Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 407, 408, 409 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:05, 19 Lip 2013    Temat postu:

A może jakieś streszczonko? I co to jest Under The Dome?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:16, 19 Lip 2013    Temat postu:

Streszczonko? Maurycego? W skrócie to historia chłopaka z dobrego domu, który ma romans ze swoim przyjacielem, ale ten się żeni, Maurycemu jest smutno, próbuje się leczyć, nie wychodzi, w końcu zakochuje się ze wznajemnością w ogrodniku i razem uciekają <3 Okej, pokłamałam Was, wątek z chatką w lesie to epilog, którego w oryginalnej historii nie ma, bo nie podobała się osobom, które czytały pierwsze szkice. Polska wersja ma epilog, ale jest zaznaczone, ze to epilog odrzucony przez Forstera :3 Więc, ostatecznie, ksiażka ma taki happy end, że Maurycy i Alec planują wspólną, szczęśliwą przyszłość. No :3

A Under the Dome to ekranizacja książki Stephena Kinga, w PL znana bardziej jako Pod Kopułą. Super, że zdecydowali się na serial, nie film, bo książka jest objętościowo potężna, ma wiele wątków, mnóstwo postaci i łah, uwielbiam <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:39, 19 Lip 2013    Temat postu:

Dobra, nie będę wiśnia, pierwsza część NIeba na Ziemi :)

A potem przeczytajcie sobie to. Boże, co ja bym dała, żeby w serialu coś takiego wyszło @.@

[link widoczny dla zalogowanych]

NIEBO NA ZIEMI


Życie omegi było trudne. Zawsze były i zawsze miały istnieć uprzedzenia wobec nich jako klasy. Historia stworzyła ich obraz jako słabych, anemicznych istot, jako grupy nadającej się wyłącznie do uprzedmiotawiania, bez praw do bycia traktowanymi na tyle równo, aby zasługiwać na szacunek i możliwość wyrażania zgody.
Jasne, w ostatnich latach trochę się zmieniło – narzucono ochronne przepisy prawne, aktywiści promowali ich prawa – ale wciąż istnieli ludzie, którzy uważali omegi za wyłącznie pożywkę.
Castiel poznał to z pierwszej ręki, na podstawie tego, jak miało wyglądać jego życie.
Dorastanie, będąc jedyną omegą w rodzinie, było niezłe, naprawdę, jeśli chodziło tylko o jego rodzeństwo. Luke i Michael byli alfami, zapalczywymi i gotowymi walczyć ze sobą o drobiazgi. Gabriel i Anna byli betami, bardziej ustępliwymi i zrelaksowanymi, ale wciąż byli to ludzie, z którymi lepiej było nie zadzierać.
Cas był jedyną omegą, ale mu to nie przeszkadzało, ponieważ rodzeństwo go tak nie traktowało, nie traktowali go z tego względu inaczej. Kochali go, chronili i wychowywali i było to absolutnie w porządku. Było nawet świetnie.
Problemem był jego wujek Zachariasz.
Zachariasz był człowiekiem, który nie pisał się na nowy sposób myślenia o omegach. Dla niego wciąż byli czymś gorszym, wręcz własnością. Dostrzegł pozycję Casa i wykorzystał ją do własnych celów, aranżując dla chłopca małżeństwo, takie, w którym nie miał prawa powiedzieć NIE, z mężczyzną, którego nawet nie znał, może nawet nie lubił.
Cas zawsze był świadom tej umowy, chociaż Zachariasz cały czas próbował to ukrywać. Cas był bystry i miał intuicję, ale Zachariasz był sprytniejszy. Zagroził mu, że go wyrzuci, jeśli Castiel by komuś o tym powiedział, upewniając się, że cała sprawa pozostanie w tajemnicy przed rodzeństwem Casa. Wiedział, że gdyby oni się dowiedzieli, nie poparliby tych planów, ale gdyby już było po wszystkim, wtedy opór byłby nadaremny.
W społeczeństwie istnieli dobrzy i źli ludzie. Cas miał ogromne szczęście, ponieważ pewnej nocy trzy miesiące temu został znaleziony przez jednego z tych dobrych.
- Zadzwoń do mnie, gdy już tam dojedziesz, dobra? – powiedział Dean gburowato, trzymając Casa w talii i krzywiąc usta. Stali na zewnątrz apartamentowca Deana, a przy krawężniku czekała taksówka, aby na cały dzień zawieźć Casa do Anny. – Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest.
Cas przewrócił oczami, uśmiechając się z czułością, po czym objął Deana za szyję.
- Dean, ona mieszka zaledwie po drugiej stronie miasta – odparł, delikatnie całując Deana w usta, zmazując z nich grymas i zmieniając go w uśmiech. – Nic mi nie będzie.
Dean najeżył się, niechętnie puszczając Casa, gdy ten się odsunął. Nie byli razem zbyt długo, ale Cas był już aż nadto świadom opiekuńczości mężczyzny. Dean nie mógł kontrolować tej cechy i, szczerze mówiąc, Cas nie sądził, by tamten w ogóle próbował. Jedyne, co rywalizowało z nią w kategoriach intensywności, to była prawdopodobnie zaborczość Deana.
Cas uwolnił się z uścisku Deana i władował się do taksówki, po czym opuścił szybę, gdy mężczyzna się o nią oparł. Dean krzywił się jeszcze przez chwilę, skradł mu kolejnego szybkiego całusa, a następnie wycofał się na chodnik.
- Wracaj szybko – poprosił, po czym urwał, przygryzając sobie policzek. – Ale, no wiesz. Baw się też dobrze u swojej siostry.
- Wrócę, zanim się zorientujesz – odparł Cas, zapinając pas i machając do niego po raz ostatni. – Nie tęsknij za mną za bardzo!
Wtedy taksówka ruszyła i Cas zamknął okno. Patrzył na Deana stojącego na chodniku, z rękami w kieszeniach, czekającego do chwili, dopóki nie zniknęli sobie nawzajem z oczu. Cas rozsiadł się wygodnie i wyszczerzył, rozmyślając o tym, jakie jego życie było teraz kurewsko idealne.
Poważnie, jak mogłoby się stać lepsze?


