|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 22:57, 10 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Gratuluję słońce :3
Mam nadzieję, że się stęskniłyście choć w połowie tak, jak ja za Wami :3 rany, w 17 dni ze dwadzieścia stron napisać? Wow, zawsze takie tempo trzymamy? XD wiecie, że teraz nadrabianie za Wami to robota na pełen etat? XD srsly, chciałabym zacząć już teraz, bo chociaż za oknem ciemno i chyba wypadałoby iść spać, to mój mózg myśli, że jest siódma rano XD wczoraj o tej porze prawie wychodziłam na pociąg na lotnisko. Uch. Anyway. Chcę już zacząć, bo blog, fiki i tyle stron do przeczytania, ale mój komputer jest głupi. Tyle czasu odpoczywał i działa gorzej, niż kiedy korzystam z niego po kilka godzin dziennie :/
///Pat, kochanie, a Ty to sypiasz kiedyś w ogóle? XD Komp przestał focha strzelać, więc przeleciałam kilka ostatnich stron i zdębiałam nad ilością tłumaczeń @_@ O wow @_@ Ale serio - o wow. Nie mogę się doczekać, kiedy sama wpakuję w to wszystko zęby, ale chyba zacznę jutro dopiero, bo jednakowoż padam. Mój mózg stwierdził, że każda pora jest dobra na spanie (wczoraj w drodze na lotnisko też spałam, nie to że XD) i odmówił współpracy dopóki nie walnę w kimono. Więc walnę.
Ale, najpierw, żeby nie było, że tak destielowo bezproduktywnie spędziłam wyjazd: pamiętacie, jak wspomniałam o Point Pleasant? Ożeszkurwajegomać, jak go jeszcze nie czytałyście, zmieńcie ten stan rzeczy. Najlepiej tak~ już. Bo to jest boski fik i nie wiecie nawet, jak cholernie chciałam się z Wami nim podzielić. Jest boski. Charakteryzacja postaci jest cudowna. Rozwala totalnie rozmieszczenie canonowych postaci w akcji. Serio. Niektóre wybory powalają, ale zawsze pozytywnie. Johna drania da się lubić, chociaż nie zawsze. Plot jest boski i tak cudownie się rozwija, że peony można pisać na ten temat. Serio, główny, monster-of-the-week-plot to mistrzostwo. A relacje Casa z Deanem~ nigdy, ale to nigdy nie czytałam fika, który by mi tak robił ich kłótniami. Tak dobrze, znaczy się. I tak źle jednocześnie, bo oni to się raczej tyle w fikach nie kłócą. A tu kłócą się epicko. Chociażby dla tych ich kłótni warto poczytać. I dla ostatniego rozdziału, który jest... emocjonalną bombą, totalnie. HhsafjhikjhSFDUIHF nie załamujcie się nade mną, co? Umiejętność logicznego konstruowania myśli mi siada XD I jestem głodna.
...przeczytajcie, ok? Byle gniota bym nie polecała, a ciekawa jestem Waszej reakcji :3 Branoc słońca ^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez antique dnia Pon 23:38, 10 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 10:56, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Spoko, antique, nadrobisz wszystko w swoim czasie, nikt cię poganiał nie będzie :) I tak, zawsze miałyśmy takie tempo, czasami nawet szło szybciej :)
Pewnie, że sypiam. Nie tyle, ile bym musiała, ale sypiam. Poza tym ta horrendalna ilość rozdziałów sprzed paru stron wydarzyła się tylko dlatego, że miałam wolne. Teraz też mam :) Dopiero jutro do pracy, za to wiem, że od razu dostanę popalić, bo to środa :[
Point Pleasant, powiadasz... Hmm. miałam w planach jeszcze raz przedrzeć się przez tatuażowego ficzka, bo właśnie go obrabiam (pierwsza część na poprzedniej stronie, druga poniżej), ale skoro zachwalasz... No i zajrzyj na mojego chomika, pliki Destiel 14 i 15 to praktycznie sam prest!kink oraz virgin!Cas :) Najróżniejszego kalibru. Jeszcze nie czytałam, albowiem wyprodukowałam te pliki w niedzielę.
A teraz druga część ĆWICZEŃ :)
Pierwsze, co zrobił Dean u Gabe`a (poza otwarciem jednego ze swoich piw), to było rozpięcie sobie góry koszuli. Sam wmusił w niego tak zwaną „ładniejszą”, coś z ciemnej bawełny (Dean nie rozumiał, czemu miła, miękka, znoszona, kraciasta flanela zasłużyła sobie na ocenę „Uch, DEAN) i obnosił się ze skrzywioną twarzą, dopóki Dean jej nie założył. Do licha z wymyślnym obiadem, Sam zasłużył sobie po tym na proszek wywołujący swędzenie.
Westchnął i rozpiął również mankiety, zaś Gabriel obszedł go wokół w drodze do lodówki i wyłowił z niej jeszcze trzy piwa. Z salonu niósł się głos Sama, który właśnie zagadywał Castiela na śmierć.
- Chłopie, nie wiem, jak długo jeszcze twój brat będzie w stanie radzić sobie z Samem – chrząknął Dean, podwijając sobie rękaw.
- Jest cierpliwy – powiedział Gabe, wzruszając ramionami – i uprzejmy. Przynajmniej Sam zamyka się, gdy pije.
- Tak, dzięki BOGU – wymamrotał Dean, kończąc z drugim rękawem. Poszedł za Gabrielem do salonu, ale porzucił kanapę na korzyść odwiedzin przy sprzęcie grającym. Od przynajmniej trzech lat trzymał tu ekstra egzemplarze większości swoich ulubionych albumów, zatem odstawił piwo na boczny stolik i postanowił, że dziś był w nastroju na „Physical Graffiti”. Ha, ha.
- Twój brat dużo gada.
Dean niemal upuścił winyl. Castiel się, kurwa, pojawił znikąd tuż przy jego łokciu, spoglądając na kieszeń płyty z tym królewskim spokojem, jaki jego kuzyn rzadko okazywał.
- Jezu Chryste, koleś, musisz bardziej hałasować, gdy chodzisz – powiedział i odchrząknął, by dojść do siebie. – Jesteś fanem Zeppelinów?
Castiel ściągnął brwi, a nadzieje Deana opadły.
- Ja nigdy… - pokazał gestem na stereo. Dean zacisnął szczękę.
- W porządku, zatem zaraz cię podszkolę – ogłosił i włączył płytę, nie za głośno, ale wystarczająco. Poklepał kieszeń, gdy w głośnikach zabrzmiało „Custard Pie”. – To jest „Physical Graffiti”.
Grymas Castiela zniknął.
- Och – powiedział, a Dean praktycznie ujrzał nad jego głową żarówkę. – GRAFFI-TEA. A twój sklep to cielesna, FIZYCZNA sztuka. Graffiti. Mądre – na jego twarzy pojawił się pierwszy ślad uśmiechu, jaki Dean widział. Wyglądało to wspaniale. Dean postanowił to zignorować. – Jestem pewien, że trzeba było Gabriela długo przekonywać, aby to zaaprobował.
- Było warto – powiedział Dean wzruszając ramionami. – Myślał, że to było kiepskie, wiesz, PHYSICAL GRAFFITEA? I kto, u licha, przyjdzie? A teraz ja się śmieję ostatni. Przychodzi tu jakieś 90% pijącej kawę, jedzącej słodycze, poprzekłuwanej i wytatuowanej społeczności studenckiej.
- Jak to się stało, że zaczęliście razem pracować? – zapytał Castiel łykając piwa, a Dean zdecydowanie NIE patrzył na to, jak jego język wysunął się, by zlizać kroplę z szyjki butelki. – Gabriel nie lubi wdawać się w szczegóły.
- Och, chłopie, to trochę długa historia – Dean przetarł sobie twarz i pociągnął za swoje zatyczki; był to nawyk, nad którym nie panował, a który zazwyczaj ludzi odstraszał. Na szczęście Castiel zdawał się na to nie zważać. – Przeprowadziłem się tutaj 4 lata temu. Tak naprawdę to spotkałem Gabe`a absolutnym przypadkiem. Znałem kogoś, kto znał kogoś, tak to poszło. Crowley, Gabe i ja szukaliśmy nowego lokalu, żeby zacząć biznes, więc uznaliśmy, że równie dobrze możemy zrobić to razem – Dean pociągnął piwa i oparł się o regał. Tak bardzo nie przywykł do opowiadania tej historii. Większości ludzi to po prostu nie OBCHODZIŁO, chcieli tylko mieć swój tatuaż zrobiony, a potem wyjść. – Sammy rok temu zaczął tu szkołę, z grubsza wtedy, kiedy Crowley postanowił wrócić do Anglii – wzruszył ramionami. – Długa, skomplikowana, nudna historia, ale zasadniczo to właśnie to.
Dean poruszył się lekko. Trochę to było denerwujące, to Castielowe gapienie się, ponieważ Dean nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś skupiał się na nim tak całkowicie. Szczególnie w trakcie opowiadania jakiejś głupiej historii.
Znał gościa krócej, niż 12 godzin, ale już był w stanie powiedzieć, że Castiel był niezręczny tam, gdzie on charyzmatyczny; cichy, podczas gdy on był bezczelny, rozważny, podczas gdy on był niewrażliwy, i choć było to równie oklepane, co całe to Yin i Yang, to Dean mógł się zdecydowanie nauczyć to lubić.
Życie toczyło się dalej. Sam zaczynał szkołę za 2 tygodnie – i JUŻ się stresował – a Dean bezwstydnie spędzał z nim co drugą noc u Gabe`a, pijąc w towarzystwie Castiela.
Układ się zmieniał. Castiel zaczął dołączać do Gabriela, kiedy ten odwiedzał jego i Sama, a potem czasami wpadał sam. Dean cały czas coś grał, tak że wszystko, począwszy od wczesnego AOR do klasyków hair metalu brzęczało miękko w tle. Dean nigdy się bardziej nie cieszył, że mieszka tylko 1,5 bloku od Gabriela.
W sklepie stopniowo robił się coraz większy ruch, kiedy studenci wracali do miasta przed początkiem nowego roku szkolnego i akademickiego i kiedy świeżo upieczeni 18-letni pierwszoroczniacy odkrywali, że mogli robić wszystkie te rzeczy godne Młodych Gniewnych, jak tatuowanie się i piercingi.
- O mój BOŻE, po prostu już się z nim prześpij – powiedziała całkowicie zirytowana Jo w sobotę przed tym, zanim Sam miał zacząć szkołę.
