historyjka na przyzwoitym poziomie - Cas jako smok, Dean jako łowca tychże. Oczywiście Cas potrafi przybierać formę humanoidalną, w której ma skrzydła, pazury, jest częściowo pokryty łuskami, a jego genitalia schowane są w swego rodzaju pochewce. I jest hermafrodytą. Jak wszystkie smoki [link widoczny dla zalogowanych] Autorka wrzuciła już pierwszy rozdział kontynuacji, ciekawe, ile czasu jej to zajmie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:43, 27 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Kolejna polecanka. Pamiętacie FRENCH MISTAKE? Otóż ten ficzek zaczyna się podobnie, tyle tylko, że to Misha trafia do świata SPN. Więcej nie powiem, bo byłyby spojlery, ale wierzcie mi, czyta się bosko :) [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 8:23, 28 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Kolejna polecanka. Pamiętacie FRENCH MISTAKE? Otóż ten ficzek zaczyna się podobnie, tyle tylko, że to Misha trafia do świata SPN. Więcej nie powiem, bo byłyby spojlery, ale wierzcie mi, czyta się bosko :) [link widoczny dla zalogowanych] |
OMG, najpierw rzuciłam się na ten ficzek z zębami i pazurami, a później naszła mnie taka refleksja: jest tam coś na linii Misha/ Jensen...? Bo szczerze i z serca nienawidzę, kiedy Mish i Jensen lądują ze sobą w łóżku (nie mówiąc już o niczym więcej) kiedy autorki zatrzymują im żony i dzieci. RPF jest ok,. bo uwielbiam też osobowości aktorów, ale w takim np Angel Slayer, czyli... Bo ja wiem, nie dosłowny :D Czy fic bardziej skupia się na na destielu? Ma happy happy end? :D
Co do smoczego fica- z bólem serca zaczekam na kontynuację. Tutaj z kolei spojrzałam sobie na koniec- bo przeglądałam, um, grafiki. Plot się strasznie urywa. A ja jestem diablo niecierpliwa. Hey, co do czekania- jak tam nowy ficzek Maknatuny? I ten średniowieczny od Valyrii? ._. Jezu, Jezu, jakie tyły :X
Biurowy romans totalnie mnie kupił. Ach, Dean~! :D Zabieram się za resztę :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:46, 28 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Odnośnie pierwszego fika - tak, tak i tak. Jest coś między Mishą i Jenem :) Wiem, że tego nie lubisz, ale jest to w pewnym sensie niezbędne dla Destiela. Sama zobaczysz.
Co do smoczego ficzka - wbrew pozorom pierwsza część akcji zamknęła się ładnie. Możesz bez obaw czytać.
Fik od Maknatuny ma na razie 11 rozdziałów, Dean ma się objawić w 14. CONSORT stoi na 19, bo Valyria miała urwanie głowy z DCBB. Ale powoli coś się szykuje. Przebąkiwała nawet o 2 rozdziałach na raz. Całość może mieć ze 23-24.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 16:49, 28 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:21, 29 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Całe szczęście, ze mam doskonale oblatane w temacie wtyki, bo zgięłabym marnie! Dzięki Pat.
Ficami, które poleciłaś, jak na razie jestem zachwycona <3 Wszystkie mogą się tak kończyć, szczególnie jak ten z Charlie... :3 Swoją drogą początek był gorący. Chociaż w życiu bym nie pomyślała, ze jednak do tego dojdzie.
Also: 'będziemy uprawiać miłość francuską. Zdejm kapelusz.'
http://www.youtube.com/watch?v=MdnyNoOqFE8
:D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pią 21:35, 29 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:40, 29 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Na film już trochę późno, ale jeśli idzie o ficzki, to służę informacjami :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 12:18, 30 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Zabrałam się na razie za Kiss you when it's dangerous.
A kwestią filmików jeszcze... Zamordowało mnie
https://www.youtube.com/watch?v=mVTR1WV6NjM
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:52, 30 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
A mnie się wydawało, że to już czytałaś... Może to była antique?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:36, 30 Sie 2014 Temat postu: |
|
|
Obejrzałam i ściągnęłam już oba filmiki, ale najbardziej ómarła mnie końcówka drugiego i CARELESS WHISPERS w mieszance :)
A tutaj kolejne maleństwo do polecenia. Co prawda i Cas, i Dean zdają się być trochę OOC, no i ilość FEELS na cm2 wzbudza chęć wyrzygania się, ale dla głodnego nic trudnego :) Linek, jeśli jesteś w nastroju, to wcinaj.
[link widoczny dla zalogowanych]
EDYTKA: obejrzyjcie to https://www.youtube.com/watch?v=ctAq38h9h3o
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 20:39, 30 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:48, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Kolejny ficzek od tej samej autorki, co w poprzednim poście, ale zupełnie odmienny nastrojem :) [link widoczny dla zalogowanych] W ogóle polecam przeczytać wszystkie ficzki tej dziewczyny. Ostatnio chyba zrobiłam się ckliwa...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:09, 05 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Udało się - na dobranoc mam dla was ostatni rozdział ficzka BDSM. Od razu zaznaczam, że jeśli autorce przyjdzie do głowy kontynuować serię, a podobno się przymierzała, to nie wiem, czy się tego podejmę.
Rozdział 5
Dean był tak twardy, że mógłby ciąć szkło. Był w tym stanie od chwili, kiedy Samandriel odwrócił się i pochylił tuż pomiędzy jego rozsuniętymi kolanami, by ściągnąć sobie spodnie. Dean zjechał dość nisko na siedzenie kanapy, więc ta pozycja oznaczała, iż Samandriel wiercił mu tyłkiem tuż przed twarzą, objawiając jego oczom czerwone satynowe majteczki, ozdobione koronką i stanowiące komplet z czerwono-białymi, pasiastymi pończochami, zwieńczonymi czerwonymi kokardkami. Kiedy zaś Samandriel pochylił się aż do ziemi, to fiut Deana stanął w gotowości, jako że ten ruch odsłonił ciemną plamkę wilgoci w miejscu, w którym z już rozciągniętej dziurki Samandriela wyciekł lubrykant, a jego wiśniowy zapach rozszedł się nieoczekiwanie ostro w powietrzu.
Doskonałość.
Zanim Samandriel zdołał się znowu wyprostować, Dean złapał za tyłek dzieciaka, miętosząc go dłońmi, by sprawdzić mokrą satynę. Zahaczył kciukami o krawędź koronki, pociągając za nią i drażniąc się, wreszcie odsunął materiał na bok, odsłaniając dziurkę Samandriela. Była śliska, różowa i lśniąca. Po prostu błagała, by ją wypełnić. Dean dotknął jej opuszkiem kciuka, pocierając ją lekkimi okrężnymi ruchami, dopóki Samandriel nie zawył z pragnienia.
Dean wepchnął w niego kciuk, z łatwością wsuwając się w rozluźnioną dziurkę, tak ciepłą i mokrą w środku. Byłoby mu tak łatwo rozpiąć rozporek, pociągnąć Samandriela na swojego twardego jak diament fiuta, popodrzucać dzieciakiem, dopóki obaj by nie wystrzelili. Ale jeszcze nie.
- Alfie, malutki, odwróć się – zarządził Dean, pozwalając majteczkom wrócić na miejsce. Samandriel wyprostował się, z pochyloną głową odwracając się do Deana i nerwowo przygryzając sobie usta. Dean nie potrzebował dużo czasu, aby się zorientować, czemu.
- Co to jest? – sapnął zaskoczony mężczyzna, wędrując wzrokiem do niewielkich różowych sutków Samandriela, przekłutych złotymi prętami.
- Zrobiłem to dla was – odparł cicho Samandriel. – Jeden jest dla Castiela, a drugi dla ciebie – wyjaśnił, wyginając plecy tak, by Dean mógł widzieć lepiej.
- Kiedy? – wysapał Dean, przytłoczony takim gestem.
- Kilka miesięcy temu – odparł Samandriel. – Tęskniłem za tobą – dodał cicho, wdrapując się Deanowi na kolana i luźno go obejmując.
Zmiana pozycji sprawiła również, że te śliczne sutki znalazły się tuż przed twarzą Deana i mężczyzna z podziwem wyciągnął w ich stronę rękę.
- Mogę…?
- Tak, już się zaleczyły. Zrób z nimi, co chcesz.
- Jezu – sapnął niedowierzająco Dean, a fiut zadrgał mu jeszcze silniej. Otoczył palcami jeden z różowych guzków i uszczypnął delikatnie, ale wystarczyło to, by Samandriel odrzucił głowę i zaczął dyszeć. Sutki dzieciaka od początku były cholernie wrażliwe, Dean nie umiał sobie nawet wyobrazić, jakie musiały być teraz. Zaledwie najlżejszy dotyk sprawiał, że Samandriel wił mu się na kolanach i krzyczał z rozkoszy. Kiedy zaś Dean otoczył przekłuty pączek ustami, Samandriel praktycznie zaszlochał z nadmiaru wrażeń.
Dean odsunął się, dając dzieciakowi okazję do złapania oddechu. Ale wówczas Samandriel wykręcił się całym ciałem, wysuwając naprzód drugi sutek.
- Nie zapomnij o Casie – powiedział.
Dean stęknął, otaczając ustami drugi guzek, drażniąc zębami skórę Samandriela i liżąc kolczyk; jeden piercing bawił się z drugim. Mógłby to robić całą noc, wykręcać w palcach kokardki na pończochach Samandriela, ale dzieciak niechcący przypomniał mu, iż mieli ograniczoną ilość czasu, zanim Cas by się pokazał. Dean, ponownie stęknąwszy, oderwał od niego swoje usta, a rozczarowany Samandriel jęknął, wijąc mu się na kolanach.
- Przykro mi, słoneczko, ale dziś wieczór chcę od ciebie czegoś innego – powiedział Dean.
- Czego? – zapytał Samandriel, uśmiechając się z podekscytowaniem. Dean uniósł rękę, by pogładzić palcem te uśmiechnięte usta, pozwalając, by dzieciak skubał go żartobliwie i ssał, a sam sięgnął drugą ręką do pełnej zabawek torby, jaką ze sobą przyniósł. Szczerząc się wyciągnął z jej czeluści długi pasek białej skóry.
Na jej widok Samandrielowi rozbłysły oczy; przyglądał się nabijanym metalem dziurkom, solidnej sprzączce, lśniącej smyczy przytwierdzonej do pierścienia…
- Czy to jest…?
- Tylko na dzisiaj – wyjaśnił Dean.
- Tak! Tak, Dean, proszę! – Samandriel entuzjastycznie pokiwał głową, ściskając Deanowi barki.
Dean uśmiechnął się i pochylił naprzód, by zapiąć dzieciakowi obrożę na szyi. Chłopak ledwo oddychał w trakcie, wijąc się z podekscytowania, ale rozpaczliwie próbując siedzieć nieruchomo. Kiedy już było po wszystkim, uniósł palce do skóry, gładząc nimi zarys obroży na szyi.
- Jak wyglądam?
- Idealnie – zamruczał z aprobatą Dean. – Tak, jak wiedziałem, że będziesz.
