|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 16:16, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
A ja właśnie wypełzłam na światło dzienne. I mam przed sobą 4 dni wolnego :)))) Jutro możecie się więc spodziewać epilogu do Shootin' :)
Cieszą mnie wasze pozytywne reakcje, więc będę się dalej starać.
Caligo, śliczne te uszate gify :)
Lin, mam dla ciebie polecenie służbowe: bierz się za MILTON MANOR. I to natychmiast. Właśnie skończyłam i niech ci starczy informacja, że momentami zapominałam oddychać. A scena pierwszego "dogłębnego" seksu była taka, że się musiałam wachlować...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Pią 17:40, 07 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 18:45, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
hashuniu napisał: | Po pełnych emocji komentarzach Lin(...) |
Proszę mi nie wypominać, staram się jak mogę powściągnąć wewnętrzną Lin. Ale to pierdolnięta bestia jest. I pisze nieskładnie. I powoli przestaję jej ufać, tak w ogóle.
Caligo, a pamiętasz tego gifa z gag reel chyba z szóstki? Kiedy tańczyli wszyscy na polance i Misha z Jensenem zachowywali się jak leśne wróżki i pomykali i sunęli i susowali i Misha łopotał płaszczem i brakowało im tylko tiar z tęczy a obok biedny Jared podskoczył z rozbiegu na sztywnych nogach, machnął rękami koło nad głową i z miną "ok, łosiowy stuff DONE" poszedł w pizdu? TO moje guru cielesnej aerodynamiki jest.
patusinka napisał: | Lin, mam dla ciebie polecenie służbowe: bierz się za MILTON MANOR. I to natychmiast. Właśnie skończyłam i niech ci starczy informacja, że momentami zapominałam oddychać. A scena pierwszego "dogłębnego" seksu była taka, że się musiałam wachlować... |
Z każdym innym bym polemizowała, ale w tym przypadku robię salut, odmarsz i zagłębiam się w lekturze @.@ A dokładniej właśnie przesyłam na tablet i dzisiaj w nocy pożrę ile się da. (15 rozdziałów. Um. Sen jest dla słabych.) A jutro będę Cię wciągała w dyskusję, Kochanie.
Also: 30 maja przyszła na świat Justice Jay 'JJ' Ackles. Szczęścia im życzę choć dalej twierdzę, że ze mną byłby szczęśliwszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pią 18:46, 07 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:04, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ja na dyskusję bardzo chętnie, mam ochotę pospuszczać się nad tym ślicznieństwem, a nie mam z kim :)
Zabrałam się za epilog, ale dopiero co. JAk obiecałam, wrzuta jutro.
No proszę, Jensen został dumnym tatusiem :) Mała będzie miała inicjały po nim :)
Zaś moja siostra w niedzielę idzie do szpitala i będą jej poród wywoływać. Już się nie może doczekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caligo
BoysLove Team
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:17, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Caligo, śliczne te uszate gify :) |
Kjutność nad kjutnościami po prostu
Jak tylko to zobaczyłam, rozpłynęłam się z zachwytu, skondensowałam z powrotem i stwierdziłam, że muszę mieć to w podpisie :3 Zwłaszcza że frostiron (i w ogóle Tony i Loki) to moja ostatnia obsesja, chwilowo nawet przyćmiewająca destiela ^^"
Linmarin napisał: | Proszę mi nie wypominać, staram się jak mogę powściągnąć wewnętrzną Lin. Ale to pierdolnięta bestia jest. I pisze nieskładnie. I powoli przestaję jej ufać, tak w ogóle. |
Nie powściągaj :( Czy ty wiesz, jak Twe komentarze potrafią sprawić radość w życiu szarego introwertyka, który ma problem, żeby napisać, że coś mu się podoba w więcej niż jednym zdaniu? To znaczy nie wiem jak inni, ale mnie cieszą :)
Linmarin napisał: | Caligo, a pamiętasz tego gifa z gag reel chyba z szóstki? Kiedy tańczyli wszyscy na polance i Misha z Jensenem zachowywali się jak leśne wróżki i pomykali i sunęli i susowali i Misha łopotał płaszczem i brakowało im tylko tiar z tęczy a obok biedny Jared podskoczył z rozbiegu na sztywnych nogach, machnął rękami koło nad głową i z miną "ok, łosiowy stuff DONE" poszedł w pizdu? TO moje guru cielesnej aerodynamiki jest. |
Pamiętam XD Ten ruch nawet jakoś został specjalnie nazwany na tumblrze, chociaż nazwy sobie nie przypomnę XD
I natknęłam się też na wspomnianego wcześniej Pellegrino w boa: [link widoczny dla zalogowanych] I nawet w kąpieli i z gitarą.
I uwaga - trochę narzekania - w skrócie: Caligo nie ma szczęścia do niemieckich destieli.
Ogólnie to chce się pożalić, że nie potrafię znaleźć nic nadzwyczajnego po niemiecku. Większość tekstów wydaje mi się strasznie przeciętna. A starsze, popularne fiki często zawierają wincest, którego nie lubię. Z kolei wipów z reguły nie tykam. Najgorsze jak fic ma ciekawy pomysł i wielki potencjał, np. jedno AU w którym Cas jest nastolatkiem wychowywanym przez ojca będącego fanatykiem religijnym - w tej roli któryś z archaniołów - ale wykonanie mnie całkowicie zniechęciło, takiego nagromadzenia niefajnych schematów i zachowań to ja dawno nie widziałam :/ I jeden będący crossoverem z mitologią grecką *_* Tylko tu z kolei akcja pędziła do przodu na łeb na szyję. I jakiś taki niedosyt stale był. A można było to nieźle rozwinąć (np. jak potrzebowali krwi defloracyjnej XD ). A brakuje mi czasem tłumaczenia i mam ochotę nad czymś fajnym posiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:51, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Zaś moja siostra w niedzielę idzie do szpitala i będą jej poród wywoływać. Już się nie może doczekać. |
Wah, Pat znów zostanie ciocią :D Będę trzymała kciuki (zawsze się przydadzą, nawet, jak są niepotrzebne!), daj znać koniecznie później jak mama i brzdąc :3 Się domyślam, że się doczekać nie może^^
(nawet z moim podejściem do dzieci, którego doskonale świadoma jest nawet moja rodzicielka. Dwa dni temu zapytałam ją, po co jej w szafie różowe ręczniki z Muppetami "Wnukom dam. *chwila namysłu* A jak nie będę miała wnuków, to gejom")
Caligo napisał: | Nie powściągaj :( Czy ty wiesz, jak Twe komentarze potrafią sprawić radość w życiu szarego introwertyka, który ma problem, żeby napisać, że coś mu się podoba w więcej niż jednym zdaniu? To znaczy nie wiem jak inni, ale mnie cieszą :) |
Wah, cieszę się :D Co prawda piszę i natychmiast wysyłam, bo jakbym zaczęła się zagłębiać w to, co sama napisałam... xD
Na co dzień introwertyczka ze mnie do kwadratu, jak goście są w domu to nawet do kuchni po wodę nie przemknę, bo jeszcze ktoś zauważy i OMÓJBOŻE zagada czy coś, różne to ludzie zboczenia mają, niektórzy perwersi lubią rozmawiać (nie dajcie bogowie DOTKNĄĆ w ramię czy coś). O rozmowach kwalifikacyjnych w ogóle nie wspominam...
Brrr. Niemiecki. Z zasady to ja milczę o językach, bo sama zapalałam się do kilku i w ogóle co kto lubi, ale niemiecki... Nie znam prawie ani słowa (chyba, ze idzie o cytowanie piosenek Rammsteia i Equlibrium, ale i tak nie wiem, co cytuję) ale każdą jedną scenę seksu zapisaną w tym języku imaginuję sobie jako brzmiącą podobnie do rozkazu zaszlachtowania i gróźb karalnych dotyczących nietykalności cielesnej. Nie, żebym nie lubiła, szlachtowanie i seks w jednym zdaniu zdecydowanie mnie kręcą. Ja się lepiej zamknę. Na AO3 jest 13 destielowych ficów po niemiecku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:52, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Nie czytuję niemieckich, ale camuui pochodzi z Niemiec i ileś ficzków w tym języku też uskuteczniła. Jakby co, to podlinkuję (to ta od MT).
Linek, mam podobnie, co prawda ludzi się nie boję, ale unikam, kiedy nie jestem w nastroju. I nie cierpię, jeśli mnie dotyka ktoś obcy. Rodzina i bliscy znajomi to co innego, ale na pozostałych reaguję nerwowo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Pią 19:56, 07 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caligo
BoysLove Team
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Pią 22:07, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia, ale niemiecki naprawdę potrafi brzmieć ładnie. A jak jeszcze doda się do niego seksowny, męski głos, najlepiej jeszcze śpiewający (Eric <3), to już w ogóle cudności. No ale to moje upodobania, a jak to mówią de gustibus non disputandum est :)
Linmarin napisał: | Na AO3 jest 13 destielowych ficów po niemiecku. |
Część to wipy, część dopiero na liście do przeczytania. Część czytałam, w tym nawet trójkąty, większość z tych fików jest nawet w porządku, ale szukam czegoś tak jakby... wybitnego, że miłość od pierwszego przeczytania i och i ach i zapada w pamięć na dłużej. Cóż, miewam nieco zawyżone wymagania XD I sama w sumie nie wiem, czego chcę od tych fików XD Ale kilka udało mi się znaleźć takich, które mają swoje stałe miejsce w części serca poświęconej tekstowi pisanemu, więc nie poddaje się i czytam dalej. Zresztą te przeciętne fiki też dostarczają rozrywki, bo mimo wszystko przy czytaniu większości z nich da się miło spędzić czas :) Takie, których czytanie boli zdarzają się na szczęście niezwykle rzadko.
Podejrzewam, że większość fików camuui jest mimo wszystko po angielsku, ale za linka będę wdzięczna, w wolnej chwili przejrzę, może coś nowego się trafi :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
hashuniu
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 21 Paź 2011
Posty: 580
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 1:14, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Caligo napisał: | I natknęłam się też na wspomnianego wcześniej Pellegrino w boa: Sam’s memories of the cage I nawet w kąpieli i z gitarą.
|
Hashu dziękuje za gifset :)
Pellegrino wygląda fajnie. Wolę łóżko, kąpiel i gitarę, ale facetowi nawet boa nie zaszkodziło. Tak też mi się podoba. O tak, mój typ. Brutalny blondyn :D
Są jakieś fice z Lucyferem? Oby tylko nie po niemiecku...
A u mnie, Caligo, z obsesjami jest dokładnie odwrotnie. Po fiksacji thorkowej (wolę) i frostironowej, coś mnie supernaturalnie trąciło. Kilka przyczyn się na to złożyło, m.in. bogactwo możliwości, jakie się kształtują, gdy człowiek sobie porządnie obsadę przeanalizuje :)
Linmarin napisał: | (nawet z moim podejściem do dzieci, którego doskonale świadoma jest nawet moja rodzicielka. Dwa dni temu zapytałam ją, po co jej w szafie różowe ręczniki z Muppetami "Wnukom dam. *chwila namysłu* A jak nie będę miała wnuków, to gejom") |
Lin, wypowiedź Twoje Mamy mnie powaliła :D To dopiero się nazywa konsekwentne planowanie!
Też nie lubię, gdy ktoś ingeruje w moją przestrzeń osobistą. Zachowuję dystans i skracam go tylko wtedy, gdy sama chcę i to w przypadku wybranych osób. Nie toleruję pseudo spontanicznego ściskania i poklepywania :(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 8:53, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
hashuniu napisał: | Są jakieś fice z Lucyferem? Oby tylko nie po niemiecku...
|
Mam na chomiku kilka krótkich Samiferów, ale to wszystko. Zasadniczo ten pairing mnie nie kręci, a to była bardziej ciekawość.
5 stron do końca epilogu :)
Lin, wobec tego wygadanie odziedziczyłaś po swej rodzicielce. Tego ci zazdroszczę.
Caligo, proszę bardzo: [link widoczny dla zalogowanych]
Zjedź sobie w dół strony, znajdziesz sekcję z German Fanfiction.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 8:55, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Caligo
BoysLove Team
Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć:
|
Wysłany: Sob 9:36, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
hashuniu napisał: | A u mnie, Caligo, z obsesjami jest dokładnie odwrotnie. Po fiksacji thorkowej (wolę) i frostironowej, coś mnie supernaturalnie trąciło. Kilka przyczyn się na to złożyło, m.in. bogactwo możliwości, jakie się kształtują, gdy człowiek sobie porządnie obsadę przeanalizuje :) |
Jest duże prawdopodobieństwo, że niedługo mi się odmieni, bo u mnie jest tak, że obsesje zmieniają się co jakiś czas XD Po Iron Manie ostatnim mam teraz pełno uczuć do Tony'ego, jak zacznie się kolejny sezon supernaturala, to pewnie na pierwszy plan wybije się znowu destiel. Plus dodatkowo co jakiś czas jeszcze różne pairingi potterowe (ach, mój pierwszy fandom) domagają się uwagi.
Fików z Lucyferem po niemiecku i tak nie znam, ale widziałam sporo Dean/Crowley, nawet mam je na czytniku, z ciekawości mam zamiar im się przyjrzeć XD
patusinka napisał: | Caligo, proszę bardzo: [link widoczny dla zalogowanych]
Zjedź sobie w dół strony, znajdziesz sekcję z German Fanfiction. |
Dziękuję :)
Powtarza się tylko Dream a little Dream of Me, które było tłumaczone na angielski. Tylko z innymi fikami jest problem taki, że część jest niezakończona, a ostatnia aktualizacja była w 2010... Ale za to Michael wydał się interesujący, chociaż to nie slash, i ma dużo pochwalnych komentarzy, więc się za niego zabiorę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 9:59, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Proszę, oto epilog :) Udało się. A ja produkuję PDFa i rozsyłam :)
EDIT: Lin, PDF poszedł do ciebie i antique. Sprawdź później pocztę.
EPILOG
Mieli swoje wzloty i upadki.
Kiedy Dean nie latał z miasta do miasta ani nie był wożony limuzyną, jeździł Chevroletem Impalą z 1967, którego odbudował praktycznie od zera po wypadku, w którym zginął jego ojciec, a on i Sam wylądowali w szpitalu na prawie tydzień.
Kierował nim, kiedy zabrał Castiela na ich pierwszą oficjalną randkę, i Dean wyglądał na tak DUMNEGO z samochodu, promieniał otwierając Castielowi drzwi pasażera. Gruchał do niego, nazywał „dziecinką” i kojąco gładził po dachu, jakby się martwił, że auto będzie zazdrosne. Castiel nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- To cudowny samochód, Dean – przyznał Castiel, kiedy podjechali pod restaurację.
- Jak cholera – powiedział Dean kiwając głową i poprowadził go do środka.
Serwowano tam steki. Było to niezłe miejsce, choć nie przesadnie romantyczne, i Dean nie zachowywał się ani trochę inaczej, niż Castiel myślał, że by było, gdyby przyszedł tu z Samem czy Adamem. Nie przytrzymał Castielowi krzesła, nie złożył za niego zamówienia, nie trzymał go za rękę, nie karmił go kawałkami swojego ciasta ani go nie całował.
Ale załatwił im stolik w mniejszym, półprywatnym pokoju na tyłach restauracji i uśmiechał się trochę zbyt wiele, kiedy wspólnie pili wino, ale nikt, patrząc na nich, nie zgadłby, że byli na randce.
Castiel sam mógłby to prawie przegapić i niemal przegapił, tyle tylko, że Dean zapłacił za wszystko i potem pojechał z nim do domu, podążył za nim do jego sypialni i przez następne dwa dni z niej nie wyszli. Dean narzucił tylko na siebie parę spodni, aby otworzyć drzwi, kiedy dowieźli pizzę i chińszczyznę, ale to było wszystko.
Jedli także w sypialni, oglądali telewizję nago, podczas gdy Dean rżnął go w pozycji na pieska i co jakiś czas wyskakiwał z jakimiś bluzgami na temat jednej z grających drużyn futbolowych. Możliwe, że mecz był ważny, ale Dean nie zwracał na niego zbyt wielkiej uwagi, a już Castiel w ogóle.
Leżeli w swoich ramionach, drzemiąc i gadając o czymś przyziemnym, dopóki nie byli gotowi działać dalej. Tym razem Dean się nie spieszył; wcisnął Castiela twarzą w dół w łóżko, przytrzymując mu ręce nad głową, nakrył jego ciało swoim i minęła blisko godzina, zanim pozwolił im obu skończyć. Pod koniec Castiel prawie nie kontaktował i zasnął szczęśliwy z głową na piersi Deana, podczas gdy Dean oglądał kiepski horror i gładził go po włosach.
Te dwa spędzone w łóżku dni były dwoma z najlepszych w życiu Castiela. Gdy Dean ostatecznie wyszedł, akurat wtedy, kiedy Gabriel się pojawił wychodząc na „Tajską Noc”, to nawet się nie zawahał, całując go na do widzenia. Nie było to coś dokładnie publicznego, ale się też nie ukrywał. Pocałunek był powolny i miękki, Dean jedną dłoń położył Castielowi na karku, a drugą na biodrze, gdy tak stali w otwartych drzwiach, zaś Gabriel i pani Hawkins, wścibska sąsiadka Castiela, gapili się na nich bez wyrazu.
- Trzymaj się, Cas – powiedział Dean, kiedy się odsunął. Castiel był tak zdyszany, że mógł tylko potaknąć. – Gabe – odezwał się do Gabriela w drodze korytarzem, a do pani Hawkins jedynie mrugnął.
Castiel był tak zakochany, że aż bolało.
12 GAUGE poszli na obiad charytatywny celem zebrania środków na pomoc prowadzonemu przez władze stanowe schronisku dla bezdomnych. Adam zabrał swoją dziewczynę, Christian żonę, Sam Nicka, a Dean poszedł sam.
Castiel nawet się o tym nie dowiedział, dopóki nie ujrzał tego w lokalnych wiadomościach, i kiedy w następną piątkową noc pojawił się u Deana, by spędzić z nim zaplanowany wspólnie weekend, zapytał go o to.
- Powiedziałeś mi, że nie zamierzasz się ukrywać.
Okej, może go bardziej oskarżył, niż zapytał. Nieważne, miał powód.
- Nie zamierzam – zjeżył się Dean, przestępując z nogi na nogę i niezręcznie odwieszając płaszcz Castiela do szafy. – O czym ty mówisz?
- Wiesz, Dean, o czym mówię – powiedział Castiel i ucieszył się, że kiedy rozejrzał się wokół, dom zdawał się być pusty. – O obiedzie. Nie poprosiłeś, bym poszedł z tobą.
- A chciałeś? – Dean rzucił mu wyzwanie. – Cas, dałeś dość wyraźnie do zrozumienia, że od poniedziałku do piątku jesteś raczej niedostępny.
To była prawda, Castiel musiał przyznać. Mieszkali o trzy godziny jazdy samochodem od siebie i Castiel nalegał, by każde spotkanie w środku tygodnia odbywało się w Clearwater, ponieważ miał pracę, której nie chciał poświęcać tylko dlatego, bo miał bogatego chłopaka.
Wciąż jednak…
- To była specjalna okazja, Dean. Wiesz, że zrobiłbym wyjątek. Po prostu za bardzo się bałeś pokazać z mężczyzną u boku.
Dean spojrzał na niego przez chwilę twardym wzrokiem i zaciskając szczękę, ale potem obwisł nieco, poszedł do kuchni i wyjął z lodówki dwa piwa.
- Wiem – powiedział, wręczając jedno Castielowi. – Masz rację. Ja po prostu… Cas, nie jestem jeszcze gotowy.
- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będziesz – zadumał się Castiel, tuląc butelkę do piersi.
Rżnęli się i tej nocy, i następnej. Było ostro, wręcz brutalnie, a Castiel tak mocno wbijał się Deanowi w usta, że ten się krztusił i dławił, kaszląc jego spermą. Potem Dean rzucił Castiela na łóżko i wepchnął się w niego szybko i na sucho, wywołując niewielkie krwawienie. Cały ten weekend rozmawiali raczej niewiele i zrobiło się niezręcznie i trochę niewygodnie, kiedy w sobotę wpadli Sam z Nickiem i Castiel musiał udawać, że czuł się dobrze.
Zanim zdołał się wyślizgnąć w niedzielę po południu, Dean odciągnął go na bok. Tamci dwaj rozwalili się w salonie i oglądali jakiś film, którego Castiel nigdy nie widział, ale który Dean i Sam zdawali się cytować z pamięci, podczas gdy on sam próbował się wymknąć. Dean podążył za nim na ganek i zatrzymał go, zanim Castiel wsiadł do samochodu.
- Cas, zaczekaj.
- Dean, ja muszę iść.
- Wiem. Wiem, że musisz. Ja tylko chciałem… - Dean zrobił trzy kroki, a drewniane deski pod jego stopami zatrzeszczały. Jedną dłonią stanowczo objął policzek Castiela, przyciągnął go do siebie i z wahaniem pocałował w usta. – Wiesz, że mi na tobie zależy. Racja? Wiesz o tym. A ja wiem, że jestem w tym kiepski. Proszę tylko, powiedz mi, że między nami jest dobrze i że nie dostaniesz świra i znowu mnie zostawisz.
Uśmiechał się trochę, ale był to uśmiech wymuszony, i Castiel zapragnął go uspokoić, naprawdę.
- Kocham cię, Dean – powiedział. W chwili obecnej tak łatwo było to powiedzieć. – Ale nie pozwolę, byś ukrywał mnie w nieskończoność.
Castiel nie powiedział Deanowi, kiedy ma urodziny.
Jednak to Deana nie powstrzymało przed pojawieniem się w jego mieszkaniu we wtorek wieczorem i wspólnym wyjściem.
Obiad był miły, w wymyślnej francuskiej restauracji, w której Castiel nigdy wcześniej nie był. Kiedy do niej wchodzili, ktoś na zewnątrz zrobił im zdjęcie i Dean przelotnie się spiął, ale zmusił się, by się odprężyć, złapał Castiela za rękę i przywitał się z hostessą. Był to niewielki krok naprzód, ale Castiel wiedział, że dla Deana to było coś wielkiego. Doceniał to.
Po kolacji Dean zabrał go, ze wszystkich możliwych miejsc, na tor wrotkarski w pobliżu bloku, w którym mieszkał Castiel. Właśnie tam Dean zaplanował dla niego imprezę, w większości dlatego, że Gabriel mu powiedział, iż Castiel lubił jeździć na rolkach. Z czego, jak się okazało, aż do teraz nie zdawał sobie sprawy. Gabriel i Anna już tam byli, razem z Baltazarem i kilkoma przyjaciółmi z pracy oraz Samem, Nickiem i Adamem na dokładkę.
Przez chwilę jeździli, ale kiedy Castiel uznał, że jeśli padnie na tyłek jeszcze raz, to nie będzie w formie na żywiołowy urodzinowy seks, jaki planował uprawiać później, zgodzili się zrobić sobie przerwę i coś wypić.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie – szepnął mu Dean w ucho, kiedy już zeszli z toru i kiedy pociągnął Castiela do małej wnęki między dwoma szafkami. Dean przyciskał go do ściany, a ich rolki rozjeżdżały się pod nimi ryzykownie.
- Ktoś mógłby zobaczyć – Castiel nie za bardzo protestował. Przechylił głowę, aby Dean mógł przysunąć się bliżej.
- Więc lepiej się pospiesz i mnie pocałuj.
Castiel naprawdę nie mógł się temu sprzeciwiać.
Kiedy znaleźli się sami w mieszkaniu Castiela i usiedli na kanapie w jego salonie, Dean wręczył mu prezent od siebie.
Castiel patrzył na fotografię nowiutkiej, jednej z najlepszych marek kuchenki, której towarzyszył kwit z datą dostawy za dwa dni od teraz. Uśmiechnął się czule, kiedy Dean pogładził go po policzku i uniósł mu twarz.
- Podoba ci się? – zapytał. – Nie próbuję tu, no wiesz, wysyłać wiadomości czy czegoś, ja tylko… Wiem, że lubisz gotować, a twój piekarnik to kupa gówna i… Tak.
- Tak, Dean. Bardzo mi się podoba – nie był to przesadnie osobisty prezent, ale wystarczająco rozważnie wybrany. Bieżący piekarnik Castiela był już stary, dwa elementy się w nim przepaliły, a w zeszłym tygodniu przestał się porządnie nagrzewać.
- Dobrze – powiedział Dean. Odchrząknął i przesunął się na siedzeniu, sięgając sobie do kieszeni. – Ja, uch… mam dla ciebie coś jeszcze. Jeśli tego nie chcesz, to dobrze, nie poczuję się urażony, po prostu… Chciałem, żebyś to miał i…
- Dean – uśmiechnął się Castiel – co to jest?
Dean się cudownie zarumienił i wyciągnął pięść. Położył ją na dłoni Castiela, a kiedy się odsunął, leżał na niej mały brązowy klucz.
- To jest klucz – powiedział Dean, gapiąc się Castielowi na kolana.
- To widzę – odparł Castiel. Pierś mu się ścisnęła, nadzieja mocno napierała na żebra, choć nie miał śmiałości niczego przypuszczać. Nie, dopóki Dean mu nie powie.
- To klucz do domu. MOJEGO domu – Castiel miał już szufladę w sypialni Deana, ale to znaczyło o tyle więcej. – Chcę, żebyś… żebyś mógł mnie nastać, jak tańczę sobie w salonie w samej bieliźnie, albo gdy przypalam lasagnę, albo kiedy oglądam gejowskie porno Sama i udaję, że mnie to nie kręci.
- Mam nadzieję, że nie robisz tego, kiedy Sam jest w pokoju – zażartował Castiel, ale Dean nie złapał przynęty.
- Myślę, że jesteśmy na to gotowi. A ty?
Dean brzmiał tak pokornie i z taką nadzieją, że Castiel nie mógł się oprzeć. Wspiął mu się na kolana, objął go nogami w talii i pocałował go, głęboko i desperacko.
- Tak, Dean – powiedział. Naprawdę miał nadzieję, że byli.
Dwie minuty później Dean przerzucił go przez oparcie kanapy i ocierali się o siebie. Dean jedną dłonią złapał Castiela za biodro, a drugą złapał mu fiuta.
Żaden z nich długo nie wytrzymał.
- Czy ty kiedykolwiek w życiu założyłeś rolki? – zapytał Dean uginając kolana i pchając mocno w górę pod absolutnie odpowiednim kątem. Castielowi zamrowiło całe ciało i ledwo zdołał wstrzymać swój orgazm.
- Nigdy – przyznał. – Wcześniej jeździłem na nartach. Nie jestem taki zły, ale za to Gabriel jest okropny. Powinniśmy go w któryś weekend zabrać razem z Kali. Jesteśmy mu to winni.
Wtedy Dean doszedł i przyciągnął Castiela blisko. Wycisnął mu malinkę na szyi jęknął cicho.
- Cokolwiek – wydyszał. – Cas, zrobimy wszystko, co zechcesz. Boże, nie mogę uwierzyć…
Dean mocniej złapał go za fiuta, zaczął szybciej pchać i tak mocno obrabiał Castiela w trakcie jego orgazmu, że ten wiedział, iż będzie to czuł jeszcze parę dni.
Zdjęcie, na którym się całowali, a które ktoś zdołał zrobić na urodzinowym przyjęciu Castiela, trafiło do Internetu. Castiel dzwonił do Deana trzy razy, ale Dean nie oddzwaniał do niego przez cztery dni. Kiedy to wreszcie zrobił, to po to, aby dać mu znać, że przez jakiś czas będzie poza miastem i że zadzwoni, kiedy wróci.
Dean zdawał się być odległy i Castiel zmartwił się, że może to było zbyt wiele, że Dean NIE zadzwoni do niego i to będzie wszystko.
Ucieszył się, że nie był to ten przypadek, kiedy 1,5 tygodnia później Dean przysłał mu SMS-a.
Wróciłem. Piątek?
Minęły całe dwa tygodnie, od kiedy ostatnio widział Deana, od kiedy w ogóle z nim rozmawiał. Dean był na wyjeździe z zespołem. Był to czas przeznaczony na wywiady oraz urywki telewizyjne, coś w rodzaju medialnego podsumowania trasy koncertowej.
Castiel widział Deana w wiadomościach i uśmiechał się.
Widział Deana w magazynach i uśmiechał się.
Zauważył zdjęcie w tanim plotkarskim szmatławcu na półce w spożywczym, tuż przy kasach, i niemal umarł w środku.
Nadszedł piątek.
Dean nie skontaktował się z nim od czasu tamtej prośby o spotkanie, więc Castiel wsiadł do samochodu, gdy tylko wyszedł z pracy, i przejechał tę trzygodzinną trasę. Nawet nie pomyślał o spakowaniu się. W domu Deana miał swoje ubrania, w łazience szczoteczkę do zębów, mydło pod prysznicem, w zamrażarce ulubione lody, zaś w spiżarni dżem brzoskwiniowy.
Na przednim siedzeniu położył gazetę i zabrał ją ze sobą, wchodząc do mieszkania. Dean i Sam siedzieli w kuchni, wgryzając się w sterty chilli, kiedy Castiel pojawił się w drzwiach. Szczęśliwy uśmiech Deana przeszedł w grymas zmieszania, gdy Castiel walnął gazetą o stół tuż obok niego.
- Czy chciałbyś mi o czymś powiedzieć? – dogryzł mu Castiel. Dean spojrzał na stół na wystarczająco długo, aby przyjrzeć się zdjęciu na przedzie sekcji „rozrywka”. Było to zdjęcie jego i Tessy; obejmował ją ramieniem, podczas gdy ona przysuwała się blisko i całowała go po szyi, kładąc mu jeszcze raz dłoń na brzuchu. W tej pozycji było coś sugerującego, że jej prawo do Deana było czymś oczywistym. Doprowadzało to Castiela do szału. Ponownie walnął dłonią w stół i Dean drgnął, po czym spojrzał w górę.
- Kochanie, cudownie wyglądasz dziś wieczorem?
- Dean… - powiedział Castiel i ucieszył się, że wyszło z tego bardziej ostrzeżenie, niż błaganie.
Dean westchnął głęboko.
- Co mam ci powiedzieć?
- Chcę, żebyś mi powiedział, że jej nie rżniesz – oznajmił bezceremonialnie Castiel i Sam prawie się udławił.
- Chłopie, on jej nie rżnie – poświadczył Sam. Dean złapał Castiela za nadgarstek i pociągnął tak, że ten usiadł obok niego przy stole.
- Nie rżnę jej – potwierdził Dean.
Castiel wiedział, że tak nie było. Wiedział, ale gdy otwarł usta, wydostało się z nich coś innego.
- Czyżby?
- Cas…
- Artykuł głosi, że to jest twoja dziewczyna. Że już parę razy widziano was razem. Spekulują nawet, że w bliskiej przyszłości się pobierzecie.
- Cóż, wobec tego się mylą – nalegał Dean. –Ty wiesz… Kurwa, Cas, ty WIESZ. Prawda?
Castiel chciał wiedzieć. Myślał nawet, że może wiedział, ale wciąż za bardzo się bał, aby w to naprawdę uwierzyć.
- To ja po prostu… - powiedział Sam po chwili, odsuwając się od stołu i wstając.
- Nie, nie idź – powiedział mu Dean i również wstał, ciągnąc Castiela za sobą. – Zobaczymy się jutro, Sammy.
Dean nawet nie trudził się spojrzeć na brata, kiedy pociągnął Castiela korytarzem, a potem schodami w górę.
- Czy to… Czy to ci naprawdę przeszkadza? – spytał Dean siadając na krawędzi swego łóżka, podczas gdy Castiel stał przed nim. – To zdjęcie?
- Zdjęcie, na którym mnie zdradzasz? Tak, Dean. Wierz mi lub nie, to mi NAPRAWDĘ przeszkadza.
- Poważnie, Cas – westchnął Dean. Castiel ucieszył się, że Dean postanowił zignorować jego mały wybuch i porozmawiać o tym rozsądnie. – Będziesz się musiał do czegoś takiego przyzwyczaić, jeśli mamy przetrwać. Ludzie będą wygadywać na mój temat masę nieprawdziwego szajsu, a ty nie możesz pozwolić, by cię to ruszało. Nie zdradzałem cię. Nie zdradzałem i ty o tym wiesz.
- To czemu cię całowała?
- Jest przyjaciółką.
- Przyjaciółką, z którą sypiasz.
- Przyjaciółką, z którą SYPIAŁEM. Czas przeszły, Cas. Spędza z nami masę czasu i to już od dawna. Po prostu ucieszyliśmy się na swój widok, to wszystko. Obiecuję. I ty WIESZ, że bym ci tego nie zrobił. Prawda?
- Być może – ustąpił Castiel, wiedząc, że Dean mówił prawdę. Dean by go nie okłamał, szczególnie nie w tej kwestii, i nie na tak wczesnym etapie ich niepewnej monogamii. – Ale nie zrobiłeś zbyt wiele, aby wyprostować nieporozumienie, tak? Chciałeś, by uwierzyli, że ty i ona jesteście parą.
Dean przez chwilę milczał.
- Skrzywdziłem cię.
- Skrzywdziłeś – zgodził się Castiel.
- Będę bardziej ostrożny. Pozwól, że ci to wynagrodzę.
Castiel mu pozwolił.
Przez następny tydzień Dean codziennie przysyłał mu kwiaty, a na weekend zabrał go do Cancun. Był uważający, troskliwy i nie odsuwał się od niego w miejscach publicznych.
Uprawiali niszczycielsko gorący seks w idiotycznie wielkim łóżku i kiedy Castiel wrócił do domu w niedzielę w nocy, czuł się zaspokojony i szczęśliwy.
Podróż do Lawrence w środę po pracy była wrzodem na dupie, zaś podróż z powrotem do domu o piątej następnego ranka była jeszcze gorsza.
Jednak wyraz twarzy Deana, kiedy Castiel zaskoczył go skrzynką piwa, pizzą i jednym z jego ulubionych filmów, był tego wart.
Tej nocy nawet nie uprawiali seksu, po prostu zasnęli na kanapie zawinięci wokół siebie, lekko nietrzeźwi i pełni, i była to jedna z najlepszych nocy, jaki Castiel pamiętał w ostatnim czasie.
Castiel w niedzielę rano obudził się nagi i przytulony do Deana jak łyżeczka. Był twardy, jego fiut zagnieździł się w szparze między pośladkami Deana, a sen na temat Brada Pitta zbladł do przyjemnego szumu, kiedy znacznie PRZYJEMNIEJSZA rzeczywistość na niego natarła. Przestał się poruszać, kiedy obudził się w pełni, odetchnął głęboko i mocniej objął Deana.
Dean zareagował mrucząc coś bezsensownie i napierając w tył, wciskając sobie długość Castiela solidniej między pośladki. Spał i Castiel o tym wiedział, więc postanowił to wykorzystać. Nie posunął się na tyle daleko, aby czuć, że go gwałci, po prostu tulił go do siebie, ocierał się o niego i udawał.
Poruszał się powoli i ostrożnie, ale te ruchy już doprowadziły go na skraj i czuł erekcję Deana uderzającą mu o ramię, które obejmowało mężczyznę w talii. Delikatnie pocałował Deana w kark i powoli opuścił dłoń, łagodnie obejmując nią twardość Deana.
Poruszył dłonią kilka razy, a kiedy Dean zareagował kołysząc się w obie strony, na zmianę ocierając się to o palce Castiela, to o jego fiuta, Castiel przyspieszył. Kilka silnych, pewnych pociągnięć dalej i Dean zamarł i Castiel wiedział, że mężczyzna się obudził – wiedział, że jego fantazja dobiegła końca.
Przestał się poruszać. Chciał kontynuować, chciał zrobić więcej, ale tego czegoś jeszcze nigdy nie robili, nie był nawet pewien, że Dean by tego chciał. Nie puścił go jednak, tylko pocałował go otwartymi ustami w nasadę karku i niemal zapłakał, kiedy Dean odetchnął lekko i odturlał się.
W porządku, powiedział sobie. Naprawdę w porządku. Castiel był bardziej niż zadowolony z powodu ich życia seksualnego i jeśli miałby się nigdy nie znaleźć w Deanie w taki sposób, to naprawdę będzie mu pasowało.
Dean odturlał się jeszcze dalej, całkowicie poza zasięg Castiela, i Castiel zmartwił się na chwilę, że może zapędził się za daleko, że Dean się przed nim zamknie. Ale wtedy mężczyzna sięgnął do nocnego stolika, otwarł szufladę i wyciągnął z niej gumkę, po czy przyturlał się z powrotem i wcisnął ją Castielowi w rękę.
- Zrób to – powiedział cicho Dean, nie patrząc mu w oczy.
Castiel chyba się przesłyszał. To było jedyne wyjaśnienie. Dean ani razu nie zrobił na nim wrażenia kogoś, kto byłby na takie coś otwarty.
- Dean.
- Chcesz tego, tak?
- TAK – tak naprawdę słowo to nie było dość silne, ale tylko takie przyszło mu do głowy.
Po tym Dean posłał mu nerwowy uśmiech i pogładził go po ramieniu.
- Więc, jak mnie chcesz?
- Dean, naprawdę nie musisz…
- Cas, po prostu… Kurwa. Pamiętasz, jak to, że czegoś chciałeś i nie powiedziałeś mi o tym, już nas kiedyś prawie złamało?
- Mgliście pamiętam, że tak – powiedział Castiel, słabo odwzajemniając uśmiech.
- Jeśli jest coś, czego pragniesz, musisz mi o tym powiedzieć. Dam ci to, jeśli będę mógł, ale nie waż się po prostu przypuszczać, że nie mogę. Okej?
- Tak, Dean.
- Dobrze – Dean pokiwał głową i lekko rozsunął nogi. – Więc po prostu… Zerżnij mnie, Cas. Chcę, żebyś to zrobił.
Castiel tępo pokiwał głową i zamrugał, patrząc w dół na Deana i wsuwając się na niego. Pogładził go po boku, po biodrze, a potem wsunął mu dłoń między nogi. Deanowi oddech zaczął się rwać i mężczyzna nieco szerzej rozłożył uda, pozwalając, by dłoń Castiela przesunęła się do tyłu, obrabiając mu jądra i to, co za nimi.
- Lubrykant – szepnął Castiel, rzucając się przy udzie Deana; jego fiut zostawiał na skórze śliskie ślady. – Potrzebujemy…
Dean zachichotał miękko, wyciągnął ramię i wyjął tubkę lubrykantu z tej samej szuflady, z której wyciągnął gumkę.
- Nie żałuj sobie tego cholerstwa – ostrzegł go Dean pół-żartem, zaś Castiel uśmiechnął się do niego i wycisnął sporą ilość na swoje palce.
- Poważnie, Cas – powiedział Dean, łapiąc Castiela za ramię, gdy ten śliskimi palcami powiódł mu po rowku między pośladkami i dotarł do dziurki. – Rób to powoli, okej? Minęło… trochę czasu.
Castiel nawet nie spytał ponownie, czy Dean był pewien. Nie wiedział, czy byłby w stanie powstrzymać się teraz, gdyby mężczyzna powiedział „nie”, więc zastosował się do jego rady. Powoli wepchnął jeden palec i obserwował, podczas gdy Dean zamknął oczy, odrzucając głowę w tył i otwierając usta. Nie była to rozkosz, ale ból też nie. Wyglądało na to, że Dean był zaskoczony, jakby próbował zorientować się, co właściwie miał odczuwać.
Wyraz twarzy przybrał na sile, stał się akceptujący, a potem zniechęcający, kiedy palec dotarł głębiej, obrócił się, i kiedy dołączył do niego następny. Dean oddychał już ciężko i mamrotał, twarz miał ściągniętą tak, jakby się z trudem trzymał w ryzach, i Castiel niemal stchórzył.
- Dean – powiedział zginając palce i obserwując, jak ciało Deana napięło się i rozluźniło, kiedy trafił mu w prostatę – nie musimy tego robić.
- Cas – ostrzegł go Dean niskim, gburowatym tonem, a czysta POTRZEBA, którą Castiel usłyszał w jego głosie, sprawiła, że zakochał się na nowo. – Jeśli natychmiast we mnie nie wejdziesz, to skopię ci tyłek.
I wtedy Castiel nie mógł się już powstrzymać. Wziął z łóżka porzuconą tam wcześniej gumkę, szybko ją wyjął i nałożył na swojego fiuta. Przycisnął Deana do łóżka i ułożył się na nim stanowczo, przycisnął czubek swojej erekcji do wejścia Deana i zaczął pchać.
Dean skrzywił się, ale Castiel napierał w stałym tempie, powoli i nieustępliwie, dopóki cały nie znalazł się w środku. Patrzył, jak Dean zacisnął powieki i jak cały się spiął, wiedząc, że tylko będzie mu trudniej, im bardziej się będzie spinał, ale Dean nie kazał mu przestać, więc Castiel tego nie zrobił.
Wycofał się i wsunął znowu, wciąż powoli, wciąż pozwalając Deanowi przyzwyczaić się do siebie. Robił to wciąż i wciąż od nowa, aż wreszcie Dean zaczął się odprężać, zaczął unosić biodra w jego stronę. Objął Castiela ramionami, ułożył mu je na plecach i zaczął go całować po szyi, po szczęce, po ustach.
Castiel nie sądził, by cokolwiek innego w życiu było lepsze, niż to. Dean wokół niego był gorący, ciasny i idealny i Castiel żałował, że to nie mogło trwać wiecznie. Bo nie było mowy, aby mogło. Istniała możliwość, że Castiel mógłby dojść natychmiast, gdyby Dean wciąż w taki sposób zaciskał się wokół nieco, i mężczyzna mógł tylko krzyknąć.
- Dean! O mój Boże, Dean…
- Okej – powiedział Dean zdyszanym głosem. – To jest okej.
- Myślałeś, że nie będzie?
Dean nie odpowiedział, tylko mocniej rzucił biodrami, rozluźnił się i wsunął Castielowi język do gardła.
- Dotknij mnie – wydyszał długie minuty później. Castiel znajdował się na krawędzi od czasu, gdy tylko wszedł w niego pierwszy raz, i był gotów wybuchnąć. – Cas, no dalej. Obciągnij mi.
Castiel zrobił to, wziął go do ręki i zabrał się za niego szybko, zwalniając tempo pchnięć i tak je nakierowując, aby za każdym razem trafiać Deana w czuły punkt. Zdołał, wyłącznie dzięki sile woli, wstrzymać się i pozwolił, aby Dean doszedł pierwszy. W takiej chwili mężczyzna wyglądał pięknie, z odrzuconą głową i zamkniętymi oczami, tak mocno wbijając Castielowi palce w ramiona, że zostały po nich siniaki. Wyrzucił z siebie serię przekleństw, a Castiel podążył za nim wkrótce później.
Było cudownie. Gdyby nigdy później miał Deana nie mieć, to, jak myślał, mógłby spędzić resztę życia w cichym zadowoleniu po prostu pamiętając tę chwilę.
- Kocham cię – szepnął wysuwając się, pocałował Deana w usta i zsunął gumkę. Wtedy Dean podniósł się i wziął chusteczki z szafy, krzywiąc się nieco przy każdym ruchu. Castiel pocałował go znowu, kiedy mężczyzna, uprzednio wziąwszy parę dla siebie, podał mu pudełko, po czym Dean pociągnął go z powrotem na łóżko.
- O kurwa mać, to było niesamowite – powiedział wreszcie Dean i Castiel prawie westchnął z ulgą. – Na pewno zrobimy to znowu. Może tylko… - poruszył się i twarz znowu mu się ściągnęła – …nie natychmiast.
- Wydajesz się być zaskoczony.
- Jestem. Nigdy wcześniej nie było … no wiesz, tak wspaniale.
- Więc czemu pozwoliłeś mi to zrobić? – złajał go Castiel mrużąc oczy. Nie chciał, aby Dean wyrządzał mu jakieś przysługi, nie w taki sposób.
- Wow – powiedział Dean kpiąco i pokręcił głową. – Naprawdę jesteś głupszy, niż wyglądasz.
- O czym ty… - zaczął Castiel, ale Dean mu przerwał pocałunkiem, złapał go za rękę i pociągnął w górę, wstając jednocześnie.
- Chodźmy na dół. Konam z głodu.
Castiel patrzył, jak Dean zakłada parę znoszonych flanelowych spodni, po czym wyjął z szafy parę własnych spodni od dresu. Pomyślał, że naprawdę powinien we własnej szafie opróżnić szufladę na niektóre rzeczy Deana, może też zrobić mu trochę miejsca w łazience i w szafie w kuchni.
Castiel poszedł za Deanem na dół, do kuchni, i usiadł przy stole naprzeciwko Sama i Nicka, podczas gdy Dean udał się do lodówki i wyjął z niej masło orzechowe i galaretkę.
- Mieliście miły poranek, chłopcy? – spytał Sam. Pod wpływem jego wiedzącego uśmieszku Castiel zdał sobie sprawę, że być może zachowywali się nieco głośniej, niż myślał.
- Chłopie – powiedział Dean do Sama, wsuwając cztery kawałki chleba do tostera. – Czemu mi nigdy nie powiedziałeś, że branie w tyłek mogło być tak niesamowite?
Castiel zrobił się czerwony jak burak, a Nick zaczął prychać płatkami. Sam tylko przewrócił oczami.
Castiel zdradził Deana po trzech miesiącach razem, jakoś niezdolny uwierzyć, że łączyło ich coś prawdziwego. Tym działaniem sprawdzał siebie równie mocno, jak Deana, nie tylko naciągając, ale i łamiąc zasady ich nowego zaangażowania, chcąc się przekonać, czy cokolwiek z tego pozostanie, jeśli Dean się dowie.
Nie mógł nic na to poradzić; wciąż czekał, aż coś się wydarzy.
Zrobił to po pijanemu, nie, żeby była to jakaś wymówka, i pożałował tego natychmiast. Do diabła, pożałował tego W TRAKCIE, ale nie przestał.
Dean był daleko, zmuszony brać udział w kilku talk show, i Castiel od paru dni z nim nie rozmawiał.
Patrzył, jak David Letterman pytał Deana o plotki, o to, czy Tessa była naprawdę jego dziewczyną i jaka historia kryła się za niewyraźnymi zdjęciami przedstawiającymi jego całującego się z mężczyzną.
Dean wszystko wyśmiał, nie odpowiedział wprost, ale zapewnił Davida, że nie jest gejem, po czym powiedział, że on i Tessa nie wrócili do siebie. Castiel nie wiedział, czemu spodziewał się czegoś innego. Nie wiedział, czemu gdzieś po głowie tłukło mu się oczekiwanie, że Dean powiedziałby „tak, tak naprawdę to facet na zdjęciu jest moim chłopakiem, i nie, nie jestem za bardzo gejem, ale po prostu lubię fiuty.”
Brzmiało to bardzo podobnie do tego, co Dean mógłby powiedzieć, tyle tylko, że nie powiedział tego w państwowej telewizji.
Castiel oglądał dalej i pierwszy raz się dowiedział, że Dean poznał Tessę w szpitalu po wypadku samochodowym, że była pielęgniarką, że trzymała go za rękę, kiedy leżał w śpiączce i że od tego czasu byli sobie bliscy.
Nic dziwnego, że Dean tak ją lubił.
Castiel wyłączył telewizor i poszedł do baru. Wypił tam całą butelkę tequili i zerżnął pierwszego faceta, który w łazience powiedział mu „tak”. Było to zachowanie całkowicie nie w jego stylu i kiedy wychwycił ich odbicie w lustrze, ledwo rozpoznał sam siebie.
Zadzwonił po Gabriela, aby ten go odebrał, i Gabriel zawiózł go do domu, wcisnął mu w ręce dwa Advile i szklankę wody i nie powiedział ani słowa.
Kiedy Dean wrócił do Kansas, pokazał się u Castiela, zanim w ogóle trafił do własnego domu. Był uśmiechnięty i szczęśliwy i serce łamało się Castielowi bardziej niż Deanowi, kiedy powiedział mu, co zrobił.
Zaczął rozmowę bardzo, bardzo źle, ale nie mógł nie wspomnieć wywiadu u Lettermana, nie mógł nie spytać, dlaczego Dean po prostu nie powiedział prawdy.
- Ponieważ to niczyja, kurwa, sprawa, kogo rżnę! – krzyknął Dean. Castiel szerzej otwarł oczy i nerwowo zrobił krok w tył. – Nie skłamałem, nie powiedziałem im, że jestem z Tessą. To przyjaciółka. I tylko tyle im powiedziałem.
- Po prostu chciałbym… - zaczął Castiel, po czym urwał, ponieważ nie był nawet pewien, czego chciał. Czy naprawdę było to takie ważne, aby ludzie o nich wiedzieli? Tak, byłoby miło. Ale czy warto było z tego powodu tracić Deana? Zdał sobie sprawę, że nie.
- Nigdy nie skłamałem – wykazał Dean ponownie, już trochę spokojniej. – Nigdy nie twierdziłem, że te zdjęcia z tobą były fałszywe. Nie powiedziałem po prostu dokładnie tego, co chciałeś usłyszeć. Cas, rozmawialiśmy o tym. Staram się, jak umiem, ale jeśli to ci nie wystarczy…
- Przespałem się z kimś innym – powiedział nagle Castiel, zaskakując ich obu. Dean zamrugał i otwarł usta, ale nic z nich nie wyszło. – Nawet nie spytałem go o imię. Byłem pijany i wściekły, a łazienka była wolna i… przepraszam, Dean. Bardzo przepraszam.
BYŁO mu przykro, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale nie prosił o wybaczenie. Wiedział, że Dean w końcu ustąpi – sam sypiał, z kim popadło, na tyle mocno, że rżnięcie nieznajomego w toalecie nie było dla niego prawdopodobnie niczym wielkim, poza tym wiedział, że Castiel go kochał – ale Castiel uważał, że mógł na nie nie zasługiwać.
Dean ściągnął usta i przybrał starannie opanowany wyraz twarzy. Odwrócił się i wyszedł nie mówiąc nic więcej, cicho zamykając za sobą drzwi.
Dean zdołał zostać sfotografowanym w kompromitujących pozycjach z sześcioma różnymi kobietami w sześć dni. Jedną z nich była Tessa. Castiel godzinami gapił się w ekran komputera w ramach jakiejś chorej kary.
Tydzień później Dean czekał na niego pod drzwiami, kiedy Castiel wrócił z pracy. Wyglądał na tak wyżętego, jak Castiel się czuł, i mężczyzna znienawidził sam siebie. On to zrobił. Nie musiał, w końcu Dean tak wiele mu dał, tak bardzo się starał, i Castiel zastanawiał się, czemu nic mu nie wystarczało. Zastanawiał się, co mu wystarczy.
- Przepraszam – powiedział Dean złamanym głosem, dławiąc się łzami, kiedy stali w salonie Castiela.
Castiel nie mógł zapobiec wrażeniu, ze to on powinien przepraszać. Znowu. W końcu to JEGO niewierność pchnęła Deana w ramiona tak wielu innych.
Cieszył się jednak, że Deanowi było przykro.
- Uprawiałeś seks z nimi wszystkimi? – właśnie to wyszło mu z ust, kiedy je otworzył.
- Nie ze wszystkimi – zaprzeczył Dean, prędko kręcąc głową.
- Ale niektórymi?
- Jedną. Chociaż nie z Tessą, przysięgam – poprawił się szybko. – Poczułem się tak źle, wykorzystując pierwszą w taki sposób, że nie mogłem zrobić tego ponownie. Z pozostałymi… nie zaszło to zbyt daleko.
- Już wcześniej wykorzystałeś niezliczoną liczbę kobiet, Dean – wykazał Castiel, ponieważ była to prawda.
- Ale one zawsze robiły ze mną to samo. Nigdy wcześniej nie wykorzystałem nikogo dla zemsty.
- Więc to było to?
- Jezu Chryste, Cas! – krzyknął Dean i Castiel aż drgnął od siły jego głosu. – Oczywiście, że to było to! I nie zapominajmy, że to ty jako pierwszy zrobiłeś skok w bok. Próbowałem… próbowałem cię skrzywdzić. Pokazać ci, że zawsze ktoś mnie będzie pragnął, nawet, jeśli to nie jesteś ty. Było to z mojej strony niskie, chujowe zagranie i przepraszam.
- Może tak będzie najlepiej – powiedział Castiel, chociaż czuł, że serce rozszczepia mu się na kawałeczki. Tak NIE będzie najlepiej. Pragnął Deana bardziej, niż kiedykolwiek pragnął czegokolwiek, i chciał, by byli razem, ale po prostu był przerażony.
- Nie – powiedział Dean, kręcąc głową. Wyciągnął rękę i ujął dłoń Castiela, przyciągając go bliżej. Castiel poszedł chętnie i obserwował z gwałtowną fascynacją, jak Dean zamknął oczy i odetchnął z drżeniem. – Możesz próbować to sabotować, ile chcesz, ponieważ myślisz, że nie zaangażowałem się tak, jak ty, ale się mylisz. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Chłopie, nie czaisz tego? Skazałeś się na mnie. Więc po prostu… - urwał na chwilę, śmiejąc się nieco szaleńczo – przyzwyczaj się do tego.
- Po tym, co zrobiłem… - powiedział Castiel - …ty wciąż…
- Cas, kurwa – powiedział Dean i podszedł jeszcze bliżej, muskając nosem skroń Castiela. – Ja cię, kurwa, kocham. KOCHAM CIĘ. A ty kochasz mnie. Czy ty w ogóle… Czy to dla ciebie cokolwiek znaczy? Ponieważ dla mnie oznacza to, że nie pozwolę ci odejść. To oznacza, że będziemy o siebie walczyć, nawet, kiedy to jest trudne. Nawet, kiedy zachowujesz się jak dupek i idiota. A, tak przy okazji, często się tak zachowujesz.
- Ty… - Castiel zaczął cicho, przełykając nagłą gulę w gardle. W oczach poczuł łzy, ale też je przełknął. – Ty mnie kochasz?
- Nie wiedziałeś o tym?
- Nigdy tego nie powiedziałeś.
- Kocham cię – powiedział Dean jeszcze raz, a słowa padały mu z ust bełkotliwą serią, jako że wypowiadał je Castielowi prosto w usta, pomiędzy pocałunkami. – Kocham cię, Cas. Może i trochę ze mnie palant, może i jestem kiepski w związku, ale jesteś mój, a ja nie pozwolę ci odejść i kocham cię.
- Pokaż mi – zażądał Castiel, odchylając głowę do tyłu i pozwalając, by usta Deana zamknęły mu się na gardle.
- Jeśli oznacza to, że wreszcie będę mógł przestać, cholera, o tym rozmawiać – burknął Dean, potem wziął go za rękę i poprowadził go do sypialni.
Dwie godziny później Castiel nie miał już wątpliwości.
Następego dnia faktycznie się zakrzątnął, aby opróżnić dla Deana tę szufladę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 10:10, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 13:05, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Tak bardzo boję się za to zabrać i tak bardzo chcę, że dostaję tak zwanych szumnie małych mrówek na mózgu. A przynajmniej moja Babcia tak mówiła. Mówi się tak? Hm.
Proszę, niech będą szczęśliwi, niech będą szczęśliwi @.@
Oczywiście wcześniej nie mogłam się powstrzymać i dobrałam do PDFa. Otworzyłam i razem z laptopem spadliśmy z łóżka. Jemu nic nie jest, moja twarz zamortyzowała upadek. Um. A później natrafiłam na Sama i nieomal zafundowałam sobie powtórkę z rozrywki. Obrazki TAK IDEALNIE MI DO NICH Z TEGO FICA PASUJĄ, że po prostu masakra @.@
A później, um, zobaczyłam ostatni pic, który jest tak śliczny, że poświęciłam mu nieco więcej uwagi i czy to nie jest Dean tam gdzie powinien być Cas i przypadkiem przeczytałam zdanie zapisane tuż nad obrazkiem. I dostałam regularnej histerii. W związku z czym PRZEPRASZAM ALE JA NATYCHMIAST MUSZĘ DO TEGO DOCZYTAĆ JUŻ ZARAZ JUŻ.
Awww, scena w sypialni, po 'randce' rozmaśliła mnie po podłodze.
Sam zabrał Nicka, awww, ułożyło im si... Jak to Dean poszedł sam...?!
... pójdę prosto do Piekła, pójdę prosto do Piekła, pójdę prosto do... Chłopcy, wiecie, ze mi nie będzie przeszkadzało, jeśli częściej zafundujecie sobie taki angry sex, hm...?
"- Kocham cię, Dean – powiedział. W chwili obecnej tak łatwo było to powiedzieć. – Ale nie pozwolę, byś ukrywał mnie w nieskończoność." Ejmen, bracie.
Awww, prezent jest po protu mordujący dla zwojów, srsly- piekarnik- Dean, awww xD
Klucz @.@ Ok, co trzydzieści sekund mam ochotę skopać Dean podkutym glanem i wrzucić w najgłębsze otchłanie piekielne, a nie mija kolejne trzydzieści i zrobiłabym mu loda, gdyby poprosił. Co ten FIC ze mną robi i co te POSTACI ze mną robią, God dammit >.<
O TYM WŁAŚNIE MÓWIĘ. Podkutym glanem. Z gwoździem. Tchórz. Dupek.
Hm, w oryginale jakoś mnie to bardziej dotknęło. W sumie nie spał z nią, zaliczył buziaka w szyję, przyjaciółka i te sprawy... Ok, tę jedną rzecz mogę mu odpuścić. Ale glanowanie nadal wisi nad twoim smutnym tyłkiem, Winchester.
...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jeżu promienisty co ja czytam to ten fragment o matko Dean- zapomnij o glanowaniu, gdybym wiedziała, że dla twojego tyłka są już TAKIE plany, nie wspomniałąbym słowem o krzywdzie o matko o wszyscy dobrzy bogowie antycznego świata puszczam krew nosem.
wsjboiujgtowhjjhrjhbbheijhdhnsmjbheijgdhnekjgihuhjis @.@
Będę chodził z mentalną stójką cały przyszły tydzień minimum ._.
"- Chłopie – powiedział Dean do Sama, wsuwając cztery kawałki chleba do tostera. – Czemu mi nigdy nie powiedziałeś, że branie w tyłek mogło być tak niesamowite?" cofam wszystko co powiedziałam wcześniej o Deanie Winchesterze, bądź sobie smutnym, tchórzliwym dupkiem ile tylko zechcesz, płaczę szczerymi łzami :'D Jessu xD Biedny Sam :D Biedny NICK xD
Rzucanie TAKICH zdań po TAKICH fragmentach powinno być prawem ścigane ;_;
Jestem w zajebutnie ciężkim szoku. Dean go nie ukrywa, nie dosłownie, po prostu nie obwieszcza światu ich związku. Dla siebie nawzajem są cudowni. Cas nie jest upierdliwy, tylko mówi otwarcie, czego oczekuje. Nie zdradzają się na prawo i lewo, to mnie bardziej wzruszyło niż wkurzyło @.@ I- bogowie- spłakałam się na zakończeniu. Nie wierzę. Piękne było. Takie dobre, trochę gorzkie i życiowe i takie naturalne i takie dobre. Fic był świetny. ŚWIETNY. Zszargał mnie emocjonalnie jak mopa na dworcu centralnym, ale był zajebisty. Przysięgam na wszystkie moje ulubione pornomaleństwa, nigdy więcej nie rzucę w kąt fica, którego Pat poleca jako dobry a antique to potwierdza. Mój błąd. Chociaż przynajmniej przeczytałam go sobie w patowym tłumaczeniu pierwszy raz :3
Pat, z tłumaczeniem jak zwykle przeszłaś samą siebie, jest świetne, lekkie i klimatyczne, fic wybrałaś boski, wobec czego, tradycyjnie, skoro jest całość- lecę od nowa :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 13:24, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za pochwały, a ja już obrabiam pierwszego oneszocika od endversed :) Poza tym mówiłam, że epilog będzie miał sens w obliczu całości :)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 13:34, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:31, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Oneshocik od endversed...
I wiem, Słońce, mówiłaś, ale ja jestem tak niewdzięczną, upartą cholerą ze dopóki sama się nie przekonałam, na własne, wredne oczyska, to było takie "Pat mówiła, ze jest ok, więc na pewno nie jest tak źle, jak zapamiętałam, będzie ok, taaa, it's good, I think" a później przeczytałam i z prędkością swiatła przekwalifikowałam się na "mvbajkvnjauu vnHAV CUHAHICVHBSAUBVUOA nie płacz Lin, nie płacz *^*" Faktycznie, w kontekście całości to piękna love story jest. Tym piękniejsza, że realna. I ten ich związek jakiś taki... silny jest. Nie "będę cię kochał po kres swych dni, sweetheart" tylko bardziej "będzie dobrze, będzie źle, ale cię kocham więc przetrwamy razem złe chwile i będziemy cieszyć się dobrymi". Wah. Zachwyconam.
Also:
dean: hey sammy i gotta talk to you about something
sam: k
dean: so...so it's like this all right
dean: you know how i love pie the best
sam: *sigh* yes i know how you love pie the best
dean: yeah, i always did. since i can remember.
dean: and if anybody ever even asked me to eat cake--
sam: you'd throw a bitch fit
dean: i'd politely decline, shut up sammy i'm talking
dean: anyway, all my life it was pie and not cake, not ever.
dean: but imagine that one day this cake came into my life
dean: this really amazing cake
dean: like it looks like the most delicious thing to sit on a plate
dean: plucked from god's own dessert tray if you will
dean: and i'm like, damn, i need to eat this cake right now
dean: and it's not like i don't still love pie, right, like pie is still awesome
dean: but this cake looks so good that i might never eat pie again
dean: i could see myself making sweet love to this cake for the rest of my
life
sam: dean wat
dean:
sam: what are you even saying
dean:
sam:
dean:
sam:
dean:
sam:
dean: i might be a little bit gay for cas
:'D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:44, 08 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Kwiczę Porównać Casa do tortu (chociaż, jeśli się dobrze zastanowić, to porównanie nie jest do końca głupie) I wyobraziłam sobie ich miny przy tym dialogu... O Boże, płaczę :`DDD
Jak tam MILTON MANOR?
EDIT: pierwszy fragmencik oneszocika :)
O TYLE LEPIEJ, GDY JESTEŚ NAGO
Dean stał w drzwiach do swojej sypialni, patrząc cholerny bałagan w swoim pokoju wspólnym. Victor siedział na kanapie z nogami w górze i samodzielnie wcinał rodzinnych rozmiarów paczkę Doritos, podczas gdy Andy tkwił przy nim, cuchnąc zielskiem i przerzucał coś, co wyglądało na kłopotliwie pozaginaną w rogach kopię Kamsutry.
Kaszlnął raz i obaj odwrócili głowy, by na niego spojrzeć.
- Uch – zaczął, pocierając sobie kark. Obaj gapili się na niego podejrzliwie. Czy też Victor się gapił – Andy znajdował się w stanie permanentnego odlotu, który czynił go całkowicie niepodatnym na jakiekolwiek emocje poza tuleniem się. – Chłopaki, dziś wieczorem będę potrzebował pokoju dla siebie.
- Czemu? – spytał Victor z leciutkim uśmieszkiem. Dean pochylił głowę i zaczął szurać stopą po dywanie, zdecydowanie ignorując wiedzące spojrzenia, które, jak to CZUŁ, promieniowały od nich obu.
- Ja, uch. Mam randkę.
Chociaż powiedział to do podłogi, wiedział, że Andy i Vic w milczeniu robią sobie z niego jaja. Co się potwierdziło, kiedy jaja przestały być takie milczące i obaj wybuchnęli śmiechem, który odbijał się echem w pokoju, a któremu towarzyszyło ciche mamrotanie Toma Seavera o Metysach.
- Co, Winchester, wreszcie sobie bzykniesz? – spytał Andy, a Dean podniósł wzrok i skrzywił się w ich roześmiane, okropne twarze.
- Odwalcie się – powiedział, na co roześmiali się silniej. – To nie wasza pieprzona sprawa, jasne? Po prostu… po prostu, do diabła, dziś wieczorem trzymajcie się z daleka. Pobzykajcie, nie obchodzi mnie to, po prostu nie wracajcie tu dzisiaj pod żadnym pozorem.
Victor uspokajającym gestem uniósł dłonie.
- Spoko, chłopie. Się nie wkurzaj – powiedział obronnie, a uśmieszek na jego ustach powiedział Deanowi, że nie spodoba mu się to, co z tych ust padnie w następnej kolejności. – Raany, cztery miesiące randkowania z ucieleśnieniem abstynencji naprawdę dają popalić, co?
- Nienawidzę was obu – zajęczał Dean. – Ja was, kurwa, obu nienawidzę i nie mogę się doczekać końca semestru, aby móc się wyprowadzić do własnego mieszkania i z dala od takich dwóch dupków, jak wy.
- Tęskniłbyś za nami – zripostował Andy z uśmieszkiem.
Dean kwęknął.
- Nieważne. On przychodzi o 18.00, i nie – powtarzam, NIE – bądźcie tu, kiedy ta godzina nadejdzie, zrozumiano?
Andy pokiwał głową, wciąż się śmiejąc, a Vic zasalutował kpiąco, zarabiając sobie przewracanie oczami i kilka wymamrotanych obelg o DUPKACH-WSPÓŁLOKATORACH, KTÓRZY SIĘ, KURWA, NIE MOGĄ ODPIERDOLIĆ. Dean wycofał się do swojego pokoju z postanowieniem posiedzenia trochę nad nauką, ponieważ jego profesor zaczynał zauważać, że żadna z jego prac nie jest oddawana w terminie, i właśnie zamykał drzwi, kiedy usłyszał zza nich wrzask Amdy`ego.
- Lepiej, chłopie, żeby słodki, chrześcijański tyłeczek Casa był tego wart. Twoje napalenie przyprawia mnie o ból głowy.
Dean nie widział innego wyjścia, jak wrócić tam i przywalić mu z powodu tego komentarza. Nienawidził, kurwa, swoich cholernych współlokatorów, nieważne, jak prawdziwe było to, co mówili.
Dean spotkał Castiela w czasie pierwszego tygodnia na KU. Był wtedy obrzydliwie słoneczny dzień, gorący i wywołujący poty, kiedy Dean grał w nogę z Victorem i paroma innymi chłopakami. Tylko w połowie skupiał się na tym, by z pewnością tkwić na boisku, drugą połowę wykorzystując do mizdrzenia się do grupy dziewczyn w rozmaitych stadiach rozebrania, leżących wokół na trawie.
Minął dopiero tydzień, a Dean już był stuprocentowo pewien, że college kopie w dupę.
Stał na lewym skrzydle, leniwie obserwując toczącą się przy nim grę, z rękami na biodrach, a nagim torsem spoconym od upału i wysiłku. Vic wciąż go nawoływał, by PRZESTAŁ MYŚLEĆ CHUJEM I SKUPIŁ SIĘ NA CHOLERNEJ GRZE, ale Dean ignorował go na korzyść biuściastej blondynki siedzącej pod drzewem, noszącej tylko parę szortów, górę od bikini i uśmiech. Spoglądała na Deana, chichocząc do przyjaciółek, kiedy tylko on uśmiechał się do niej, poza tym Dean był całkiem pewien, że jego drużyna i tak przegrywała, więc postanowił przestać spekulować i iść pogadać z tą dziewczyną, zobaczyć, jak NAPRAWDĘ łatwe były dziewczyny z college`u.
Był już może 4 stopy od niej, ignorując nawoływania Vica, aby PRZYWLÓKŁ SWÓJ TYŁEK Z POWROTEM, i mając nadzieję, że nie poczuje się zbyt odstręczona potem wynikającym z uprawiania sportu, kiedy na coś wpadł i niemal poleciał na dupę.
- Och! – sapnęło coś niskim, gburliwym głosem, po czym wyciągnęło rękę i złapało Deana za biceps, aby ten nie upadł. – Przepraszam!
Dean poczuł się mgliście zirytowany, zmartwiony, że dziewczyna by to zobaczyła i zaczęła się śmiać z niego za to, że wpadł na kogoś, podchodząc do niej, by poflirtować, ale gdy tylko podniósł głowę, by spojrzeć na to coś, jego irytacja przybladła.
Na początku był świadom ciemnych włosów, potarganych i wyglądających na miękkie, jakby tylko czekały, aż ktoś przeczesze je palcami i sprawdzi, czy nie da się ich poczochrać bardziej. Następne przyszły oczy, niebieskie, szeroko otwarte i kurewsko INTENSYWNE, spoglądające na niego z niepokojem spoza okularów w grubych oprawkach. Potem zauważył usta i Dean był całkiem pewien, że musiały być cholernym GRZECHEM. Były różowe, spierzchnięte, pełne i suche, a to, jak Deanowi podskoczył puls, kiedy na nie spojrzał, powiedziało mu, że chyba umrze, jeśli choć raz ich nie przygryzie.
- W porządku – powiedział Dean zduszonym głosem, patrząc nieco w dół na tego gościa. – Nie… nie martw się o to.
Potem tamten gościu przygryzł sobie dolną wargę i zaczął ją nerwowo przeżuwać, jednocześnie wciąż patrząc na Deana zza ciemnych rzęs. Jakiekolwiek myśli o gorących blondynkach i górach od bikini zostały, kurwa, UNICESTWIONE rumieńcem wypełzającym tamtemu na policzki.
- To była moja wina – powiedział facet, wciąż ściskając Deana ciepłą ręką za ramię. – Powinienem był patrzyć, dokąd idę.
Dean pokręcił głową.
- Nie, nie. Chłopie, to była tylko moja wina. Szczerze. To JA przepraszam.
Facet uśmiechnął się nieznacznie, lekko unosząc lewy kącik ust, co sprawiło, że Dean poczuł w brzuchu dziwnie przyjemne ciągnięcie.
- Obaj powinniśmy byli patrzeć, dokąd idziemy – podrzucił, a Dean odwzajemnił uśmiech, choć nie zamierzał.
- Tak, tak sądzę – odparł, niezbyt pewien, co jeszcze powiedzieć, ale wiedząc bezbłędnie, że nie chciał jeszcze kończyć tej rozmowy, że nie chciał, by ten gościu o bladej skórze, słabym uśmiechu i w kurewskiej koszuli na guziki już odchodził. Poczuł dziwną ulgę, kiedy w jego dłoni, tej, którą nie trzymał się Deana jak liny ratunkowej, ujrzał plik papierów, bo było to coś, o co mógł zapytać. - Co to takiego?
Facet spojrzał na swoją rękę, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, co w niej trzymał.
- Och – sapnął znowu, a Dean mógł się naprawdę, kurwa, przyzwyczaić do tego niskiego, szorstkiego głosu, nawet tak cichego. – To są ulotki. Z, um, okazji charytatywnej sprzedaży wypieków w Związku Chrześcijańskim. Zostałem wyznaczony, by rozdawać je w całym kampusie.
Deanowi opadł żołądek.
- Związek Chrześcijański? – zapytał, i to było takie, kurwa, nieuczciwe, że najgorętszy facet, jakiego Dean w życiu widział, naprawdę, W ŻYCIU, był członkiem Związku Chrześcijańskiego.
- Tak – odparł facet, wciąż mając ciepły wzrok i wciąż trzymając dłoń na ramieniu Deana. – Chciałbyś jedną?
- Uch – zająknął się Dean. NIE, pomyślał, ponieważ nigdy nie był szczególnie religijny. Cały ten szajs typu „anioły istnieją”, którego nauczali w szkólce niedzielnej, zawsze był dla Deana totalną bzdurą, poza tym nie darzył wielkim przywiązaniem koncepcji, która podsycała nienawiść do pewnych mniejszości. Facet przed nim był chrześcijaninem, ale miał też lśniące oczy i skromny uśmiech, i Dean nie miał serca mu odmówić. – Tak, pewnie. Czemu nie?
Skromny uśmiech przeszedł w promienny i na ten widok Deanowi przyspieszył puls. Facet wziął ulotkę z góry i wręczył ją Deanowi. Dean poświęcił jej tylko przelotne spojrzenie, ponieważ facet wciąż się tak uśmiechał, a on nie chciał odwracać wzroku.
- Byłbyś zainteresowany uczestnictwem w spotkaniu?
- Yyy, uch, nie sądzę, by mnie tam naprawdę chcieli. Nie jestem w życiu szczególnie chrześcijański.
- To bez znaczenia, ludzie tam akceptują wszystkich. Ja sam jestem gejem i nie ponoszę żadnych konsekwencji. Naprawdę ważna jest moja wiara.
Dean lekko się zachwiał.
- Ty… ty jesteś gejem? – zapytał, i w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową. – Wow. Okej. Cóż. Przy okazji, jestem Dean.
Facet pochylił głowę, ale Dean ujrzał, jak rumieniec wrócił mu na twarz.
- Jestem Castiel. Większość ludzi nazywa mnie Cas.
- Cóż, Cas – zaczął Dean, wciąż się uśmiechając i naprawdę bardzo szczęśliwy, że tamten okazał się gejem. Mógł całkowicie pominąć tę chrześcijańską część. – Chciałbyś może kiedyś wyskoczyć na kawę? Albo kolację?
Promienny uśmiech, jaki dostał w odpowiedzi, wystarczył, ale Cas odezwał się i tak.
- Um. Tak. Okej, ja… tak – jąkał się w trakcie mówienia, a na koniec przygryzł sobie dolną wargę. Wyglądał na nieco nieśmiałego, co było trochę bezcelowe, skoro Dean widział, że gdy zaprosił go na spotkanie, tamten całym swoim ciałem dał mu bardzo wyraźnie znać, że był bardzo, bardzo zainteresowany. Ale Dean uznał to za trochę, cóż, SŁODKIE, z braku lepszego słowa. Czy też przynajmniej słowa, które by tak bardzo nie kolidowało z męskością Deana.
- Co powiesz na dziś wieczorem? – zapytał Dean, patrząc, jak Cas spogląda w górę spod rzęs oczami, które zdawały się być bardziej niebieskie od nieba. – Mógłbym wpaść po ciebie ok. 20.00 i zabrać na kolację?
Cas potaknął i uśmiechnął się.
- Dziś wieczorem mi pasuje – wydyszał, a Dean mógł mu tylko odwzajemnić uśmiech.
Zapadła krótka cisza, w której tylko patrzyli na siebie i patrzyli. Dean nawet nie czuł się niezręcznie, kiedy wodził wzrokiem po konturach twarzy Casa, przywierając do jego różowych ust i tego, jak w trakcie uśmiechu marszczył nos. Ale w końcu kaszlnął i uświadomił sobie, że powinien prawdopodobnie pozwolić wrócić Casowi do jego chrześcijańskiej pracy.
- Chyba powinienem dać ci wrócić do, uch, cokolwiek robiłeś. Ale zobaczymy się wieczorem.
Po tym, gdy już wymienili się numerami, tak, aby Cas mógł przysłać Deanowi SMSa z adresem swojego pokoju, a potem się rozeszli, Dean po drodze na boisko oglądał się przez ramię. Gdy tylko to robił, widział, że Cas też za nim spoglądał, i to wystarczyło, by uśmiechał się tak szeroko, że policzki go bolały.
- Powiedziała tak twojej biednej dupie? – zapytał Victor, kiedy Dean dotarł na boisko, gdzie mecz się już zdążył skończyć.
Dean zmarszczył się.
- Ona?
- Tak – powtórzył Victor powoli, jakby to Dean był idiotą i to nie Victor pomieszał zaimki. – Ta gorąca blondynka pod drzewem rzucająca ci te sypialniane spojrzenia? Przypuszczam, że powodem, dla którego twoja twarz wygląda, jakby miała się rozszczepić na pół, jest to, że jako najwyraźniej umysłowo niedorozwinięta zgodziła się z tobą przespać.
- Och – powiedział Dean, ponieważ całkowicie zapomniał, że zamierzał umówić się z kimś innym. Ciężko było pamiętać o gorących blondynkach, skoro teraz mógł widzieć jedynie niebieskie oczy i skromny uśmiech, gdy tylko zamrugał. – Nie… ja jej nie zaprosiłem. Tak jakby wpadłem po drodze na innego faceta i zamiast tego umówiłem się z nim.
Victor, chichocząc, pokręcił głową.
- Winchester, jesteś zdzirą.
Dean mrugnął do niego.
- Po prostu zazdrościsz, że nie jesteś na tyle przystojny, aby bzykać tak często, jak ja.
- Więc jak ma ten gościu na imię? – zapytał Victor, ignorując przymówkę Deana. – I czy będziemy musieli dziś wieczorem zwijać się z pokoju, żebyś mógł się z nim zabawić homoerotycznie?
- Ma na imię Cas i mam cholerną nadzieję, że tak, ponieważ jest GORĄCY, w trochę kujonowaty sposób. Kto by powiedział, że mógłbym mieć słabość do okularów i zapinanych koszul, co? – w tej chwili Victor już straszył otwartymi ustami, ale Dean niczego nie zauważył, dopóki nie skończył zdania. – Czemu się tak na mnie gapisz?
Wtedy Vic wybuchnął śmiechem i dopiero po tym, jak Dean walnął go w ramię, przestał na tyle, by wykrztusić odpowiedź.
- Cas? Jak w Castiel? Pełnoetatowy nerd i ceniony członek Związku Chrześcijańskiego?
Dean skrzywił się.
- Tak, dlaczego?
- Chłopie, mój przyjaciel chodzi z nim na etykę. To absolutny prawiczek. Taki, że nigdy nie chodzi na randki, nie pije i się, cholera, nie bawi. Zatem sądzę, że dziś wieczorem nie będziemy się musieli ewakuować, co?
Dean nie wiedział, co na to powiedzieć. Vic najwyraźniej wiedział o całym tym chrześcijaństwie i tak, okej, facet faktycznie ubierał się jak kujon absolutny, wykorzystywał swoją wolną sobotę do roznoszenia ulotek dla cholernego KLUBU, ale po prostu wydawał się zbyt, cóż, CUDOWNY, żeby mu odpuścić. Arogancja Deana kazała mu przypuszczać, że jeśli on był gorący i Cas też, to czemu ta noc miałaby się nie skończyć tym, że Dean będzie go wbijał w materac? Jakąś małą częścią siebie miał nadzieję na coś więcej po tym, ale nie chciał się jeszcze przyznawać do tego na głos. Musiał podtrzymywać reputację.
- Zamknij się – tylko taka odpowiedź przyszła Deanowi do głowy. Victor zaczął się tak mocno śmiać, że aż się zgiął wpół, więc Dean jeszcze raz walnął go w nery i zakradł się z powrotem do swojego pokoju.
Pomyślał o tym, by odwołać ich dzisiejszą randkę, ponieważ jaki to miało sens, jeśli nie byłoby bzykanka? Dean Winchester zdecydowanie NIE był prawiczkiem, od czasu, kiedy miał 15 lat, tylne siedzenie Impali i chętną dziewczynę na noc, i wiedział, że cnotliwe zamiary naprawdę nie były w jego stylu.
Ale wtedy, w drodze powrotnej, znowu przelotnie ujrzał Casa. Stał gdzieś w korytarzu, z ulotkami w jednej ręce, podczas gdy drugą szeroko gestykulował. Był pogrążony w rozmowie z jakąś rudą dziewczyną, uśmiechał się sporadycznie i wyglądał tak kurewsko wspaniale, praktycznie się nie starając, że Dean po prostu wiedział, że nie mógł niczego odwołać.
Na szczęście Cas nie ujrzał go w trakcie tego wewnętrznego kryzysu moralnego, więc Dean po prostu wrócił do siebie, unikając śmiechu Vica, kiedy później opowiadał wszystko Andy`emu. Przygotował się wcześnie, ubrał się ładnie, ponieważ zamierzał zabrać Casa do ładnego miejsca i zapewnić mu dobrą zabawę, a jeśli nosił swoje porządne bokserki, było to tylko pobożne życzenie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Sob 17:08, 08 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|