- PRZEPRASZAM? – akurat dzisiaj, ze wszystkich dni, nie był w nastroju na użeranie się z czymkolwiek. Przyszło mu na konsultację dwóch kompletnych idiotów, a cały dzień miał coś poumawiane, z czego jedną godzinę spędził z CZTEREMA pieprzonymi, chichoczącymi panienkami. Po pierwszej godzinie wyrzucił te trzy, które się nie tatuowały. Miał 5 nieodczytanych wiadomości, jedno nieodebrane połączenie i do tego telefon w kieszeni ćwierknął mu ponownie.
- Przez ostatnie cztery tygodnie coraz bardziej się nad nim rozwodziłeś – powiedziała uparcie. – Albo się z nim prześpij, albo…
- Jo, daj temu spokój – rzucił Dean. – Wymeldowuję się o 19.00. Poważnie, po prostu daj mi cholerne 15 minut spokoju.
Jo westchnęła i skrzyżowała ramiona.
- Po prostu o tym pomyśl – powiedziała, tym razem łagodniej, a on wiedział, że pod tym tonem kryło się W PORZĄDKU, PODDAJĘ SIĘ. Dean parsknął i minął ją w drodze do swojego pokoju. Piętnaście minut zaledwie wystarczało, by autoklaw wszystko wyczyścił, więc wiedział, że wyjdzie do domu dziś wieczorem później, niż przewidywał, i kiedy skończył sprzątać i dezynfekować, nie czuł się już podle, a był po prostu ZMĘCZONY.
- Idę do domu – wymruczał, opierając się obok Jo łokciami o ladę i przecierając sobie twarz.
- Idź się trochę prześpij. Albo wybłagaj kawę od Gabe`a.
- Tak, tak – wyprostował się, objął Jo jednym ramieniem, po czym pocałował ją w czubek głowy. – Nie chciałem na ciebie warczeć.
- Idź do DOMU, Dean – zaśmiała się i zanurkowała mu pod ramieniem. Brzęknęły drzwi. – Hej, Castiel.
- Kawa, chłopie – powiedział znużony Dean. – Nie tutaj.
- Stoję w drzwiach – odpalił Castiel z kamienną twarzą. – Jeszcze nie wszedłem do środka.
- Powiedziałem ci, że będzie zrzędził – odezwał się zza jego pleców Sam, z wyszczerzem na twarzy. – Gabe ma dla ciebie kawę u siebie, ale powiedział, byśmy tu na wszelki wypadek zajrzeli, skoro nie odpisałeś Castielowi na żadnego SMSa.
- Dzięki, Chryste – westchnął Dean i przepchnął się obok nich obu do kawiarni Gabriela. – Siema, Jo.
- Hej, hej, Dean… - usłyszał Sama, więc odwrócił się, unosząc brwi. – My skończymy jeść tutaj, więc na kolacji będziesz sam.
- Jak długo zdołacie sami przywlec się z powrotem do domu – stęknął Dean i zygzakiem pomaszerował po papierowy kubek z kawą, czekający na niego w dłoni Gabriela.
Opróżnił kubek, zanim w ogóle zaparkował (co, szczerze mówiąc, było trochę imponującym wyczynem, zważywszy, że sklep nie znajdował się nawet po drugiej stronie starego centrum), powlókł się schodami w górę i powędrował do barku.
Wypił już 1,5 szklaneczki, rozwaliwszy się na kanapie z IMPERIUM KONTRATAKUJE w tle, kiedy Sam otwarł drzwi, taszcząc swój rower na ramieniu i z ożywieniem gadając do Castiela o czymś-łacina-czymś-czymś.
Dean stęknął wewnętrznie i zagapił się na sufit. Akurat dzisiaj nie miał ochoty patrzeć, jak Sam i Castiel wdzięczą się do siebie. Był osowiałym gówniarzem i chciał się poddać temu nastrojowi w spokoju, NIE zaś myśleć o tym, że Castiel zdawał się woleć spędzać czas z Samem, że Sam zawsze był w pobliżu Castiela i że on sam był w tej sytuacji, jak w każdej innej, łagodnie odsuwany na bok.
Miał BARDZO DUŻE prawo zachowywać się jak zrzędliwy nastolatek po długim dniu w pracy.
Sam i Castiel robili zwykły hałas, jaki towarzyszył robieniu miejsca dla ich rowerów w mieszkaniu, więc Dean odwrócił się do telewizora.
- Taki ciężki dzień, co? – zawołał Sam z kuchni, ale głos miał współczujący. Dean stęknął.
- Co oglądasz? – zapytał Castiel, opierając się łokciami o oparcie kanapy.
Nastała śmiertelna cisza.
R-2 zagwizdał.
„- Nie będziemy się przegrupowywać z innymi – odpowiedział Luke. – Lecimy na Dagobah.”
- O, mój Boże – odezwał się Sam z kuchni. Dean wyprostował się gwałtownie i usiadł dużo bliżej Castiela, niż sobie zaplanował.
- Ty… CO? – Castiel tylko spojrzał to na niego, to na telewizor. – Nie. Zamknij się, kurwa, i siadaj, resztę nocy spędzisz w towarzystwie George`a Lucasa.
- O, mój BOŻE – zamruczał znowu Sam, tylko tym razem całkiem poirytowany.
Dean przeżywał dylemat moralny. Za wszelką cenę POWINIEN zacząć zapoznawać kogoś z Gwiezdnymi Wojnami począwszy od oryginalnej trylogii, tak, jak POWINNO być, ale jednocześnie te durne prequele nie znalazły się tam bez powodu. Niestety.