- Czy chciałbyś też, żebym szczeknął jak szczeniaczek? – zapytał zdyszany Samandriel, popatrując na Deana spod półprzymkniętych oczu.
- O BOŻE, tak – stęknął mężczyzna. – To by było takie, kurwa, gorące.
Samandriel uśmiechnął się podstępnie i przeuroczo szczeknął, a Dean prawie doszedł w spodnie.
- Grzeczny piesek – zagruchał, przeczesując palcami włosy chłopaka. – Ale wolę, gdy moje szczeniaczki siedzą cicho. Bardzo, bardzo cicho. Nieważne, co się dzieje. Rozumiesz?
Samandriel w milczeniu pokiwał głową, patrząc na niego ufnie wielkimi oczami.
- Dobrze – zamruczał Dean i pociągnął za smycz, aż wreszcie Samandriel poleciał naprzód, na tyle blisko, by móc go pocałować. I chociaż to dzieciak miał na sobie smycz, to Deanowi udzieliło się lekkie zezwierzęcenie – warczał i skubał usta Samandriela jak dziki, całkowicie zawłaszczając jego wargi. Ale chłopak zdołał stłumić swoje jęki, pamiętał, by je przełknąć, zatrzymać w gardle.
Kiedy jednak Dean z powrotem zjechał ustami na sutki Samandriela, dzieciak zaczął mieć trudności i nie zdołał powstrzymać kilku cichych dźwięków.
- Cicho – warknął Dean i dał Samandrielowi klapsa w tyłek.
Czując nagłe pieczenie chłopak pisnął, po czym posłusznie przygryzł sobie usta, uciszając się ponownie. Starał się, ale Dean podniósł jego wysiłki na wyższy poziom, przesuwając swoją rękę na tył majteczek dzieciaka, po czym musnął palcem jego wejście.
Samandriel był tak rozciągnięty i mokry, że Dean niemal natychmiast zdołał włożyć w niego dwa palce. I dzieciak naprawdę się starał być cicho, ale kiedy Dean zaczął wbijać się w niego mocniej i szybciej, każdym pchnięciem palców uderzając go w tyłek, było to dla niego za dużo. Mając usta Deana na jednym sutku, podczas gdy wolną ręką mężczyzna szczypał i miętosił drugi, Samandriel nie zdołał się powstrzymać i cichutko pojękiwał, wijąc się i ocierając swoim okrytym majteczkami fiutem o twarde krocze Deana.
Dean stwierdził, że nie miał ochoty powstrzymywać teraz dzieciaka i karać go za nieposłuszeństwo. I może było lepiej, by Samandriel doszedł teraz, ulżył sobie, aby potem być bardziej odprężonym. Pozwolił więc, by dzieciak go obskakiwał, dopóki chłopak nie zamarł mu w ramionach, próbując stłumić własny krzyk i plamiąc sobie przód majteczek.
- No dalej, skarbie – zachrypiał Dean, gdy tylko Samandriel doszedł trochę do siebie. – Pokaż mi, jakiego bałaganu narobiłeś.
Lekko zachęcony Samandriel wstał, dzięki czemu jego krocze znalazło się na poziomie wzroku Deana. Kiedy zaś Dean odsunął majteczki, nasienie przywierało do wszystkiego, pokrywając całego fiuta chłopaka oraz plamiąc wewnętrzną stronę satyny. Dean radośnie pochylił się naprzód i zlizał je z majteczek, po czym luźno objął ustami wykończonego fiuta Samandriela.
Był wobec dzieciaka delikatny, ale Samandriel nadal wydawał z siebie rozkoszne jęki, więc Deanowi zrobiło się go wreszcie żal.
- Czego ci trzeba, malutki? – zapytał. – Możesz mówić. Powiedz mi, czego chcesz.
- Dean, chcę twojego fiuta w sobie. Proszę – pisnął cicho Samandriel, trochę niepewny co do używania teraz swojego głosu.
- Kochanie, jesteś pewien? Dopiero co doszedłeś – Dean uniósł brew, upewniając się, chociaż wiedział, że jego mały Alfie uwielbiał być wypełniony jeszcze długo po tym, jak skończył.
- Nieważne. Ja chcę – odparł Samandriel, mając w oczach wyłącznie pewność.
- Dobrze, mój mały Alfie. Dam ci to, jeśli coś dla mnie zrobisz – odparł Dean, ponownie sięgając do torby z zabawkami. – Bardzo się starałeś być cicho i jestem z ciebie dumny, ale sądzę, że możemy ci to ułatwić – wyjaśnił, wyciągając czerwony knebel kulowy.
Na ten widok Samandriel szeroko otwarł oczy.
- Ufasz mi jak do tej pory, prawda, skarbie? – zamruczał Dean, a Samandriel ponownie zerknął na jego twarz.
- Wiesz, że tak – odparł bez wahania.
- Dobrze – uśmiechnął się Dean. – Wobec tego ufam, że klaśniesz, jeśli będziesz chciał w którymkolwiek momencie przerwać, jako że nie będziesz w stanie podać swojego hasła – wyjaśnił.
- Tak, Dean – odparł Samandriel.
- Pokaż mi, jak zamierzasz klasnąć – mruknął Dean, zaś Samandriel uniósł ręce i parę razy klasnął. – Dobrze. A teraz pozwól, że ci to założę – powiedział, unosząc knebel nad głowę chłopaka. Dzieciak posłusznie pochylił głowę, aby Dean mógł nasunąć knebel, i otwarł usta, zanim w ogóle został o to poproszony.
- Wygodnie ci? – upewnił się Dean, dopasowując paski, a Samandriel pokiwał głową. – Dobrze. Wyglądasz doskonale – nie umiał nie dodać i ujrzał w oczach Samandriela zadowolony uśmiech, choć jego usta rozciągały się wokół kuli knebla.
- No dobra, słoneczko. Teraz odwróć się i zdejmij majteczki, tak, by móc mi usiąść na fiucie – rozkazał Dean, rozpinając sobie rozporek i wyjmując swoją – wciąż twardą jak skała – erekcję.
Oddech Samandriela przyspieszył w oczekiwaniu i chłopak natychmiast zsunął się z kanapy, by się odwrócić. Pochylił się, dając Deanowi kolejny widok na swoją idealną dziurkę i zsuwając sobie majteczki. Tym razem Dean nie zdołał się powstrzymać, tylko rzucił się naprzód i przejechał językiem po tym smakującym wiśniami otworku, drażniąc się z nim naprędce, po czym pocałował go.
- Mmm, mój mały Alfie, uwielbiam twoją dziurkę – mruknął Dean z uznaniem. – Czy ty lubisz mojego fiuta? – zapytał z uśmieszkiem, a Samandriel w odpowiedzi szaleńczo pokiwał głową. – Więc go weź, skarbie – powiedział, naprowadzając chłopaka na siebie, a Samandriel z łatwością opadł w dół, wzdychając z zadowoleniem.
- Ciii – przypomniał mu Dean. – Teraz znowu masz być cicho – szepnął mu do ucha, a Samandriel kiwnął głową, leniwie wijąc mu się na kolanach. – Cholera, skarbie, jesteś cudowny – zamruczał mężczyzna, pozwalając dzieciakowi, takiemu mokremu i ciepłemu, cieszyć się uczuciem wypełnienia.
Fiut Samandriela nadal był zbyt wrażliwy, by się nim bawić, więc i świeżo przekłute sutki trzeba było wykluczyć, ale Dean znalazł wyjście z sytuacji, masując wewnętrzną stronę ud Samandriela, bawiąc się ślicznymi kokardkami na pończochach i jednocześnie ssąc i skubiąc mu szyję oraz szepcząc sprośności do ucha. Zanim Deanowi w ogóle przyszło do głowy ponownie dobrać się do sutków chłopaka, dzieciak znowu był twardy i gotów na więcej.
Jednak Dean miał wielkie plany na wieczór i nadszedł czas na poważne działania. Żadnych więcej darmoch. Mężczyzna wyjął z pobliskiej torby kolejny skórzany pasek i podniósł go wyżej tak, by Samandriel go zobaczył. Chłopak otwarł szerzej oczy, ujrzawszy, co to było, i nic dziwnego. Dzieciak już i tak był związany bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej z Deanem, nosił smycz, a z uwagi na knebel nie mógł mówić, ale i tak na zgodę kiwnął głową. W większości i tak miało to na celu ułatwienie Samandrielowi zadania, niż ograniczanie go. Dean obwiązał paskiem nasadę fiuta chłopaka, ograniczając również jego zdolność osiągnięcia orgazmu.
Nastąpiło to w samą porę. Samandriel wpadł właśnie ponownie w ten leniwy rytm, kiedy w drzwiach pojawił się Castiel, a jego własny szczeniaczek podążał tuż za nim.
Inias stanowił wspaniały widok, wchodząc do pomieszczenia na czworaka, prowadzony na smyczy przytwierdzonej do czarnej obroży na szyi. Na jego nagiej skórze widać było cudowne znaki autorstwa Castiela, czerwone pręgi krzyżujące mu się na plecach i udach; jego fiut był obwiązany i ciężko zwisał mu między nogami… zaś spomiędzy pośladków wystawał mu niewielki skórzany psi ogonek, przytwierdzony do tkwiącej w dziurce zatyczki.
Jednak pod całą tą otoczką Inias zdecydowanie LŚNIŁ, odurzony endorfinami i tak już uległy, że pozwolił Castielowi prowadzić się przez korytarze całkiem nago, na czworakach i z zasłoniętymi oczami.
Samandriel na jego widok zaczął ciężko oddychać, zdezorientowany, spanikowany i podniecony. Dean zagruchał do niego, uciszając go i uspokajając, dopóki tamten nie przestał ciężko dyszeć przez knebel.
- Pamiętaj, maleńki, żeby być cicho. Zaufaj nam – przypomniał mu Dean i Samandriel skinął wreszcie głową.
Po drugiej stronie pokoju Castiel uniósł brew, przyglądając się im obu, tkwiącym w samym środku pomieszczenia, tam, gdzie łączyły się dwie L-kształtne kanapy – fiutowi Deana tkwiącemu głęboko w dziurce Samandriela, pasiastym pończochom oraz nowym, lśniącym kolczykom zdobiącym poczerwieniałe od molestowania sutki, lepkiemu bałaganowi na leżących na podłodze majteczkach chłopaka – i posłał im wiedzący uśmieszek.
- Witaj, Dean.
- Hej, aniołku – Dean odwzajemnił uśmiech. – Masz ślicznego szczeniaczka.
- Mmm – mruknął porozumiewawczo Castiel. – Iniasie, bądź grzecznym zwierzaczkiem i usiądź na powitanie moich gości. Pozwól, by się tobie przyjrzeli.
Inias nie odpowiedział swoim zwyczajowym „tak, proszę pana”, najwyraźniej również poinstruowany, by się nie odzywał, ale i tak natychmiast posłuchał, siadając na piętach z wyprostowanymi plecami i zadzierając brodę. W tej pozycji mogli zobaczyć krzyżujące się pręgi również na piersi Iniasa, biegnące przez sutki i w dół, wzdłuż miękkiej ścieżki z włosów aż do fiuta, czerwonego i twardego, napierającego na więzy.
Samandriel zawiercił się Deanowi na kolanach, zaciskając się wokół niego z pożądania i pragnienia, a Dean zadygotał i stęknął w jego imieniu.
- Piękny jest, prawda? – szepnął mu do ucha. Samandriel skinął głową, cicho skomląc, dopóki Dean znowu nie musiał go uciszyć.
- Ręce – rozkazał Castiel, biorąc z pobliskiego stołu z zabawkami parę skórzanych kajdan, nie tak szybkich i łatwych do założenia, jak zwykłe, ale wygodniejszych w użyciu przez dłuższy czas. A to miała być DŁUGA noc. Inias ponownie wykonał polecenie, zakładając ręce za plecy, za którymi czekał Castiel, by związać je razem, i ta pozycja sprawiła, że wygiął plecy jeszcze silniej, nadstawiając pierś do zabawy.
Takiej okazji nie można było przegapić i Cas zdawał się również tak myśleć, bo chociaż wyraźnie spędził już sporo czasu na pracy nad ciałem Iniasa, to w następnej kolejności wziął ze stołu bicz. Inias, choć nie mógł niczego zobaczyć, to usłyszał w powietrzu świst skóry, i w oczekiwaniu jeszcze bardziej wypiął pierś. Kiedy Castiel okrążał go, przygotowując się do uderzenia, Samandriel na kolanach Deana znieruchomiał całkowicie i prawie przestał oddychać.
Castiel uderzył. Nie na tyle mocno, by Inias krzyknął, ale też nie delikatnie – sądząc po tym, jak głośno skóra uderzyła o ramię i jak w odpowiedzi Inias syknął. Barki mężczyzny przyjęły impet pierwszych ciosów, ponownie uwrażliwiając ciało na ból, po czym Castiel obszedł go i znalazł się z przodu, gdzie ponownie zaczął schodzić w dół piersi Iniasa. Do czasu, kiedy zbliżył się do sutków mężczyzny, Inias krzyczał już po każdym ciosie, głośno, niepohamowanie i pożądliwie.
Jednak nie błagał. W każdym razie nie za pomocą zwyczajowego „proszę, proszę pana” czy „dziękuję, proszę pana”. Castiel musiał mu tego zabronić, ale sądząc po rozpaczy rozbrzmiewającej w krzykach Iniasa mógł go poinstruować, by błagał na inne sposoby.
Dean nie wiedział, co go bardziej podniecało, grzeczne i służalcze błaganie czy to – widok kogoś zazwyczaj bardzo cichego i skromnego, a kto zaczynał tak szaleć. Do tego na oczach nieznanej publiczności. Dean wiedział z doświadczenia, że prawdopodobnie przyczyniała się do tego opaska na oczach. Było dużo łatwiej pójść na całość, kiedy nie można było widzieć, kto patrzył czy co miało się wydarzyć. Łatwiej było stać się wyłącznie istotą reagującą i wyzbyć się zahamowań.
Nikt nie pozostał niewzruszony. Dean widział przez spodnie gruby zarys erekcji Castiela, a Samandriel zaczął się mocniej posuwać jego fiutem. Kiedy Castiel wreszcie uderzył Iniasa w sutki, Samandriel zadygotał całym ciałem i Dean musiał go przytrzymać, zanim tamten całkiem spadł z kanapy. Dźwięki pochodzące z uderzeń tyłka Samandriela o uda Deana stały się obscenicznie głośne, ale Inias albo nie usłyszał ich poprzez własne krzyki, albo się zwyczajnie nie przejął.
Dean wyszczerzył się. Zaczął mamrotać w ucho Samandriela, nie dbając dłużej o ryzyko, jakim to dobrym zwierzaczkiem był Inias, jaki był spragniony i doskonały, jak nieprzyzwoicie wyglądały jego usta rozciągnięte wokół grubego fiuta i co potrafił zrobić językiem w tyłku… Kiedy Samandriel zaczął bezradnie stękać po każdym ruchu na fiucie Deana, ten przestał się również przejmować dalszym uciszaniem chłopaka.
Wreszcie Castiel dotarł do fiuta Iniasa. Bardzo pobudliwego fiuta. Trzeba było tylko przesunąć rzemieniami bicza po całej jego długości i Inias prawie się przewrócił, tak silnie zadygotał. Ale Castiel podtrzymał go, uciszając go i cicho szepcząc mu pochwały do ucha, po czym ostrożnie sięgnął w dół, by rozwiązać mu opaskę. Dean sięgnął przez Samandriela, by zrobić z nim to samo.
- Ty patrz – powiedział mu. – Spójrz, jaki wrażliwy jest jego śliczny fiut. Lubi tam każdy rodzaj dotyku.
Samandriel ledwo miał czas kiwnąć głową, zanim Castiel uderzył. Inias załkał, wyginając się w łuk. Po ciosie z jego fiuta popłynęła wilgoć, a Samandriel na ten widok zapiszczał, nierówno poruszając biodrami.
Dean objął go ramieniem przez pierś, a drugą rękę opuścił niżej, obciągając mu powoli. Teraz już niewiele brakowało.
Kolejny cios, kolejny zduszony krzyk i Samandriel załkał współczująco pod kneblem, prężąc się pod chwytem Deana, jakby niemal CHCIAŁ zeskoczyć mu z kolan. Może chciał. Dean nie wiedział, czy Samandriel był świadom tego, co robił, ale teraz oddychał równocześnie z Iniasem, w jednakowym tempie wciągając powietrze. Dean nie miał nawet pewności, czy chłopak wiedział, że również sutkami tarł o jego rękę, przez co po każdym oddechu skóra tarła o kolczyki. W tej sytuacji zdecydowanie nie był w stanie wytrzymać dużo dłużej. Dean też nie, jeśli tamten by nie zwolnił.
- Cas – zawarczał Dean ponad ramieniem dzieciaka, patrząc Castielowi w oczy.
Cas potaknął ze zrozumieniem głową i ponownie zwrócił się do Iniasa.
Tym razem, kiedy Castiel ponownie trafił biczem w fiuta Iniasa, nie dał mu okazji do złapania oddechu. Tym razem uderzał dalej, dopóki Inias nie doszedł, krzycząc żałośnie i tryskając obficie na końcówki rzemieni.
I tak, jak Dean się spodziewał, Samandriel też stracił panowanie nad sobą; doszedł Deanowi na dłoń, zaciskając się wokół jego fiuta.
Dean również prawie wystrzelił, tak mu było dobrze. Ale wstrzymał się, całkowicie skupiając się na Samandrielu.
- Słyszałeś to? – szepnął, gdy tylko chłopak doszedł do siebie.
Ssamandriel pokiwał głową i, wciąż zdyszany, otwarł szeroko oczy.
- Za każdym razem tak robi – szepnął mu Dean w ucho.
Samandriel popatrzył na niego z oszołomieniem i niedowierzaniem.
- Przysięgam, maleńki, nie okłamywałbym cię w tej sprawie – Dean uśmiechnął się szczerze. – Za każdym razem, gdy dochodzi, woła twoje imię.
Dean poczuł, jak Samandrielowi zaczął się rwać oddech, i dzieciak odwrócił się gwałtownie, by znowu popatrzeć na Iniasa, rozpaczliwie pragnąc uwierzyć w te słowa.
- Zaufaj mi, laleczko, to nie był fuks – szepnął Dean. – On przez tę opaskę nic nie widzi.
Samandriel pisnął, kiedy to wreszcie do niego dotarło. Oczy zalśniły mu uczuciami, a Dean obejmował go, gdy chłopak oswajał się z tą świadomością. Tęsknie śledził każdy ruch Iniasa, niedowierzanie ustąpiło miejsca dezorientacji i frustracji, a Dean prawie był w stanie słyszeć niewypowiedziane pytanie – CZEMU MI NIE POWIEDZIAŁ?
Dean westchnął, w milczeniu rozcierając Samandrielowi ramiona i pozwalając mu wziąć się w garść. Zyskał dzięki temu niezbędną okazję, by trochę złapać oddech i zwolnić nieco, nie zatrzymując się jednak. Samandriel po orgazmie nie odsunął się i dalej ciasno otulał sobą fiuta Deana, dając mu ciepło i pozwalając mu cieszyć się rozkosznymi drgawkami. Teraz zaś, gdy Samandriel się uspokajał, Dean ponownie mógł pozwolić sobie na przyglądanie się temu, co się działo po drugiej stronie pokoju.
Także Inias zdawał się wrócić do formy po swoim szczytowaniu i jak zwykle z wdzięcznością szturchał nosem krocze Castiela, prosząc go o możliwość odwdzięczenia się. Castiel zerknął w stronę Deana, ponownie patrząc mu w oczy, a on lekkim skinieniem głowy pozwolił mu kontynuować.
Castiel nie musiał nawet nakazywać Iniasowi rozpinać sobie spodni. Zwyczajnie rozsunął zamek, wydobył erekcję z ciasnego ukrycia i przycisnął ją do warg Iniasa. Mężczyzna nie potrzebował żadnych innych instrukcji i natychmiast otwarł usta, biorąc ją w siebie. Castiel sapnął i odrzucił głowę w tył, przeczesując palcami włosy Iniasa, a on go ssał, rozluźniony i otwarty i nadal lśniący zadowoleniem.
Na początku Cas nie naciskał na więcej, więc i Dean, i Samandriel nadal widzieli pozostałości rozkosznego uśmiechu na twarzy Iniasa, kiedy ten bawił się z ciałem Castiela – lizał fiuta po szparce na czubku, oblizywał główkę, brał do ust jądra – aż wreszcie Castiel zaczął się w niego wbijać i wszyscy mogli ujrzeć kontury jego fiuta głęboko w gardle drugiego mężczyzny.
Stękanie Castiela powiedziało im, jakie to było dobre. Takie dobre, że Samandriel słyszalnie załkał, patrząc rozpaczliwie i pragnąc, teraz, kiedy wiedział, że jego uczucia do Iniasa były odwzajemnione. Ale gdyby zamiarem Deana było wyłącznie naprowadzić dzieciaka na prawdę, to nie przyszedłby w tym celu do Czeluści.
Na szczęście ten dźwięk nie zdradził Samandriela, prawdopodobnie zbyt nierozpoznawalny, nawet, gdyby Inias nie był tak całkowicie skoncentrowany na fiucie Castiela. Ale i tak przykuł uwagę Castiela, przypominając mu, że miał widownię, więc wysunął się z gardła mężczyzny i ponownie podszedł do stołu z narzędziami.
Inias oddychał przez otwarte usta, jak gdyby pragnąc je czymś wypełnić, wargi miał obrzmiałe i czerwone, wilgotne od śliny. Castiel wsunął między nie kciuk i pociągnął mężczyznę wyżej, dopóki Inias znowu nie siedział prosto, prężąc pierś. Sutki w dalszym ciągu miał twarde i pociemniałe, ale Castiel dla pewności i tak je dalej szczypał, wykręcał i ciągnął.
Widząc to Samandriel zacisnął się na fiucie Deana i Dean odgadł, iż dzieciak musiał odczuwać współczucie, jako że jego sutki były bardzo wrażliwe. Przez chwilę kusiło go, by znowu się nimi pobawić, ale kiedy Castiel założył na jeden z sutków Iniasa pierwszy zacisk, zmienił zdanie. W chwili obecnej Samandriel już się wystarczająco wiercił, a Dean nie chciał jeszcze dojść. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, kiedy Castiel przeciągnął łączący zaciski łańcuch przez pierścień na przedzie obroży Iniasa, po czym przytwierdził następny, i można było wyraźnie zobaczyć, jak zaciski po każdym najlżejszym ruchu ciągnęły mężczyznę za sutki. Samandriel ledwo nad sobą panował.
- Aniołku, czemu nie przyprowadzisz swojego szczeniaczka tutaj? – zapytał Dean, przyspieszając tempo wydarzeń. – Jeśli by chciał, mógłby tu possać więcej fiutów.
Inias zaczął ciężej oddychać, wyraźnie podniecony tym pomysłem, Samandriel też zaczął dyszeć, ponownie twardniejąc. Dean parsknął z rozbawieniem nad energią młodości i nowej miłości.
Castiel podzielał rozbawienie Deana, z uśmieszkiem biorąc do ręki smycz Iniasa.
- Idź – rozkazał, a Inias wysłuchał polecenia w taki sam sposób, w jaki Castiel nakazał mu poprzednio, czyli na czworaka. Tyle tylko, że tym razem przy każdym ruchu czuł ciągnięcie w sutkach i za każdym razem rwał mu się oddech. – Właśnie tak, mój pieszczoszku – zagruchał Castiel. – Bardzo dobrze ci idzie.
- Tak, idź tędy – dołączył Dean. – Podążaj za moim głosem jak grzeczny piesek – powiedział, nie licząc innych rzeczy, wysyłając w stronę Iniasa równy ciąg świntuszeń, dopóki mężczyzna nie znalazł się dokładnie między jego nogami. – Dobry piesek – wyszczerzył się Dean, ujmując w dłoń na pół twardego penisa Samandriela. – A teraz chodź po swoją kość – powiedział, kierując erekcję Samandriela w stronę czekających warg Iniasa. Inias wyczuł ruch przed swoją twarzą i wysunął język, szukając czegoś. Dotknął główki fiuta Samandriela, a dzieciak ostro wciągnął powietrze, gdy mężczyzna polizał wilgotną szparkę, po czym delikatnie ucałował czubek. Po tym Inias naparł w dół, pozwalając, by członek Samandriela rozchylił mu usta, i wziął go w siebie.
Chłopak rzucił się Deanowi na kolanach, a Dean musiał złapać go za uda i stanowczo przytrzymać, by nie zadławił Iniasa. Samandriel zaskomlał, ale postarał się znieruchomieć, odwracając głowę i zaciskając powieki, jak gdyby minimalizowanie tej rzezi na jego zmysłach mogło pomóc; mógł też po prostu być zbyt przytłoczony emocjami. Dean pomyślał, że mogło chodzić o to drugie, sądząc po tym, jak Samandriel zaczął drżeć i jak zaczął mu się rwać oddech. Wobec tego Dean znowu zaczął gadać, wystarczająco wypełniając uszy chłopaka świństewkami, by go zdekoncentrować.
Jednak po początkowej reakcji Samandriela Inias wyczuł, że pełna „kuracja” to było za dużo i za wcześnie, i wycofał się nieco, zaledwie liżąc chłopaka po fiucie, zamiast całkowicie wziąć go w usta. I tak wystarczyło to, by Samandriel ponownie w pełni stwardniał, i to prawie natychmiast. Zaś gdy tylko Inias posmakował reszty nasienia na skórze chłopaka, uczynił swoją misją zlizanie wszystkiego, delikatnie liżąc go po brzuchu, a potem opuszczając się niżej, tam, gdzie skapywało mu z jąder.
- I jak, pieseczku, smakowała ci ta kość? – zapytał Dean, a Inias jęknął radośnie, trzymając w ustach jądra Samandriela. – Tak, smakowała, prawda? – uśmiechnął się. – Dalej, kochanie, podążaj tym tropem, a znajdziesz następną – polecił.
Inias stęknął, natychmiast przesuwając język za jądra Samandriela i przysysając się do jego krocza. Kiedy zaś mlaszcząc osunął się jeszcze niżej i polizał krawędź dziurki chłopaka, znalazł wciąż tkwiącego w niej fiuta Deana.
Po tym odkryciu Inias jakby kwiknął radośnie, a Dean wyobraził sobie jego mały psi ogonek uderzający mu o uda dzięki podekscytowanemu wierceniu się.
- Wiesz, szczeniaczku, coś ci powiem. Najpierw ładnie i głęboko wyliż tę dziurkę, a potem dostaniesz drugą kość – powiedział Dean. Wreszcie wyjął swego fiuta, a Inias natychmiast natrafił na dziurkę Samandriela, wykorzystując jej rozciągnięcie, by dogłębnie zbadać ją językiem.
Samandriel odrzucił głowę do tyłu i zawył, dysząc ciężko przez knebel, a od strony Castiela dobiegł podobny jęk – mężczyzna stał na boku, rozebrany i przyglądający się wszystkiemu z fiutem w garści. Dean mrugnął do niego porozumiewawczo i mocniej złapał wijącego się Samandriela.
- Naprawdę dobrze to robi, prawda? – mruknął Dean w ucho Samandriela, a dzieciak w odpowiedzi załkał, kiwając głową i dysząc. Dean już dawno przestał się martwić o zachowywanie przez niego ciszy, jako że dźwięki wydawane przez niego i poprzez knebel z ledwością przypominały ludzkie. A dzięki pachnącemu wiśniami lubrykantowi nie musiał się również martwić o to, że Inias rozpozna zapach Samandriela.
- Dean – jęknął żałośnie Castiel, dysząc zazdrośnie, kiedy na skutek intensywnego rimmingu Samandriel zaczął przewracać oczami.
- Okej, pieseczku, grzeczny jesteś. Teraz możesz wziąć swoją kość – powiedział Dean, odciągając Samandriela od języka Iniasa. Inias natychmiast zaczął ponownie lizać niżej, szukając główki fiuta Deana, a kiedy ją znalazł, to radośnie się do niej dobrał. Ale Dean nie był Samandrielem i potrafił znieść więcej, więc przepchnął fiuta przez usta mężczyzny, a ten z radością wziął go aż do gardła. Dean stęknął, zastanawiając się, o ileż staranniej Inias ssałby mu fiuta, gdyby wiedział, że dopiero co wyszedł z tyłka Samandriela… I może jednak Dean NIE MÓGŁ znieść dużo więcej, ponieważ na myśl o tym musiał się znowu odsunąć.
Ale Inias był uparty i dalej lizał i ssał wszystko, czego mógł dosięgnąć ustami. Nie potrwało to długo i Dean poczuł jego język w swojej dziurce. Zaklął i walnął głową w ścianę.
- Jezu kurwa CHRYSTE, to jest dobre – stęknął, a przyglądający się temu Samandriel zajęczał mu na kolanach. Dean zgrzytnął zębami, sięgnął do wciąż stojącej obok niego na kanapie torby i wyjął z niej wibrator. Samandriel westchnął radośnie, kiedy Dean wsunął urządzenie w jego dziurkę, i zaczął się wić i ściskać zabawkę.
- Cas, zabierz go. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam – warknął Dean, unosząc koniec smyczy Samandriela. Castiel kiwnął głową, przejął smycz i delikatnie ciągnął dopóty, dopóki Samandriel nie przesunął się z kolan Deana na koniec kanapy. Tam Castiel przymocował smycz do haka w ścianie, zabezpieczając chłopaka w narożniku i dając mu pełny widok na pomieszczenie. Ponownie obwiązał mu fiuta, stanowczo zabraniając mu zabawiać się samemu ze sobą, po czym włączył wibrator.
Do czasu, kiedy Castiel do niego wrócił, Dean zdążył już wyjąć następny, a Cas użył go, by zastąpić nim zatyczkę z tyłka Iniasa. Kiedy zaś Cas go włączył, Inias zaczął rozpaczliwie ssać dziurkę Deana, jęcząc głośno z powodu stymulacji, i te wibracje głosowe przy dziurce sprawiły, że Dean znowu walnął głową w ścianę.
- KURWA, Cas! Dłużej tego nie wytrzymam – wysapał. – Muszę być rżnięty!
Castielowi zaborczo rozbłysły oczy i mężczyzna złapał Iniasa za smycz, odciągając go. Poprowadził go do drugiego kąta pokoju tak szybko, jak Inias zdołał pełznąć, mając w sobie wibrator dźgający go po każdym ruchu, i przywiązał do następnego haka.
Kiedy Castiel wrócił, by wspiąć się na Deana, Dean już miał w tyłku sporo lubrykantu, a drugą porcję trzymał w ręce. Jednym ruchem nawilżył Casa i skierował na pozycję, a potem Castiel wypełnił go sobą, w znajomy sposób rżnąc go mocno i głęboko.
- Kurwa, aniołku, TAK! – krzyknął Dean, rozkładając szeroko nogi. Musiało być teraz oczywiste, jak bardzo tego pragnął, ponieważ Cas nie marnował czasu i natychmiast zabrał się do dzieła pod odpowiednim kątem. A może Cas po prostu tak dobrze go znał.
Dean nagrodził go, sięgając pomiędzy ich ciała i brutalnie miętosząc sutki Casa, ugniatając je i wykręcając i bawiąc się kolczykiem. Z kąta Samandriela dobiegł przeciągły jęk, a Dean zachichotał zdyszany, puszczając dzieciakowi oczko. Wiedząc, że dysponował pełną uwagą Samandriela, Dean odwrócił się z powrotem do Casa, klepnął go w nieprzekłuty sutek i sprawił, że mężczyzna krzyknął.
- Dalej, Cas, RŻNIJ mnie – warknął, szczypiąc bolący pączek. – Daj mi dojść – rozkazał, po czym klepnął sutek ponownie.
- Tak, Dean! – krzyknął Castiel, niezwłocznie jeszcze mocniej pchając w Deana, po czym sięgnął niżej i niemal boleśnie złapał go za fiuta.
- Tak! Tak, Cas! Właśnie tak! No DALEJ! – wysapał Dean, dalej wykręcając i klepiąc te twarde guzki, dopóki Castiel nie stał się między jego nogami kupką krzyków i chrząknięć.
Dean dużo dłużej nie wytrzymał. Nie po tym, jak przez sporą część wieczoru Samandriel siedział mu na fiucie. Doszedł z krzykiem, rzucając się i kopiąc i mocno ciągnąc Castiela za sutki.
Po wszystkim Cas padł na niego, ukrywając twarz w jego szyi i trzymając go za ramiona, dążąc do swego spełnienia. Dean tulił go do siebie, mrucząc mu zachęty do ucha, kiedy jego pchnięcia stały się ostre, szybkie i rozpaczliwe.
