Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 373, 374, 375 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:04, 11 Cze 2013    Temat postu:

Dzięki :hamster_XD:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:19, 11 Cze 2013    Temat postu:

Dlaczego do sierpnia tyle czasu? -_-

Ej, jak człowiek przebrnie przez te wszystkie TW, Hobbity, Star Trecki, Hanibale, Sherlocki i Merliny, to da się znaleźć jakąś perełkę, która cieszy oczęta :3 Albo i nie, bo to pieprzony kurwa Metatron.


Cytat:
Supernatural AU where Satan and Metatron are lawyers comparing one against the other in court.
I’m rooting for Satan
we are all rooting for Satan

Przez chwilę zapomniałam, że tego tam jeszcze ziemia nosi oO XD

Pat napisał:
Antique, zabierz się za SHOOTIN' i powiedz, jak ci się ilustracje podobają :)

Bezwstydnie przeleciałam po ilustracjach i aż zapiszczałam z radości. Cudowne są. Cudowne <3 A za samego ficzka zabiorę się as well (dammit, wiedziałam że coś pominęłam ze ściągniętych pliczków, ten z shootin' schował się na samym dole listy). Fochnięta byłam jak cholera na czytanie PDFów na mojej komórce, ale mnie z tego słońce wyleczyłaś XD Yep, czyta się znacznie lepiej niż cholerne wordy, które się rozjeżdżają w każdą stronę. A teraz mówcie do mnie Jasiu Pierdoła: jak się przerabia worda na pdfa? XD

Pat napisał:
Dzieciątko śpi jak zabite :)

Hej, kochanie, ciesz się ciszą póki możesz XD Trzymam kciuki, żeby maleństwo kolek nie dostało. Ani żółtaczki, moja bratowa z małym wylądowała z powodu powyższej w szpitalu oO

NIENAWIDZĘ się rozpakowywać. Wygląda to tak, że każdą rzecz przekładam z miejsca na miejsce i miotam się jak nie wiem. Ale. Szaleję. Jeden wyjazd i dorobiłam się czterech furoshiki XD W tym dwóch różowych XD I tak, jak nie lubię różowego, tak w tym przypadku powstrzymać się nie mogłam, bo cudnej urody są <3 W sakury. Obie. Also. Sakura dobra jest. Jednakowoż jak się Wam takowe lody trafią, darujcie sobie. Szkoda kasy XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:23, 11 Cze 2013    Temat postu:

antique napisał:
A teraz mówcie do mnie Jasiu Pierdoła: jak się przerabia worda na pdfa? XD


Jeśli masz Adobe Readera albo Acrobata zainstalowanego, to po prostu otwierasz plik w WORD-zie i klikasz na zapisz jako. Powinna ci wyskoczyć opcja zapisu jako plik PDF, ja właśnie tak robię :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:31, 11 Cze 2013    Temat postu:

No właśnie się nie da XD Moja mówi, że do tego trzeba mieć nowszego Office'a; mój 2007 takowej opcji nie posiada ^^;

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:39, 11 Cze 2013    Temat postu:

Wobec tego musisz ściągnąć sobie Acrobata, na pewno mam plik RAR z tym programem na chomiku, w folderze GRY I PROGRAMY, ale ten plik ma 1,4 GB wielkości. Ale zawiera klucz uwierzytelniający, dzięki czemu komp potraktuje go jak program oryginalny :) I w Acrobacie da radę. W razie czego podpowiem, jak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:50, 11 Cze 2013    Temat postu:

A na dobranoc - trzecia część ficzka. Jestem już prawie w połowie :) Jednak od teraz pójdzie mi wolniej - w końcu trzeba siostrę wspomóc, na ile to możliwe. Co prawda jej małż ma wolne do końca miesiąca, ale ja też będę jej potrzebna. Dlatego dzisiaj wrzuciłam, ile mogłam :) Smacznego :D

Następnego dnia Dean obudził się przed Casem; poświęcił kilka sekund na podziwianie, na jak całkowicie odprężonego wyglądał, kiedy spał, jak jego długie rzęsy rzucały mu cień na policzki, między brwiami nie było ślady zwyczajowego grymasu. Dean miał całkowicie przesrane, pomyślał chyba po raz tysięczny, ale mógł sobie z tym poradzić.
Wstał z łóżka (znowu), cicho i powoli, żeby nie obudzić Casa, i sprawdził swój telefon.
Jo Harvelle: DLA TWOJEJ INFORMACJI – IDĘ DO DOMU. SAM ZAMKNĄŁ ZA NAMI DRZWI, JEST W SZKOLE, A JA IDĘ DO ROADHOUSE.
Sasquatch: JO WRACA DO ROADHOUSE. MYŚLĘ, ŻE NA RAZIE CZUJE SIĘ DOBRZE.
Wiadomości pochodziły z grubsza sprzed 1,5 godziny; odpisał, zamknąwszy za sobą drzwi do sypialni tak cicho, jak umiał.
Dean: OKEJ, MAM NADZIEJĘ, ŻE CI LEPIEJ. NIE MUSISZ DZIŚ PRZYCHODZIĆ DO SKLEPU, ASH I JA PRZEZ JEDEN DZIEŃ PORADZIMY SOBIE BEZ PIERCERA.
Cas wciąż spał, kiedy Dean wyszedł spod prysznica; rozważał zgolenie pół-brody, którą zapuszczał z czystego lenistwa, postanowił, że nie warto się było wysilać (czwarty dzień z rzędu) i ruszył do kuchni.
Zaczął od włączenia strony B płyty THE TIMES THEY ARE A-CHANGIN`; nieczęsto był w nastroju na Boba Dylana, ale nieważne. Nie miało to nic wspólnego z faktem, że Cas żywił niepowstrzymaną obsesję na punkcie tej płyty. Nie była nawet najlepszą w dorobku Dylana, przynajmniej w NAJWYŻSZEJ opinii Deana, ale Dean był ostatnią osobą, która krytykowałaby czyjś gust muzyczny. Cóż, jeśli nie chodziło o Sama i Gabe`a.
Zaczął więc robić omlety, kawę, tosty i bekon, mrucząc w trakcie robienia Casowi kawy, a kiedy zaczęła się „The Lonesome Death of Hattie Carroll”, Cas wsadził głowę do kuchni.
- Dobry – powiedział Dean radośnie, ponieważ było oczywiste, że Cas obudził się mniej niż dwie minuty temu, a włosy sterczały mu na wszystkie strony. Padł na krzesło, a Dean podał mu kawę, niezłomnie ignorując wrażenie, jakie… jakie to się wydawało niesamowite.
- Jo wyszła? – wychrypiał Cas, gdy już pociągnął sobie kawy.
- Tak – Dean przełożył cieplejszy omlet na talerz i wręczył go Casowi, po czym zsunął swój z powrotem na patelnię. – Ona i Ellen kłócą się od czasu do czasu. Rozumiem to jednak, obie…
Przerwał mu dźwięk jego telefonu i Dean w strachu gapił się na napis DZWONI ELLEN HARVELLE, zanim przełknął i odebrał.
- Uch, halo?
- Dzięki, że mi powiedziałeś, gdzie moja córka była zeszłej nocy – nadszedł znajomy, ostry głos Ellen.
- Ja, um…
- Daruj sobie – westchnęła. Z patelni zaczęło się dymić, Dean szarpnął się z telefonem, powiedział „cholera, zaczekaj chwilę”, przełączył na tryb głośnomówiący i położył aparat na blacie.
- Czy wy dwie.. wszystko w porządku? – zapytał przewracając swój omlet i krzywiąc się na widok jego przypalonej strony. Cas parsknął.
- Po staremu, po staremu – odpowiedziała Ellen. – I naprawdę myślisz, że nie wiedziałam, dokąd by poszła? Po tym, jak zastawałam waszą trójkę ściśniętą razem w łóżku Jo za każdym razem, gdy John miał złą noc? Chłopcze, miałam cię za mądrzejszego.
Dean poczuł, że zaczerwieniły mu się uszy, kiedy Cas zaczął zakrywać sobie usta dłonią.
- Tak, cóż… - odchrząknął. – Ellen, pogadamy później.
- Dzięki, skarbie – powiedziała, a Dean zakończył rozmowę, kryjąc uśmiech.
- Interesujące – powiedział Cas, a oczy lśniły mu rozbawieniem. Dean zaszydził sobie z niego elegancko i poszedł zmienić płytę.
- O której zaczynasz dziś uczyć? – spytał wreszcie Dean z ustami pełnymi jajek.
- O 13.30.
- Świetnie – Dean przełknął i wyszczerzył się. – Mam być w sklepie o 14.00, więc podwiozę cię do kampusu.
- Będziemy się musieli zatrzymać u mnie – powiedział Cas i ziewnął potężnie, unosząc ramiona nad głowę i prężąc się całym ciałem. Dean przypadkowo wciągnął kawę nosem, zakaszlał, po czym wypił resztę.
Cas uniósł brew, po czym pozbierał swój talerz, kubek i sztućce i włożył wszystko do zlewu; Dean zgarnął resztę swego bekonu i poszedł za jego przykładem. Była już prawie 11.00 i musieli się ruszyć; Dean zmienił bokserki, po czym wskoczył w jakieś dżinsy i swoją ulubioną koszulkę, gdy Cas wziął szybki, trzyminutowy prysznic i wyszedł spod niego pachnąc jak Dean.
- Właśnie to robiłeś w nocy? – zapytał Cas, pochylając się nad leżącym na biurku szkicownikiem.
- Yhym – zamruczał w odpowiedzi Dean, polując na parę czystych skarpetek.
- To jest piękne – wymamrotał Cas, a Dean tylko spojrzał na niego jak na wariata.
- Koleś, to jest PIEKŁO – powiedział. – Właśnie o tym śniłem. Torturowane dusze, demony, no wiesz.
- Dlatego nie mogłeś spać – Cas ujął to jak oświadczenie, ale było to bardziej pytanie, zwłaszcza, że oczekiwał potwierdzenia. Dean nieoczekiwanie poczuł się onieśmielony, jakby było czymś dziecinnym przyznać się do złego snu.
- Tak, tak sądzę – wymamrotał i założył skarpetki. – Chodź, musimy się zbierać, jeśli chcesz tam być na czas.
Cas spojrzał na niego, jakby ROZUMIAŁ, co było na wszelkie możliwe sposoby dziwne i nad czym Dean nie chciał się w chwili obecnej zastanawiać.
Wziął kurtkę z szafy oraz swój ulubiony szal (coś, co, jak radośnie wykazał Sam, było SZYKOWNE, nieważne, co to miało oznaczać – szal był szary, miękki i wystarczająco długi, aby go parokrotnie owinąć wokół szyi, więc go to gówno obchodziło), a także granatową, nieco sflaczałą, robioną na drutach czapkę, którą nosił głównie dlatego, że Jo mu ją zrobiła, podobnie jak ciemnoczerwoną dla Sama. Był BARDZO przygotowany na tę pogodę.
Cas założył jeden ze swoich pieprzonych, metroseksualnych, wykonanych z drapiącej wełny kardiganów, po czym założył swój prochowiec, który Dean nauczył się zauważać w tłumie. Nie miał pojęcia, jakim cudem Casowi było w tym ciepło, ale skoro mu to pasowało, to nieważne.
Przystanek w domu Gabriela okazał się nieco dłuższy, niż planowali; Cas zrobił lunch nosząc swoją nieco wymiętą koszulę z poprzedniego dnia, a potem zaczął się, kurwa, praktycznie ROZBIERAĆ przed nim, podczas gdy Dean wisiał na telefonie z jednym z ludzi, którzy konsultowali się z nim wczoraj – ruszał ramionami, powoli rozpinając i ściągając swoją koszulę, aby zmienić ją na czystą. Na szczęście zmienianie spodni było tylko NIEZNACZNIE mniej pornograficzne. Dean jakoś nie wierzył, by Cas był całkowicie nieświadom tego, co robił.
Kiedy doszli do budynku, nos i uszy Casa były już różowe; Dean ściągnął czapkę i przekręcił sobie kolczyki w uszach, następnie za nie pociągnął.
- Czemu to robisz? – zapytał Cas, wyraźnie ciekawy i pozbawiony uprzedzeń. Jego głos nienaturalnym echem odbijał się na klatce schodowej.
- Co?
- Ciągniesz się za uszy – wyjaśnił Cas i wszedł do właściwego korytarza. Było tam dużo cieplej, niż na schodach.
Dean wyszczerzył się.
- Dobrze jest się nimi pobawić – powiedział. – Pomaga to utrzymać krążenie. Jest to ważne zwłaszcza wtedy, kiedy jest tak zimno, jak dzisiaj, podobnie, jak nie nosi się metalowej biżuterii w czasie mrozów, ponieważ w taki sposób idioci nabawiają się odmrożeń.
- Interesujące – powiedział Cas i pochylił się, aby przyjrzeć się jego biżuterii. Prawdę mówiąc, były to jedne z jego ulubionych – wspaniałe zatyczki z drzewa oliwnego wyłożone bursztynem – ale czuł na Casie swój szampon i żel do ciała i jego włosy wciąż były rozczochrane i to wszystko było takie ROZPRASZAJĄCE. – Te nieźle na tobie wyglądają.
Dean uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Um, przepraszam? Castiel? – obaj się odwrócili i ujrzeli niską, słodką, brązowowłosą dziewczynę, przestępującą z nogi na nogę i patrzącą wszędzie, tylko nie Casowi na twarz.
- Tak? – i Dean ujrzał, jak Cas-jego-przyjaciel zmienił się w Castiela-nauczyciela.
- Ja tylko, um… zastanawiałam się nad pracą domową? Czy można by użyć transkrypcji laboviańskiej?
- Tak, to w porządku – powiedział Cas, uśmiechając się uspokajająco.
- Och, to dobrze – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się nerwowo. – Dziękuję!
Gdy tylko weszli do biura Casa, Dean wybuchnął śmiechem.
- Chłopie, czy WSZYSTKIE twoje dzieciaki są w tobie szaleńczo zakochane?
- PRZEPRASZAM? – Cas parsknął zduszonym głosem i odwiesił sobie płaszcz na oparcie krzesła, po czym postawił skórzaną teczkę na biurku. Dean został zmuszony przypomnieć sobie, że przyjaźnił się z facetem, który miał i używał skórzanej teczki. Ponadto był SPOKREWNIONY z kolejnym.
- Ona myśli, że jesteś wspaniały – wyjaśnił Dean, próbując ukryć głupi wyszczerz – dlatego była taka nerwowa. To oczywiste.
Cas prychnął.
Rozległo się pukanie do drzwi i Dean się w połowie odwrócił.
- Hej, Castiel, zastanawiałem się, czy mógłbyś na szybko przejrzeć tę korektę – powiedział grubiutki, nieco starszy mężczyzna, będący z grubsza ich wzrostu. Wyraźnie znajdował się pod koniec praktyk absolwenckich. – W niczym nie przeszkadzam, prawda?
- Nie, wejdź, proszę – powiedział Cas, zerkając pospiesznie na Deana.
- Kim jest twój… - mężczyzna urwał, po czym przeniósł wzrok kolejno z oczu Deana na jego nos, potem brodę i uszy - …przyjaciel?
Dean NATYCHMIAST się wkurzył.
- Zachariaszu, to jest Dean, przyjaciel rodziny – Dean uściskał dłoń Zachariasza z jakimś jadowitym poczuciem dumy, że miał zaszczyt zostać nazwanym przyjacielem rodziny. – Zachariasz i ja obaj odbywamy praktyki w tym departamencie.
- Cóż, chłopaki, będę się zbierał – powiedział Dean, uśmiechając się z napięciem. – Hej, Cas, uch… będę dziś w pracy do 21.00, więc…
- Och? Gdzie pracujesz? Gdzieś w kampusie? – spytał Zachariasz, a usta wykrzywiał mu szczególny rodzaj szyderstwa, od którego Dean zapragnął mu przywalić.
- Prowadzę własny biznes – powiedział Dean zimnym, równym tonem – i jeśli zaraz nie wyjdę, to się spóźnię. Trzymaj się, Cas – kolejny zdawkowy uśmiech i kiwnięcie głową i wyszedł stamtąd.
Był wciąż tak cholernie wytrącony z równowagi tą rozmową, że prawie zapomniał odbić kartę. Ash natychmiast poczuł się zaalarmowany; wiedział, jak Dean potrafił się wkurzyć, gdyby go odpowiednio sprowokować.
- Chłopie, co się stało? – spytał tym swoim spokojnym głosem, który mógłby wyciszyć cały samolot płaczących niemowląt. Dean poczuł, że się nieco rozluźnił, będąc z powrotem w swoim środowisku, wśród znajomego zapachu sklepu.
- Nic – wymamrotał. – Tylko jakiś facet okazał się dupkiem, to wszystko.
Dean niczego w życiu nie żałował. Absolutnie niczego. Nie żałował rozciągniętych uszu ani żadnego ze swoich tatuaży czy piercingów; chciałby tylko, aby ludzie byli na tyle uprzejmi, aby go po prostu zostawić w spokoju. Nigdy nie przechodził z nikim żadnych wielkich konfrontacji w sprawie swoich modyfikacji cielesnych (za wyjątkiem Incydentu Przy Obiedzie, ale ani on, ani Sam NIGDY nie będą o tym rozmawiać), ale wszystkie te małe zsumowały się i sprawiły, że stopniowo tracił wiarę w społeczeństwo.
Jego telefon zaćwierkał.
Castiel Milton: przepraszam za Zachariasza. Często jest niewybaczalnie niegrzeczny w swej niechęci do pilnowania własnych spraw.
Dean: w porządku, już wcześniej miałem do czynienia z dupkami. Nie trać czasu na przepraszanie za niego. Idź uczyć swoją klasę i pamiętaj, by filować ze swoimi uczniami.
==== Flirtować*, do cholery.
Castiel Milton: ja nie flirtuję.
Dean włożył telefon z powrotem do kieszeni i zrobił głęboki wdech. To, że Cas się zmartwił tym, iż on mógłby się zdenerwować, było bardziej poruszające, niż chciałby przyznać.
Spędził godzinę przed swoją pierwszą wizytą szkicując tatuaż – wzór półrękawka z motywami słońca i księżyca na następny czwartek – i jak na razie był z niego zadowolony. Wizyta też poszła gładko, ponieważ chodziło tylko o wypełnienie kolorem konturów narysowanych w zeszłym tygodniu; koleś, którego tatuował, okazał się w sam raz gadatliwy, ponadto wyszło na jaw, że również był fanem Springsteena, więc Dean w trakcie pracy mógł sobie posłuchać BORN TO RUN. Całkiem nieźle.
Jakieś dwadzieścia minut później przyszedł Sam i padł na kanapę w poczekalni, zaś Dean wygonił go do Gabriela, bo dzieciak naprawdę potrzebował kawy i pożywienia. On sam w czasie przerwy wybłagał jedzenie od Gabe`a i pomógł mu związać razem buty Sama, gdy chłopak bez cienia wdzięku rozwalił się w fotelu. Kiedy Sam się obudził, Dean już był z powrotem w pracy, ale słyszeć jego reakcję też było czymś fajnym.
Cas wpadł do sklepu na pół godziny przed zamknięciem, kiedy Dean czyścił wszystko i dezynfekował, i zanim się Dean zorientował, wrócił do domu z Samem i Miltonami.
Do TEGO mógłby się przyzwyczaić.


Październik przeszedł w listopad, który przeszedł w grudzień i następne, co Dean wiedział, to on i Sam planujący spędzić wigilię z Miltonami, zanim nadejdzie ich zwyczajowy pierwszy dzień świąt u Harvelle`ów. W tym roku z Południowej Dakoty miał przyjechać Bobby, co było kurewsko ważną okazją, a Dean czuł się zarówno podekscytowany, jak i zaniepokojony tym, że przedstawi go Castielowi. Wiedział jednak, że Bobby go polubi, ponieważ Cas był teraz tak bardzo członkiem rodziny, że zakrawało to na absurd.
Kupił już i zapakował wszystkie prezenty – do tego nawet w odpowiedni papier. Dean zawsze był kiepski w obdarowywaniu ludzi, więc się naprawdę cieszył, że nikt nie wiedział, iż on to lubi. Zazwyczaj dawał i dostawał jedną rzecz na osobę.
O wiele za wcześnie rano zadzwonił mu telefon. Odebrał go, nie patrząc, kto to był.
- Halo?
- Dean, moje rodzeństwo przyjeżdża na święta – wyrzucił z siebie Cas nie bawiąc się we wstępy.
- Co? – wymamrotał Dean, przecierając sobie oczy i przewracając się na plecy. W tle słyszał wyraźnie sfrustrowanego Gabriela.
- Uznali, że chcą spędzić święta z nami – sapnął Cas, wyraźnie zirytowany tą perspektywą. Oni… potrafią być trudni, jeśli nie wiadomo, jak z nimi postępować.
- I? Sam i ja po prostu zostaniemy w domu, jeśli u Gabe`a będzie za ciasno. Mówimy o Baltazarze i Annie, prawda?
- Nie – odparł szybko Cas. – To znaczy tak, Baltazar i Anna, ale nie chcę, byście zostali w domu. Chciałbym spędzić święta z wami.
- Aj, Cas, serce mi rośnie – zażartował Dean. – Jeśli ci nie przeszkadza, że Sam i ja wbijemy się na wasze rodzinne święta, to proszę bardzo.
- Dziękuję – wydyszał Cas, a Dean przez telefon poczuł promieniującą od niego wdzięczność.
- Tylko następnym razem nie dzwoń tak wcześnie – zachichotał. – Zobaczymy się później, tak?
- Tak. Dziękuję, Dean. Mówię poważnie.
Rozłączyli się i Dean rzucił telefon gdzieś w okolice swoich stóp, po czym przetarł sobie twarz i spojrzał w sufit. Nie wiedział zbyt wiele o rodzinie Casa i Gabe`a. Nie lubili o tym rozmawiać, Dean to rozumiał. On też nie lubił naprawdę rozmawiać o swojej. Wiedział tylko, że ich rodzina była ogromna i bardzo religijna i że ciężko im było od nich uciec, jak to się kiedyś wymknęło Gabrielowi pewnej nocy, kiedy się potwornie upił. Cas miał ogólnie pięcioro rodzeństwa, ale tylko z dwojgiem pozostawał w kontakcie – Baltazarem, starszym od siebie, który dorastał w Anglii, oraz Anną, młodszą od Sama o rok, która przeprowadziła się z nim do Anglii, gdy zaczęła chodzić do college`u.
Choć brzmiało to dość samolubnie, to, o ile Dean się orientował, rodziną Casa byli on i Sam, i Gabe, i Ellen, i Jo i Ash. To ONI go kochali, sprawiali, że się uśmiechał, gotowali dla niego, robili mu kawę i żartowali sobie z niego; rodzina nie kończyła się na więzach krwi i oni byli tego dowodem.


Bobby przyjechał do miasta tydzień później, a Dean oberwał istnym huraganem SMS-ów, gdy tylko wyszedł spod prysznica.
Jo Harvelle: Dean, słyszę ciężarówkę, jest jakąś milę stąd
Przywlecz tu wuj tyłek, poważnie
===========Swój*
Bobby tu jest i pyta, czemu nie ma ciebie
I Sama
Przyprowadź Casa

Ellen Harvelle: Jeśli nie pojawisz się tu za pięć minut, to cię nie nakarmię
Dean pospiesznie wytarł sobie włosy, a następnie wsadził sobie szczoteczkę do ust.

Cas Milton: Nie jesteś zajęty, co? Przyjedziemy po ciebie za jakieś 2 minuty, Bobby tu jest
Gabriel Milton: Zbieraj się do Roadhouse tak szybko, jak możesz, Bobby jest w mieście
- Sam! – wrzasnął Dean przez drzwi, ale i tak już słyszał w korytarzu jakieś szaleńcze szuranie.
Dean do Gabriela: O cholera. Dziś robię sobie długi lunch i wpadnę
- Wiem, wiem – odwrzasnął Sam – Jo przysłała mi z siedem SMS-ów. Daj mi się ubrać.
Dean do Casa: Masz szczęście, że dzisiaj wcześnie wstałem. Zadzwoń, kiedy tu dotrzesz, będę się zbierał.
Wypadli za drzwi w rekordowym czasie, Sam szczerzył się w TEN sposób, szeroko i zaraźliwie, a Dean już czuł, jak uśmiech zaczyna mu wpełzać na twarz. Impala mruczała mu pod dłońmi; grał Led Zeppelin całą drogę do mieszkania Gabe`a i stamtąd do Roadhouse, a Sam się nawet nie poskarżył.
Kiedy podjechali, Bobby, Ellen, Jo i Ash wciąż stali na zewnątrz, a Dean wciąż czuł ciepło silnika ciężarówki, kiedy wyłonił się z Impali.
- Hej, Bobby – zawołał, wciąż się szczerząc, SZCZERZĄC, po czym broda Bobby`ego drgnęła w jego własnej wersji uśmiechu, a Dean go uściskał, mocno i krótko. Czuł zapach starej skóry ciężarówki, smaru oraz oleju do czyszczenia broni i wszystkiego, co składało się na jego dzieciństwo.
- Troszczysz się o ten samochód, prawda? – zapytał gburliwie Bobby.
- Pewnie, że tak – odpowiedział Dean krzywiąc się i wiedział, że aż się rozpromienił, kiedy Bobby poklepał go po ramieniu.
- Do CHOLERY, Sam, urośnij jeszcze trochę, a nie zmieścisz się do domu – burknął Bobby, po czym został zmieciony wielkim, Samowych rozmiarów uściskiem. – I zgaduję, że ty jesteś Cas, tak? Chłopcy wychwalają cię od miesięcy – wyciągnął dłoń. – Miło cię poznać, dzieciaku.
Cas potrząsnął jego dłonią, a Dean pomyślał, że jeśli uśmiechnie się jeszcze szerzej, to twarz mu pęknie na pół. Zerknął na Ellen, która miała na twarzy jeden ze swoich rzadkich, miękkich uśmiechów z rodzaju nie-zamierzam-ci-dowalić.
- Jedzenie? – zapytał Dean z nadzieją i posłał jej czarujący uśmiech. Skrzyżowała ramiona.
- Zbieraj się do środka, Winchester – szczeknęła, ale bez prawdziwej złości. – Wy też, chłopcy. Nie ma sensu odmrażać sobie tyłków na śniegu.
Śniadanie przekształciło się w trzygodzinne przedsięwzięcie z o wiele zbyt dużą ilością jedzenia i cydru jabłkowego, na razie jeszcze bez piwa. Gabriel władował się do środka akurat wtedy, gdy Ellen wniosła ciasto, klepnął Bobby`ego w plecy i zjadł prawie tyle ciasta, co Dean. O 14.04 Dean przypomniał sobie, że miał być w sklepie jakieś 4 minuty temu. Wziął swoją kurtkę i szal, z roztargnieniem pocałował Ellen w policzek, obiecując wrócić na obiad, zamknąć wcześnie i przysłać Asha do domu o 15.00. Gdy wychodził, Sam i Cas siedzieli blisko siebie, dyskutując o czymś, co miało związek z językiem prawniczym. Postanowił tego nie roztrząsać.
Miał szczęście, że była niedziela, ponieważ zdołał zamknąć kwadrans przed czasem i wrócić do Roadhouse o 18.00, gdzie przyłapał Sama na podpijaniu Casowi piwa, podczas gdy Ellen tkwiła gdzieś głębiej w domu. Dean szturchnął go łokciem.
- Wiesz, że to TY nas dzisiaj odwozisz do domu? – powiedział.
Sam skrzywił się, a Cas roześmiał, marszcząc nos w najsympatyczniejszy możliwy sposób.
Dean stawił czoła zimnu i ciemności i ruszył na zewnątrz z Bobbym i latarką, gdzie udowodnił, że tak, dobrze się zajmował swoją dziecinką. Stali tam przez godzinę, słownie rozbierając Impalę na części. Kiedy wrócili do środka, Dean nie czuł czubka nosa, ale zapomniał o tym, gdy tylko Ellen ogłosiła, że obiad był gotowy.
Dwie godziny później skończył naprawdę spektakularnie pijany i równie zakręcony, pomimo prawdziwie oszałamiających ilości jedzenia, jakie pochłonął. Jedyne, co naprawdę zapamiętał, to odwrzeszczenie WANTED DEAD OR ALIVE razem z Samem oraz ucałowanie Gabe`a w twarz za to, że przyniósł szkocką, ale wszystko inne to były tylko przelotne przebłyski: palce Casa zwinięte wokół szklanki piwa, to, jak się śmiał na całe gardło, kiedy Bobby opowiadał jakąś głupią historyjkę o garażu, wyraz jego twarzy, kiedy pierwszy raz spróbował ajerkoniaku, i jak opróżnił cały rząd kieliszków nawet nie znalazłszy się pod wpływem.
Jo powlokła się do swojego pokoju o 22.30, wrzeszcząc na Deana całą drogę za to, że musiała pracować w poniedziałek rano, podczas gdy on miał wolne. Dean zarechotał, jakby to była najśmieszniejsza rzecz pod słońcem, i dopił swoją whisky.
Jakimś sposobem czas uciekał jak zwariowany, zrobiło się po 2.00 w nocy i Sam zaciągnął jego i Casa na tylne siedzenie Impali, podczas gdy on i Bobby wrzeszczeli na niego bełkotliwie, aby jej lepiej nie zdewastował w żaden możliwy sposób.
Dopiero, gdy znaleźli się z powrotem w mieszkaniu, Dean sobie uświadomił, że coś było nie tak.
- Hej, HEJ, Cas – powiedział do Sama. Sam uniósł brwi.
- Jestem SAM – poprawił, wskazując na siebie. Dean pokręcił głową i natychmiast tego pożałował.
- Nie, nie, nie, nie – oznajmił stanowczo. – Cas jest tutaj. Czemu go… - pokazał ogólnie - …nie ma?
Sam przewrócił oczami. A przynajmniej Dean POMYŚLAŁ, że Sam przewrócił oczami. W tym momencie wszystko się przewracało. Cas opierał się ciężko o ścianę kuchni.
- Po prostu idź spać – powiedział Sam i lekko pchnął Deana w stronę jego pokoju. Dean usiłował wydostać się ze swojej kurtki oraz koszuli na guziki i zerknął przelotnie na Sama stojącego przed Casem w korytarzu, z dłońmi na guzikach jego koszuli; Dean pół parsknął, pół burknął i po prostu, kurwa, padł na swoje łóżko, z dżinsami spuszczonymi do połowy.


Następnego dnia o kurewskim świcie zadzwonił telefon. Gdzieś obok Deana rozległo się stęknięcie, na podłodze obok jego łóżka i sterty ciuchów zapalił się wyświetlacz telefonu i wtedy…
- Dean, podaj mi mój telefon.
Cas sięgnął przez niego na podłogę i w trakcie przylgnął mu piersią do pleców (jak do licha którykolwiek z nich w ogóle skończył…? a Dean mógłby przysiąc, że miał na sobie spodnie…), więc Dean tępo sięgnął na podłogę, złapał telefon i podał go Casowi.
- Halo? – Dean próbował zasnąć ponownie, ale Cas wciąż był blisko, o wiele za blisko, tak blisko, że czuł jego oddech, i tylko tyle był w stanie na razie przyswoić. Kończyny miał jak z ołowiu. – Nie. Tak. NA POPIJAWIE.
Dean nie mógł powstrzymać chichotu słysząc ton Casa. Głos po drugiej stronie linii zdecydowanie zyskał na głośności.
- O MÓJ BOŻE, TY Z KIMŚ JESTEŚ? – dobiegł go zniekształcony, trzeszczący damski głos.
- Do widzenia, Anno – stęknął Cas i rzucił telefon z powrotem na podłogę obok, jak sobie Dean właśnie zdał sprawę, sterty swoich ubrań. – Na miłość boską, Dean, proszę, nie budź mnie przez przynajmniej kolejne sześć godzin.
- Uch, tak – zdołał wykrztusić, ponieważ dopiero wtedy mu dokładnie zaskoczyło, że leżeli w tym samym łóżku, pod tą samą kołdrą, nosząc szczątkową ilość odzienia, i ostatnie, co zarejestrował, zanim, kurwa, odleciał, było to, że RAMIĘ CASTIELA obejmowało go w talii.


Obudził się jakiś czas z potwornym kacem i Casem zwiniętym w kłębek u jego boku. Jego włosy tak jakby łaskotały go w ramię i Dean starał się, jak mógł, by go nie obudzić, kiedy sprawdzał swój telefon.
Jo Harvelle: Być nie uwierzył, jakiego mam kaca
=========== Byś*
To nie fair, że Ash nie miewa kaca, a nie musi być w pracy aż do 13.00
Wisisz mi kawę jak cholera
Sasquatch: Jeszcze się nawet nie obudziliście?
Jego telefon skończył gdzieś pomiędzy łóżkiem a podłogą i Dean stęknął cicho, ponieważ była tylko 9 rano, a im więcej kaca zdoła odespać, tym lepiej. Cas wciąż był nieprzytomny, oddychał powoli i w stałym tempie w jego ramię, więc Dean odwrócił się twarzą do niego i zasnął w tej pozycji, z włosami Casa łaskoczącymi go w nos co kilka oddechów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Wto 20:59, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:49, 12 Cze 2013    Temat postu:

Dzięki słońce, najpierw spróbuję z programem, który poleciła mi moja, na chomiku mam za mało transferu ^^;

Ach, no i któż mógłby przejść obojętnie obok tego ficzka, nawet nie przeczytawszy jeszcze poprzednich części? :3 Dobrze zrozumiałam, że Lin ciężko się czytało oryginał? I że Pat ciężko się tłumaczy? Z In the Weeds się zgadzam, tamo dzieło, choć świetne, czytało się mocno ciężkawo, ale to wspominam bardzo mile. I jeszcze cudowniej czyta się w wersji Pat. Słońce, serio, marnujesz się pracując tam, gdzie pracując, ktoś za to powinien Ci płacić, bo robisz naprawdę niesamowitą robotę. I z tego, co już przeczytałam z Shootin'... jestem pod wrażeniem, jak zawsze @_@
Uwielbiam to, jacy są dla siebie Cas z Deanem. Uwielbiam ich charakteryzację: to że Dean jest taki... mrau, a Cas jest taki przeuroczo nerdowy <3 Chucku, Chucku, i to, że Cas tak naturalnie wylądował po popijawie w łóżku Deana @_@ Ach, wspominam sobie ciąg dalszy i nie mogę się go doczekać @_@

...ej, czemu nikt mi nie powiedział, że Ben Edlund odchodzi z SPN? Nie, nie, nie, bardzo mi się to nie podoba, wystarczająco źle było, jak odszedł Kripke, teraz odchodzi Ben? Nie będzie już tych wszystkich niesamowitych odcinków w stylu The End? Napakowanych znaczeniami, aluzjami i niesamowicie boskimi? Nie mówiąc o tym, że... no hello, mówimy o Benie Edlundzie. Drugim człowieku, który po Kripke się mi z SPN kojarzy. Carver jest dopiero na trzecim miejscu.
Jezusie, to kto teraz będzie pisał dobre odcinki? Mam nadzieje, że Adam dostanie więcej roboty. I Robbie. I Andrew. Chucku broń, tylko nie Klain i ta z piekła rodem para.

//Also. Nadrabiam. Jeszcze z pół godziny będę sama w robocie, więc czytam stare posty. I dziewczęta, trafiłam na info, że agent Mishi nie polecał mu dziewiątego sezonu. Wiadomość z 26. maja, tak btw. Cieszy mnie niezmiernie, że na 23 odcinki będzie w 14, o ile dobrze pamiętam i mam ochotę odtańczyć taniec radości, bo to więcej niż pół sezonu z Casem. Ale automatycznie w głowie pojawia mi się pytanie: co z dziesiątką? Skoro Carver ma plan trzyletni, a dziewiąty sezon to jego drugi rok, to co jeśli agent Mishi tupnie mu nóżką i pogrozi palcem i Misha zrezygnuje z SPN? Wpadnę w depresję, jak nam go do diabła zabiją. Misha, nie bądź dureń, więcej sezonów niż dziesięć nie będzie, zrób nam tą ostatnią przyjemność @_@


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Śro 10:31, 12 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:11, 12 Cze 2013    Temat postu:

antique napisał:
...ej, czemu nikt mi nie powiedział, że Ben Edlund odchodzi z SPN?

Widzisz, wylewałam nad tym łzy gorące parę stron temu ._. Ale zmartwiło mnie to nie tylko ze względu na odcinki, jakie mu zawdzięczamy, ale w dużym stopniu, hm, wykrusza się SPNowa rodzina. No me gusta.

antique napisał:
tak btw. Cieszy mnie niezmiernie, że na 23 odcinki będzie w 14, o ile dobrze pamiętam

Ostatnie wieści głoszą, że podobno w 18. I czytałam zapis z tego panelu, osobiście zrozumiałam to tak, ze agent odradzał Mishy SPN już kiedy okazało się, że to nie ma być rola epizodyczna, już w czwartym sezonie. Znaczy, przed piątym mu odradzał. Ale Misha nas kocha i dobrze się bawi i wypiął się na agenta. Tak to mniej więcej brzmiało.

Fragment :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:34, 12 Cze 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Widzisz, wylewałam nad tym łzy gorące parę stron temu ._. Ale zmartwiło mnie to nie tylko ze względu na odcinki, jakie mu zawdzięczamy, ale w dużym stopniu, hm, wykrusza się SPNowa rodzina. No me gusta.

Kurewsko mi się to nie podoba. I mi smutno, bo Ben zawsze był w pobliżu i dbał o to, żeby SPN było SPN, a nie swoją marną podróbą. Pozostaje mieć nadzieję, że Carver wie, co robi. Uch, to zdecydowanie nie jest dobra wiadomość:/

Lin napisał:
Ostatnie wieści głoszą, że podobno w 18. I czytałam zapis z tego panelu, osobiście zrozumiałam to tak, ze agent odradzał Mishy SPN już kiedy okazało się, że to nie ma być rola epizodyczna, już w czwartym sezonie. Znaczy, przed piątym mu odradzał. Ale Misha nas kocha i dobrze się bawi i wypiął się na agenta. Tak to mniej więcej brzmiało.

To jest właśnie definicja dobrej wiadomości. Ale to taka plota, czy info potwierdzone? Cały sezon z Casem, toż to niebo na ziemi @_@
Ale agent sprytny. Rzeczywiście: większa rola w całkiem popularnym serialu to okropny pomysł, beznadziejny. Jak Misha mógł się na to zgodzić? Duh. Cieszę się, że czasem jesteśmy strasznie zajebiści i trudno się nam oprzeć XD

Um. To kiedy nowy sezon? XD trudno uwierzyć, że to dopiero miesiąc od finału minął... :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:12, 12 Cze 2013    Temat postu:

Ja tam na razie nie mam zdania co do Edlunda (moje oglądanie jak stało, tak stoi), za to chcę powiedzieć, że: 1. Następna wrzuta prawdopodobnie jutro 2. Do planów doszło THE PRANK... Ta historia, taka słodka, nieskomplikowana, bez angstu i, powiedzmy szczerze, gorąca, tak mnie urzekła, że biorę to na warsztat :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:12, 12 Cze 2013    Temat postu:

Wiedz Pat, że mocno odczujemy brak Bena. Ale tak mocno-mocno. Serio, to drugi człowiek po Kripke i nie mogę uwierzyć, że nas opuszcza. Osiem sezonów i w ogóle, trzeba się rozwijać, ale... smutna to wiadomość TT_TT

Chcę też powiedzieć, że skończyłam Shootin' i... ach, Pat, kochanie, po prostu brak mi słów. Przyjmij wyrazy mojej nieskończonej miłości i uwielbienia, oraz wiedz, że gdybyś była w zasięgu ręki, ucałowałabym Cię siarczyście.
...w policzek, bo inaczej moja mogła by się ciut rozgniewać.
Boski fik. Boskie tłumaczenie. Boska tłumaczka. Biję pokłony i pławię się w bezdennym uwielbieniu. Bo, serio, jak można stworzyć coś tak idealnego? Linuś, wiedz że na przeleceniu zantropomorfizowanego zdania wyjętego z ust Deanowych parskłam śmiechem. Mało eleganckim, ale za to jak entuzjastycznym <3

A tak poza tym, kochane dziewczęta, próbuję ogarnąć się w starych postach i mam wrażenie, że obijam się o ściany i tak w ogóle, to chyba pięćdziesiąty raz mijam ten sam głaz i sądzę, że totalnie się pogubiłam. Otóż, ponieważ taką mam zachciankę, chcę przeczytać wszystko, co przeczytałyście Wy podczas mojej nieobecności. Żeby jednak to zrobić, muszę wiedzieć co czytałyście. A kompletnej listy ni hu-hu nie udaje mi się stworzyć. Więc, czy któraś z Was byłaby tak kochana i zrobiła to za mnie? Ogarniam nowe fiki laseczek od MT, ogarniam endversed, ale reszty nie ogarniam. Wiedzcie, że posyłam Wam w ekran swoją najlepszą minę a'la Kot ze Shreka i pamiętajcie, że luv ya 5-eva <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:27, 12 Cze 2013    Temat postu:

Bogowie, takie fragmenty winny być oznaczone niczym paczki papierosów. Grozi zachłystem, popieskiem i trwałym fangirlizmem. Tłumacz nie ponosi odpowiedzialności za szkody fizyczne, psychiczne i materialne. Ten fic ma w sobie coś takiego, ze ciężko nazwać go słodkim czy uroczym... Ale, cholera, JEST uroczy. Cudny ;_;
Also, przyklaskuję, jako już pisałam gdzieś tam: brak nam będzie Edlunda. Aczkolwiek istnieje szansa, ze wpadnie czasem skrobnąć odcinek. Oby. Jeśli nie, trzeba będzie zastosować kilka sztuczek voodoo, umiejętnie omijając robdam.
Also, kiedy Cię nie było, na warsztacie kręciła się endversed, saltyandbyrne, Milton Manor, The prank (PAT PRZETŁUMAAACZY...! :hamster_moe: Antique, Słonce, cudna komedia pomyłek, romans, komedyjka, uroczość i gej porno na kasetach. Cudo :D), friends helping friends, boys helping boys, Dakota Lake? Czy jakoś tak. Um, było tego więcej, mam na tablecie ._. Pat pamięta więcej, zapewne :X
Aczkolwiek! [link widoczny dla zalogowanych]
CZYTAJCIE. Znaczy, ja osobiście przeczytałam na razie tylko Short Fuse i tego drugiego krótkasa i posprawdzałam zakończenia w dwóch pozostałych, ale jak autorka sama pisze, jej prace to czysty cukier i to jest cudne. Nie jest to irytujący fluff, tylko szczęśliwe, małe uroczątka. Trafiłam na to węsząc po siedzi na alfa/ omega!verse (knotting nowym linowym kinkiem) i trafiłam na (przekleję później najlepsze, jeśli zechcecie :D) 62 takie ficzki. To był jeden z nich. I zostanę z autorką na dłużej @.@
Ach, antique, Ciebie już nie było, kiedy endversed wypuściła Working late, prawda? Bo usunęła, a to śliczne pornomaleństwo było, to jakby co, któraś z nas podeśle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:44, 12 Cze 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Aczkolwiek! [link widoczny dla zalogowanych]
CZYTAJCIE. Znaczy, ja osobiście przeczytałam na razie tylko Short Fuse i tego drugiego krótkasa i posprawdzałam zakończenia w dwóch pozostałych, ale jak autorka sama pisze, jej prace to czysty cukier i to jest cudne. Nie jest to irytujący fluff, tylko szczęśliwe, małe uroczątka. Trafiłam na to węsząc po siedzi na alfa/ omega!verse (knotting nowym linowym kinkiem) i trafiłam na (przekleję później najlepsze, jeśli zechcecie :D) 62 takie ficzki. To był jeden z nich. I zostanę z autorką na dłużej @.@


Ja z autorką też zostanę na dłużej :) Już dodałam do zakładek :)
Z nieczytanych to mi się jeszcze ten bez tytułu od camui i dream przypomniał...

I dawaj, Linuś, dawaj więcej :)
Cieszę się, że się cieszycie z moich planów :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Śro 17:45, 12 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:30, 12 Cze 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Ja z autorką też zostanę na dłużej :) Już dodałam do zakładek :)

Bosko :D Dzisiaj biorę się za jeden z tych dłuższych ficów. Zobaczymy :3 (autorka miała jeszcze 22 rozdziałowca (High School AU) o Casie, który zostawił w bibliotece swoją komórkę, a kiedy po nią wrócił na liście kontaktów pojawił ApplePieBaby. Ale LJ autorki nie działa, i nie wiem, czy znajdę gdzieś tę historię. Ani czy jest zakończona.)

patusinka napisał:
Z nieczytanych to mi się jeszcze ten bez tytułu od camui i dream przypomniał...

Tak, antique, to też wciągnij na listę! :D JAk Pat zauważyła, to chyba jeden z pierwszych ficów dziewczyn, ale jest świetny. Jak ich wszystkie. JAk MT i MM. Albo MM i MT. Przechodzę kryzys osobowości :D

patusinka napisał:
I dawaj, Linuś, dawaj więcej :)

Przejrzę, powyrzucam dramaty i wrzucę tytuły :3

patusinka napisał:
Cieszę się, że się cieszycie z moich planów :D

Ja sobie, Słońce, Twoje plany oprawię i nad łóżkiem- prowizorycznym futonem, bo na razie śpię na podłodze- powieszę. Same tytuły, na myśl o których oczy świecą mi się jak stuwatowe żarówki.

// Nienawidzę ich! xD



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Śro 18:38, 12 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:12, 13 Cze 2013    Temat postu:

Fik bez tytułu Patuś w całej swej wspaniałości mi podesłała, więc go przeczytam. A co do najnowszego maleństwa od endversed, nie załapałam się :( więc gdyby któraś z Was mogła mi to dzieło podesłać, byłabym bardziej niż wdzięczna ^^
Dzięki za listę słońce :3 jak tylko dorwę swój komputer, wszystko sobie pościągam i czytanie zacznę od MM :3 ach, czy Linuś nie wspominała o fikach alfa/omega od jakieś autorki? Czy to któraś z wymienionych? Winię endversed za ten nowy kink, ale tak naprawdę to wiecie. Nie winię. Fajnie jest mieć nowego kinka XD

Boże, jak ja się stęskniłam za tymi dwoma... XD

///Więc. Zaczęłam czytać MM. Zaczynam właśnie trzeci rozdział, bo w robocie nic się nie dzieje, nuda i pociąg do Trzebini, a ten fik... ten fik. Póki co jest piękny i nienawidzę Miltona seniora. I jestem way over the moon, i niepokoi mnie to Dean/Anna, niepokoi mnie co będzie, jak Cas wróci ze szkoły, niepokoi mnie też Linowe wspomnienie o Lilith, ale skoro jest happy end, zniosę wszystko @_@

////Co, ale co się stało z Casem w ciągu tych siedmiu lat? Powiedzcie mi dziewczęta, bo myliłam się: nie zniosę O_O a przynajmniej mi powiedzcie, że to się szybko wyjaśni, bo trupem padnę i tyle ze mnie będzie ._.

/////Okej, się wyjaśniło. To już oficjalne: nienawidzę ojca Casa i jak mniemam, niedługo znienawidzę go jeszcze bardziej. Cas, maleństwo, niech no cię uściskam TT_TT Dean, biedactwo, też nie miałeś lekko TT_TT Ten fik mnie zabije TT_TT

//////Dlaczego... ej, dlaczego nikt mnie nie uprzedził? Jeszcze mnie w pracy płaczącej nie widzieli i ten stan rzeczy właśnie się zmienił. Okres mi się zaczął. Brzuch mnie boli jak diabli, cały dzień chodzę z płaczem na końcu nosa, no i jest. Tak to się kończy, jak mi się serwuje bez uprzedzenia taką scenę jak tą w stajni, po tym jak Cas przyłapał Annę z Deanem. Nie mam już serca. Właśnie piekło mi na pół. Dziękuję, było miło. I przepraszam za moje komentarze, ja tu tylko po trochu umieram.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Czw 15:26, 13 Cze 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 373, 374, 375 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 374 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin