|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Nie 22:02, 29 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Booosko! I nowa praca na ao3 almaasi- jednorozdziałowiec.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Nie 22:23, 29 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Wiem - z Deanem-modelem :) Już czytałam. Zasadniczo PWP :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 11:06, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Almaasi mocno się stara, coby dobić do celu :D
Chryste, dziewczyny, jak to dobrze w końcu się podłączyć do świata! ^^ Znaczy niby mogłam już wczoraj, jak wróciłam do Wawy, ale w sumie nie mogłam, bo mój komp, im dłużej nie używany, tym mocniej strzela fochy. Ale - odpukać - na razie jest dobrze.
No i w końcu, W KOŃCU! Rozdzialik @_@ Po tym jednym, niewielkim kawałku tekstu wiem już, że pokocham całość, niezależnie od tego, co się stanie w środku. Po pierwsze: Ellen i Jo przebrane za jajko? XD Sam w brokacie? Dean z kolczykiem w języku? Cas z kolczykiem w sutku? Bobby-misiaczek BDSM? No i Rufus, parsknęłam śmiechem na tym kawałku, autentycznie. Jeszcze nie czytałam fika, który by tych dwóch podawał na jednym talerzu, jako parę XD Interesujące :3
A akcja na parkiecie...? Huff... @_@
Linek, potrzebujesz jeszcze PP w docu? ^^
Also, Lin podchodzi do Grey dokładnie tak samo, jak ja do Carry On XD A Grey tak w sumie mniej boli XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 11:32, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
To ciekawe, mnie Carry On bolało mniej :)
Also, kolejna fantastyczna, bardzo rodzinna seria do przeczytania: [link widoczny dla zalogowanych] Ostatnia część jest najdłuższa ze wszystkich i autorka nadal ją pisze, a w założeniu miał to być epilog... Nieważne, opowieść jest z gatunku tych, że nawet jak się robi dramatycznie, to człowiekowi robi się ciepło w człowieka :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 12:07, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Serio? Jesssu, nie wiem, oba fiki bolą, tylko każdy na trochę innej płaszczyźnie XD Ale już się o tym rozwodziłam, prawda? XD Ale, um. Potrzebuję małego kopa w tyłek, żeby się znowu zabrać za Carry On XD
A już się cieszyłam, że mój zbiorek ficzków do przeczytania trochę się skurczył... XD Ale nic to, cieszę się też, że tak pięknie się rozrasta :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 14:50, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
A będzie więcej, zapewniam. Zaopiniuję wam CHRONICLES, jak tylko się z tym uporam :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:21, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Słońce, mnie się dobrze zdaje, że masz zamiar wziąć pod nóż Alfa/Omega?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:43, 30 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Dobrze ci się zdaje :) Zabrałam się za to przed świętami, ale nie miałam natchnienia na dalsze prace, więc zostawiłam sobie na później. A na razie robię co innego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:40, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Na dobry początek dnia - rozdział 2 :) Do końca tej części został jeszcze jeden.
Deanowi nie było przykro z powodu tego, że przywalił tamtemu w twarz. Naprawdę. Nawet, jeśli Sammy spędził resztę nocy upierając się, że był w stanie sam się sobą zająć. I chociaż Dean nigdy by nie przyznał, że jego brat BYŁ idealnie w stanie, to wiedział, że w takich samych okolicznościach natychmiast zrobiłby to samo.
Wciąż jednak nie umiał sobie wybić z głowy tych pełnych żalu niebieskich oczu. Przez cały tydzień. I jeszcze się z tego powodu zrobił cholernie nadąsany. Do tego stopnia, że kiedy pewnego dnia poszedł do Roadhouse na lunch, Ellen go stamtąd wykopała, skarżąc się, że jego ponura mina odstraszała potencjalnych klientów.
A Dean się, do cholery, NIE dąsał. Zawsze był bardziej facetem w stylu „łap za broń i dorwij ich”. Ale jak miał znaleźć kogoś, jeśli nie miał nawet IMIENIA, od którego mógłby zacząć, a co dopiero numeru telefonu? I od kiedy stał się osobą, która to w ogóle CHCIAŁA znaleźć jedną ze swoich przypadkowych podrywek?
Po prostu… chodziło o te cholerne OCZY.
Cóż, była jeszcze ta TWARZ. Te usta… Ten głos… Te lubieżne jęki w ucho… to, jak mężczyzna z drżeniem reagował na każdy dotyk, nie dbając o otaczający ich tłum, kiedy przywierał do jego ciała tak, jakby byli sami w tym pomieszczeniu, ocierając się o niego, jakby zależało od tego jego życie, i lgnąc do jego ust, jakby potrzebował jego oddechu, aby przeżyć…
KURWA.
No dobra, może dostał lekkiej obsesji.
Co naprawdę zostawiało mu tylko jedno wyjście.
Kiedy więc ponownie nastał weekend, Dean kolejny raz znalazł się w Królowej Mab. Zamienił swój halloweenowy kostium na swoje zwyczajowe skórzane spodnie i ciasną czarną koszulkę, a miejsce stało się minimalnie łatwiejsze do zniesienia teraz, kiedy już nie walał się wszędzie ten cholerny brokat, ale jak na jego gust błyskające światła i muzyka house były nadal trochę nieklimatyczne.
Jednak nigdzie się nie wybierał.
Oparł się po prostu o bar, powoli sącząc whisky, i było mu zaskakująco łatwo ignorować pochlebne spojrzenia i zapraszające półuśmieszki kierowane w jego stronę, odrzucać śmielsze propozycje drinków czy tańca odpowiedzią, że na kogoś czekał, podczas gdy cały czas skupiał wzrok na wejściu powyżej.
Na początku Dean nie był do końca pewien, czy to był on. Ale zauważył wystarczająco dużo zarysu szczęki, przebłysk tych pełnych ust, cień ciemnych rozczochranych włosów, aby w piersi drgnęła mu nadzieja. Mężczyzna podszedł do poręczy wyżej i na chwilę złożył na niej ręce, przeczesując wzrokiem parkiet poniżej, a Dean pomyślał, że rozpoznawał tę smukłą postać pod zapinaną na guziki czarną koszulą z długimi rękawami i pasującymi do niej skórzanymi spodniami, i oddech przyspieszył mu w oczekiwaniu. Kiedy zaś jeden z reflektorów oświetlających parkiet błysnął mężczyźnie w twarz, Dean całkiem przestał oddychać.
To był on.
Jego tajemniczy anioł.
I był jeszcze wspanialszy, niż Dean pamiętał.
Mężczyzna nie dostrzegł go natychmiast, zdawkowo witając paru innych ludzi, więc Dean wychylił resztę drinka i ruszył do schodów. W połowie drogi w górę ujrzał, jak jakiś blondyn zatrzymał się przy jego aniele i pocałował w oba policzki, witając się w sposób, w jaki zwykli to robić Francuzi. Kiedy jednak blondyn w zbyt intymny sposób złapał drugiego mężczyznę za biodra, każde włókienko w ciele Deana zdawało się zaborczo warknąć „Mój”.
Wtedy właśnie mężczyzna napotkał jego wzrok. I kiedy ujrzał Deana, jego oczy niemal niedostrzegalnie otwarły się szerzej, rozpoznając go ze zdziwieniem, a bok jego ust powoli wygiął się w uśmiechu. Mruknął coś do blondyna, nawet na niego nie patrząc, po czym odsunął się od niego i spotkał z Deanem na szczycie schodów. Nie zatrzymał się, dopóki nie znalazł się porządnie w jego przestrzeni osobistej, i przez chwilę po prostu na siebie patrzyli, przyglądając się swoim twarzom, wspominając i PRAGNĄC.
- Czekałem na ciebie całą noc – wyrzucił z siebie zdyszany Dean. I nawet nie pomyślał o tym, jak żałośnie to zabrzmiało. Drugi mężczyzna zdawał się tym jednak nie przejąć i odpowiedział, wychylając się naprzód i łapiąc jego usta swoimi. Dean stęknął pod pocałunkiem, obejmując plecy drugiego mężczyzny, który sięgnął mu do twarzy i objął ją, a kiedy wreszcie rozdzielili się dla nabrania powietrza, tamten po prostu go przytrzymał, ponownie błądząc niebieskimi oczami po jego twarzy.
- Miałem nadzieję, że cię tu znowu spotkam – zamruczał mężczyzna tym swoim szorstkim jak żwir głosem. Dean nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy pochylił się po następny pocałunek, tym razem powolny; nie spieszył się, chcąc posmakować warg drugiego mężczyzny i na nowo odkryć, jak to było czuć je przy swoich.
Kiedy się znowu rozdzielili, drugi mężczyzna spuścił ręce z twarzy Deana, wziął głęboki oddech i odsunął się, ponownie wprowadzając między nich dystans.
- Muszę przeprosić za zeszłotygodniowe zachowanie Lucyfera – mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco. – Mój brat zawsze lubił sprawiać kłopoty.
- Żyje zgodnie z imieniem, co? – zachichotał Dean. Ale w większości był to śmiech z ulgi. Nie tylko z powodu przeprosin, ale też dlatego, że wreszcie dowiedział się prawdy o związku pomiędzy oboma mężczyznami. Cichy głosik, który próbował ignorować, zamartwiał się o to, że tamci dwaj mogli być ze sobą związani czy coś.
W odpowiedzi drugi mężczyzna się zaśmiał i sam ostrożnie uśmiechnął.
- Czy twojemu… przyjacielowi… nic się nie stało? – zapytał, a Dean ponownie parsknął śmiechem, kiedy sobie uświadomił, że tamten musiał żywić podobne obawy.
- Nie – wyszczerzył się. – Mój brat czuł się dobrze – powiedział tamtemu, dobitnie akcentując słowo „brat”.
- Och – odparł drugi mężczyzna, a twarz rozjaśnił mu zadowolony uśmiech. Niech to szlag, jeśli Dean nie poczuł w odpowiedzi głupiego uśmiechu na swojej twarzy.
- Słuchaj, wiem, że dopiero co tu przyszedłeś… ale może chciałbyś gdzieś pójść? – zapytał.
Mężczyzna nawet nie przerwał, żeby się zastanowić, błysnął niebieskimi oczami i na zgodę kiwnął głową.
Dean z łatwością mógł tamtego zaciągnąć do jakiegoś ciemnego kąta w pokoju na tyłach Królowej Mab. Wiedział, że drugi mężczyzna by się nie sprzeciwił, nie po tym, jak w zeszłym tygodniu przelecieli się przez spodnie na środku parkietu. Wiedział też jednak, że nie miał ochoty na szybki numerek w stanie półrozebranym i w otoczeniu wszelkich możliwych „rozpraszaczy”.
Nie, Dean nie chciał się spieszyć zawłaszczając drugiego mężczyznę, rozkładając go przed sobą na swoim łóżku, nagiego i wijącego się tylko dla niego.
I chciał go też przetestować, odkryć jego granice, jego słabe punkty i jak go na powrót poskładać w całość.
To wymagało BRAKU „rozpraszaczy”.
To wymagało narzędzi.
Gdy tylko wrócili do mieszkania Deana, przywarli do drzwi, dysząc sobie nawzajem w usta jak tonący i ocierając się o siebie, aby złagodzić ból oczekiwania, jaki nabudował się w czasie jazdy z Królowej Mab… i przez całą noc… przez cały TYDZIEŃ. I kiedy Dean naprawdę musiał mężczyznę odepchnąć dla nabrania powietrza, błysk w oku drugiego po tym brutalnym potraktowaniu sprawił, że Dean zapragnął zapomnieć o potrzebie oddychania i znowu umrzeć pod naciskiem ust tego drugiego.
Ale miał plany wobec swego pobudliwego aniołka. Zamiast tego złapał więc mężczyznę za włosy, trzymając z dala od siebie jego chciwe usta, i ciężarem swoich bioder wcisnął go w drzwi. Sięgnął między ich ciała, pogładził kciukiem koszulę mężczyzny w miejscu, w którym kolczyk w sutku odznaczał się pod materiałem, i nacisnął. Ponieważ przywierali do siebie, czuł każde najdrobniejsze drżenie, jakie pod wpływem dotyku przebiegło przez ciało drugiego mężczyzny.
Dean wyszczerzył się, powoli rozpinając tamtemu koszulę.
- Zamierzam wziąć prysznic. A ty pójdziesz ze mną, żebym mógł się o ciebie ocierać, kiedy wsadzę w ciebie moje palce – zarządził niskim głosem.
Mężczyzna wciągnął ostro powietrze i kiwnął na zgodę głową, a źrenice jeszcze bardziej mu się rozszerzyły.
Dean uśmiechnął się szerzej. Pobudliwy ORAZ posłuszny. Zaczynało to nieźle wyglądać.
Odciągnąwszy mężczyznę od drzwi Dean zaciągnął go do łazienki, nie zatrzymując się, dopóki nie przycisnął go do blatu przy zlewie i ponownie nie dopadł jego ust. Tym razem, kiedy pojawiła się nieunikniona potrzeba nabrania powietrza, Dean nie marnował chwili i wykorzystał ją na ściągnięcie sobie koszulki, po czym zanurkował z powrotem. Ale tym razem to drugi mężczyzna go odsunął, nieoczekiwanie silnie, a Dean zamrugał zdziwiony. Mężczyzna z pełnym uznania uśmiechem popatrzył w dół na jego pierś i Dean już miał rzucić złośliwym komentarzem w stylu „podoba ci się widok” lub podobnym, ale zastopowało go, kiedy tamten sięgnął do jego piersi, ostrożnie dotykając skóry nad sercem.
Dean przygryzł sobie wargę, patrząc na widoczny tam tatuaż i widząc, jak palce drugiego mężczyzny z podziwem pieściły zarys gwiazdy. Kiedy ponownie poczuł spojrzenie tamtego na twarzy, zerknął z powrotem w te niebieskie oczy, a mężczyzna posłał mu delikatny, tajemniczy uśmiech, dezorientując go na chwilę. Po czym sięgnął do swojej koszuli, powoli spuszczając ją sobie na ramiona, a lustro ujawniło wytatuowane kontury prowadzące mu w dół przez całe plecy… w kształcie skrzydeł.
Dean zagapił się na chwilę, patrząc na wytatuowane plecy mężczyzny. Jego palce z własnej woli sięgnęły w górę, gładząc kontury skrzydeł, a mężczyzna wyprężył się i cicho jęknął. Skrzydła były piękne. Mężczyzna był piękny. A Dean nieoczekiwanie zapragnął wziąć go dokładnie tam, przed lustrem, aby móc jednocześnie patrzeć na te niesamowite skrzydła i w te porywające niebieskie oczy.
Ale wrażenie pilności wokół nich zmieniło się w coś więcej niż tylko rozpaczliwa potrzeba, stało się czymś bardziej badawczym. I właśnie takiego mężczyzny Dean pragnął, ciekawego, otwartego i uległego. Wyszczerzył się jeszcze raz i zaczął tamtemu rozpinać spodnie, ściągając wszystko, kiedy drugi mężczyzna sięgnął, aby zrobić jemu to samo. Wolny od nacisku skórzanych spodni Dean poprowadził ich do prysznica i kiedy czekali, aby woda się rozgrzała, ponownie do siebie przylgnęli, spijając nawzajem swoje jęki, kiedy między ich nagimi ciałami erekcje otarły się jedna o drugą.
Wreszcie Dean wepchnął drugiego mężczyznę pod prysznic, posyłając go na ścianę, i ponownie na niego naparł. Sięgnąwszy po mydło zaczął nim pokrywać te części ciała swego towarzysza, do których mógł dosięgnąć, ale nie chciał rozdzielać ich złączonych bioder, ciesząc się mokrym od wody dotykiem twardości na twardości. I tak nie miałby wyboru, ponieważ drugi mężczyzna uniósł nogę i objął go nią w talii, przytrzymując go w miejscu i w zamian namydlając mu plecy.
Dean złapał go za udo, bezpieczniej mocując je sobie wokół talii, po czym skierował dłoń w dół, w stronę szpary pomiędzy jego pośladkami. Mężczyzna sapnął gardłowo, kiedy Dean namydlonym palcem ucisnął jego wejście. Zadowolony z reakcji drugiego Dean podrażnił się z nim trochę, gładząc dziurkę i okrążając ją kilka razy, wreszcie wepchnął palec do środka. Drugi mężczyzna stęknął, praktycznie waląc głową w ścianę kabiny, kiedy z rozkoszy oczy uciekły mu w tył głowy, a Dean pchał dalej, zginając palec i szukając, wreszcie znalazł ten punkt, po dotknięciu którego tamten zadrżał tak bardzo, że, zdaniem Deana, byłby upadł, gdyby on go nie podtrzymywał.
Mężczyzna ponownie spojrzał mu w oczy, a w jego wzroku pojawiło się coś gwałtownego, kiedy chrapliwie dyszał pod strumieniem wody. Potem złapał Deana za wolną rękę, ciągnąc sobie palce do ust, a Dean stęknął, kiedy mężczyzna zaczął je ssać i lizać, jęcząc wokół nich i posyłając dreszcze ramieniem prosto do jego naprężonego fiuta. Ten obraz i zaproszenie, jaki sugerował, były dla Deana za silne i musiał się całkiem odsunąć, zanim na tamtego doszedł. Było na to o wiele za wcześnie. A to on miał tu doprowadzać mężczyznę do granic wytrzymałości, nie na odwrót.
Odsunąwszy się przekręcił mężczyznę przodem do ściany. Przez chwilę przyglądał się tylko temu, jak woda, falując, spływała po unoszących się ciężko plecach mężczyzny, po wytatuowanych skrzydłach, tworząc złudzenie ruchu piór, jakby były prawdziwe, żywe i drżały mu na plecach. Byłoby teraz tak łatwo wślizgnąć się w niego, i Bóg wiedział, że Deanowi na ten widok fiut drgnął tak, jakby to było jedyne, czego pragnął, ale zamiast tego Dean wziął kilka głębokich oddechów, uspokajając się i próbując odzyskać panowanie nad sobą,
Te skrzydła zasługiwały na uwagę. Szacunek. Pietyzm. Wobec tego Dean ruszył naprzód, przyciskając usta do karku drugiego mężczyzny, i zsunął się w dół, liżąc jego skórę i wodząc kolczykiem po czarnych liniach tatuażu. Mężczyzna zadrżał, czując dokładność, z jaką Dean lizał pióra, a kiedy ukląkł na podłodze, dotarłszy do czubków skrzydeł sięgających tamtemu do bioder, drugi mężczyzna zaczął drżeć tak silnie, że Dean musiał go przytrzymać.
Wodząc ustami po jego kręgosłupie Dean jeszcze szerzej rozsunął tamtemu nogi, a on w oczekiwaniu jęknął zduszonym głosem, wypychając pośladki i ustawiając je lepiej. Dean wyszczerzył się, gładząc drżące uda mężczyzny, aż wreszcie złapał go za tyłek, masując mu pośladki i rozsuwając je. Tamten stęknął długo i głośno, kiedy Dean przesunął językiem po jego wejściu, a kiedy się odsunął, mężczyzna wygiął się po więcej. Wobec tego Dean dał mu więcej, drażniąc go swoim kolczykiem, a mężczyzna ukrył twarz w swoim ramieniu, tłumiąc przeciągłe stęknięcia, jakie wywoływały te zabiegi.
Dean odsunął się na chwilę, by uśmiechnąć się z zadowoleniem. Drugi mężczyzna naprawdę się tym rajcował, a on planował, co chciałby zrobić potem. Ale potem zauważył, że tamten się dotykał, próbując złagodzić podniecenie, więc Dean szorstko szarpnął jego ręką.
- Nie, dopóki nie powiem, że możesz – zarządził. Mężczyzna wydał jakiś zdławiony dźwięk w zgięcie ramienia i parę razy walnął pięścią w ścianę, dając upust frustracji, ale posłuchał. Na ten widok Dean uśmiechnął się szeroko i uznał, że nie chciał dłużej czekać. Tak wiele rzeczy chciał mu zrobić, że nie wiedział, czy starczy mu na to całej nocy.
Wstawszy, wyłączył prysznic i odciągnął mężczyznę od ściany.
- Łóżko – warknął mu w ucho, a mężczyzna tylko kiwnął bez tchu głową, pozwalając się zaciągnąć do sypialni i nie trudząc się wycieraniem.
Kiedy się tam znaleźli, Dean praktycznie rzucił mężczyznę na łóżko, moszcząc się na nim i miażdżąc mu usta swoimi, kiedy ich erekcje ponownie się ze sobą zetknęły. Dean złapał go za ręce, więżąc mu je nad głową i przełykając jego stęknięcia, zaś po szczególnie gwałtownym pchnięciu bioder zdekoncentrował go na tyle, aby móc zamocować tam kajdanki.
Mężczyzna oderwał od niego usta, kiedy obrączki zacisnęły mu się na nadgarstkach, zszokowanym wzrokiem patrząc na zagłówek, do którego były przymocowane. Otwarł usta, parę razy bezskutecznie szarpiąc rękami, ale nie zaprotestował, zaledwie patrząc na Deana z wyrazem twarzy jednocześnie niechętnym i pełnym podziwu. Dean uśmiechnął się z zadowoleniem.
Pochylił się nad drugim mężczyzną, otwierając jedną z szuflad w nocnym stoliku i wyciągając z jej czeluści wielki zwój miękkiej liny. Oczy drugiego błysnęły zainteresowaniem, kiedy to zobaczył, a Dean wyszczerzył się jeszcze szerzej, przesuwając się w dół ciała tamtego. Wziąwszy w ręce jedną z jego nóg ugiął ją tak, że kolano niemal przywierało tamtemu do piersi, po czym zaczął owijać ją liną. Mężczyzna obserwował, leżąc idealnie nieruchomo, rozchylając usta i dysząc, kiedy Dean zaczął wiązać w linie skomplikowane supły, utrzymujące nogę w tej zgiętej pozycji. Potem Dean zajął się drugą nogą, wiążąc ją w ten sam sposób, aż wreszcie drugi mężczyzna leżał przed nim całkowicie odsłonięty, otwarty i rozłożony.
Dean odsunął się, podziwiając swe dzieło. Mężczyzna wyglądał tak idealnie, że niemal zapragnął zrobić zdjęcie. Ale wiedział, że na obecnym etapie byłoby to pogwałceniem zaufania, jakie tamten w nim pokładał, a on nawet W PRZYBLIŻENIU jeszcze z nim nie skończył. Zamiast tego tylko podziękował za dzień, w którym odkrył w salonie tatuażu Bobby’ego książkę na temat japońskiego wiązania lin, i powierzył pamięci obraz rozłożonego przed sobą mężczyzny.
Mężczyzna zaczął wiercić się w więzach, jakby sprawdzając ich siłę, a kiedy odkrył, że były porządne, w poczuciu porażki opadł głową na poduszkę, zmuszony całkowicie oddać się pod kontrolę Deana. Ale Dean naprawdę ujrzał, jak tamtemu drgnął fiut, jeszcze silniej cieknąc mu na brzuch, i wiedział, że tamtego ten obrót wydarzeń podniecił jeszcze silniej.
Dean uśmiechnął się wilczo i pochylił się, ujmując naprężony członek mężczyzny w ręce. Tamten ledwo miał czas cicho sapnąć, kiedy Dean wyciągnął język i powiódł kolczykiem po szparce. W odpowiedzi drugi mężczyzna krzyknął coś zdławionym głosem i spróbował rzucić biodrami, ale liny ograniczały mu ruchy. Kiedy zaś Dean wsunął sobie główkę fiuta do ust, ssąc ją i okrążając kolczykiem, mężczyzna mógł tylko wić się w więzach i rozpaczliwie dyszeć.
Wtedy Dean przesunął się niżej, przeciągając kolczykiem po całej długości fiuta mężczyzny, po czym wessał go w siebie w całości i przez jęki usłyszał głośny szczęk kajdanek, kiedy tamten napiął się jeszcze silniej. Każdym powolnym ruchem ust wokół erekcji mężczyzny Dean lizał kolczykiem jego ciało, wreszcie tamten przestał się całkiem szarpać, ze złamanym szlochem łapiąc za pręty zagłówka. Wówczas Dean obsunął się jeszcze niżej, liżąc kolczykiem załamania u podstawy fiuta, wodząc tam ustami i pocierając je nieustępliwie kawałkiem metalu. Nie potrwało to długo i mężczyzna stał się drżącą masą, kwilącą sobie w ramię i całującą je tak, jakby musiał zrobić coś, COKOLWIEK. Zaś te spragnione jęki, jakie przy tym z niego uchodziły, wędrowały prosto do fiuta Deana, trącego o pościel.
Dean był tak cholernie TWARDY. I ZAZWYCZAJ dużo lepiej się kontrolował. Jednak to, jak cudownie mężczyzna się pod nim rozpadał, sprawiło, że Dean sięgnął sobie między nogi, obejmując własne ciało, gładząc się i drażniąc i nakręcając bardziej i jeszcze szybciej liżąc wejście drugiego. A potem, całkiem niespodziewanie, mężczyzna krzyknął i doszedł tak mocno, że sperma osiadła mu na piersi i dotarła do szyi.
Dean zamrugał, spoglądając na mężczyznę ze zgrozą. Nawet nie musiał go dotykać, tamten doszedł tylko dzięki jego językowi w sobie, i było to tak idiotycznie gorące, że Dean nie mógł tego nawet przyswoić.
- Przepraszam… to było… nieprzewidziane… - wysapał mężczyzna.
- W porządku – uśmiechnął się Dean. Mężczyzna był drgającym, pokrytym nasieniem wrakiem, i było to tak piękne, że nie mógł się oprzeć wylizaniu go, nie mógł przestać sobie obciągać, zlizując z piersi drugiego długie rozbryzgi spermy, po czym pocałował go głęboko i nieprzyzwoicie, tak, że tamten mógł poczuć siebie w jego ustach.
Mężczyzna nadal usiłował złapać oddech, kiedy zauważył, że Dean się dotykał, ale mimo to jego oczy błysnęły z zainteresowaniem i oblizał się nieświadomie. Dean w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i usiadł na nim okrakiem, powoli przesuwając się na kolanach w górę jego torsu i dalej sobie obciągając. Mężczyzna spojrzał na jego twarz i tym razem, kiedy się oblizał, był to zdecydowany gest i było to zaproszenie.
Dean uśmiechnął się znowu i przysunął bliżej, unosząc się tuż nad twarzą mężczyzny. Skierował fiuta w stronę ust mężczyzny, a tamten uniósł głowę, rozchylając wargi, aby go przyjąć. Zamiast tego Dean odsunął się, szczerząc się psotnie, kiedy tamten usiłował za nim gonić.
Mężczyzna patrzył na niego przez chwilę, ale kiedy Dean ponownie się zbliżył, on znowu rozchylił usta, spodziewając się go. I znowu, zamiast ulec, Dean ruszył naprzód, ocierając się fiutem o policzek mężczyzny.
Tamten obrócił głowę, usiłując złapać go ustami, ale Dean był za szybki i cofnął się, by otrzeć się o drugi policzek mężczyzny. Ale tym razem, kiedy tamten zwrócił się w jego stronę, Dean pozwolił się dotknąć, przeciągając swoją erekcją po mokrych ustach mężczyzny. Kiedy główka fiuta znalazła się w pobliżu warg tamtego, on znowu spróbował ją wziąć i Dean znowu się odsunął, dręcząc go. To on tu rządził, a mężczyzna wreszcie to zrozumiał, opuszczając głowę na poduszkę i po prostu pozwalając mu na robienie tego, czego chciał.
Dean drażnił się jeszcze trochę dłużej, czubkiem fiuta dotykając warg mężczyzny, dopóki nie zrobiły się ciemne, lśniące i piękne, wreszcie wsunął się nieco w usta drugiego. Mężczyzna zaczął ssać obrzmiałą główkę, liżąc jej rozcięcie i okrążając językiem przy wtórze pełnych uznania jęków, i Dean ledwo się powstrzymał, żeby nie wsunąć się całkowicie do środka. Zamiast tego wysunął się znowu, przesuwając się w górę tak, by pozwolić mężczyźnie na wodzenie ustami po całej swojej długości i po ciele u nasady.
Wtedy nieoczekiwanie Dean poczuł szeptane mu w skórę słowa.
- Zrób to. Rżnij mnie w twarz. WIEM, że tego chcesz.
I gra się gwałtownie skończyła.
Dean złapał mężczyznę za głowę i stękając wbił się w usta drugiego mężczyzny. A tamten po prostu wziął go w całości, jęcząc zapalczywie. Całe ciało Deana spięło się, czując wibracje wokół fiuta i ten mokry żar wsysający go głębiej, i mężczyzna potrzebował więcej niż kilku głębokich wdechów, aby się odsunąć i zacząć pchać. Próbował działać powoli, uważać przy każdym suwie, ale tamten ssał go tak uparcie, jęcząc i łapiąc powietrze, że Dean nie mógł nie przyspieszyć. A ten drugi tylko brał, radząc sobie z tym z taką lekkością, taki cudowny z zarumienioną twarzą i pociemniałymi, nabrzmiałymi ustami otaczającymi poruszającą się erekcję, że po niedługim czasie Dean zapragnął dojść mu w gardło. Potrzebował ostatnich resztek samokontroli, aby się odsunąć i ostrzec tamtego, ale mężczyzna zaprotestował SPRAGNIONYM głosem, któremu Dean nie mógł się oprzeć, więc pozwolił połknąć się jeszcze raz, czując zaciskające się wokół główki jego fiuta gardło, wyciągające z niego każdą kroplę, kiedy dochodził, dochodził i DOCHODZIŁ.
Dean przycisnął się do zagłówka, dysząc ciężko, a nogi pod nim drżały. Zostało mu jeszcze na tyle sił, żeby rozpiąć mężczyźnie kajdanki, po czym padł na łóżko, nadal dygocząc.
Drugi mężczyzna przy nim podniósł się, ciągnąc za liny wciąż wiążące mu nogi, i Dean zdołał ogarnąć się na tyle, by poczuć się pod wrażeniem, kiedy tamten znalazł kilka najważniejszych sznurków, które całkowicie go uwolniły. Z jękiem ulgi rozciągając nogi mężczyzna przez chwilę rozmasowywał sobie mięśnie, po czym przekręcił się i zwinął przy ciele Deana.
Dean niemrawo uniósł ramię, kładąc dłoń na karku mężczyzny i gładząc palcami znajdujące się tam gęste, rozczochrane włosy. Mężczyzna dosłownie zamruczał pod dotykiem, z zadowoleniem szturchając nosem zagłębienie jego szyi, i usta Deana drgnęły w uśmiechu.
Rzecz w tym, że do czasu, kiedy Dean odzyskał oddech, nadal nieszczególnie miał ochotę ruszyć się gdziekolwiek, czując się doskonale wygodnie tam, gdzie był. I kiedy wyjął palce z włosów mężczyzny na korzyść gładzenia zarysów piór na jego plecach, zaczął myśleć, że może nadal było dużo więcej, co chciałby z nim zrobić.
- Hej, aniołku, zamierzasz tu zostać? – mruknął. Mężczyzna uniósł głowę z neutralnym wyrazem twarzy, przyglądając mu się niebieskimi oczami. Dean wyciągnął wolną rękę i ujął tamtego pod brodę, patrząc mu w oczy. – Słuchaj, zazwyczaj nie proszę ludzi, by zostali… Ale nawet cię jeszcze porządnie nie zerżnąłem, a chciałbym, żebyś przed tym solidnie odpoczął.
Po tych słowach oczy mężczyzny rozbłysły, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Zostanę – odparł. – Ale jeśli chciałbyś mnie dla pewności związać jeszcze raz, nie będę się skarżył.
Dean parsknął śmiechem i nadal się uśmiechał, kiedy mężczyzna ponownie się do niego przytulił, przygotowując się do nocy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:43, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ja, za przeproszeniem, pierdolę, to było NIEREALNIE gorące. Znaczy, cholera, nie wierzyłabym, że to przeczytałam gdybym tylko trochę bardziej doceniała swoją sexwyobraźnię. Damn. Pat, Twoja umiejętność wybierania ficów to jakiś pieprzony DAR. Nie mówiąc nawet o tłumaczeniu.
Znaczy, po prostu... CHOLERA. Jeśli cały rok ma być taki jak Sylwester... To będzie zajekurwabiście DOBRY rok. Czuję się ficzkowo dopieszczona.
I jeszcze kinbaku shibari, mdleję Dx
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:51, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że się podobało. Mnie to niespecjalnie kręci, ale frajdę mam wyobrażając sobie wasze reakcje. No i to jest wyzwanie na nieco innym poziomie :)
EDYTKA: trzymajcie kciuki, to ostatni rozdział też dziś dostaniecie. W ramach prezentu sylwestrowo-noworocznego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Wto 15:02, 31 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:06, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Serio, dziewczyny, czy to jest normalne, że czytam taki kawałek potężnego, cudownego seksu i uważam, że jest nieprzyzwoicie wręcz... słodki? XD Bo jest, chryste, jest słodki <3 i afterglow, i reakcje Casa, i reakcje Deana, i cały ten ich seks? Ach! Trzymam kciuki Patuś, nawet jeśli nie przeczytam zaraz po wrzucie, to będzie jeszcze lepsza zabawa, wiedząc jakie wspaniałości czekają na forum. Jak mówiłam, słońce. Czekanie to połowa zabawy :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:06, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Ostatni rozdział części pierwszej :) Wesołego Sylwestra!
Rozdział 3
Wraz z anonimowością pojawiał się pewien poziom swobody. Kiedy nic się nie wiedziało o drugiej osobie, nie znało się nawet jej imienia, do licha, kiedy twarz tej osoby była na pół zakryta maską… pozwalało to owej osobie działać i reagować w sposób, na jaki mogłaby sobie nie pozwolić w ostrym świetle dnia, zbyt ograniczona konsekwencjami, postrzeganiem i oczekiwaniami.
Więc to nie tak, że Deana to nie obchodziło. Po prostu… nauczył się, że w ten sposób było dużo lepiej. To pozwalało jego partnerom całkowicie odpuścić sobie kontrolę, stać się czystymi płytkami pełnymi wyłącznie doznań, reakcji, wzmocnionej świadomości i posłuszeństwa, a Dean najpierw doprowadzał ich do granic rozkoszy, po czym łamał.
Kiedy jednak Dean obudził się z głębokiego, pełnego zaspokojenia snu dzięki parze zbrodniczo pełnych ust doprowadzających go do erekcji, niemal zapragnął odpuścić sobie grę, poddać się pragnieniu, aby mieć imię, które mógłby krzyknąć, któremu mógłby podziękować za tak przyjemną pobudkę.
Prawie.
Zamiast tego sięgnął w dół, zacisnął rękę na ciemnych włosach mężczyzny i delikatnie go od siebie odciągnął. Pod wpływem dotyku mężczyzna otwarł oczy, których źrenice skurczyły się dzięki światłu, a Deanowi zaparło dech, ponieważ zapomniał, jak niebieskie były jego oczy i jak intensywne jego spojrzenie.
Mężczyzna z mokrym plaśnięciem odsunął usta i spojrzał na niego psotnie.
- Przepraszam, nie mogłem dłużej czekać – wyjaśnił niemożliwie głębszym z rana głosem, gardłowo łamiącym się na słowach.
Dean przeciągnął się z zadowoleniem, rozprostowując zesztywniałe mięśnie, po czym posłał drugiemu mężczyźnie uśmieszek.
- Niegrzeczny jesteś – odparł leniwie. – Możliwe, że będę cię musiał ukarać za niecierpliwość.
Mężczyzna natychmiast odwzajemnił się uśmieszkiem.
- Obiecujesz? – zapytał żartobliwie. I chociaż ta odpowiedź pełna była rozbawienia, to jego niebieskie oczy pociemniały, a źrenice rozszerzyły się, i Dean wiedział, że tamten mówił śmiertelnie poważnie.
Ponownie zaparło mu dech. Nieczęsto cokolwiek go zaskakiwało, ale zamrugał z niedowierzaniem.
Było to zarazem wyzwanie i zaproszenie. Ale co więcej, było to POZWOLENIE. A Dean zazwyczaj nie otrzymywał go tak swobodnie. Nie bez pewnej ilości przymusu, bez dobrze zgranej w czasie i wypraktykowanej manipulacji.
Dean zaczynał myśleć, że ten gościu był za dobry, aby istnieć naprawdę. Że w gruncie rzeczy BYŁ swego rodzaju aniołem, zesłanym na Ziemię tylko dla niego. Bóg jeden wiedział, że miał potencjał. Już udowodnił, że posiadał aż nadto surowych cech, z którymi Dean uwielbiał pracować. I nie chodziło tylko o fakt, że był jednym z najwspanialszych stworzeń, jakie Dean kiedykolwiek widział, ale też o nieporównywalną z niczym pobudliwość, niepowstrzymaną lubieżność, taką otwartość i posłuszeństwo każdemu poleceniu… Jak dotąd. Należało się jeszcze dowiedzieć, JAK daleko to sięgało.
- Odwróć się – mruknął Dean, pomagając mężczyźnie podnieść się i przejść przez siebie. Mężczyzna ochoczo posłuchał, kiedy zorientował się w jego zamiarach, szybko siadając mu okrakiem na piersi i wsysając go ponownie w siebie z entuzjastycznym jękiem. Dean wyszczerzył się i złapał go za biodra, przyciągając ten soczysty tyłek bliżej. Przez ten krótki czas, jaki razem spędzili, zdążył się zorientować, jak bardzo ten mężczyzna to uwielbiał, więc nadeszła pora, aby tę wiedzę dobrze wykorzystać.
Dean wyciągnął język i polizał wejście mężczyzny, który natychmiast sapnął wokół jego fiuta, a biodra w uścisku Deana zadygotały. Dean ponownie wysunął język, drażniąc mężczyznę dotykiem kolczyka, a tamten stęknął gardłowo i naparł na niego. Dean polizał głębiej i wolniej i nie minęło dużo czasu, kiedy mężczyzna mógł już tylko bezużytecznie jęczeć wokół erekcji Deana; jego własny penis wypełniał się gwałtownie, przywierając Deanowi do klatki piersiowej i rozsmarowując na niej wilgoć.
Dean nie przestał, tylko dyskretnie sięgnął jeszcze raz do szuflady przy łóżku, macając w poszukiwaniu potrzebnego sprzętu. Potem sięgnął do tyłka mężczyzny i pogładził go, wreszcie namacał palcami jego gorącą mosznę. Mężczyzna za bardzo zatracił się w rozkoszy, aby sobie początkowo uświadomić, co Dean robił, ale kiedy miękka skóra zacisnęła się, tamten krzyknął zaskoczony, spoglądając na niego nierozumiejąco.
Dean wyszczerzył się, przewrócił mężczyznę z powrotem na plecy i pochylił się nad nim.
- To po to, żebyś nie doszedł, dopóki ci nie pozwolę – powiedział, niemal warcząc. – Po zeszłej nocy nie zamierzam ryzykować.
Mężczyzna poruszył się pod nim, nieprzyzwyczajony do zacisku, i w oczach Deana było to coś przepięknego. Pogładził go po wznoszącej się piersi, powoli i kojąco, aż wreszcie mężczyzna odetchnął, zamykając oczy i poddając się. Potem Dean sięgnął jeszcze niżej, ujął fiuta mężczyzny i rozsmarował na nim jego własną wilgoć. Kiedy zimny metal pierścienia pierwszy raz dotknął ciała, mężczyzna sapnął znowu, w zaskoczeniu szeroko otwierając oczy. Dean z łatwością wynikającą z doświadczenia zsunął pierścień w dół penisa mężczyzny, a kiedy metal wreszcie znalazł się na miejscu, on nie przestał dyszeć, wijąc się pod wpływem podwójnego wrażenia niewoli.
- A to po to, żebyś mi ładnie stał – mruknął Dean. – Chociaż mam wrażenie, że w twoim przypadku to nie będzie problem.
Położywszy się przywarł wreszcie wargami do warg mężczyzny, przełykając jego jęki i gładząc palcami pierścień wokół jego erekcji.
- Nigdy wcześniej tego nie robiłeś? – spytał Dean, odsuwając się. Mężczyzna zacisnął powieki, nadal się wijąc, i nieznacznie pokręcił głową. Po tym wyznaniu Dean stęknął cicho, przytłoczony myślą o tym pięknym ciele, niesprawdzonym i niewypróbowanym i całym dla niego. Za dobre, aby mogło być prawdziwe.
Powiódł ustami po gardle mężczyzny, po jego piersi, liżąc i ssąc sutek i ciągnąc go zębami dopóty, dopóki nie pociemniał i nie stwardniał. Następnie sięgnął w dół do fiuta mężczyzny po łańcuszek przymocowany do pierścienia i przeciągnął nim po jego ciele, szczypiąc i ciągnąc sutek, kiedy mocował do niego zacisk na końcu łańcuszka. Zszokowany mężczyzna, czując uszczypnięcie, zawył gardłowo i instynktownie sięgnął rękami do zacisku, chcąc go zdjąć, ale Dean złapał go za nadgarstki, przycisnął do łóżka i zmusił do zaakceptowania bólu.
- Czy to jest moja kara? – wysapał mężczyzna. Dean wyszczerzył się.
- Och, aniołku, to zaledwie początek – odparł.