- Tak, aniołku, bardzo dobrze ci poszło. Tak mocno doszedłem – zagruchał zaspokojony, co stało w jaskrawej sprzeczności z szaleńczymi ruchami Castiela. – Kocham, kiedy mnie rżniesz. Kocham CIEBIE – dodał, czule całując Castiela po włosach. – Chodź, skarbie, i dojdź dla mnie. Wypełnij mnie.
Castiel posłuchał, jak gdyby był to kolejny rozkaz, zesztywniał i krzyknął, wylewając nasienie głęboko w ciało Deana.
Kiedy zaś wreszcie złapał oddech, odwzajemnił pełne miłości i uwielbienia mamrotanie Deana, w międzyczasie powoli i miękko go całując.
Dean przeszedł długą drogę, by być w stanie dzielić się sobą w taki sposób na oczach widowni, nawet tak niewielkiej i zaufanej. Ale miało to swój cel. Zerknął na prawo, kiedy Castiel całował go po szyi, przyglądając się swojemu Alfiemu, a w oczach patrzącego na nich Samandriela widniało coś zamyślonego. Chłopak zerkał z zastanowieniem na Iniasa, nawet wijąc się wokół wibratora. Dean popatrzył na lewo i dostrzegł Iniasa, nadal twardego i chętnego, posłusznie cierpliwego i całkowicie nieświadomego.
- Co powiesz, Cas? – Dean uśmiechnął się szeroko. – Powinniśmy pozwolić szczeniaczkom pobawić się ze sobą? Dać nam przedstawienie, kiedy będziemy odzyskiwać siły?
- Myślę, Dean, że to doskonały pomysł – odparł Castiel konwersacyjnym tonem. – Jeśli się porządnie postarają, to może to nam pomoże wprawić się w nastrój na następną rundę.
- O tym samym myślałem – powiedział Dean z uśmieszkiem. Jakby na dany znak Inias zaczął słyszalnie dyszeć z podniecenia, a Samandriel wyglądał, jakby się faktycznie aż do tego ślinił.
Castiel zsunął się z Deana i podał mu rękę, by pomóc mu podnieść się z kanapy. Siedząc tak długo w jednej pozycji Dean poczuł się, jakby zapadł się w mebel, a powierzchnia odklejała mu się od skóry. Przez chwilę rozciągał nogi, po czym odwiązał smycz Samandriela od ściany.
- Chodź, malutki. Na czworaka – rozkazał Dean, pokazując głową w stronę Iniasa. Samandriel potaknął i powoli ruszył na czworaka przez kanapę, podczas gdy wibrator dalej w nim brzęczał. – Cas, każ swojemu pieskowi podejść bliżej – zarządził Dean przy okazji i kiedy już tam dotarli, Inias leżał na plecach na swojej części kanapy, mając ręce uwolnione z kajdan, ale dalej przymocowane do ściany, a fiuta ponownie obwiązanego.
- Idź dalej, mój śliczny. Porządnie possij temu pieskowi fiuta, a może on zrobi to samo – nakazał Dean, pochylając się, by wyjąć z ust Samandriela knebel. – Tylko tym razem postaraj się go nie zadławić – dodał łagodnie, a Samandriel dziko pokiwał głową, już podpełzając do Iniasa i ustawiając się nad nim w pozycji 69. Kiedy Dean odwrócił się, by przymocować koniec smyczy Samandriela do kolejnego haka w ścianie, usłyszał za sobą jego jęk, kiedy chłopak wessał fiuta Iniasa w siebie.
Dean uśmiechnął się szeroko, wziął Castiela za rękę i poprowadził na drugą stronę pokoju, tam, gdzie poprzednio tkwił uwiązany Samandriel, po czym pociągnął go za sobą na kanapę i przytulił do siebie, by popatrzeć.
Samandriel poszedł z Iniasem na całość, ssąc go, jakby tylko tego kiedykolwiek pragnął, co w pewien sposób było prawdą. Inias nadal miał zasłonięte oczy, ale zdołał odnaleźć kołyszący mu się nad twarzą fiut chłopaka, i uniósł się, by go possać. Na szczęście Samandriel był tak skupiony na obrabianiu mężczyzny, iż nie rzucił mu biodrami w usta tak, jak wcześniej, zamiast tego pozwalając mu działać w swoim tempie. Ale nie minęło dużo czasu i obaj zaczęli szaleńczo jęczeć, od dłuższego czasu pobudzani wibratorami dalej brzęczącymi im w dziurkach.
Również Dean i Castiel nie potrzebowali dużo czasu na odzyskanie sił, kiedy patrzyli, jak tamci wili się i jęczeli.
Dean wstał pierwszy, zauroczony tym widokiem, i podszedł bliżej, pozwalając, by jego erekcja ciężko się kołysała przed twarzą Samandriela. Kiedy chłopak to zauważył, nawet nie trzeba mu było mówić, co robić, tylko pozwolił, by fiut Iniasa wysunął mu się z ust, i pochylił naprzód, by przyjąć Deana, jednocześnie obciągając Iniasowi ręką.
Dean, rozkoszując się tymi wilgotnymi ustami, sięgnął chłopakowi przez plecy i zakręcił wibratorem, wpychając go głębiej. Samandriel, dysząc, odsunął się od niego, po czym opuścił się do fiuta Iniasa, tym razem obciągając Deanowi. Robił tak na zmianę, jakby nie mogąc zdecydować, czyj fiut lepiej smakował; w którymś momencie spróbował nawet wziąć ich obu, obscenicznie szeroko rozciągając wargi, ale niezdolny wsunąć ich głębiej.
Jednak Dean doceniał jego starania, a kiedy z uśmiechem spojrzał na Castiela, zauważył, iż Cas był bardziej niż gotów, by dołączyć do nich; krople wilgoci ściekały mu po fiucie, który ściskał jedną ręką, jednocześnie drugą ugniatając jądra.
Dean wyjął z Samandriela wibrator.
- Chodź, Cas. Teraz twoja kolej na zajęcie się tą dziurką – powiedział, dając Samandrielowi klapsa w wejście.
Po tym wszyscy stęknęli – Castiel zsuwający się z kanapy, by podejść bliżej, a Samandriel z ustami obejmującymi fiuta Iniasa, który to dźwięk sprawił, że i Inias jęknął. Następna porcja lubrykantu i Samandriel był już posuwany ze wszystkich stron – w ustach miał fiuta Deana, jego fiut tkwił w gardle Samandriela, zaś fiut Castiela wypychał mu dziurkę. Sądząc zaś po wydawanych dźwiękach bawił się jak nigdy w życiu.
Dean poczuł ulgę. Zabierając się do dzieła mieli razem z Casem prawie pewność, iż Samandriel był na to gotów, ale zawsze istniała niewielka możliwość, że sprawy mogły się odmiennie potoczyć. Kiedy jednak Samandriel kolejny raz odsunął się od jego fiuta i uśmiechnął szeroko i z odprężeniem, Dean zyskał pewność, że tamten był w stanie znieść więcej. Złapał chłopaka pod brodę, unosząc jego twarz i uśmiechając się do niego.
- Cas – powiedział Dean, dalej patrząc na dzieciaka.
- Dean – odparł zdyszany Castiel, zwalniając ruchy.
- Myślę, że nadszedł czas, by nasze pieski się poznały.
Samandriel potrzebował chwili, żeby to do niego dotarło, ale Dean zauważył chwilę, w której tak się stało, kiedy spanikowany chłopak szerzej otwarł oczy.
- Skarbie, pasuje ci to? – wymamrotał delikatnie Dean, gładząc kciukiem dolną wargę Samandriela.
Chłopak przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, aż wreszcie Dean usłyszał jakiś mokry dźwięk dobiegający z ust Iniasa, jego jęk wyciszony ciałem Samandriela, i dzieciak w odpowiedzi zadygotał, zaciskając powieki.
- Tak! – wysyczał, kiwając głową.
Dean popatrzył na Castiela; obaj mężczyźni uśmiechali się do siebie.
Już wcześniej obszernie omawiali to, w jaki sposób planowali to zrobić, więc nie potrzebowali zbyt dużo rozmawiać, poruszając się po pokoju. Castiel zabrał Iniasa z powrotem na środek kanapy, wyjął z niego wibrator i zastąpił go swoim fiutem. Dean umieścił Samandriela na klęczkach twarzą do nich, wszedł na kanapę za nim i również się w niego wsunął. Kiedy zaś Dean i Cas znowu zaczęli się poruszać, zrobili to w tym samym rytmie – dwaj panowie razem delektowali się swoimi pieszczoszkami.
Jednak Samandriel pisnął, widząc zwiększony ponownie dystans pomiędzy nim a Iniasem, i wyciągnął ręce, próbując podejść bliżej. Dean pociągnął go za smycz, odsuwając go i prostując.
- Jeszcze nie, skarbie – mruknął mu do ucha. – Niech cię najpierw zobaczy.
Dean ponad ramieniem Samandriela spojrzał Castielowi w oczy. Castiel kiwnął głową, również ciągnąc Iniasa za smycz. Dał mu kilka chwil na oswojenie się z nową pozycją, po czym wreszcie sięgnął do opaski na oczy.
Inias nie od razu zobaczył Samandriela, powoli mrugając i przyzwyczajając się do światła, nieważne, jak słabego. Na początku błędnie omiatał wzrokiem otoczenie, przyglądając się znajomemu pomieszczeniu z kanapami, stolikowi przy drzwiach, lustrom na ścianach… I kiedy Samandriel czekał, wstrzymując oddech, Dean dalej go równo i powoli rżnął, rozpraszając jego zdenerwowanie.
Wzrok Iniasa odzyskał ostrość w chwili, w której mężczyzna wreszcie dojrzał Samandriela. Zszokowany szeroko otwarł oczy, tęsknie dysząc. Przytłoczony i zauroczony padł na ręce, próbując podejść bliżej, tak, jak Samandriel wcześniej. Ale Castiel znowu pociągnął za jego smycz, trzymając go z dala i na razie zmuszając go do patrzenia.
- Samandriel – zakwilił Inias, błądząc wzrokiem po ciele chłopaka, zatrzymując się na chwilę na jego obwiązanym penisie, na jego ustach, bez wątpienia przypominając sobie jego smak, jego dotyk i to, co Samandriel zrobił dla niego w zamian.
- Inias – wykrztusił Samandriel, wyrywając się naprzód, ale Dean natychmiast go przytrzymał.
- Cicho, pieseczki – zawarczał, przypominając im o zasadach. – Albo znowu was zaknebluję i nie będzie dla was żadnego całowania – zagroził, a Samandriel niemal zaskowytał, opuszczając wzrok na wargi Iniasa. Odwrócił się do Deana i popatrzył na niego błagalnie, gwałtownie kręcąc głową. – No dobra, żadnych knebli – mruknął Dean, całując chłopaka lekko w usta.
Inias zaskomlał, przyglądając się im obu, a Dean uśmiechnął się szeroko.
- Spójrz na niego – zamruczał, biorąc Samandriela pod brodę i kierując jego twarz do środka sali. – Spójrz, jak na ciebie patrzy – szepnął chłopakowi do ucha. – Zrobiłby dla ciebie WSZYSTKO, tak bardzo cię pragnie.
Samandriel pisnął cicho, przytłoczony wyrazem oczu Iniasa, i odwrócił się, by ukryć twarz w szyi Deana. Jeśli chłopak nie znał wcześniej uczuć Iniasa, to zdecydowanie poznał je teraz.
- Czy ty też go pragniesz? – spytał łagodnie Dean. Samandriel nieznacznie skinął głową. – To musisz mu dać o tym ZNAĆ – powiedział, pozwalając, by smycz zwisła luźno.
Samandriel odetchnął głęboko, powoli odrywając twarz od szyi Deana, i ponownie zwrócił się naprzód. Powolutku stanął na czworaka, próbując podejść bliżej, i tym razem również Castiel puścił Iniasa do przodu, aż wreszcie ci dwaj znaleźli się twarzą w twarz i na tyle blisko, by móc się dotknąć. Samandriel z szacunkiem objął policzek Iniasa i wreszcie się pocałowali, delikatnie, w poczuciu zdumienia i podziwu.
Dean nie mógł nie spojrzeć wówczas na Castiela, a kiedy podniósł wzrok, ujrzał, że ten już na niego patrzył. Dean zatracił się na długą chwilę, urzeczony intensywnością spojrzenia Casa i głębokością dostrzeganych w nim emocji.
Czasami naprawdę powinien zwracać uwagę na własne porady.
- Dean – sapnął Castiel, a ten pilnie brzmiący dźwięk z powrotem przywołał go do porządku.
Teraz nie był na to czas. W tej chwili Samandriel potrzebował pomocy Deana. Był gotów. PRAGNĄŁ Iniasa. I był chętny spróbować, aby wszystko się udało, ale Dean musiał mu pokazać, jak. Już od pierwszej nocy z Samandrielem, te miesiące temu, zasiewał w nim ziarenka konkretnej idei, a dzisiaj nadszedł czas zbierania owoców.
- Dobra, Cas. Zwiąż swojego pieszczoszka i podejdź tu – poinstruował. – A TY, mój śliczny, połóż się tutaj – zwrócił się Dean do Samandriela, kolejny raz delikatnie ciągnąc go za smycz.
Zarówno Inias, jak Samandriel jednocześnie pisnęli, protestując, kiedy oderwano ich od siebie, ale i tak posłuchali. Dean złożył Samandriela na kanapie, podczas gdy Castiel ponownie uwiązał Iniasa w kącie, zdolnego patrzeć, ale nie dotykać. Wówczas Cas dołączył do Deana na kanapie, pozwalając się wmanewrować na kolana przed Deanem i pomiędzy rozłożone nogi Samandriela.
Dean złapał fiuta Castiela, ostrożnie prowadząc go do luźnej już dziurki chłopaka. Gdy tylko Cas znalazł się ściśle w środku, Dean ustawił się za NIM, wyjął z niego zatyczkę i zastąpił ją swoim fiutem.
Nadziany w ten sposób Castiel prawie się przewrócił, tkwiąc pomiędzy Deanem a Samandrielem. Ale Dean przyciągnął go so siebie, siadając na piętach tak, by móc go podtrzymać prosto. Gdy tylko Castiel złapał oddech, Dean zaczął pchać, ustalając równy rytm. Castiel względnie szybko odnalazł swoje tempo, na własną rękę napierając na fiuta Deana i wbijając się w Samandriela, i wkrótce Dean mógł już tylko siedzieć i pozwolić mężczyźnie wykonywać całą robotę.
Samandriel wygiął się w łuk i jęknął, kiedy Castiel zaczął go rżnąć w najlepsze; rozłożył nogi jeszcze szerzej, by wpuścić go w siebie jeszcze głębiej. Dean przez jakiś czas pozwolił się dzieciakowi wić na fiucie Castiela, z uśmiechem patrząc mężczyźnie przez ramię. Kiedy jednak Castiel zaczął tracić rytm, Dean wiedział, iż tamten już długo nie pociągnie.
- Jak, mój śliczny, gotów na pierwszą porcję? – zapytał Dean, a Samandriel pokiwał głową, łapiąc Castiela za biodra tak, jakby chciał go wciągnąć jeszcze głębiej.
Dean złapał chłopaka za niespokojne dłonie, dopóki te nie znieruchomiały, po czym poprowadził je wyżej, w kierunku sutków Castiela.
- Widziałeś, jak wcześniej doprowadziłem mojego aniołka na szczyt – mruknął Dean, zaciskając palce Samandriela wokół pociemniałych guzków, a chłopak ponownie skinął głową; w oczach błysnęło mu zainteresowanie. – Cóż, teraz twoja kolej – powiedział, puszczając dłonie dzieciaka.
Samandrielowi zaparło dech i dzieciak otwarł szerzej oczy, kiedy Dean uwolnił jego palce, skupiając je na szczypanych właśnie sutkach Castiela. Pociągnął za nie i kiedy w odpowiedzi Castiel sapnął, Dean zauważył, jak we wzroku Samandriela pojawiła się odrobina pewności siebie. Chłopak pociągnął jeszcze raz, tym razem trochę je wykręcając, i kiedy Castiel stęknął, wbijając się w niego zaskoczony, Samandriel wreszcie zrozumiał. Odsunął dłoń i klepnął Castiela w nieprzekłuty sutek – nie za mocno, ale na tyle silnie, by dało się słyszeć zadowalające klaśnięcie – i kiedy Castiel i tak krzyknął, Samandriel musiał stłumić własny jęk.
- W porządku, maleńki, teraz możesz mówić. Teraz ty rządzisz – Dean uśmiechnął się szeroko.
- O Boże – Samandriel odetchnął z ulgą.
- Nie bój się poprosić o to, czego chcesz – przypomniał mu Dean. – No dalej – przynaglił, na zachętę ściskając jeden z sutków Castiela.
Samandriel klepnął go jeszcze raz, tym razem mocniej.
- Rżnij mnie. Proszę – wysapał. – Wypełnij mnie!
Castiel jęknął, rzucając biodrami, i wjechał jeszcze głębiej; skóra ostro uderzała o skórę w miejscu połączenia dwóch ciał.
- Tak, właśnie tak! – jęknął Samandriel, przez chwilę z rozkoszy przewracając oczami, po czym znowu skupił się na Castielu. – Daj mi to! – sapnął, wykręcając Castielowi sutek, i znowu go klepnął. I jeszcze raz.
- KURWA – wyjęczał złamanym głosem Castiel, padając na Samandriela i usiłując się podnieść na drżące ręce. Ale zmiana pozycji sprowadziła go na tyle blisko, że Samandriel musiał się jedynie unieść na łokciach i był w stanie dosięgnąć sutków ustami. Otoczył jeden z molestowanych guzków wargami i SILNIE przygryzł. Z gardła Castiela dobiegł zduszony krzyk i mężczyzna trysnął.
Dean potrzebował całego swego opanowania, aby nie dojść, kiedy poczuł, jak Castiel zacisnął się wokół niego, taki jego anioł był cudowny. Ale z drugiej strony musiał też sobie przypomnieć, że byli tu dla Samandriela. Dean zaczekał, dopóki Castiel się nie uspokoił, po czym wysunął się z niego, w zamian za to pomagając mężczyźnie wysunąć się z Samandriela. Rozedrgany Castiel pozwolił poprowadzić się Deanowi przez pokój i mężczyzna posadził go z powrotem na kanapie, wręczywszy butelkę wody oraz ręcznik, po czym wrócił do czekającego Samandriela, bawiącego się wypływającym mu z dziurki nasieniem. Dean stęknął, ponieważ aż nazbyt go kusiło, by zanurkować twarzą w tyłku chłopaka i wylizać stamtąd spermę Castiela, ale nie chciał burzyć nastroju.
- Gotów na następną dostawę? – spytał, pocierając się niespiesznie.
- Chodź tu i mi wsadź – rozkazał zdyszany Samandriel. Dean uśmiechnął się, słysząc to polecenie, zadowolony, iż chłopak poczuł się pewniej co do wydawania rozkazów, ale nie wszedł w niego tak, jak tamten prosił. Zamiast tego usiadł na kanapie i wciągnął sobie dzieciaka na kolana.
- Ujeżdżaj mnie, jeśli tak bardzo tego chcesz – wyszczerzył się, nakierowując chłopaka. – ZAPRACUJ na to – powiedział i stęknął, kiedy Samandriel ponownie na niego opadł, luźny i śliski od spermy Castiela.
- Lubisz to? – wydyszał Samandriel, zaciskając się wokół niego. – Lubisz to, jak moja dziurka cię wciąga?
- Tak, KURWA – stęknął Dean w szyję chłopaka. – SPRAW, bym doszedł. Wiesz, jak.
- Tak. Tak, wiem – sapnął Samandriel, nabierając tempa. – Ale chcę widzieć twoją twarz, kiedy się to wydarzy – powiedział, zaciskając palce na czubku głowy Deana, tam, gdzie włosy były najdłuższe. – Chcę, żebyś na mnie patrzył, kiedy cię będę rżnął – powiedział, szarpiąc głową Deana w tył, aż mężczyzna syknął, czując kłucie na skórze. - Patrz na mnie! – rozkazał Samandriel, wymierzając mu policzek, i gdy tylko początkowy szok minął, Dean zagapił się na niego, na poły oszołomiony, na poły uśmiechnięty. – Czy tego chcesz? – chłopak zmrużył oczy, palcami ściskając szczękę Deana. – Chcesz, żeby teraz szczeniaczek był panem? – powiedział, a Dean parsknął śmiechem, ponieważ dokładnie tego chciał. Jednak śmiechem zasłużył sobie na kolejny policzek i jęknął, wbijając palce w miękkie biodra dzieciaka i trzymając go. – Dalej, Dean – syknął Samandriel, wykręcając mężczyźnie sutek. – Wiem, że chcesz już dojść, czuję, jak twój fiut we mnie drga – dręczył go dalej, dla pewności, po puszczeniu sutka, jeszcze parę razy go poklepując, a Dean krzyknął, wbijając się w niego, kiedy poczuł pieczenie. – Mmm, tak, Dean, zawsze się na tobie dobrze jeździ – jęknął Samandriel, hałaśliwie uderzając tyłkiem o uda mężczyzny i jeszcze mocniej na nim podskakując. – Jak na dobrym kucyku.
- A niech to SZLAG – zaklął Dean. Wyglądało na to, że tama wreszcie pękła, uwalniając strumień sprośności wylewający się z ust Samandriela, kiedy chłopak brał to, co chciał. To był ideał. I wszystko, na co Dean miał nadzieję.
- Dean, zamierzasz dojść we mnie? – kusił Samandriel, znowu łapiąc go za brodę.
- Tak. TAK – wysapał Dean, kiwając głową. Był tak blisko.
- No to dalej – warknął Samandriel, policzkując go jeszcze raz… i to było to.
- KUUU… RWA – wydyszał Dean, prężąc się, i wreszcie wystrzelił, rozchlapując drugą porcję nasienia w BARDZO mokrej dziurce Samandriela.