Castiel usiadł na kanapie, jakby tam było jego miejsce, co z jakiegoś powodu naprawdę, kurwa, poprawiło Deanowi humor, kiedy przegrzebywał kolekcję DVD.
- Zaczniemy od epizodu 1, a jeśli ktoś cię o to zapyta, odpowiesz, że zacząłeś od Nowej Nadziei – Sam wydał w kuchni odgłos dławienia się. – Samanta, zamknij się. To się ciebie też tyczy – rzucił.
Sam wciąż chichotał złośliwie, kiedy buchnęła muzyka początkowa i kiedy umościł się po drugiej stronie kanapy. Dean go zignorował; siedząc tam, na podniszczonej kanapie, pomiędzy Samem i Castielem, czuł się swobodniejszy, niż w ostatnim, długim czasie.
Następnego dnia jego budzik zadzwonił o wiele za wcześnie – wcześnie, zważywszy na bardzo dorosłą decyzję z zeszłej nocy, by siedzieć do 4 rano z maratonem Gwiezdnych Wojen i lepiej się bawiąc po pijanemu, niż mu się zdarzyło od przynajmniej roku – ale praca to praca, a on musiał tam być przed 10.00, by otworzyć.
Przetarł sobie twarz, natrafiając na zarost. Dean nie był do końca pewien, jak zdołał zdjąć z siebie większość ubrań, zanim odpłynął, ale nie trudził się ich zakładaniem, tylko spokojnie poszedł do łazienki w samych bokserkach, ponieważ ciuchy nie były warte tego wysiłku. Poczuł się nieco bardziej jak człowiek, kiedy już umył sobie twarz i zęby, i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że z kuchni dobiegał jakiś hałas, co oznaczało śniadanie i CHWALIĆ PANA.
- Do cholery, Sammy, ty nig…
Po czym zamarł niczym jeleń na pieprzonej drodze, ponieważ TO NIE BYŁ SAM.
Castiel zamarł tak samo, jak on, z widelcem w jednej dłoni, podczas gdy na kuchence za nim coś skwierczało, ale nie to się liczyło. Liczyło się to, że Dean czuł się KOMPLETNIE, KURWA, NAGI bez koszulki i bez spodni – nie dlatego, że wstydził się swojego ciała (DO DIABŁA, nie, wiedział, że niezły z niego towar), ale dlatego, że bez ubrań Castiel mógł ujrzeć jego tatuaże.
Zdał sobie sprawę, że skulił ramiona jak jakiś wystraszony kot, i że Castiel zdecydowanie źle to zrozumie, jeśli Dean nie dostarczy mu jakiegoś wyjaśnienia.
PRZEPRASZAM, TO JEST NAPRAWDĘ SPOKO, ŻE NAJWYRAŹNIEJ ALBO SIĘ TU WŁAMAŁEŚ, ALBO TU SPAŁEŚ, ALE MOŻESZ ZOBACZYĆ MOJE TATUAŻE I DOSTAJĘ PRZEZ TO ŚWIRA. NIC WIELKIEGO.
Dean odetchnął głęboko, posłał wewnętrznego świra do diabła i podszedł do kuchenki. Castiel wciąż gapił się na niego, jakby miał on za chwilę wybuchnąć, ale gapił się na NIEGO, na jego twarz. Dean wiedział dokładnie, jak to wyglądało, kiedy ktoś próbował nie gapić ci się na skórę, ale to nie był ten przypadek. Poczuł w piersi przypływ czegoś ciepłego.
- Bekon, jajka i tost? Cholera, chłopie – Dean posłał mu uśmiech. Albo przynajmniej spróbował. – Czy gdybym ci zapłacił, robiłbyś to dla mnie co rano?
- To śniadanie na kaca – odpowiedział Castiel głosem chrapliwszym niż zazwyczaj i teraz Dean mógł zdecydowanie stwierdzić, że wyglądał on kiepsko.
- Spałeś na kanapie czy co? – zapytał, próbując brzmieć normalnie, bo ostatnie, co zapamiętał z zeszłej nocy, to to, że Sam zawołał Castiela do swojego pokoju, aby jeszcze raz sprawdzić coś w której ze swoich książek czy notatek czy… gdzieś.
Castiel mruknął potwierdzająco.
- Sam przyniósł mi ekstra koc i jakieś poduszki.
Dean wyjął z szafki dwa talerze (Sam nie wstanie gdzieś tak, powiedzmy, do POŁUDNIA), zdjął z osączarki dwa w większości już suche kubki i zaczął robić kawę.
- Wiesz, MANDALA to słowo w sanskrycie – powiedział ostrożnie Castiel. Dean nie mógł zrobić dużo więcej, jak tylko przelotnie zerknąć na niego, na ułamek sekundy spojrzeć mu w oczy, po czym zająć się filtrem. Podświadomie przysunął do siebie wzmiankowany, wytatuowany łokieć.
- Tak, wiem – odpowiedział i nieoczekiwanie napięcie sięgnęło zenitu. – Tradycyjne mandale… - odwrócił się, zrobił dwa kroki w stronę korytarza, odwrócił się do Castiela, po czym zrobił pół kroku z powrotem do kuchni. – Ja… okej, żeby po prostu wyjaśnić, nie boję się chodzić bez ubrań, tylko że nikt naprawdę nie widział…
- Dean, to w porządku – powiedział Castiel niskim, cichym głosem. – Jestem tu intruzem. Nie powinieneś odsłaniać duszy przed każdym, kto cię widzi.
Co, oczywiście, całkowicie zbiło Deana z tropu.
- OCH.
Nigdy nie myślał o nich jak o swojej duszy. Były jego częścią – nie wyobrażał sobie życia bez Vonneguta spokojnie obserwującego wszystko z jego przedramienia, bez idealnych linii na boku, bez otoczonego promieniami słońca-gwiazdy nad sercem, które odpowiadało tatuażowi Sama. Nigdy nie pomyślał o nich jak o swojej duszy, ale teraz, kiedy się nad tym zastanowił, była to całkowita prawda.
I oto stał w swojej kuchni, ODSŁANIAJĄC SWOJĄ DUSZĘ przed Castielem.
I to było OKEJ.
Cas uśmiechnął się do niego krótko i lekko, po czym nałożył sobie na talerz górę jajek.
Cas wciąż spędzał więcej czasu gadając z Samem, ale to Dean dowiadywał się o nim więcej. Dowiedział się, że Cas lubił jajecznicę z szynką i szczypiorkiem, że lubił kawę pół na pół (co absolutnie nie było powodem, dla którego zaczęła pojawiać się w lodówce). Cas był fanem wschodnioeuropejskiej literatury fantasy i większość ostatnich dwóch lat spędził podróżując pomiędzy Indiami a Europą; opanował na pamięć większość jakiegoś odcinka specjalnego PBS pt. CZY MÓWISZ PO AMERYKAŃSKU?, ponieważ tyle razy to oglądał. Żywił cudowną namiętność do języka, chociaż większość ich komunikacji stanowiły kubek przesunięty po blacie, film w tle, kawa czekająca na niego po pracy czy pomoc w ocenianiu prac.
Deszcz walił o okna przez, zdawałoby się, dziesiąty dzień z rzędu; Dean stanowczo za bardzo uwielbiał tę pogodę, ale, kiedy przeglądał ceny biletów lotniczych na lotnisko im. Johna Wayne`a (jasna cholera, lotnisko nazwane na cześć JOHNA WAYNE`A), pomyślał, ze byłoby nawet fajnie zobaczyć, jak wygląda kalifornijska zima. Do stycznia wciąż zostały trzy miesiące, ale powinien był wcześniej się tym zająć.
Sam wymamrotał coś w kuchni w nieco spartoloną łaciną, a Cas odmamrotał cholerną, idealną łaciną, z wymową godną księdza i nieskazitelną deklinacją. Dean wyłapał tylko kilka słów, ale i tak znał ten cytat.
CHOĆBYM WĘDROWAŁ CIEMNĄ DOLINĄ, ZŁA SIĘ NIE ULĘKNĘ.
- Hej, Denzel, wiesz, że dziś wieczorem jest twoja kolej na zmywanie, tak? – krzyknął ogólnie w stronę kuchni. – Już prawie 23.00.
- Dobrze, ELLEN – odciął się głośno Sam. Cas, chichocząc, wszedł do salonu i zawisł mu nad ramieniem.
- Kalifornia? – zapytał.
- Body Arts Expo w styczniu – powiedział Dean, rozsiadając się na krześle. Nie wiedział, czy wyobraził sobie ciepło promieniujące od Casa, czy nie, ale niezależnie od tego było to miłe. Cas zamruczał z zainteresowaniem i pochylił się Deanowi nad ramieniem, by sięgnąć po myszkę, kiedy do drzwi rozległo się takie walenie, jakby stała tam połowa rzymskiej armii.
Dean wstał, marszcząc się, i zerknął przez judasza, po czym otwarł drzwi.
- Jezu Chryste, Jo, co się stało? – spytał, gdy dziewczyna jak burza wpadła do mieszkania, z zaczerwienionymi oczami i absolutnie, kurwa, WŚCIEKŁA. Cas wymienił się milcząco spojrzeniami z Samem, a potem praktycznie pobiegł do kuchni.
- W porządku z tobą? – nacisnął Sam, kiedy stało się jasne, że dziewczyna nie była w stanie nie krzyczeć, a zatem rozmawiać normalnie również. Jo zrobiła przynajmniej pięć głębokich wdechów.
- Mama mnie wkurza – powiedziała ostrożnie. – Wciąż traktuje mnie tak, jakbym miała 10 lat.
A potem wszystko stało się, kurwa, piekłem, bo w przeciągu kilku sekund zaczęła szlochać Samowi w ramię. Dean zaczął cicho panikować, ponieważ, chociaż kochał Jo, to nie miał pojęcia, jak sobie poradzić z takimi emocjonalnymi przypadkami. Odwrócił się i Cas stał TAM, przy jego ramieniu, jakby się, kurwa, teleportował, i trzymał kubek z czymś gorącym i pachnącym wręcz niebiańsko.
- Proszę – powiedział, wręczając go Jo. – Gabriel nauczył mnie robić jego gorącą czekoladę.
Jo wzięła kubek, powąchała ładnie, pociągając nosem i po męsku, po czym łyknęła.
- Dzięki – wymamrotała i po twarzy spłynęło jej jeszcze kilka zabłąkanych łez. Sam zrobił minę w stylu „możesz już iść”; Dean przewrócił oczami.
- Masz tego więcej? – zapytał Casa, gdy tylko wrócili do kuchni. Cas się po prostu uśmiechnął.
Sam jakieś 45 minut później przyszedł do kuchni, wyglądając na zmęczonego na wszelkie możliwe sposoby.
- Kryzys zażegnany? – zapytał Dean, ściszając głos.
- Kryzys zażegnany – odsapnął Sam. – Idę się zdrzemnąć. Jo spędzi noc tutaj, a jutro pogada z Ellen. Wiesz, jak to jest.
Po tych słowach odtoczył się do swojego pokoju. Biedny gnojek musiał jutro iść do SZKOŁY. Cas zmarszczył się.
- Jeśli Jo będzie spać na kanapie…
- Moje łóżko jest wystarczająco duże, o ile spanie z kimś ci nie przeszkadza – powiedział Dean, celując w normalny ton i przegapiając go o przynajmniej 7 jednostek astronomicznych.
- Nie przeszkadza – wymamrotał Cas, patrząc dziwnie na Deana. Dean odchrząknął i napełnił wysoką szklankę wodą, po czym poszedł do salonu, zmuszając się każdym włókienkiem ciała do spokoju.
Jo zwinęła się pod kocami niczym kot, więc Dean postawił szklankę na stoliku i pocałował ją w czubek głowy, a potem wrócił do korytarza.
Cas już znajdował się w jego pokoju, zabierając się do rozpinania swojego kołnierzyka (żadnych nieprzyzwoitych myśli, Deanie Winchester, ŻADNYCH NIEPRZYZWOITYCH MYŚLI), a Dean przełknął kilka razy, po czym wyłowił z szafy czystą koszulkę i parę spodni od dresu.
- Proszę – powiedział i podał je Casowi. – Twoje ciuchy prawdopodobnie cholernie ciężko się prasuje, więc nie ma sensu, żeby się pogniotły.
Zdjął sobie koszulkę przez głową i wyłuskał się z dżinsów z cholernym, BOLESNYM spokojem, gdy jednocześnie Cas w stałym tempie rozpiął sobie koszulę, rozwiesił ją na oparciu krzesła, po czym wyszedł z własnych spodni i przewiesił je, złożone na pół, przez koszulę. Dean poczuł się lekko zdziwiony tym, że Cas odrzucił spodnie od dresu na rzecz samej tylko koszulki i bokserek.
Nie, żeby się skarżył.
Łóżko się ugięło, kiedy Cas razem z nim wsunął się pod kołdrę, i Dean praktycznie OMDLEWAŁ; doznanie było takie dziwne, ale zarazem tak mile widziane, a jeśli było trochę dziwne, że zasnęli zwróceni twarzami do siebie, to była to niczyja sprawa.
Dean obudził się dokładnie o 4.13 rano po jednym z najbardziej realistycznych koszmarów, jakie kiedykolwiek miał. Leżał w łóżku przez parę minut, próbując oddychać i nie panikować.
W takie noce zwykł rozkładać i czyścić broń swego ojca. Wypraktykowanymi ruchami, STARYMI ruchami, płynnymi i łatwymi jak oddychanie. Dźwięki nigdy nie budziły Johna, pijanego i martwego dla świata, zaś dla Sama były niczym kołysanka.
Teraz nie było o tym mowy, więc Dean wstał tak spokojnie, jak mógł, podszedł do swego biurka i zaczął rysować w słabym świetle padającym z okna.
Uchwycił terror panujący w piekle z jego snów, torturowane dusze, dłoń – SWOJĄ dłoń – trzymającą nóż, skrzywioną, aż nazbyt znajomą twarz mistrza tortur. Uchwycił to, jak promienne światło przedarło się wreszcie przez cuchnące chmury popiołu i siarki, ale coś w postaci anioła, który go uratował, mu przeszkadzało. Twarz była nie taka, skrzydła były nie takie, wszystko było nie tak poza dłonią, trzymającą go mocno, a jego ramię wciąż cierpło mu w miejscu, w którym zostało poparzone we śnie.
Dean nie był zwolennikiem omenów czy snów ani całego tego voodoo, ale w tym śnie było coś, z czego naprawdę nie umiał się otrząsnąć. Już piąty raz próbował narysować skrzydła, kiedy koc się ruszył.
- Dean? – o CHRYSTE, to, jak Cas wymówił jego imię, sennym, zachrypniętym głosem, przepalało go na sposoby, na jakie naprawdę nie powinno.
- Przepraszam – odszepnął. – Obudziłem cię?
- Nie – powiedział Cas niskim głosem. – Miałem… dziwny sen. W porządku z tobą?
- Tak. Uch, nie mogłem spać – wiedział, że Cas wiedział, iż było to kłamstwo, ale zamierzał wyjaśnić wszystko rano.
- Dean, chodź do łóżka – wymruczał Cas, i pierdolić wszystko, zdecydowanie mógł wybrać lepszy sposób, aby to powiedzieć. Dean przełknął.
- Tak – odetchnął wreszcie, po czym odłożył ołówek z powrotem do słoika i z powrotem wślizgnął się pod kołdrę, naprawdę dużo bliżej Casa, niż zamierzał.
Oczy Casa śledziły jego twarz, migocząc słabo w ciemności, a potem mężczyzna wyciągnął rękę i położył ją Deanowi na nagim ramieniu.
Było to dobre uczucie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Wto 10:58, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:20, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Pat, Słońce, gratulacje! :D Witamy Maleństwo na świecie (n.n)
Aaantique...! *rzuca się na szyję z porządnego rozbiegu* Tęskniłyśmy! Wieki Cię nie było i w ogóle i jeśli nie bawiłaś się bosko, to nie jesteś usprawiedliwiona za swoja nieobecność, o.
Wczorajszy fragment (nie dziwię się nic a nic zdumieniu antique nad ilością ostatnich wrzut :D) przypomniał mi bardzo dokładnie dlaczego tak kocham ten fic. O ile prymusowy Cas w krawacie z dziwnymi zainteresowaniami i naukowymi aspiracjami rozmiękcza mi jajniki, to introwertyczny Dean z kolczykami na twarzy... *chwyta się mocno stołu* A ten konkretny fic czytało mi się w oryginale bardzo kulawo, jak In the weeds. O ile In (...) jest jednak napisane dość charakterystycznie itede, to tu nie widzę, poza własnym upośledzeniem, powodów dlaczego mi nie szedł. Enyłej, uwielbiam go i dwa razy bardziej cieszę się, że mogę go sobie przeczytać po polsku i wszystko dokładniutenko zrozumieć i tatuaże no kocham @.@
Teraz niezwłocznie wgryzam się w nowy fragment.
Jeszcze jedna niezwykle ważna rzecz: KTO umiera w PP? Sam? To SAM, prawda? Tak? Tak? Ekhem.
//My pervy senses are tingling *.*
patusinka napisał: | pliki Destiel 14 i 15 to praktycznie sam prest!kink oraz virgin!Cas :) |
*frunie na patowego Chomika*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 13:22, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 13:29, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
A potem zajmij się lekturą fragmentu, czekam na opinię :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 14:13, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ściskam Cię Linuś równie mocno, bo cholernie się stęskniłam :3 wrócić było beznadziejnie, bo TAM było niesamowicie, ale tu jesteście Wy, więc gorycz powrotu została osłodzona siłą pól kila cukru w szklace herbaty, o. :3
Wgryzłam się w tłumaczenia, ach! Pospuszczam się nad nimi jak wrócę do domu, mam nadzieję, że jesteście gotowe na odgrzewane kotlety sprzed dwóch tygodni XD
Lin, jakie PP? Co mi na myśl przychodzi to Point i nie wiem, czy słusznie, bo ja tak trochę nie w temacie jestem XD ale w każdym razie: nie. Sam tam nie umiera :3
Jeszcze, słońce, jakieś warte polecenia meta na tumblrze? Bom stęskniona serialowych nowinek i rozkmin :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 14:20, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Antique, my tu czekamy na twoje komentarze i spuszczanie się, jak Bóg na dobrą duszę :) Będziemy cierpliwe :)
Przy okazji, Lin - nie dziwię się, że EXERCISE ciężko ci się czytało, bo mnie się to ciężko tłumaczy. A już na pewno dużo ciężej, niż PLAY.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Wto 14:29, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:23, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
antique napisał: | Ściskam Cię Linuś równie mocno, bo cholernie się stęskniłam :3 |
Pamiętaj, my tu czekamy na opowieści :D
antique napisał: | Lin, jakie PP? Co mi na myśl przychodzi to Point i nie wiem, czy słusznie, bo ja tak trochę nie w temacie jestem XD ale w każdym razie: nie. Sam tam nie umiera :3 |
Yup, o to pytam. Hm. Dobrze, dobrze. Ale w takim razie kto umiera ja się pytam kto umiera zaraz na wstępie dostaję po głowie faktem, że ktoś umiera! Also: ma happy, happy end? Ma? To 352 strony ryzyka są.
antique napisał: | Jeszcze, słońce, jakieś warte polecenia meta na tumblrze? Bom stęskniona serialowych nowinek i rozkmin :3 |
Meta, hm, nope, nic mi w oczy nie wpadło, a jeśli wpadło, to mam na Tumblrze, sprawdzę, dam znać. Ale, skoro pytasz, Kochanie, RZUĆ WSZYSTKO CO ROBISZ I CZYTAJ MILTON MANOR JUŻ. Trafiłam- dzięki Pat. To przenośnia była. Bo Pat trafiła. Wutever. Na nowy ulubiony linowy fic. Kochamy się szczerze wzajemnie, ja i MM. Ja go bardziej. Bo on mi robi trochę krzywdy. Cudownej, cudownej krzywdy. Ale 90% tego fica to czyste szczęście.
patusinka napisał: | Przy okazji, Lin - nie dziwię się, że EXERCISE ciężko ci się czytało, bo mnie się to ciężko tłumaczy. A już na pewno dużo ciężej, niż PLAY. |
Uszczęśliwiasz mnie tymi słowami, Pat. Choć w Twoim tłumaczeniu nie czuć różnicy w... Ciężkości. No, w odbiorze. Równie 'lekko' przetłumaczony, jak i reszta.
A sam fragment jest cudny :D Jo z tym prześpij się z nim już, bogowie, Jo, rozumiemy się xD I takie to słodkie, kiedy śpią w jednym łóżku @.@ Swoją drogą, nie wiem, ile razy oglądałam Star Wars, ale zawsze oglądam: 4, 5, 6, 1, 2, 3 :D Swoją drogą (scena w kuchni *.*) chciałabym, żeby ktoś skonsultował się z autorką i narysował Deana w bieliźnie lub nagiego, ze wszystkimi tatuażami.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 19:12, 11 Cze 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:48, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Lin, a tych tatuaży będzie w głąb ficzka więcej :)
Zgadzam się, antique, czytaj MM :) Wychodzi na to, że podszedł Lin bardziej od MT (taki wysnułam wniosek na podstawie jej reakcji), a do tego od tych samych autorek :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:15, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dżizas, świat się kończy, to jest jakiś fik, który Lin podszedł bardziej, niż MT!? Się biorę XD
Lin napisał: | Yup, o to pytam. Hm. Dobrze, dobrze. Ale w takim razie kto umiera ja się pytam kto umiera zaraz na wstępie dostaję po głowie faktem, że ktoś umiera! Also: ma happy, happy end? Ma? To 352 strony ryzyka są. |
Czy ja wyglądam na kogoś, kto polecałby Twist and Shout? :P Pewno, że jest happy end. Cudowny, rozkoszny, słodki happy end. Czytać, nie gadać :D
A umiera, hm. Hm. Serio chcesz wiedzieć? Nie Sam, nie Dean, nie Cas. Nie wystarczy? XD Jeśli nie, to pomyśl. Kto kopie w kalendarz w serialu? Tak gdzieś na przełomie pierwszy/drugi sezon? :3
Ekhem. Uwaga, zaczynam zachwyty. Przeczytałam to, co nie zdążyłam ze szkolnego AU. Ostatni rozdzialik, się znaczy. I ożesz, tak czytam co ten Dean robi z tym jedzeniem i wcale się nie dziwię, że Casowi pękła w końcu żyłka XD Komu by nie pękła, srsly. Urocza historyjka :3 Ale, dziewczęta, co to się działo potem~! Znaczy jak dorwałam się do end!versedowego maleństwa. Nie czytałam bo, z dziwnych jakiś powodów (bo długie takie, a ja ochotę mam na krótką piłkę, komu by się chciało przedzierać przez jakieś, szczątkowy nawet, plot, kiedy można od razu do seksu przejść XD) i warto, och warto było zajrzeć najpierw w Patowe tłumaczenie. Które jest... wybitne, słońce. Wybitne. Te świntuszenia tak samo bosko brzmią w Twojej wersji, jak w oryginale brzmiały inne świntuszenia. Zachwycona byłam przy czytaniu :3 W przeciwieństwie do mojego mniej zachwyconego otoczenia, ale who cares :D Kolejna na tapecie znalazła się Klątwa. Czy ja... czy ja muszę komentować tego fika? Czy muszę? Dajcie spragnionemu destielowego seksu człowiekowi taką mieszankę i patrzcie, jak spektakularnie mózg miesza się z innymi płynami ustrojowymi na ścianach. Spontaniczny samozapłon i samo-wybuch wszystkiego gwarantowany. Totalnie <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:54, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Wychodzi na to, że podszedł Lin bardziej od MT (taki wysnułam wniosek na podstawie jej reakcji), a do tego od tych samych autorek :) |
antique napisał: | Dżizas, świat się kończy, to jest jakiś fik, który Lin podszedł bardziej, niż MT!? Się biorę XD |
Obiecałam już wyszorować usta mydłem za to bluźnierstwo, ale to jak mi się zapalenie skończy, bo się uduszę, ok? xD
Jedna scena. Nawet nie seksu. I fic kupił mnie jak żaden inny fic, nigdy wcześniej. Zobaczysz, Słońce. A jak nie, to ja Ci i tak powiem, jak skończysz xD
antique napisał: | A umiera, hm. Hm. Serio chcesz wiedzieć? Nie Sam, nie Dean, nie Cas. Nie wystarczy? XD Jeśli nie, to pomyśl. Kto kopie w kalendarz w serialu? Tak gdzieś na przełomie pierwszy/drugi sezon? :3 |
Ok. Pfyf, płakać nie będziem, że tak powiem. Biorę się :D
Also, Pat, podoba mi się Twoja nowa sygnatura :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:03, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki, alfabet enochiański do waszej dyspozycji. A reszta to cytat z bieżącego ficzka :)
Cieszę się wyrazami uznania, antique :D A jak ci się podoba mój blog?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
antique
BoysLove Team
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:19, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
A ja póki co skończyłam ostatni pliczek z shorcikami i jestem... zadowolona :3 Z radością mogę oddać się innym czynnościom służącym nadgonieniu 20-kilku stron z forum, oraz nowego fika.
Sygnaturka zacna :3 Jako i blog, świetnie będzie mieć wszystkie Twoje cudowności w jednym miejscu :)
Poza tym. Zajrzałam na tumblra. Sezon ogórkowy, dziewczęta. Nic tylko nowy zwiastun Hobbita i nowy sezon Teen Wolf.
...no to kiedy dziewiąty sezon i czemu dopiero wtedy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:40, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
... na początku sierpnia Gag reel season 8 :X
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:53, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Antique, zabierz się za SHOOTIN' i powiedz, jak ci się ilustracje podobają :) Zaznaczam, że jest ich więcej niż dwie :)
Gag reel? Nie mogę się doczekać!
Siostra już wróciła z małą do domu :) Dzieciątko śpi jak zabite :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hashuniu
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:56, 11 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
A ja to w końcu z forum się połączyłam :) Dołączam się do Dziewczyn z gratulacjami z powodu Emmy! Ale też myślę, na zasadzie dziedziczenia, że Twoje Przyszłe Maleństwo będzie tej samej wagi co Emma i Twój Bratanek, Olek, justlikedeanwinchester, 24 stycznia, 3,5 kg.
Blog jest taki, jakiego się spodziewałam, znaczy PATUSINKOWY, czyli KURWA I ZAJEBIŚCIE jest. :)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez hashuniu dnia Śro 15:42, 12 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|