Mężczyzna zaczął się szarpać, walcząc z uczuciem bólu. ale Dean trzymał go pod sobą i czekał cierpliwie; wreszcie tamten znieruchomiał i tylko szybkie oddechy zdradzały jego niewygodę. Dean ponownie się pochylił, biorąc w usta drugi sutek i ssąc go delikatnie, jednocześnie okrążając językiem tkwiący w nim pierścień, ciągnąc za niego i obracając, dopóki mężczyzna znowu nie zaczął dyszeć z rozkoszy. Wtedy, nawet kiedy mężczyzna prężył mu się pod ustami, Dean wziął zwisający koniec łańcuszka i, tym razem niezdolny przymocować go w taki sam sposób, zamiast tego przyczepił zacisk do pierścienia w sutku.
Początkowo mężczyzna tego nie zauważył, ale kiedy wyprężył się z rozkoszy, łańcuch zadziałał całkowicie: jeden zacisk pociągnął bezpośrednio za jego ciało, a drugi niebezpiecznie naprężył kolczyk. Mężczyzna natychmiast znowu znieruchomiał, oddychając głośno i chrapliwie i odzyskując kontrolę nad ciałem.
- TAK pięknie to wszystko przyjmujesz – zagruchał Dean z aprobatą. Na dźwięk pochwały wzrok mężczyzny złagodniał, a lekki zadowolony uśmiech wygiął mu usta.
Dean pogładził jego usta, zadziwiony tym, że tamtego tak łatwo było zadowolić jego własnym zadowoleniem. Jakim cudem miał tak cholerne szczęście?
- Zajmę się tobą, dobrze? Obiecuję, że dam ci to, czego chcesz, ale musisz mi zaufać – szepnął. – Ufasz mi?
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę, jakby patrząc mu w duszę tymi wielkimi niebieskimi oczami, po czym kiwnął głową.
- Dobrze – odparł Dean, przybierając autorytatywny ton. – Od teraz będziesz się odzywał tylko wtedy, kiedy się do ciebie odezwę, a jedyne słowa, jakie chcę od ciebie usłyszeć, to „tak”, „nie” albo „proszę”, jeśli chcesz błagać – zarządził. – Rozumiesz?
Zaskoczony mężczyzna otwarł szeroko oczy, być może czując lekki strach.
- Tak – odparł mimo to.
- BARDZO dobrze – uśmiechnął się Dean. – A teraz rozłóż dla mnie nogi.
Mężczyzna spuścił wzrok, odwracając twarz, i Dean pomyślał, że ujrzał coś w rodzaju rumieńca na jego policzkach, zanim tamten posłuchał. Ten nagły pokaz skromności był dla niego niemal zbyt ciężki do wytrzymania. Jak gdyby mężczyzna już się przed nim nie rozłożył. Jak gdyby nigdy wcześniej nie rozłożył się przed żadnym innym mężczyzną. Dean niemal stracił panowanie nad sobą. Niemal wziął go tam, zaraz. I potrzebował dłużej chwili, aby się pozbierać.
Ten mężczyzna sprawdzał jego granice przy każdej okazji, a przecież miało być na odwrót. Było to rozstrajające, ale też wstrząsające na sposób, jakiego nie oczekiwał, więc postanowił się nie łamać, niezależnie od tego, jak bardzo drugi mężczyzna będzie go kusił.
- Nie ruszaj się – zarządził Dean, a mężczyzna kiwnął głową, zaciskając palce na pościeli. Dean puścił nadgarstki tamtego i wrócił do stolika nocnego, szukając potrzebnych rzeczy. Kiedy się odwrócił, z zadowoleniem ujrzał, że tamten go posłuchał i nadal zaciskał ręce na pościeli nad głową, rozsuwając nogi i prezentując się. Dean jęknął z uznaniem, otwarł butelkę lubrykantu i pokrył nim swoje palce.
Po pierwszej pieszczocie palców Deana mężczyzna otwarł oczy, rzucając biodrami nad łóżko o sapiąc głośno. Ale wtedy sapnięcie przeszło w kwilenie, zaciski pociągnęły jego sutki i zmusiły go do leżenia na plecach celem uniknięcia bólu. Dean wyszczerzył się, drażniąc wejście mężczyzny i bawiąc się, jak już wiedział, niesamowicie wrażliwą częścią ciała drugiego człowieka, delektując się sfrustrowanymi jękami padającymi z ust mężczyzny, podczas gdy jego biodra wierciły się i rozpaczliwie napinały, a on sam usiłował uniknąć płynącego z zacisków bólu. Mężczyzna potrzebował ogromnego wysiłku, aby zapanować nad swoimi ruchami, chociaż Dean mógł stwierdzić po tym, jak dziurka tamtego kurczyła się i zaciskała, że mężczyzna był i tak podniecony.
Minęło dużo czasu, zanim Dean nagrodził tamtego tym, czego pragnął, obdarzając go dwoma swoimi palcami i wpychając je jednym, boleśnie długim i powolnym pchnięciem. Mężczyzna zaskomlał żałośnie, bezrozumny z pragnienia, a Dean po prostu trzymał tam palce przez o wiele za długi czas, patrząc, jak tamten drżał od środka. Wtedy minimalnie poruszył palcami, zaledwie opuszkami, i mężczyzna krzyknął, nadmiernie wrażliwy na każdy ruch po tak długim czasie bez jakiegokolwiek gestu. Dean jeszcze raz zgiął palce, i jeszcze raz, a mężczyzna wyłkał jakieś na pół uformowane słowa; sfrustrowane stęknięcia powiedziały mu, że tamten był na krawędzi błagania, ale zamiast tego przygryzł sobie usta, przypominając sobie, że nie było mu wolno.
Dean był zadowolony. Naprawdę nie chciał zakładać mu knebla. Choć obraz przedstawiał się kusząco, lubił słyszeć głos tego mężczyzny, lubił słyszeć te rozpaczliwie, spragnione dźwięki, jakie tamten wydawał.
- Lubisz to, prawda? – mruknął Dean. Mężczyzna kiwnął głową, nadal przygryzając sobie wargę. – Mów – rozkazał. – Chcę cię usłyszeć – powiedział, sięgając do jego ust, aby odciągnąć wargę od zębów. – Pragniesz więcej, co? – zapytał Dean, zginając palce, i mężczyzna krzyknął.
- Tak! Tak, proszę! Proszę! – jęknął. Po tej prośbie fiut Deana drgnął silnie. Dean rozciągnął palce tak szeroko, jak zdołał, i jednym powolnym ruchem wyjął je z mężczyzny, a tamten krzyknął długo i głośno, na początku z przyjemności wykonanej tym ruchem, a potem z frustracji pochodzącej z uczucia pustki. Wtedy bez żadnego wstępu Dean wepchnął w niego dużą, stalową zatyczkę, a symfonia pełnych ulgi westchnień i stęknięć, kiedy to robił, stanowiła muzykę dla jego uszu.
Mężczyzna nie przestał kwilić, wijąc się wokół zatyczki i pozwalając, by zimny metal wypełniał go i naciskał od wewnątrz; falował biodrami, a zaciski przy każdym ruchu mocno ciągnęły go za sutki.
- Ty to, kurwa, UWIELBIASZ, co? – szepnął mu Dean w ucho.
- Tak! Tak! – zaskomlał mężczyzna.
- Ale to nie wystarczy – drażnił się Dean. – To, czego naprawdę chcesz, to mój fiut w tobie, prawda?
- PROSZĘ, tak! – błagał tamten.
- Nadal trzeba cię ukarać – uśmiechnął się złośliwie Dean z ustami tuż przy uchu mężczyzny, który zakwilił żałośnie. – Na kolana. Ręce na zagłówek – zarządził.
Trzeba było chwili, aby mężczyzna się pozbierał, oddychając ciężko. Przekręcił się na brzuch i podniósł na kolana. Zaczął pełznąć do zagłówka, a jego ruchy zakłócały drgania i jęki, zatyczka w jego ciele pocierała go od środka i sprawiała, że prężył się z rozkoszy, a to z kolei napinało łańcuchy i zatrzymywało go, kiedy zaciski ciągnęły mu sutki.
Dean zauważał wszystko, każdy detal wysiłków mężczyzny, to, jak pragnienie rozkoszy tylko przybierało na sile, stanowiąc przeciwieństwo bólu, a ból był jeszcze większym szokiem z powodu rozkoszy. Widok hipnotyzował, a Dean musiał walczyć z chęcią, by się dotknąć, przyglądając się podróży tamtego.
Gdy mężczyzna dotarł wreszcie do celu i sięgnął do zagłówka, Dean przysunął się do niego, z aprobatą głaszcząc go po głowie. A kiedy mężczyzna uśmiechnął się do niego ze szczęściem w oczach po tak niewielkim uczuciowym geście, Dean nie mógł się powstrzymać i nie ucałować jego ust, miękko i powściągliwie. Niemal utonął w spojrzeniu, jakie posłał mu mężczyzna na odchodne, już tak pełnym oddania i chęci zadowolenia, i przełknął z wysiłkiem, po czym odwrócił się, ponownie przykuwając jego nadgarstki do łóżka.
Dean przesunął się na pozycję, wodząc wzrokiem po wytatuowanych skrzydłach w dół, po pięknej krzywiźnie kręgosłupa prowadzącej do idealnych krągłości jego tyłka. Nie spieszył się, rozważając, jak zabrać się za to nietknięte ciało, jakie znaki chciał zobaczyć na tej nieskazitelnej skórze. I nawet, kiedy się zastanawiał, drugi mężczyzna nadstawił się powoli, pokazując się Deanowi. Dean gorączkowo wciągnął powietrze widząc ten gest, o który nie prosił, a który był dokładnie tym, czego chciał, i wyciągnął rękę, dotykając ciała i ważąc je w dłoniach.
Miał do dyspozycji wiele różnych narzędzi, niektóre mogły siniaczyć, inne wywoływać krwawienie, ale tym razem chciał to zrobić gołymi rękami. Chciał poczuć gorąco tej skóry przy swojej. Nie chciał klinicznego dystansu wywołanego drewnem czy batem, chciał być tak blisko, jak to było możliwe.
Jego pierwsze uderzenie było prawdopodobnie łagodniejsze niż zazwyczaj, bardziej żartobliwy klaps niż coś innego. Ale i tak warto było patrzeć, jak pośladki mężczyzny zafalowały pod dotykiem, czuć pod dłonią szok wywołany uderzeniem i słyszeć ściśnięty jęk, który mężczyzna wydał z siebie tak czy owak. Następny cios był mocniejszy, a jęk mężczyzny nieco głośniejszy, i tym razem Dean ujrzał, jak wiele mówiąca czerwień rozkwitła na skórze tamtego, jak kształt jego dłoni oznakował blade ciało. Uderzył jeszcze raz i wtedy mężczyzna krzyknął, łapiąc zagłówek tak silnie, że pobielały mu knykcie.
Dean miał już pewność, że mężczyzna odczuwał rozkosz wymieszaną z bólem, ruchy i ukłucia stalowej zatyczki po każdym ciosie. Wobec tego kontynuował, uderzając mocno i solidnie, a kiedy skóra pośladków mężczyzny robiła się po takim traktowaniu czerwona i gorąca, na jego twarzy wykwitł podobny rumieniec i mężczyzna zaczął krzyczeć.
Dean pochłonął to wszystko, dotyk tego miękkiego ciała ustępującego pod jego dłonią, brzmienie tego chrapliwego głosu, zdewastowanego i szorstkiego ponad brzęczeniem kajdanek i łańcuchów, widok ust mężczyzny, rozluźnionych i otwartych w krzyku, a wreszcie jego fiuta, cieknący dowód jego ciągłego podniecenia, który długą białą ścieżką ściekał w dół po mocno zaczerwienionej erekcji. Dean nie pominął uderzenia sięgając po członka, ujmując go w rękę i obciągając go bezlitośnie, torturując mężczyznę na oba sposoby, choć różne, jednocześnie. Nie przestał uderzać i pocierać, dopóki mężczyzna krzyczał, bezrozumnie i odrzuciwszy głowę w tył i pulsując mu w ręce pragnieniem ulgi.
Ale jeszcze nie teraz. Nie, dopóki Dean mu nie pozwoli. Nie, dopóki Dean nie zdejmie mu tej skórzanej opaski.
Kiedy więc Dean wreszcie przestał, mężczyzna opadł na zagłówek, łkając i dygocząc od nadmiernej stymulacji, całkowicie złamany.
Dean podpełzł bliżej, delikatnie całując mężczyznę w szyję i powoli i kojąco gładząc jego wytatuowane skrzydła.
- Bardzo dobrze się spisałeś, aniołku. BARDZO dobrze – zamruczał pomiędzy pocałunkami. Kiedy oddech mężczyzny wreszcie się wyrównał, a jego ciało przestało drżeć, podniósł on wreszcie wzrok. Przez chwilę rozglądał się wokół niewidzącymi oczami, jakby nie wiedział, gdzie był lub co się stało. Kiedy jego spojrzenie spoczęło na Deanie, oczy nadal miał nieświadome i nierozpoznające i Dean dostrzegł, iż mężczyzna całkiem się zatracił.
I że nadszedł czas złożyć go na powrót w całość.
- Na kolana, aniołku, prawie skończyliśmy – zagruchał Dean w skórę mężczyzny.
Trzeba było dłuższej chwili, aby tamten spróbował się ruszyć, a kiedy to zrobił, niemal znowu padł na łóżko, więc Dean wyciągnął rękę, by pomóc mu unieść biodra i łagodnie naprowadzić na pozycję. Sięgnął ponownie do nocnego stolika, otwarł kolejną szufladę i wyjął swoje ulubione akcesorium, idealnie pasujące do anioła w łóżku – ozdobiony czarnymi piórami pierścień na penisa.
Nie założył go natychmiast. Nie, na to nadal był czas. Zamiast tego wziął go w dłoń, wygiął wachlarzyk piór w stronę tatuażu i pogładził mężczyznę po kręgosłupie. Mężczyzna jęknął pod ich dotykiem, zamykając oczy i w odpowiedzi drżąc na całym ciele. Dean pogładził go jeszcze raz, ciesząc się tym, jak czarne pióra przymocowane do pierścienia współgrały z wytatuowanymi skrzydłami na plecach tamtego, i delektował się cichym westchnieniem, jakie uleciało z ust drugiego.
Wówczas Dean skierował się w dół, gładząc piórami opuchniętą skórę tyłka mężczyzny, który drgnął pod dotykiem, czując miękkość na obolałym ciele. Dean gładził dalej, każdym muśnięciem piór posyłając rozkosz przez nadwrażliwą i sponiewieraną skórę mężczyzny, i nie trzeba było wiele czasu, by mężczyzna zaczął stękać ponownie, poruszając biodrami i wykręcając się po więcej, kiedy jego dziurka chciwie zaciskała się na stalowej zatyczce.
Czekanie się skończyło. Dean szybko nałożył sobie gumkę, nasuwając na nią pierzasty pierścień i sycząc, kiedy metal zacisnął się na jego od dawna zaniedbanej erekcji. Przepchnąwszy pierścień bliżej nasady poczuł zimne pióra na rozgrzanej mosznie i niemal zapragnął dojść na miejscu. Ale jak dotąd tak dobrze sobie radził, więc nie było mowy, aby móc dojść teraz, nie dopóki nie znalazłby się w tym mężczyźnie aż do końca.
Sięgnąwszy pomiędzy jego nogi Dean powoli wyjął stalową zatyczkę i chociaż mężczyzna jęczał w poczuciu straty, on ostro i z łatwością wepchnął się w tę długo rozciąganą dziurkę. Jęki mężczyzny przeszły w ostre, pełne ulgi stęknięcie, kiedy obaj się połączyli, a Dean usłyszał, jak z jego własnego gardła uleciał podobny dźwięk. Po tak długim czekaniu było tak gorąco i tak ciasno, że Dean wiedział, iż nie wytrzyma bardzo długo. Zaczął pchać, wbijając się w mężczyznę, i chociaż mocno trzymał go za biodra, to i tak czuł, jak tamten napierał na niego, pragnąc więcej jego ciepła po nienaturalnym zimnie pochodzącym od stalowej zatyczki; pióra na pierścieniu Deana za każdym razem drażniły jądra mężczyzny i nadal wrażliwe pośladki.
Dean oderwał jedną z rąk, uwolnił nadgarstki mężczyzny z kajdanek, ale tamten nawet tego nie zauważył, już mocno łapiąc pręt zagłówka, aby wytrzymać napór pchnięć. Kiedy jednak Dean sięgnął w dół, aby rozpiąć jeden z zacisków na sutkach, mężczyzna krzyknął, wyprężając plecy, kiedy Dean pieścił wrażliwy guzek palcami.
Dean zdjął drugi zacisk z kolczyka w sutku i mężczyzna, wolny od bólu, wyprężył się jeszcze silniej, jeszcze lubieżniej napierając na jego fiuta. Potem Dean zdjął pierścień, zaciskając pięść na swobodnej już erekcji mężczyzny, śliskiej od podniecenia, i tamten krzyknął znowu, bezrozumnie kręcąc biodrami pod wpływem dodatkowego bodźca. I wreszcie Dean zdjął ostatnią opaskę, oderwał ręce mężczyzny od zagłówka i złapał je niczym lejce, ujeżdżając jego tyłek, dopóki jego ciało nie zatrzęsło się w spełnieniu, ściskając się i wręcz dojąc Deana, dopóki nie doszedł tak ostro, że w oczach mu pobielało, a krew zapulsowała tak głośno, że zabrzmiało to jak bicie skrzydeł.
Dean padł na łóżko, całkowicie wykończony, a drugi mężczyzna opadł na jego klatkę piersiową, drżąc i oddychając z wysiłkiem. Dean objął go przez plecy, już tylko na pół przytomny, myśląc, że właśnie odnalazł niebo.
Spał twardo i bez snów, a kiedy się kilka godzin później obudził, słońce stało już wysoko, zaś jego łóżko… było puste.
Poczuł przebłysk paniki i rozczarowania, zanim nie usłyszał dobiegających z kuchni dźwięków i nie poczuł wypełniającego powietrze zapachu czegoś pysznego.
Nie trudził się zakładaniem bokserek, tylko, zaciekawiony, nago wyszedł z sypialni. Kiedy zaszedł do kuchni, zastał drugiego mężczyznę przy kuchence, również nagiego, i ze wszystkich rzeczy na świecie robiącego naleśniki.
Zaburczało mu w brzuchu. Podkradł się za drugiego mężczyznę i objął go w talii.
- Dzień dobry – powiedział, całując go w szyję.
- Dzień dobry – odparł mężczyzna, napierając na niego tyłem, a Dean zamarł, całkowicie zbity z tropu, kiedy poczuł zimną stal zatyczki ponownie tkwiącą między pośladkami tamtego. Kiedy zaś spojrzał w dół przez ramię mężczyzny, doznał kolejnego szoku, ujrzawszy skórzaną opaskę ponownie opinającą jądra tamtego. Jednak zabrakło pierścienia na penisa i mężczyzna nie był w pełni twardy, jak gdyby zapraszając go do udzielenia mu dalszych instrukcji.
To była doskonałość. Z gardła Deana uleciał warkot przypominający burczenie w brzuchu z wcześniej. Mocniej złapał mężczyznę za biodra, a fiut zaczął mu szybko twardnieć. Zanim jednak zdołał w ogóle odzyskać jasność myśli, mężczyzna posadził go przy stole i zamiast usiąść naprzeciw niego, usiadł mu okrakiem na kolanach i polał sobie pierś syropem. Dean przez chwilę czuł potężne zdziwienie, zanim mężczyzna oderwał kawałek naleśnika, przetarł tym swój polany syropem sutek, sycząc z zadowoleniem, po czym włożył ten kawałek Deanowi do ust.
Niebo nie mogło być doskonalsze.
Karmili się nawzajem na zmianę, leniwie ścierając syrop z sutków mężczyzny i śmiejąc się sobie w usta. Gdzieś w środku posiłku Dean pokrył palce masłem i zastąpił nimi zatyczkę, poruszając nimi leniwie i doprowadzając mężczyznę do pełnej erekcji, podczas gdy tamten karmił go, jednocześnie jęcząc i wijąc się.
Zazwyczaj jednonocne przygody Deana o tej porze dnia już od DAWNA były nieobecne. Ale zamiast tego Dean znalazł się o dwie sekundy od rozłożenia go na stole i wylizywania do chwili, kiedy tamten zacząłby błagać o przyjęcie jego fiuta ponownie.
- Czym ty JESTEŚ? – zapytał Dean, a przez ciekawość prześwitywała więcej niż odrobina podziwu.
- Castiel – odparł zwyczajnie mężczyzna.
- Castiel… - powtórzył Dean, uśmiechając się, choć niezwyczajność tego imienia sprawiła, że uniósł brew.
- To imię anioła – przyznał niepewnie Castiel. Dean mrugał przez chwilę, wreszcie odrzucił głowę w tył. Najpierw kostium na Halloween, potem tatuaż, a teraz imię? To był szczyt wszystkiego. Anielski szczyt, pomyślał Dean i znowu zwinął się ze śmiechu.
Na twarzy Castiela powoli wykwitł uśmiech, kiedy patrzył na Deana, a w niebieskich oczach lśniło rozbawienie. Dean nawet nie złapał oddechu, zanim wychylił się naprzód i pocałował go do utraty tchu.
Kiedy się wreszcie odsunął, Castiel oparł się łokciami o stół, szerzej rozsuwając nogi i pokazując się, napierając na palce Deana i zaciskając się wokół nich. W jego oczach czaiło się zaproszenie, ale Dean widział również pożądanie, POTRZEBĘ zadowolenia go, i nie było to coś, czemu zamierzał pozwolić uciec przez palce, jeszcze nie.
- Hej, Cas – powiedział Dean, skracając imię mężczyzny i szczerząc się na widok lekkiego uśmiechu, jaki to wywołało. – Jestem Dean.
- Witaj, Dean – mruknął Castiel, a dźwięk jego imienia dochodzący z tych ust wywołał u Deana dreszcze.
- Zatem, Cas – powiedział Dean – nie musisz się w ten weekend nigdzie spieszyć, prawda?
Castiel pokręcił głową.
- Dobrze – odparł Dean. – Bo zamierzam sprawić, byś cały dzień krzyczał moje imię.
I może jeszcze dużo dłużej.
PS. …dużo, DUŻO później, na weselu Deana i Casa…
LUCYFER: Sam, to była piękna mowa drużby.
SAM: …
LUCYFER: Oj, Sam, ile razy mam cię przepraszać za Halloween! Mówiłem ci, że byłem całkowicie napruty!
SAM: …
LUCYFER: *nadąsany* Co muszę zrobić, żebyś znowu zaczął ze mną rozmawiać? Zrobię wszystko!
SAM: …Zamknij się.
LUCYFER: *sapiąc z ekscytacji* Powiedział do mnie „zamknij się”!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 22:04, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Od czego ja mam zacząć?! OD CZEGO?! Od tego kurewsko dobrego kawałka prozy czy też zakończenia? Cholernego zakończenia...? Znacie mój stosunek do BDSM. W miarę dobrego BDSM, nie tortur z czasów zimnej wojny i nie smagania pejczykiem po łydeczkach. Zrównoważony kawałek seksu i bólu. Nie mogę wyjść z CZEGOKOLWIEK nad tym, jak gorące to było. To cudeńko nie zawierało nawet znienawidzonego przeze mnie, przesadnego upokorzenia. I mimo pewnej fachowości języka, przetłumaczone jest PRZEPYSZNIE. Zdycham tu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak podjarana w Sylwestra xD Zaciski na sutki, bogowie, I po tym wszyściuteńkim- syrop klonowy na sutkach, ostatni dialog Lucka z Sammym i KUŹWA, ślub. ŚLUB ;______;
Castiel to IDEALNY sub swoją drogą. Idealna para. Wszystko jest idealne jcisjwizocnsbgqplzmvdikvgjg
Pat, Paaat Dx
//i, Dziewczątka moje prześliczne, wszystkiego najcudniejszego i najdestielowszego w Nowym roku. Obie dostaniecie pisemne życzenia, więc pozostanę przy najważniejszych podstawach. Szczęścia, zdrowia, miłości i Destiela. Dużo. Kocham Was! :3
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 22:08, 31 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 22:32, 31 Gru 2013 Temat postu: |
|
|
Się cieszę waszym entuzjazmem. Cieszcie się również, bowiem część druga jest nieco cięższa w odbiorze. Za to zakończenie jest po prostu cudne *gwiazdki w oczach* A część trzecia, jeszcze nieskończona, zapowiada się jeszcze ciekawiej :) Ale za to mogę się zabrać dopiero wtedy, kiedy autorka się z tym upora.
Wesołego Sylwestra, moje piękne, i szczęśliwego roku 2014!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|