Ledwo złapał oddech, po czym zdjął chłopaka z kolan i sięgnął niżej, by uwolnić jego penisa, podczas gdy dzieciak niecierpliwie poruszał biodrami. Potem, ku zaskoczeniu chłopaka, Dean podniósł ręce, by zdjąć mu również obrożę, znacząco wskazując głową w stronę Iniasa.
Samandrielowi rozbłysły oczy, w których widniało mnóstwo świeżo pozyskanej pewności siebie, i chłopak rzucił się przez kanapę w stronę kąta, w którym czekał na niego Inias. Zacisnął palce na jego włosach i gorączkowo pocałował, z głodem, głęboko i prawie nieprzyzwoicie.
Castiel dołączył do Deana tam, gdzie mężczyzna padł na kanapę, łapiąc oddech, i przyniósł mu ręcznik oraz wodę. Dean wypił ją łapczywie i przygarnął Castiela do siebie, a kiedy patrzyli, jego anioł starannie go wytarł.
Wreszcie całująca się para musiała się rozdzielić dla nabrania tchu, ale pozostali połączeniu wzrokiem, ledwo zdolni się od siebie odwrócić. Wtedy właśnie Samandriel wziął wreszcie do ręki smycz Iniasa i łagodnie pchnął go na kanapę, po czym wspiął się na niego.
Obaj stęknęli, kiedy Inias wszedł głęboko jednym ruchem, mając drogę otwartą i nawilżoną zarówno przez Castiela, jak i Deana wcześniej, tak śliską, że Dean był w stanie faktycznie USŁYSZEĆ chlupanie nasienia w tyłku Samandriela. Kiedy zaś chłopak zaczął powoli ujeżdżać Iniasa, Dean zdołał ZOBACZYĆ całe to nasienie wyciekające z dziurki dzieciaka, spływające Iniasowi po fiucie i rozsmarowujące się na jego jądrach.
Widząc to Dean jęknął, a jego fiut bohatersko drgnął mu między trzęsącymi się nogami, ale zważywszy na to, jaki był wykończony, złożył to na karb resztek orgazmu. Para i tak go nie zauważyła, całkowicie oślepła na wszystko poza sobą nawzajem, kiedy się kochali.
I było to prawdziwe kochanie się. Było to wyraźnie widać w tym, jak na siebie głęboko i badawczo patrzyli, z uwielbieniem i niezłomnie, gdy poruszali się razem równo i powoli. Wszystkie zabawki, gierki i skórzane akcesoria były zaledwie narzędziami, jakie pomogły sprowadzić ich obu tutaj – do miejsca, w którym nie musieli się dłużeć bać pokochać jeden drugiego, bo teraz już wiedzieli, jak.
Kiedy Samandriel znalazł porzucony bicz, ukryty w poduszkach kanapy, wyciągnął go, a Inias zawył, kiedy to zobaczył, i wyprężył się zapraszająco. Samandriel widząc tę reakcję wciągnął ostro powietrze, patrząc, jak Inias cudownie i bez słów o to błagał, po czym ostrożnie uderzył go w pierś. Inias krzyknął, rzucając się po lekkim ciosie, a ta reakcja dała Samandrielowi śmiałość, której potrzebował, by zrobić to znowu. Tym razem mocniej. I prosto w sutek. Ale zanim kolejny raz uderzył, potarł końcówką bicza zaczerwienione ciało, drażniąc guzek, dopóki Inias nie zaczął się dławić – zupełnie tak, jak to wcześniej tego wieczoru zrobił Castiel.
Castiel mruknął z zadowoleniem, moszcząc się u boku Deana, a Dean wyszczerzył się i pocałował go we włosy. Spletli razem dłonie, dzieląc się swą dumą i patrząc, jak Samandriel uderzeniami bicza przerabiał Iniasa na kwilącą masę i stawał się dominantem, którym naprawdę musiał być. Dla siebie i dla mężczyzny, który z miłością na niego czekał.
Cudownie się to oglądało. I Dean wreszcie zrozumiał, co w zeszłym roku Inias zobaczył między nim i Casem i czemu mężczyzna tak nalegał, by mu pomogli.
Samandriel nie był w stanie dużo dłużej wytrzymać. Dean to widział. Nie, kiedy Inias patrzył na niego w taki sposób i reagował na niego tak, jakby zostali dla siebie STWORZENI. Cóż, tak było. Dzięki wysiłkom Deana.
Oczywiście Samandriel wkrótce odrzucił bicz na bok i podniósł Iniasa, by go płomiennie pocałować. Sięgnął pospiesznie do penisa mężczyzny, by go rozwiązać, i położył się na kanapie, wciągając Iniasa na siebie.
- Potrzebuję cię! – wysapał pomiędzy pocałunkami, kiedy padali. – Powiedz mi, że czujesz to samo!
- Czuję! – odparł Inias, a kiedy ponownie wszedł w Samandriela, obaj jęknęli.
- Rżnij mnie! Kochaj się ze mną! – zakwilił chłopak w szyję Iniasa, rozpaczliwie łapiąc go za plecy.
- Tak! – wysapał Inias, zaczynając wchodzić głębiej. – Tak! – powiedział jeszcze raz, jak gdyby odpowiadając na oba pospiesznie wydane polecenia. Kiedy przyspieszył pchnięcia, z dziurki Samandriela zaczęło wyciekać więcej spermy, przez co wszystko brzmiało obscenicznie mokro.
- Inias! – krzyknął Samandriel, obejmując mężczyznę nogami w talii i ciągnąc za smycz w próbie zatrzymania go tak głęboko, jak to było możliwe.
- Proszę, czy mogę być twój? – jęknął Inias. – Byłbym dla ciebie taki dobry, gdybyś mi pozwolił. Dałbym ci wszystko. To zresztą już jest twoje – błagał. – Proszę! Chcę być twój!
- Tak! – krzyknął Samandriel, gładząc Iniasa po ramieniu i łapiąc go za rękę tak, by móc mu ścisnąć palce. – Od teraz będę pragnął tylko ciebie! Daj mi wszystko, całego siebie! – wydyszał, a Inias tylko na to czekał. Z krzykiem odrzucił głowę w tył, silnie dochodząc w chłopaka, zaś ten ostatni wystrzał sprawił, że i Samandriel krzycząc przekroczył granicę, zaciskając się wokół mężczyzny i dojąc go aż do ostatniej kropli.
Zakochane gołąbki potrzebowały dużo czasu, by ochłonąć, całując się i szepcząc do siebie, zatraceni w sobie. Ale w miarę upływu czasu, kiedy Samandriel gładził Iniasa po włosach, a Inias leniwie bawił się kokardkami na udach chłopaka, wymieniane przez nich uśmiechy zaczęły zyskiwać na sile i obaj sobie wreszcie przypomnieli, że nie byli sami.
Samandriel wykręcił się, chcąc popatrzeć na przyglądających im się Deana i Casa, i posłał im dziki uśmiech, po czym szepnął coś Iniasowi do ucha. Inias też się uśmiechnął, zsunął się niżej po ciele chłopaka i zanurkował między jego nogi, a sądząc po mlaskaniu i jękach Samandriela było oczywiste, co Inias tam robił.
Wówczas jednak mężczyzna całkiem zsunął się z kanapy i na czworaka przeszedł po podłodze, równie giętki i leniwy, co jego uśmiech. Kiedy zaś wspiął się na kanapę, na której Dean i Cas tulili się do siebie, najpierw pocałował Castiela i Dean widział przekazywane między ustami białe porcje nasienia. Kiedy Castiel miał już dość, Inias zwrócił się do Deana i jego również poczęstował, a Dean jęknął, smakując połączonego nasienia ich trzech, jeszcze ciepłego po pobycie w ciele Samandriela. Następnie Inias ciepło się uśmiechnął do nich obu, cicho szepnął „dziękuję”, po czym wrócił do Samandriela.
- Udało ci się – mruknął miękko Castiel, kiedy przyglądali się ponownie tulącej się do siebie parze.
- NAM się udało – powiedział Dean, ściskając ramię Castiela.
- Dobry z nas zespół – odparł Castiel, posyłając mu uśmiech.
- Tak – Dean przełknął z wysiłkiem, czując nagłą suchość w gardle. – Zgadza się.
- Hej, co cię zżera? – zapytał Castiel, kiedy już wrócili do swojego mieszkania, i z troską wyciągnął rękę, ale Dean odsunął się od niego.
- To nic takiego, nie martw się o to – burknął mężczyzna, niezdolny nawet spojrzeć Castielowi w oczy.
Nie umiał nic na to poradzić. Powinien się cieszyć, że Inias i Samandriel wyjaśnili sobie wszystko, powinien się cieszyć, że tak dobrze im wszystko poszło, ale czuł się trochę zazdrosny. Kolejny raz poczuł się, jakby wrócił do punktu wyjścia.
- Będziesz za nim tęsknił, prawda? – westchnął Castiel, patrząc na niego ze współczuciem.
- A ty będziesz tęsknił za Iniasem? – odpalił Dean, wzruszając bezradnie ramionami.
- Tak – odparł cierpliwie Castiel. – Ale on jest teraz szczęśliwy, a ja cieszę się w jego imieniu.
Dean milcząco pokiwał głową i kiedy tym razem Castiel do niego podszedł, pozwolił na to i objął go.
- Cóż, może nadal moglibyśmy ich od czasu do czasu widywać, wiesz? To nie musi być koniec – mruknął Dean we włosy Castiela. Jeśli Castiel czuł się tak zaangażowany w swojego pieszczoszka, to może i Dean mógłby zrobić wyjątek.
- O mój Boże! – wykrzyknął nagle Castiel, odsuwając się od niego. – Czy ty… czy masz mnie dość? – wyrzucił z siebie, z przerażeniem otwierając szerzej oczy.
- Co? – rzucił zaskoczony Dean. – NIE! Oczywiście, że nie!
- Nie sądź, że nie zauważyłem braku twoich… „problemów”, od kiedy pojawił się Samandriel – warknął Cas, gapiąc się dobitnie na krocze Deana.
Zszokowany Dean otwarł usta, otwierając je i zamykając i próbując ogarnąć ten nagły rozwój wypadków.
- O Boże, o BOŻE! Czy to dlatego próbowałeś mnie pchnąć w stronę Iniasa? – sapnął Castiel, a jego oczy gwałtownie wypełniły się łzami. – Próbujesz się mnie POZBYĆ?
- Nie! – krzyknął Dean. – Oczywiście, że nie chcę się ciebie POZBYĆ! Ja cię chcę POŚLUBIĆ!
Mężczyzna wciągnął gwałtownie powietrze, gdy tylko te słowa uleciały mu z ust, i osłupiały popatrzył na Castiela.
Oszołomiony Castiel zamrugał.
Dean westchnął i oklapł. Nie był to do końca taki romantyczny moment, na jaki czekał przez minione miesiące, tak się martwiąc o to, by zrobić to dobrze i o to, co mógł stracić, gdyby popełnił błąd, ale nie chciał też wycofywać się czy udawać, że był to żart. Po całym wysiłku włożonym w to, by nauczyć Samandriela, jak się nie bać, jak prosić o to, czego chciał, Dean byłby hipokrytą, gdyby sam teraz nie postąpił podobnie.
W milczeniu ujął dłoń Castiela i poprowadził do ich sypialni. Otwarł swoją szufladę ze skarpetkami i wyjął z niej małe aksamitne pudełeczko.
- DEAN – wydyszał Castiel, kiedy je zobaczył, i drżącymi dłońmi zasłonił sobie usta.
Dean otwarł pudełeczko, wyjął z niego jeden z dwóch identycznych pierścieni i wyciągnął go w stronę Castiela.
- Wyjdź za mnie.
Castiel zagapił się na pierścień i przez kolejną dłuższą chwilę mrugał, po czym parsknął niedowierzającym śmiechem.
- Czy to jest PIERCING NA FIUTA?
- Tak? – Dean wzruszył ramionami. – Widzisz, ten jest twój – wyjaśnił, wskazując na inskrypcję głoszącą: DEANA. – A ten jest mój – powiedział, unosząc pudełeczko i pokazując pierścień z napisem CASTIELA. – Tak, żeby wszyscy wiedzieli, do kogo należę.
Castiel patrzył na niego z otwartymi ustami.
- Cóż, chodzi mi o to… uch… Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. To nic wiążącego – Dean wiercił się w panującej ciszy. – Zawsze możemy wybrać prawdziwe pierścionki czy coś – powiedział. – Albo nie. W ogóle nie musimy nic robić. Nic nie musi się zmieniać – powiedział, przygryzając sobie wargę i gapiąc się sobie pod nogi.
Castiel nadal nic nie powiedział.
Wobec tego, jak zawsze w razie niepewnej ciszy, Dean gadał dalej.
- Po prostu… - odetchnął głęboko i znowu podniósł wzrok – Cas, chcę się z tobą zestarzeć. Wiem, że to brzmi tandetnie, i może nie jest to coś, czego się spodziewałeś, kiedy wchodziłeś ze mną w ten związek, do tego nasz styl życia… ale chcę wszystkiego – domu, dzieci, grilla w weekendy, może też weekendowych zabaw w piwnicy czy coś – Dean wzruszył ramionami, a Castiel w odpowiedzi wybuchnął śmiechem. Słysząc tę reakcję Dean uśmiechnął się i trochę odprężył. – Czegokolwiek zechcesz, Cas – mruknął. – Ja tylko… kocham cię. I chcę być z tobą. I zdecydowanie dalej zamierzam posuwać ten tyłek, nawet, kiedy będzie stary i obwisły, a my obaj będziemy potrzebować małych zielonych pigułek, żeby nam wystarczająco stanęło – uśmiechnął się złośliwie i złapał Castiela za pośladki.
Zaskoczony Castiel zawył i napięcie znikło całkowicie, kiedy mężczyzna zaczął się nagle śmiać i obsypywać twarz Deana pocałunkami.
- Tak! – wysapał. – Zgadzam się na wszystko! Na wszystko! Tak!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Pią 19:13, 05 Wrz 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:13, 05 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Okej, epilog się nie zmieścił, więc idzie osobno.
EPILOG
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? – Sam uniósł powątpiewająco brew, wchodząc do kuchni. – Znaczy się, to może być twoja pierwsza w życiu impreza, którą wyprawiasz bez rozwieszania wszędzie łańcuchów i skór. I właśnie ogłosiłeś, że się ZARĘCZASZ…
- Chłopie, jesteś tak zorientowany, jakbym cię kiedykolwiek na te imprezy zapraszał, wiesz? – prychnął Dean, dokładając do zmywarki więcej pustych talerzy.
- Tak, cóż, może powinieneś – nadąsał się Sam, wyglądając przez drzwi kuchni. – Wyglądasz, jakbyś kolekcjonował same słodziaki.
- Znalazłeś kogoś, kto ci się spodobał? – Dean posłał bratu uśmieszek i dołączył do niego w drzwiach, usiłując się domyślić, w którą stronę tamten patrzył. Sam znał już większość znajomych i rodziny Deana – Bobby’ego z Rufusem, Ellen i Jo, Victora, Tessę, Pam i Asha z warsztatu, więc Dean domyślił się, że musiał być to któryś z gości Casa.
Na początku Dean przyjrzał się starszemu bratu Casa, Lucyferowi, ale natychmiast odrzucił ten pomysł. Stary dobry Lucy nie zrobił najlepszego wrażenia, kiedy się pierwszy raz spotkali na Halloween kilka lat temu, i Sam w dalszym ciągu unikał go jak zarazy. Poza tym gościu jakimś sposobem ściągnął Meg jako swoją partnerkę. Na jej widok Dean zadygotał.
Następnym prawdopodobnym celem był drugi brat Casa, Gabriel, przechodzący kolejne rozstanie ze swoją dziewczyną, który przez większość wieczoru usiłował uwieść Sama cukierkami. Dean nie wiedział, CO kierowało braćmi Casa dostającymi świra na punkcie Sama. Wydawało się jednak, że w obliczu krótkiej tegoż nieobecności Gabriel zwrócił uwagę na przyjaciela Casa, Baltazara, i Dean, widząc to, jęknął wewnętrznie. Nie chciał nawet ZACZYNAĆ sobie wyobrażać, jakiego rodzaju lubieżności mogła razem wymyślić ta dwójka.
Myśl pozytywnie. Myśl pozytywnie.
Dean przeniósł spojrzenie na Casa rozmawiającego z Iniasem i Samandrielem i natychmiast poczuł wypływający mu na usta uśmiech. Castiel wyglądał dziś cudownie – jak zwykle – ale uśmiech miał zadowolony i pełen w sposób, jakiego Dean wcześniej nawet nie podejrzewał. I nic nie było w stanie przyćmić lśniącego mu w oczach szczęścia, nawet, jeśli w chwili obecnej wyglądały na nieco zaskoczone.
Inias cały wieczór krążył opiekuńczo wokół Samandriela, prawie nikomu nie pozwalając podejść bliżej, a co dopiero z nim pomówić. Nawet CAS z ledwością przeszedł jego blokadę, co o czymś mówiło. Dean pomyślał jednak, że na dłuższą metę mogło to przynieść Samandrielowi pożytek. Ta ostrożność i trzymanie się na baczności, widoczne we wzroku chłopaka, wreszcie zaczęły słabnąć. Dean wiedział też, że prawdziwym powodem, dla którego Inias wciąż troskliwie chronił dół pleców Samandriela, był tatuaż, który chłopak dopiero co tam zrobił – był to swego rodzaju ozdobny wzór zawierający imię Iniasa. Dean uśmiechnął się do nich szeroko.
- Kim jest tamten dzieciak? – zapytał Sam, wskazując wreszcie na długowłosą chudzinkę o azjatyckich rysach, który pod luźną koszulką zdawał się nosić stanik.
- To jest Kevin. Przyszedł z kumplem Casa z pracy – powiedział Dean, wskazując na Chucka.
- Oni nie są razem, co? – jęknął Sam.
- Myślę, że to ich nowy stażysta albo coś – Dean wzruszył ramionami, ale Sam prawie go nie słuchał.
- POPATRZ na niego – zajęczał Sam. – Chcę go rżnąć, dopóki nie zacznie krzyczeć.
- Sam, fuj. Teraz mam wizje – Dean skrzywił się i pchnął brata. – Nie bądź chujożercą.
- Czy takie słowo w ogóle istnieje? – prychnął Sam.
- A nie pasuje do sytuacji? – odpalił Dean.
- Nie. Za to pasowałby dupożerca – parsknął Sam.
- Nie chcę o tym wiedzieć – burknął Dean, kręcąc głową.
- Jesteś po prostu zazdrosny, że teraz ja będę się dobrze bawił, skoro Cas zamierza zrobić z ciebie przyzwoitego mężczyznę – Sam uśmiechnął się złośliwie.
- Cas i ja w dalszym ciągu będziemy mieć masę radochy – Dean uniósł brew i spojrzał wyżej, na solidne haki świeżo zainstalowane na suficie w jego salonie.
- Fuj. Teraz JA mam wizje – powiedział Sam, patrząc na haki z grymasem na twarzy.
- Ty to zacząłeś, paskudo – dociął mu Dean.
- Dupek – uśmiechnął się Sam. – Nie wierzę, że bierzesz ślub. I to z MĘŻCZYZNĄ. To nie fair. Ja pierwszy byłem gejem.
- Tak, cóż, ja pierwszy byłem wysoki – roześmiał się Dean.
- Ale poważnie, Dean. Gratuluję – ton Sama złagodniał i mężczyzna naprawdę się uśmiechnął. – Jesteście dla siebie idealni. Cieszę się w waszym imieniu.
- Dzięki, Sammy – odparł Dean, odwzajemniając uśmiech.
- A teraz przedstaw mnie Kevinowi, żebym i ja mógł mieć własny happy end – uśmiechnął się Sam, zmierzając w stronę salonu.
- Ha. Ha. Zabawne – odpalił Dean i poszedł za nim, przewracając oczami.
Na szczęście przedstawianie się nie potrwało długo i Dean został wkrótce zbiorowo zignorowany na korzyść coraz to bardziej erotycznych aluzji. Bracia Castiela wyraźnie mieli na Sama zły wpływ. Jednak Kevin wydawał się wystarczająco mocno zauroczony. Cas wyczuł niepokój Deana i szybko zdołał go odciągnąć.
- Dzięki, aniołku – mruknął Dean, całując go w usta. – Potrzebowałem ratunku.
- Nie ma za co, Dean – odparł Castiel, wzdychając z zadowoleniem. – Dzisiejszy wieczór jest cudowny.
- Och, skarbie, noc się dopiero zaczyna – wyszczerzył się Dean, dyskretnie wskazując na wbite w sufit haki. Castiel przez chwilę przyglądał im się zdezorientowany, wreszcie Dean zauważył, jak mężczyzna dostrzegł odległość między nimi i złożył fakty w całość.
- Czy one służą do tego, co mi się wydaje, że służą? – spytał Castiel, dysząc ledwo ukrywanym podnieceniem. Dean pokiwał głową i uśmiechnął się od ucha do ucha, kiedy pomyślał o świeżo kupionej huśtawce, czekającej pod ich łóżkiem.
Mieli potrzebować kilku miesięcy na gojenie, gdy tylko przekłują sobie fiuty, i przez ten czas mieli nie być w stanie uprawiać seksu. Wobec tego postanowili wykonać zabieg kilka miesięcy przed ślubem tak, by mieć mnóstwo czasu na powrót do zdrowia i wstrzymać się aż do nocy poślubnej.
Jednak przedtem zamierzali uprawiać seks tak często, jak się dało, i na każdy sposób, jaki Dean był w stanie wymyślić.
Dean wyszczerzył się, patrząc na haki, i przyciągnął Casa bliżej.
- Dzisiaj, aniołku, zamierzam sprawić, byś poczuł się, jakbyś latał – powiedział, całując Castiela po włosach.
Castiel uśmiechnął się do niego i odwzajemnił się pocałunkiem w usta.
- Już to robisz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|