Mieszkanie Anny było ładne. Miała ledwo 22 lata, studiowała dopiero na pierwszym roku Szkoły Prawniczej w Kansas, ale ich rodzina była zamożna, więc Anna mogła korzystać z jednego z mieszkań, jakie ich rodzice zostawili dzieciom, zanim umarli. Cas był tu dopiero czwarty raz, ale zawsze czuł się szczęśliwy, kiedy tam wchodził i miał wrażenie, że odzyskał rodzinę.
Dean zdołał namierzyć Annę jakiś miesiąc temu, podobnie Michaela i Luke`a, choć Gabriela było najtrudniej przyszpilić, i od tamtego czasu Cas był przeszczęśliwy. Kochał swoje rodzeństwo, a kiedy tamci dowiedzieli się, co się stało, czemu uciekł, wszyscy rozzłościli się i zaczęli przepraszać, mówiąc, że gdyby wiedzieli, nigdy by do tego nie dopuścili.
Ale było w porządku. Cas ich nie obwiniał. Był po prostu szczęśliwy, tak bardzo szczęśliwy, że odzyskał rodzinę, że miał Deana, i nic innego się nie liczyło.
Siedział u Anny na kanapie, trzymając w dłoniach kubek ciepłej herbaty, z nogami podwiniętymi pod siebie, zaś Anna usadowiła się w fotelu naprzeciwko, w takiej samej pozie, łącznie z herbatą. Uśmiechała się szeroko i radośnie, a Cas czuł się dokładnie tak samo.
- Więc – zaczęła Anna, robiąc przerwę na łyka herbaty i uśmiechając się lekko nad krawędzią kubka – co porabiałeś od czasu, kiedy się ostatnio widzieliśmy?
Cas zaśmiał się.
- Więc, od zeszłego tygodnia? – odciął się, unosząc brew, a siostra zaśmiała się lekko i potrząsnęła głową, czekając na jego właściwą odpowiedź. – Wszystko było dobrze. U Deana też dobrze. Parę dni temu odwiedzili nas Michael i Luke. Razem. Mieć u siebie tę dwójkę, razem z Deanem w jednym pokoju, było prawdopodobnie jednym z najbardziej wypełnionych testosteronem doświadczeń w moim życiu.
- Wyobrażam sobie – odparła Anna, krzywiąc się współczująco. – Nikt nikomu nie skoczył do gardła?
- Na szczęście nie – powiedział Cas, wciąż otrząsając się na samo wspomnienie. – Ale Luke`owi i Deanowi niewiele brakowało. Nie sądzę, by się spodziewał, że Dean okaże się o tyle starszy ode mnie.
Anna parsknęła.
- Nie mogę go za to winić, Cas, ja też byłam trochę zaskoczona – jej uśmiech trwał, podczas gdy palce stukały w biały kubek. – Ale dla mnie to spoko. On cię dobrze traktuje. Jestem gotowa się założyć, że Luke i Mike niechętnie postanowili nie nienawidzić go tak bardzo, gdy już zobaczyli, jak wam razem jest?
- Coś w tym stylu – wymamrotał Cas, przywołując wspomnienie zwężonych oczu Michaela podążających za ramieniem Deana udrapowanym na jego barkach, oraz Luke `a prawie obnażającego zęby, gdy Dean nachylił się do pocałunku. Byli opiekuńczy, nie ich wina – cholerne alfy – ale Dean również, i przynajmniej to potrafili docenić. – Ale szczerze, to nic mi nie jest. Wszystko jest dobrze. Wręcz wspaniale.
Cas wiedział, że promieniał jak głupi, nie był w stanie tego powstrzymać, ale to BYŁO wspaniałe. I wyglądało na to, że Anna to rozumiała, wnioskując z tego, że odwzajemniała uśmiech równie promiennie.
- Tak się cieszę w twoim imieniu, Cas – powiedziała miękkim, cichym głosem. Poruszyła się nieco, ponownie łyknęła herbaty i szczerze spojrzała na Casa. – A ja… bardzo przepraszam. Za to, że mnie tu nie było. Że żadnego z nas nie było. Gdybyśmy wiedzieli, gdybyśmy chociaż mieli choć najdrobniejszą WSKAZÓWKĘ, że on mógłby chcieć to zrobić, to byśmy ci pomogli. – Urwała i przygryzła sobie wargę. – Wiesz o tym, prawda? Kochamy cię.
- Wiem – odparł Cas, ponieważ wiedział. Nie był zły, nie czuł się zdradzony; oni po prostu nie wiedzieli. Nie było to winą żadnego z nich. – I wszystko się dobrze ułożyło. Spotkałem Deana. Jesteśmy razem szczęśliwi.
Anna wyglądała na winną, ale przynajmniej zmiękła. Castiel pomyślał, że chwilę to potrwa, zanim wszyscy sobie wybaczą, Anna w szczególności, ponieważ zawsze byli sobie najbliżsi. Jednak Cas nie czuł do nich urazy, więc miał nadzieję, że nie zabierze to zbyt dużo czasu. Mógł znieść tylko ograniczoną liczbę współczujących spojrzeń, zanim by się wściekł i powiedział im, że nie był kimś, kogo trzeba było ŻAŁOWAĆ.
Anna opróżniła swój kubek, Cas poszedł za jej przykładem, po czym wzięła oba kubki i odniosła je do kuchni. Cas dalej tkwił skulony na kanapie, wodząc wzrokiem za siostrą, która zajęła się sprzątaniem i myciem brudnych naczyń. Przestała wreszcie i, ze ścierką do naczyń w ręce, odwróciła się do młodszego o sześć lat brata.
- A zatem – zaczęła, odetchnąwszy głęboko – lunch? – Cas potaknął, a ona się uśmiechnęła. – Chcesz zostać tu czy gdzieś iść?
- Zostać – odparł Castiel. Chciał spędzić czas wyłącznie z siostrą. Nie chciał, by kelnerzy, stali klienci czy hałas zakłócali mu spotkanie. – Pomogę ci gotować.
Anna robiła kurczaka i Cas próbował pomagać, ale w większości tylko przeszkadzał, więc wygoniła go do łazienki. Poszedł tam z uśmiechem, wiedząc, jak kiepsko radził sobie z gotowaniem, i z grubsza w połowie mycia rąk musiał przerwać, aby zwymiotować.
- Cas? – zawołała Anna zaniepokojona odgłosami. Przypadła do niego, masując go między łopatkami i każąc mu ZRZUCIĆ WSZYSTKO, W PORZĄDKU. Po paru minutach Cas przestał wymiotować, oparł się o zlew, przyjął od siostry szklankę wody i złapał oddech. Anna zmarszczyła się. – Co to było? Jesteś chory? Zjadłeś coś nieświeżego, byłeś u lekarza?
Nerwowo przyłożyła mu dłoń do czoła, potem do ręki, a potem do pleców. Gdyby Castiel miał na to siły, odpędziłby jej rękę, powiedziałby jej, by przestała się nim tak przejmować. Ale skoro było tak, jak było, po prostu pozwolił na to i usiłował trzymać oczy otwarte.
- Nic mi nie jest – powiedział cichym, słabym głosem. – Po prostu ostatnio dużo wymiotuję. Dean mnie męczy, bym w tej sprawie poszedł do lekarza, ale wiesz, co myślę o szpitalach: czuję się w nich źle. Jednak poza wymiotami nic mi nie jest. Tylko od czasu do czasu mam mdłości.
Anna w żadnym razie nie wyglądała na uspokojoną.
- Dużo wymiotujesz? – zapytała, a Cas potwierdzająco kiwnął głową. Między brwiami siostry pojawiła się zmarszczka. – Brak innych objawów chorobowych? Żadnej gorączki czy przeziębienia czy innych takich? To tylko mdłości?
- Tak – odparł Cas, niepewny, dokąd Anna zmierzała z tymi pytaniami. – I?
Anna wstała, podniosła Casa ze sobą i razem z nim usiadła na kanapie. Oparła go o poduszki i siadła przy nim po turecku, twarzą w jego stronę. Cas stłumił kolejną falę mdłości, mając nadzieję, że zdoła nad nią zapanować.
- Czy ty i Dean sypiacie ze sobą? – spytała bezpośrednio.
Cas zaczerwienił się aż po czubki uszu i spuścił wzrok na swoje kolana.
- Co? Czemu mnie o to pytasz?
- Cas, po prostu odpowiedz na pytanie – Anna zacisnęła usta w wąską linię, zaś mdłości Casa narastały coraz bardziej. – Czy sypiacie ze sobą?
- Ja… - zaczął Cas, ale urwał, gdy siostra uniosła brew. W poczuciu przegranej zwiesił ramiona. – Tak, sypiamy. Czy PRÓBUJESZ mnie zawstydzić?
- Nie – oznajmiła zwyczajnie, mrużąc oczy i pochylając się trochę bliżej. – Od jak dawna to robicie?
Cas otwarł usta, już chcąc protestować, ale jakoś uznał, że jego zdaniem Anna naprawdę powinna wiedzieć. Nie pytałaby o to, nie zawstydzałaby go, gdyby to nie było ważne. Po prostu jeszcze nie był pewien, DLACZEGO to było ważne.
- Od pierwszej nocy.
Siostra zaskoczona szerzej otwarła oczy.
- Wow, Cas, nie marnujesz czasu, co? – Cas zakłopotany pochylił głowę, znów czując zażenowanie, i spojrzał w górę dopiero wtedy, kiedy siostra objęła mu brodę i spojrzała na niego miękko i słodko. – Czy był ktoś przed nim? Ktokolwiek?
- Co? Nie! Ja… Anno, mam tylko szesnaście lat. Byłem chroniony. Jest tylko Dean. Zawsze BĘDZIE tylko Dean.
- Okej – wymamrotała, uspokajając się. Przyciągnęła go do piersi, pogładziła po włosach i mocno uściskała. – Okej, wierzę ci. Ale, uch, myślę, że może jeszcze jednej rzeczy nie rozważałeś jako odpowiedzi.
Cas odsunął się i zerknął na nią.
- Co?
Anna odetchnęła głęboko, Cas czekał. Cokolwiek zamierzała powiedzieć, wyglądała na zdenerwowaną.
- Myślę, kochanie, że możesz być w ciąży.
Cas poczuł się, jakby nie mógł oddychać.
- Ja… ja mógłbym… co?
- Być w ciąży – powtórzyła cicho Anna, zupełnie jakby szept mógł sprawić, że nie byłoby to prawdą. Cas miał na to nadzieję. I to bardzo. – To by wyjaśniało mdłości przy braku innych objawów. Czy ostatnio bywasz też bardziej emocjonalny?
Cas zastanowił się. Poprzedniego dnia Dean wrócił do domu z pracy i był zbyt zmęczony, aby uprawiać seks, tyle Casowi powiedział, a Cas zamknął się w łazience i płakał godzinami. Myślał, że Dean go już nie pragnął, że się nim znudził.
Faktycznie, to by mogło wszystko wyjaśniać, Castiel zazwyczaj nie czuł się niepewnie.
- Tak - powiedział Cas zwyczajnie, szepcząc, jakby to było wyznanie, jakby miało go to prześladować. Ponieważ mogło. Ponieważ BĘDZIE. – To się nie może dziać.
- No wiesz, Cas, o co się martwisz? – zapytała Anna lekkim głosem, patrząc na Casa z uśmiechem na twarzy. – To jest coś dobrego! Jesteś w ciąży, i, jasne, może trochę młody, może ty i Dean nie za długo jesteście razem, ale to twój partner! Będziesz miał dziecko ze swoim partnerem! O co tu panikować?
O wiele rzeczy, pomyślał Cas. On i Dean znali się ledwo od trzech miesięcy, a bycie partnerami niekoniecznie zapewniało całkowite szczęście. Odnalezienie partnera zaledwie było znalezieniem osoby, z którą się było najbardziej kompatybilnym biologicznie, więc z psychologią nie zawsze to współgrało.
A co, jeśli on i Dean by któregoś dnia zerwali? Co, jeśli Dean nie chciałby tego dziecka i by go wyrzucił?
Ponieważ taka możliwość istniała. Dean nigdy nie okazał zainteresowania dziećmi. Kochał swoją pracę, ale była niebezpieczna, i może nigdy by nie chciał potomstwa, ponieważ jego bezpieczeństwa nie dało się gwarantować Dean mógłby myśleć, że dziecko byłoby najgorszym, co mogło się im przytrafić, na co Cas instynktownie położył dłonie na brzuchu, dotykając jego płaszczyzn i zastanawiając się, czy Dean go za to znienawidzi, choć stało się to przypadkiem.
- Dean mnie znienawidzi – wykrztusił Cas, upokorzony łzami piekącymi go w oczy. Nie PŁAKAŁ, nie w taki sposób, i prawie oszalał wiedząc, że wszystko było winą hormonów. – On nie będzie tego chciał, nie będzie chciał mnie. On mnie ZNIENAWIDZI.
- Hej, hej! – Anna starła łzy płynące Casowi z oczu. – On cię nie znienawidzi! On cię kocha! I pokocha również to dziecko, o ile tam jest.
Cas uchwycił się tej ostatniej myśli.
- JEŚLI ono tam jest. Anno, musimy zrobić test.
Anna przygryzła wargę, pocałowała Casa w czoło i wstała. Poszła do swojej łazienki i otwarła szafkę pod zlewem, po czym wyjęła plastikową paczuszkę i uniosła ją, aby Cas ją zbadał.
- Na wszelki wypadek zawsze jakiś mam - wyjaśniła, a Cas wstał i poszedł za nią. – Sądzę… sądzę, że zrobię test i wtedy się dowiemy?
Cas kiwnął głową, wziął od niej test, a ona wyszła z łazienki. Kiedy zrobił już, co musiał, starając się, aby mu dłonie nie drżały, wstrzymał oddech i czekał na wskazanie, myjąc ręce i wołając Annę z powrotem do środka. Był przerażony i absolutnie spanikowany, ale obecność Anny przy boku uspokajała go, nawet, jeśli tylko trochę.
Trzy minuty później dostali swoją odpowiedź.
- Jestem w ciąży – wysapał Cas. Nie był pewien, czy miał się wydawać przerażonym czy pełnym szacunku.
- Tak – wymamrotała Anna, obejmując Casa za ramiona i całując go po włosach. – Będzie dobrze, Cas. Jedyne, co się liczy, to to, czy ty tego chcesz, ponieważ jeśli tak? To będziesz tatusiem – w odpowiedzi Cas uśmiechnął się niechcący. – I Dean też tego zapragnie. Jestem tego pewna.
Castiel nie był tego taki pewien. Ale pragnął tego, wiedział, że takie były fakty. Bardzo chciał, by Dean również tego pragnął, choć bardzo w to wątpił, choć go to przerażało.
Ale nawet, gdyby go nie chciał, to Castiel zamierzał dziecko zatrzymać. Już je kochał.


Zdążyłam, więc oto reszta :)

Anna posłała go do domu pocałowawszy go w czoło i obiecując, że wszystko będzie dobrze. Cas jej nie uwierzył, nie mógł, nie naprawdę, i przez całą podróż do domu panikował. Wrócił do mieszkania Deana – ich mieszkania, ICH MIESZKANIA, zawsze o tym zapominał – i Dean pocałował go tak, jakby go nie było przez tydzień, a nie przez kilka godzin.
Dean ugotował obiad, uśmiechając się otwarcie, a Cas nie mógł mu powiedzieć. Usiedli, by oglądać telewizję, Cas opierał się Deanowi o bok, i wciąż nie mógł. Czuł się emocjonalny i rozstrojony i myśl o tym, że ojciec jego dziecka mógłby go odrzucić, sprawiała, że gryzł się w język.
Prawdę mówiąc gryzł się w język przez całe dwa tygodnie.
Było mu trudno, zwłaszcza, gdy poszedł do lekarza celem potwierdzenia i dokładnie to otrzymał. Powiedział, że wychodzi do biblioteki, spędził kilka godzin w zimnym, klinicznym pomieszczeniu i przeszedł badanie krwi. Następnego dnia otrzymał telefon z informacją, że będzie dumnym ojcem… bliźniąt. Castiel był całkiem pewien, że serce mu na sekundę stanęło, kiedy mu powiedzieli.
Już był zakochany w idei posiadania dzieci. Wyobrażał sobie dwie pary rączek do ściskania, dwa czółka, które całowałby na dobranoc, dwójkę dzieci, które kochałby bardziej, niż myślał, że był do tego zdolny. Anna wciąż mu mówiła, by powiedział Deanowi, że wszystko będzie dobrze, ale Castiel nadal pragnął się upewnić, że Dean będzie czuł to samo, co on, ponieważ nie był tego taki pewien.
Nadszedł sobotni wieczór; Dean i Cas siedzieli sobie razem na kanapie, przytuleni przed telewizorem. Cas zachęcał Deana, by ten wyszedł z Victorem, kiedy tamten go o to zapytał, ale Dean odmówił i postanowił zostać, by razem z Casem oglądać kiepskie programy.
Z reguły Cas byłby zachwycony i absolutnie wstrząśnięty tym, że Dean przedłożył nudny wieczór z nim nad pobyt w barze. Ale w swoim obecnym stanie naprawdę chciał być sam.
Gdy Dean był w pobliżu, Cas nie mógł stać przed lustrem i podciągać sobie swetra, dotykać lekkiej krągłości brzucha i myśleć o tym, jak wielki urośnie/ Kiedy Dean był w pobliżu, Cas nie mógł przeglądać książek o dzieciach, które ukrywał w swojej szufladzie przy łóżku, i uśmiechać się do zdjęć. Kiedy Dean był w pobliżu, Cas nie mógł być spodziewającym się tatusiem.
- W porządku z tobą, Cas? – zapytał Dean, marszcząc się do zwiniętego u jego boku Casa. Cas nabrał zwyczaju trzymania dłoni na brzuchu cały czas, tak niezauważalnie, jak mógł, ale kiedy Dean na niego spojrzał, odsunął ją ponownie. Dean tylko skrzywił się mocniej. - Ledwo zwracasz uwagę.
Cas zamrugał i spojrzał na ekran. Niezauważalnie dla niego minęło już pół filmu, trwało właśnie apogeum w środku produkcji, kiedy to zdarzył się wielki błąd, a Cas odkrył, że go to absolutnie nie obeszło.
- Nic mi nie jest – odparł krótko Cas, spoglądając na Deana i uśmiechając się słabo. – Poważnie. Jestem tylko zmęczony, tak sądzę.
Dean dalej się krzywił. Ostatnio często tak robił, krzywiąc się do Casa. Może dlatego, że Cas zaczął się uchylać przed jego dotykiem, nadstawiał policzek, kiedy Dean próbował go pocałować, zamykał w trakcie seksu oczy, nieważne, jak często Dean mu mówił, by tego nie robił.
Cas nie chciał tego robić, nie CHCIAŁ odsuwać się od Deana, ale za każdym razem, gdy udawał, że nic się nie działo, miał wrażenie, że kłamał. Nie mógł znieść okłamywania Deana, nawet, jeśli przez niedopowiedzenie.
Niezależnie od tego dalej oglądali film. Dean objął Casa ramieniem i wodził palcem pod kołnierzem jego swetra, dotykając skóry na szyi. Cas nie mógł temu zapobiec, była to naturalna reakcja, naprawdę NIE pomagała mu nadprodukcja hormonów, jaką ostatnio przechodził, i zadygotał, wyginając się w stronę dotyku mężczyzny.
Teraz Dean się uśmiechnął. Z wyszczerzem na twarzy odwrócił się do Casa, omiatając wzrokiem jego twarz, tuż przedtem, zanim się pochylił. Przywarł ustami do szczęki Castiela, przygryzając, ssąc i liżąc, i sprawił, że Cas jęknął i wtulił się w ten gest, sprawił, że Cas złapał go za ramiona.
- Dean – wydyszał Cas, a oddech mu się rwał. Dean uśmiechnął się przy jego skórze i ciągnął dalej. – Dean… film.
- Pierdolić film – odgryzł się Dean, przesuwając ich tak, że Cas legł płasko na poduszkach kanapy i mężczyzna mógł się umościć między jego nogami, podczas gdy ich biodra napierały na siebie. – Już za dużo czasu minęło, skarbie, od kiedy cię rżnąłem. Za dużo czasu, od kiedy zaklinowałem się w twoim ślicznym tyłeczku, sprawiłem, że wziąłeś mnie w całości, kiedy cię wypełniłem.
Cas zaskomlał, nie mógł nic na to poradzić, i rzucił biodrami w górę. Tak dobrze było mieć Deana nad sobą, całującego go po szyi, przygryzającego mu szczękę, ściskającego go za biodra, plecy i brzuch.
Po tej ostatniej myśli Cas gwałtownie otwarł oczy.
Dłonie Deana nieoczekiwanie okazały się za ciężkie dla jego skóry, za bardzo uciskały mu brzuch. Ciężar Deana okazał się teraz za wielki i zbyt przytłaczający, i to było bardzo źle, to mogło zaszkodzić dzieciom, mogło zrobić im wszystko. Cas był na zbyt wczesnym etapie ciąży i wciąż trzeba było być ostrożnym i łagodnym, a to w żadnym razie łagodne nie było.
- Dean – wysapał Cas, napierając dłońmi na pierś Deana, próbując go odepchnąć, ale Dean był tego nieświadom, myślał, że była to część gry, dalej go całował, ściskał i KRZYWDZIŁ. – Dean, przestań – Dean zamruczał, ledwo zwracając uwagę, a Cas zaczął panikować, drapiąc skórę Deana i znowu próbując go odepchnąć. – Dean, proszę, proszę, przestań, złaź ze mnie, Dean, przestań!
Cas niemal oszalał. Był bliski łez i zmartwiony, bardzo zmartwiony, że Dean nie przestanie, że nie zda sobie sprawy i skrzywdzi ich dzieci. Cas popychał Deana i kopał, i nie potrwało długo, zanim Dean znieruchomiał, szeroko otwierając oczy, po czym zgramolił się i usiadł na samym brzegu kanapy.
Dean nie odezwał się natychmiast, ledwo patrzył na Casa, na twarzy miał wyraz pokrewny przerażeniu. Cas nie spieszył się, z powrotem ściągając sweter w dół, zapinając spodnie i szczególnie zajmując się skórą brzucha, zupełnie, jakby się upewniał albo sprawdzał.
- Powiedziałeś mi, żebym przestał – oznajmił Dean głosem bez wyrazu. Cas czekał, przygryzając usta. – Powiedziałeś mi, żebym przestał, a ja… nie przestałem – Dean nie patrzył na Casa – Dean nie patrzył na niego, zaś Cas nie umiał wymyślić niczego, co uspokoiłoby sumienie Deana bez zdradzania prawdy, więc milczał. – Skrzywdziłem cię?
NIE MNIE, pomyślał Cas. NASZE DZIECI. MOŻE.
- Nie – przyznał Cas, wiercąc się pod wzrokiem Deana. – Nie, to nie to.
Dean skrzywił się, nic nie rozumiejąc.
- Więc o co chodzi? – zapytał, iu wtedy chyba sobie uświadomił, co powiedział, ponieważ ciągnął dalej. – Możesz mi odmówić! Możesz, Cas, za każdym, kurwa, razem, a ja posłucham. Nie potrzebujesz nawet mieć powodu, po prostu powiedz NIE, a ja przestanę, ale… czy tym razem był powód?
Cas przygryzł sobie usta, stwierdzając, że nie mógł odpowiedzieć. Prawda tkwiła mu w gardle, blokując je i smakując jak kłamstwo. Ale po prostu nie MÓGŁBY znieść odrzucenia, nie chciał rozzłościć Deana, nie chciał go stracić na zawsze.
Po prostu nie mógł powiedzieć. W każdym razie nie całą prawdę.
- Tak – odparł i na tym się zatrzymał. – Tak, jest powód.
W szczęce Deana zadrgał jakiś mięsień, a wzrok biegał mu z jednej strony pokoju na drugą. Mężczyzna skrzyżował sobie ręce na piersi i odetchnął głęboko, po czym spojrzał prosto na Casa, zgrzytając zębami.
- Poznałeś kogoś – ogłosił, jakby to był fakt dokonany, i nie dał Castielowi dość czasu na reakcję, sam zaś ciągnął dalej. – To… to w porządku, Cas. On jest ci prawdopodobnie bliższy wiekiem, co? Tak, to by miało sens. I byłoby też zdrowsze.
Cas poczuł, jak napięła mu się skóra.
- Co?
- Powiedziałem, że to w porządku, Cas. Już się domyśliłem. Ostatnio… odsuwasz się ode mnie. Ledwo na mnie patrzysz, całujesz jeszcze rzadziej, i… kiedy śpimy, nie owijasz się wokół mnie jak jakaś cholerna ośmiornica. – Dean odetchnął, powoli i równo, po czym raz, stanowczo, skinął głową. – Poznałeś kogoś. On cię bardziej uszczęśliwi. To dobrze.
- Dean… - zająknął się Cas, absolutnie OBURZONY tym, że Dean mógł pomyśleć, iż on mógłby to zrobić, że zrobiłby to kiedykolwiek. – Dean, ty durniu, nie! – Dean zamrugał, otwierając usta, a palce mu zadrgały. – Nie ZDRADZAM cię, ty idioto, ja… nie chciałem, żebyś naciskał mi na brzuch, bo… bo jestem w ciąży.
Deanowi dosłownie opadła szczęka. Zupełnie jak na kreskówkach, całkowicie otwarł usta i oczy, nawet nie mrugając. Cas by się zaśmiał, gdyby nie miał ochoty zwymiotować.
- Jesteś… jesteś w ciąży?
Cas kiwnął głową, spoglądając w dół na luźną nić w swetrze.
- Tak – skubnął materiał i przygryzł dolną wargę, dopóki nie zrobiła się krwistoczerwona. – To twoje, w razie, gdybyś miał wątpliwości. Oba. Bliźnięta. Tak działa biologia.
- W ciąży – kiedy Dean to powtórzył, Cas zastanowił się, czy, być może, mężczyzna miał nadzieję przyswoić sobie tę informację poprzez dyfuzję. – Bliźnięta. Moje… bliźnięta. – Dean spojrzał prosto na Casa. – Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?
Castiel nie umiał określić tonu głosu Deana, nie wiedział, czy brzmiał dobrze, czy źle. Wstał i zaczął krążyć po pokoju, mocno gestykulując i w trakcie rozmowy więcej niż raz dotykając sobie brzucha.
- Bałem się. Martwiłem. Że nie będziesz chciał ich albo mnie. Że uznałbyś, iż to za dużo kłopotu, nie tylko z JEDNYM dzieckiem, ale z dwoma. Chodzi mi o to, że wszystko się zmieni. Będzie mniej snu i mniej seksu, i tyle drastycznych zmian, i pomyślałem, że ty zwyczajnie…
- Że co? – przerwał mu ostro Dean.
Cas zwiesił głowę.
- Że pomyślisz, iż nie jestem tego wart.
Cas czekał w milczeniu, czekał na nieuniknione polecenie spakowania się i odejścia. Dean będzie łożył na dzieci, pomyślał, może nawet będzie je widywał. Tylko jego już nie będzie chciał.
Ze zdziwieniem poczuł dłonie na swojej talii i poderwał głowę, napotykając szczere spojrzenie Deana.
- Spodziewamy się dzieci? – zapytał głosem pełnym szacunku, gładząc kciukiem brzuch Casa. Miał na twarzy niewielki, jasny, SZCZĘŚLIWY uśmiech, a Cas go natychmiast odwzajemnił. – Tam są moje dzieci? – Cas kiwnął głową, żywo obserwując, jak Dean padł na kolana. Mężczyzna wsunął mu dłonie pod koszulkę i spojrzał na niego. – Mogę?
Cas uśmiechnął się.
- Tak – odparł. – Proszę bardzo.
Ciepłe dłonie Deana gładziły mu skórę, badając niewielką krągłość brzucha. Dean przysunął się i przycisnął nos do jego ciała, za czym poszedł lekki dotyk ust. Cas mógł tylko promienieć i gładzić Deana po włosach; szczerze mówiąc, nigdy nie sądził, że mogłoby tak być, że mogli tacy być.
- Nie znasz jeszcze płci?
- Nie, to się okaże dopiero za jakiś miesiąc lub dalej.
- Dobrze – zamruczał Dean, ostatni raz całując brzuch, po czym wstał ponownie, objął Casowi szczękę i lekko pocałował go w usta. – Dobrze. Teraz będę mógł pójść z tobą.
Cas rozpromienił się.
- Tak. Tak, możesz.
Dean pocałował go znowu, tym razem mocno, i przyciągnął do siebie. Cas wtopił się w ciało Deana, nie mogąc się powstrzymać, i mężczyzna podniósł go z łatwością, obejmując go w talii, podczas gdy Cas zarzucił mu ręce na szyję. Podniósł go i zakręcili się razem, śmiejąc się, aż wreszcie nie mogli się dłużej całować, bo było za dużo zębów, po czym postawił z powrotem na podłodze.
- Nie mogę uwierzyć, że myślałeś, iż nie możesz mi powiedzieć – wymamrotał Dean, z powrotem przesuwając ręce na brzuch Casa i łagodnie gładząc go przez sweter. – Nie mogę uwierzyć, że bym tego nie chciał. Chcę CIEBIE, Cas. Chcę wszystkiego, co możesz mi dać, a jeśli do tego zaliczają się dzieci? Cóż, w takim razie jestem, kurwa, najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Śmiech Deana był zaraźliwy i Cas szybko to podłapał.
- Żadnego przeklinania przy brzuchu – zaznaczył, żartobliwie klepiąc Deana w ramię. Dean z uczuciem przewrócił oczami i rzucił się, by jeszcze kilka razy pocałować Casa. Przerwał i stali tak przez chwilę, wtuleni w siebie, a Cas oparł się czołem o czoło Deana. – Naprawdę nie jesteś wściekły? Naprawdę tego chcesz?
- Tak, Cas – powiedział Dean, patrząc Casowi prosto w oczy i dużo poważniej, niż chłopak widział to kiedykolwiek wcześniej. – Kocham cię. Już kocham nasze dzieci. Naprawdę nie mógłbym być szczęśliwszy.
Cas uśmiechnął się.
- Dobrze.
Dean odwzajemnił uśmiech.
- Tak. Dobrze.
Teraz byli rodziną. Dean tego chciał, Cas tego chciał, a bliźnięta miały się urodzić dwóm najszczęśliwszym tatusiom na świecie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 0:10, 20 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:29, 20 Lip 2013    Temat postu:

Och Pat, wszystko bym dała za taki angry sex :3 Nie tracę nadziei XD

A ficzek~ aww, czysta słodycz. Serio, przez takie fiki można się zakochać w niedorzecznej idei mpreg XD Strasznie bym chciała, żeby się dopisał ciąg dalszy, potwornie bym chciała <3 Patuś, you made my day :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:16, 20 Lip 2013    Temat postu:

Rany, mnie mpregi przerażają... Po Schwarzeneggerze tak mi się porobiło:(
Ale, po wyłączeniu w mózgu obwodów odpowiadających za ataki paniki, muszę obiektywnie przyznać, że fic super pozytywny:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:41, 20 Lip 2013    Temat postu:

Wizja Arnolda w ciąży jest upiorna, ale taki mały, słodki Cas rozmiękcza wszystko w środku XD Pewnie znajdzie się na to kilka paragrafów XD

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Sob 16:49, 20 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:51, 20 Lip 2013    Temat postu:

Na przykład za pedofilię :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hashuniu
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:12, 20 Lip 2013    Temat postu:

Ale nie za wybujałą wyobraźnię, na szczęście:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:47, 21 Lip 2013    Temat postu:

Prawdę mówiąc nie byłabym tego taka pewna XD Za mniej ludzie idą siedzieć XD

Jezusie, jak tu cicho oO


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 21 Lip 2013    Temat postu:

Jeżu, fragment...!
Nie, toć to cały rozdział jest @.@ Święci Pańscy <3
Co do ciszy, ja tak jakby położyłam się zdrzemnąć wczoraj o 11 i tak jakby właśnie wstałam^^'''
Um, nic to, nic to, czytam...!

//Jessu Jessu Jessu x,kbsdnbdebvasjvioshjgviojdi :hamster_moe:
Nigdy nie postrzegałam rodziny, dzieci i tego całego stuffu jako happy endu dla siebie. Just... Nah. Ale czytam o tym i piszczę i płaczę i się śmieję i histeryzuję i kulam się po podłodze. To takie SŁODKIE, że... Że nie wiem, no. Śliczny, śliczny młodziutki Cas. Z brzuuuszkiem @.@ I cudny Dean. I... sovjkusbv uiwbivhwij. Mam nadzieję, ze nikt nie zapyta, z czego tak fruwam z prędkością światła na wysokości lamperii bo odpowiedź "z szesnastoletniego faceta w ciąży" mogłaby u mnie nie przejść.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Nie 11:59, 21 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:44, 21 Lip 2013    Temat postu:

To Cię słońce tak jakby zmiotło ^^;
A ja tak jakby obejrzałam wszystkie dostępne odcinki Pod Kopułą. Uch, co ja teraz biedna będę robić? XD Refleksję mam. Skojarzyć sobie jakiegoś aktora z jedną, konkretną rolą to robienie sobie kiepskiej przysługi ^^;
A skoro jesteśmy przy młodym Samie, od którego blisko do dużego Sama, od którego blisko do Jareda: czyżby Jay pozazdrościł Jensenowi potomka i zmajstrował sobie kolejnego? :D



Tak przy okazji. Jared nie powinien opuszczać posiłków, niedługo nie trzeba go będzie charakteryzować do roli Sama po próbach ^^;

//Ktoś na tumblrze zasiał mi w głowie niepokojącą myśl. Co, jeśli Abbadon opęta Casa? Cas nie ma tatuażu jak cłopcy, nie ma nic, co pomogłoby mu ochronić się przez demonami, w dodatku siedzi sam w środku lasu nie wiadomo gdzie, a Abbadon nie ma naczynia @_@ Nie wiem, czy mi się taka wizja podoba, czy nie, mieszane uczucia mam, bo wyobrażacie sobie ilość emocjonalnego angstu? Abbadon chce wkopać braciom, a gdyby wkopała braciom używając do tego celu ciała Casa? I gdyby Cas był cały czas wszystkiego świadomy i nie potrafił tego zwalczyć?
...um. Bobby zwalczył. John zwalczył. Sam zwalczył. Może Cas też zwalczy? Ale każdy wcześniej narobił niezłych szkód; Bobby pobił Deana, John pobił Deana, Sam pobił Deana~ nie, nie, nieeeee, opętanie Casa byłoby jak wkopanie trzem porzuconym szczeniaczkom TT_TT


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Nie 15:02, 21 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:57, 21 Lip 2013    Temat postu:

Wiesz, aktorzy zmieniają się do roli... A jeśli on cały dziewiąty sezon będzie takie biedniutki? @.@
Yay, więcej SPNowego potomstwa. Byłoby fajnie. Czekam na zdjęcia JJ :X Muszę przyznać, ze albo Jensen wprowadził ochronę jak nie przymierzając Dean z Short Fuse, albo dziennikarze... Nope, dziennikarze nie uszanowaliby jego prośby. Huh.
Ile odcinków liczy sobie na razie Pod Kopułą, ile ma być ogólnie, Słońce? Bo na to ja też ostrzę sobie kły.
Also:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:16, 21 Lip 2013    Temat postu:

Zedyciłam swojego posta, zerknij i powiedz, bo ciekawa jestem, jak Ci się widzi taka upiorna wizja :3

O tyle, o ile ciekawi mnie, jak wygląda JJ, to cieszę się, że nie wyciekły żadne foty. Dobrze, niech dbają o prywatność swojej córki, dzieci nie powinny płacić za popularność rodziców ^^;

Pod kopułą liczy sobie na razie cztery odcinki. Podobno ma być 13, ale nie dam sobie uciąć ręki. Jezusie, nie mogę się doczekać końcówki, będzie totalnie, ale to totalnie zajebista. Jeśli utrzyma klimat z książki, oczywiście XD

Charlie będzie żyć! Charlie będzie żyć! Charlie będzie żyć! Fantastycznie :D Może znajdą jej dziewczynę, która nie zwieje to krainy wróżek i Dean będzie miał informacje z pierwszej ręki na temat działania związków jednopłciowych? XD No i nie tracę nadziei, że Charlie pozna w końcu Casa :3

W ramach bonusu:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ferCZ4R3psg#at=422


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:47, 21 Lip 2013    Temat postu:

antique napisał:
Zedyciłam swojego posta, zerknij i powiedz, bo ciekawa jestem, jak Ci się widzi taka upiorna wizja :3

Jessu. Czemu mi o tym powiedziałaś, nie zauważyłam i mogłam żyć w błogiej nieświadomości, Kochanie T_T Już to widzę, zabierają Casa do bunkra, robi się chryja i pozostaje tylko cień nadziei, że kapną się, że to nie naprawdę Cas. A jak pamiętamy z odcinka z Garym, Dean nie jest najlepszy w wyłapywaniu, ze twój bliski to nie twój bliski. A Abbadon cwana. Jessu.

antique napisał:
O tyle, o ile ciekawi mnie, jak wygląda JJ, to cieszę się, że nie wyciekły żadne foty. Dobrze, niech dbają o prywatność swojej córki, dzieci nie powinny płacić za popularność rodziców ^^;

Amen...! Czekam na te foty, które sami obiecali- że pokażą dziecko, kiedy sami uznają, ze czas po temu. Bo miło będzie zobaczyć takie rodzinne zdjęcie, Jensen będzie przesłodkim tatusiem, jego żona śliczną mamą. Swoją drogą nie przestanie mnie to bawić, Jared narzeka, że pełno jest w sieci jego prywatnych zdjeć, mówił kiedyś, ze kiedy Thomas zrobi cos zabawnego i Gen narzeka, ze nie ma przy sobie aparatu, odpowiada jej- znajdziesz to zdjecie ze pół godziny, przez Google grafika. Jensen prosi, zeby te zdjęcia w ogóle nie wyciekły, i chyba w tym celu trzyma maleństwo cały czas w domu :X I... Misha. Patrzcie, mały człowiek. Sam go zrobiłem. Tu mały człowiek w markecie, tu gotuje, to leży w koszyku w otoczeniu warzyw, tu dokleiłem mu wąsiki. Dzieci. DZIECI. Moje. PATRZCIE.

antique napisał:
Charlie będzie żyć! Charlie będzie żyć! Charlie będzie żyć! Fantastycznie :D Może znajdą jej dziewczynę, która nie zwieje to krainy wróżek i Dean będzie miał informacje z pierwszej ręki na temat działania związków jednopłciowych? XD No i nie tracę nadziei, że Charlie pozna w końcu Casa :3

<3 Chcę @.@

antique napisał:
W ramach bonusu:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ferCZ4R3psg#at=422

Człowieku. Weź tę swoją twarz i te swoje wszystko i IDŹ, co...? Z tymi swoimi oczami i ustami i włosami i udami i łydkami i zarostem i dłońmi, ok?

//... i głosem

//Ty wredny, WREDNY potworze. Kwiaty i masaż, nienawidzę cię. I kocham. I nienawidzę. Bardziej kocham.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Nie 15:49, 21 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:28, 21 Lip 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Jessu. Czemu mi o tym powiedziałaś, nie zauważyłam i mogłam żyć w błogiej nieświadomości, Kochanie T_T Już to widzę, zabierają Casa do bunkra, robi się chryja i pozostaje tylko cień nadziei, że kapną się, że to nie naprawdę Cas. A jak pamiętamy z odcinka z Garym, Dean nie jest najlepszy w wyłapywaniu, ze twój bliski to nie twój bliski. A Abbadon cwana. Jessu.

Wybacz, nie chcę cierpieć w samotności TT_TT Ale do bunkra by go nie mogli zabrać, bunkier jest przecie demono~ o cholera. Skoro mają pokój zabaw (hiehie), to znaczy, że mogą sprowadzać demony do bunkra, żeby się z nimi pobawić. Co znaczy, że mogą sprowadzić Abbadon w miejsce, które uważają za najbezpieczniejsze i dostać tam sromotny wpierdol. O nie. Nie... nie-nie-nie-nienienienie O_O

A co do dzieci. Co kraj to obyczaj. Jensen jest raczej typem, który dba o swoją prywatność. Znaczy się wydaje bardziej zamknięty i niechętny do dzielenia się prywatnymi historyjkami. Jared to Jared, dumny tatuś, i super, że mały Tom będzie miał rodzeństwo. A Misha? Misha to cholerny showman i ani trochę nie dziwi mnie jego brak zahamowań co do chwalenia się dziećmi. Poza tym ma to też swój sens. Jeśli ludzie napatrzą się w necie na brykającego Westa, to (prawdopodobnie) nie będą za nim latać po ulicy. A JJ jest jeszcze malutka. Przyjdzie czas na jej medialny debiut :3

Lin napisał:
Człowieku. Weź tę swoją twarz i te swoje wszystko i IDŹ, co...? Z tymi swoimi oczami i ustami i włosami i udami i łydkami i zarostem i dłońmi, ok?

//... i głosem

//Ty wredny, WREDNY potworze. Kwiaty i masaż, nienawidzę cię. I kocham. I nienawidzę. Bardziej kocham.

NO NIE!? :D Super wywiad, uśmiałam się :D
I tak patrzę na gościa i nie rozumiem. Skąd się w fandomie wzięło, że Cas to ta bladolica połowa Destiela? No popatrzcie na tego faceta. Kremem do opalania to on ramionek nie smyra XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 407, 408, 409 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 408 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin