|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:45, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Linek, tytuł tego ficzka to właśnie DONT ASK, DONT TELL :) Jeszcze nie czytałam, ale nie jest długi, ok. 55 stron.
A ja wolę Mishę - on też potrafi być niezły łobuz, tylko na co dzień aniołka udaje (dosłownie i w przenośni). A to, co potrafi wyrazić oczami, rozkleja mnie jak małża.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Śro 17:56, 05 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:12, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Obiecana reszta rozdziału 4. Jak mówiłam, niewiele tego, za to jutro mam wolne i postaram się wrzucić cały rozdział 5.
Dean tkwił pod prysznicem, kiedy rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Muzyk zadzwonił po obsługę hotelową, kiedy Castiel się mył, więc zawołał z łazienki, aby Castiel odpowiedział.
- Hej, Cas, możesz to odebrać? – zapytał zakręcając wodę i wychodząc spod prysznica. – Mój portfel leży na stoliku przy łóżku.
- Oczywiście – odparł Castiel, wziął portfel Deana i poszedł do drzwi. Otwarł go jednocześnie przekręcając klamkę i wyłowił z niego kilka banknotów, dość, by zapłacić za pizzę, sześciopak i dać młodej dziewczynie z dostawy hojny napiwek.
Uśmiechnęła się w podziękowaniu, po czym ustawiła pudełko i butelki na biurku i wyszła. Castiel odwzajemnił uśmiech i już miał zamknąć portfel Deana i odłożyć go z powrotem na stolik nocny, kiedy zauważył lśniącą, złożoną krawędź fotografii, wsuniętej pomiędzy skórzane kieszonki.
Wiedział, że nie powinien, że to było niewłaściwe, naruszenie prywatności, ale ciekawość w nim zwyciężyła, więc Castiel podważył kciukiem brzeg zdjęcia i wysunął je. Było złozone na pół i natychmiast po wyjęciu zaczęło się rozkładać, ale Castiel na razie zignorował podwiniętą pod spód połówkę. Ponieważ na stronie, którą widział, widniało JEGO zdjęcie.
Wyglądał na nim na zdenerwowanego i nieco nieszczęśliwego i nie umiał wymyślić, skąd Dean je wziął, nie pamiętał, kiedy lub gdzie to zdjęcie zrobiono, dopóki nie spojrzał na drugą połówkę i nie ujrzał siedzącej obok niego Tessy.
Zostało zrobione tamtej pierwszej nocy w Wichita. Tuż po tym, sądząc z wyglądu, jak powiedział Tessie, że był gejem. Uśmiechała się do niego lekko i swobodnie, a on po prostu się na nią gapił. Trzymała mu dłoń na kolanie.
Nie zdawał sobie nawet sprawy, że ktoś tej nocy pstryknął zdjęcie, nie widział flesza, nie widział nawet nikogo, z aparatem, nie, żeby pomyślał, aby się rozejrzeć. Ale zdjęcie wyraźnie istniało i Dean jakoś musiał je zdobyć. I zatrzymał je. W swoim portfelu.
Castiel szybko przejrzał resztę zawartości portfela – karty kredytowe, gotówkę, prawo jazdy, kilka skrawków papieru z wypisanymi na nich numerami telefonów, prezerwatywę – ale zdjęcie jego i Tessy było tam jedynym zdjęciem.
Tessy, która również sypiała z Deanem, ale z drugiej strony, robiło to wiele osób. Castiel nie był pewien, jak się z tego powodu czuł.
- Wiem, że kazałem ci wziąć stamtąd trochę kasy – rozbrzmiał za nim głos Deana. Castiel drgnął, pełen poczucia winy, i wepchnął zdjęcie z powrotem w przegródkę, zamknął portfel i odłożył z powrotem na stół. – Ale niektóre z tych rzeczy są jakby osobiste, wiesz?
- Ja nie…
- Zapomnij o tym – powiedział Dean zbywająco. Rzucił okiem na swój portfel i zignorował go na korzyść pudełka z pizzą. – Zjedzmy.
Castiel poszedł za Deanem i usiadł obok niego na kanapie, po czym wziął kawałek pizzy z pudełka, które Dean postawił na stoliku przed nimi. Jedli w milczeniu przez prawie minutę, wreszcie Dean wziął pilota i po szybkim naciśnięciu kilku guzików zaczęli oglądać stary odcinek Star Trek.
Castiel nie uznałby tego za serial w stylu Deana, ale lubił dowiadywać się o nim nowych rzeczy. I lubił Star Trek, więc wszystko grało.
Dean wstał kilka minut później i podszedł do biurka przy drzwiach, przyniósł dwa piwa, otwarł je i podał jedno Castielowi.
Castiel wziął butelkę, ale odstawił ją na stół, zanim cokolwiek łyknął. Dean opróżnił prawie pół butelki na raz.
- Dobrze wyglądałeś – powiedział Dean ni z tego, ni z owego, a pod wpływem szorstkiej niepewności w jego głosie Castiel aż zamrugał.
- Ja… co?
- Na zdjęciu – Dean spojrzał na niego i przyszpilił go wzrokiem. – Wiem, że na nie patrzyłeś. Zatrzymałem je, ponieważ dobrze wyglądałeś. Miałeś taki wyraz twarzy, jakbyś wolał być gdziekolwiek indziej, ale, KURWA, wyglądałeś pięknie. Nie, że cały czas nie wyglądasz – dodał żartobliwie, jednak Castiel nie podchwycił tematu. – Było po prostu coś w tamtej chwili… W każdym razie. Wyglądałeś dobrze.
- A Tessa? – spytał Castiel nieco burkliwie, choć poczuł się po tym jak głupek. Nie miał prawa się wkurzać, nawet odrobinę. Nie powstrzymało to jednak odrobiny goryczy w ustach, którą poczuł wypowiadając jej imię.
Dean tylko posłał mu uśmieszek, unosząc jeden kącik ust, a oczy mu pociemniały i zwęziły się nieco.
- Tessa zawsze dobrze wygląda.
- Więc czemu dziś wieczorem z nią nie jesteś? – Castiel prawie nie mógł uwierzyć w to, co mówił. Nie powinno go obchodzić to, co Dean robił, kiedy nie byli razem. Niczego sobie nie obiecywali, Castiel wiedział dokładnie, jaka była ich sytuacja. Do diabła, Castiel sam się z kimś umawiał. To mu nie powinno przeszkadzać. A jednak przeszkadzało.
- Wiesz, Cas – powiedział Dean niemal konwersacyjnym tonem, rozsiadając się na kanapie – nigdy cię na serio nie uważałem za głupka.
- Co – zapytał Castiel niskim głosem – dokładnie ma to oznaczać?
Dean zazgrzytał zębami i spojrzał w drugą stronę, poruszył szyją i wreszcie ponownie zerknął na Castiela.
- To znaczy, że nie chcę o tym rozmawiać. Słuchaj – powiedział wzdychając i przeczesał sobie wyschłe na powietrzu włosy palcami. Wspaniale tak wyglądały, pomyślał Castiel, prosto spod prysznica, bez żadnych środków do układania. – To… to jest to, co jest. Staram się tu jak mogę, chłopie, ale jeśli to nie jest dość dobre, to… ja nawet, kurwa, nie wiem. Lubię cię. Cieszy mnie to, co mamy. Ale jeśli ty już tego nie chcesz, to obiecuję, że zostawię cię w spokoju. Musisz jednak odpłacić mi tym samym, bo jak długo będziesz się wciąż pojawiał, tak długo ja nie będę w stanie naprawdę się kontrolować.
- Oczywiście, Dean, że tego wciąż chcę – powiedział mu cicho Castiel, odwracając się z powrotem do telewizora, gdy Dean zrobił to samo. – I w tym cały problem – dodał jeszcze ciszej.
Rżnęli się jeszcze raz, zanim Castiel wyszedł rano, jego stopy tkwiły zahaczone o tył kolan Deana, podczas gdy Dean kołysał się w nim tak powoli i łagodnie, ze Castiel myślał, że zwariuje.
Wytrzymali ponad godzinę, a kiedy skończyli, Dean go pocałował, długo i głęboko, po czym przetoczył się na bok i zasnął ponownie. Castiel nie próbował ukryć uśmiechu, kiedy spoglądał na niego, wodząc mu po szczęce knykciem środkowego palca.
Wziął prysznic i ubrał się cicho, uważając, by nie obudzić Deana, kiedy wychodził, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Kiedy usłyszał szczęk zamka, odwrócił głowę i ujrzał Adama wychodzącego z sąsiedniego pokoju.
- Cześć, koleś – powiedział Adam uśmiechając się do niego przyjaźnie.
- Witaj.
- Wymykasz się, gdy on śpi, co? – zapytał, wciąż się uśmiechając i kiwając głową w stronę drzwi do pokoju Deana. – Wiesz, może powinieneś uważać. Wiem, że on pogrywa ostro, ale ty naprawdę mógłbyś go wpędzić w kompleksy.
Castiel wyprostował się nieco.
- Nie, ja… nie chciałem go obudzić. Jestem pewien, że potrzebuje snu.
Adam prychnął nieco w odpowiedzi i zaczekał, aż Castiel skinął mu głową i odwrócił się, by odejść, zanim odezwał się znowu.
- Słuchaj więc – powiedział, kiedy Castiel wszedł do windy. Nie dołączył tam do niego, ale zablokował drzwi, by się nie zamykały. – Naprawdę nie wiem, jaką masz umowę z moim bratem, on ledwo o tym gada, nawet z SAMEM, ale… Po prostu pomyślałem, że powinieneś wiedzieć. Jeśli udajesz trudnego do zdobycia, to to działa.
Wtedy Adam się cofnął, a winda się zamknęła.
Castiel nie był do końca pewien, co to oznaczało, ale przez następne kilka tygodnie starannie to rozważał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:20, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ściągnęłam. Śpiewa mi dusza, mundury, miłość, seks, happy end...!
Co więcej ostatni akapit obiecuje happy end z gatunku tych, które kocham z serduszka :D
Pat, nie mogę Cię ubóstwiać bardziej :3
Swoją drogą uwielbiam takie warningsy- przemoc, wojna, homofobia, rimming xD
I- generalnie, obu chłopców uwielbiam, Misha to chodzący kłębek dobra, miłości i bycia podpuszczającym ludzi fiutem, przystojny jak sukinsyn itede, ale... Powinnam już wyrosnąć z durzenia się w aktorach, aczkolwiek Jensen
//Waah, fragment, fragment @.@
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Śro 20:27, 05 Cze 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:30, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że ci podpadło. A jak tam ten bez tytułu? Bo tak półżartem, po lekturze aż mi się czekolady odechciało :) Co jak na mnie jest zjawiskiem nietypowym :DDD
Aha, po Shootin` zabieram się za pierwszy z 4 wybranych przeze mnie tytułów endversed, czyli SO MUCH BETTER WHEN YOU`RE NAKED. Mamy tam do czynienia z PWP, choć w tym przypadku skrót oznacza PORN WITH PLOT :) I historyjka jako taka jest słodziutka i milutka i taka, jakie uwielbiam A po tym krótasku - EXERCISE IN WORTHLESS :) I zarówno SHOOTIN`, jak EXERCISE będą miały po jednym (co najmniej) obrazku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Śro 20:34, 05 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:26, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Dean nosi w portfelu zdjęcie Casa, Pat zdecydowała się przetłumaczyć cztery (CZTERY) ficzki endversed, a po przesłodkim Casie (virgin!Cas to jeden z moich ulubionych Casów :D) w So much better (...) będzie ubóstwiane przeze mnie Exercise (...). Proszę mnie nie budzić, jestem na 98,9% pewna, że śpię @.@
... nope, przecież nie śnią mi się nigdy takie cudowności. Pat @.@
Co do ficzka- Rodzicielka zarządziła rodzinne oglądanie SPN i byłam zmuszona porzucić go (na rzecz Deana modlącego się do Casa w 15 epie 8 sezonu, rozpływam się na tej scenie, taka jest fanfictionowa) kiedy Jimmy wrócił do rodziny. Właśnie biorę się za dokończenie go. (Swoją drogą, pozytywnie mnie zaskoczył. Znaczy, zaskoczył w nie negatywny sposób. Wszystko wina ostatnio czytanych ficów- byłam na 100% przekonana, ze Dean prześpi się z Anną i po prostu później sobie wszystko jakoś wytłumaczą. Aż mi się w serduszku ścisnęło :'D Uwielbiałam na początku swojej destielowej przygody takie schematy (nie mogę, moje serce, ach, należy do innego), a później pojawiła się góra bardziej 'życiowych' ficów. A to takie urocze jest (n///n) Plus, znów byłam przekonana, ze to nieporozumienie będzie miedzy nimi wisiało az do końca fica- a tu proszę, komunikacja, rozmowa, jestem pod wrażeniem, panowie.)
A jutro- wojskowy fic :D Marzył mi się fic do tego obrazka już kiedy wstawiałam go pierwszy raz, i za każdym jednym kiedy migał mi na Tumblrze. Więc chwilowo nacieszyć się nie mogę jego istnieniem xD
//A jak się Milton Manor zapowiada... *^*
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Śro 21:40, 05 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Śro 21:46, 05 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Racja :) Jak już skończysz ten bez tytułu, podziel się wrażeniami nieco dogłębniej. I pamiętaj, że prosiłam o sugestie co do tytułu :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 9:08, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Hej, na dobry początek dnia - rozdział 5 :) A ja zabieram się za 6 :D
EDIT: jeszcze 7 stron do końca rozdziału 6, dzisiaj na pewno go wrzucę, choć nie wiem, o której :)
EDITT: jeszcze 5 stron :) Przede mną najtrudniejsza scena...
Rozdział 5
W Boise, w Idaho, jest 20.00.
Dean najwyraźniej uznał ten fakt za zabawny, ale Castiel nie rozumiał, czemu.
Udanego występu, odpisał zamiast W Kansas jest 21.00, i w połowie mu stanął, kiedy zastanawiał się, czy będzie w stanie oglądać jakiekolwiek klipy z występu na Youtube. Niemal rozważał poproszenie Deana, aby ten do niego zadzwonił, kiedy będzie sam, ale to by prawdopodobnie był zły pomysł. Nigdy wcześniej nie uprawiał seksu przez telefon i podejrzewał, że nie byłby w tym bardzo dobry.
Poza tym Dean będzie prawdopodobnie zajęty.
Minęły trzy tygodnie od czasu, kiedy się widział z Deanem, i tęsknił za nim bardziej, niż mu się to podobało.
Piąta randka Castiela z Davidem (na którą zaprosił Davida do siebie, by oglądać film i zademonstrować swoje niewykorzystywane zdolności kulinarne) skończyła się tym, że David zrobił mu loda na kanapie, podczas gdy zapomniany film leciał w tle.
Było dobrze, ciepło i wilgotnie, a Castiel zrewanżował się obciągając Davidowi i odprowadzając go do drzwi, gdy tylko się obmyli.
Kiedy znowu został sam, bez koszuli i wygodnie ubrany w znoszone, bawełniane spodnie od piżamy, włączył radio. Grali 12 GAUGE. Oczywiście.
Castiel rozsiadł się na kanapie z kieliszkiem wina i zamknął oczy, pragnąc, by to Dean był tutaj dziś wieczorem. Wiedział, że było to nie fair w stosunku do wszystkich uwikłanych w tę sytuację i że pragnienie niczego nie zmieni, ale nie mógł się powstrzymać.
Pragnął Deana. Nie tylko wtedy, kiedy obaj zdawali się mieć czas (chociaż zdawał sobie sprawę, że była to nieunikniona konsekwencja umawiania się z kimś, kto był stale w drodze), ale również w tych chwilach pomiędzy. Chciał rozmów telefonicznych, i to częstych. Listów, nie tylko SMS-ów, ale prawdziwych listów, chciał wiedzieć o Deanie wszystko, co się dało. Chciał wiedzieć, że Dean czuł to wszystko równie mocno, co Castiel, kiedy nie byli razem.
Chciał wiedzieć, że Dean go pragnął. TYLKO jego.
Ale to się nie mogło stać.
Problemem nie było to, że Dean nie lubił go wystarczająco. Castiel wiedział, że Dean lubił go, i to bardzo, i powiedzieć co innego byłoby czymś całkowicie nieprawdziwym i obraźliwym dla nich obu. Problemem, jeśli Castiel w ogóle chciałby to tak nazwać, podczas gdy tak naprawdę była to po prostu durna okoliczność, było to, że styl życia Deana i jego nastawienie nie pozwalały na taki związek, jakiego szukał Castiel.
Kiedy Dean zadzwonił do niego tydzień później, Castiel musiał przepraszająco kiwnąć głową do kobiety siedzącej obok niego na trybunach i ruszyć w stronę relatywnie cichego parkingu, by odebrać. Oglądał mecz baseballa. David grał w miejscowej lidze, a Castiel siedział pośród żon, dziewczyn i dzieci i oglądał.
Nie był zbyt gorliwym fanem tej gry, ale David nieźle wyglądał w swoim stroju. Ponadto Castiel próbował się zainteresować zainteresowaniami Davida. Chciał go lubić. Szło mu mniej więcej tak dobrze, jak możecie się spodziewać.
- Cas! – dobiegł z głośnika grzmiący głos Deana.
- Witaj, Dean – odpowiedział Castiel, uśmiechając się na dźwięk szczęścia w głosie Deana.
- W niczym ci nie przeszkadzam, tak?
- Nie – powiedział mu Castiel i zerknął z powrotem na boisko, gdzie połowa tłumu, nie był pewien, która, wybuchła aplauzem. – Co mogę dla ciebie zrobić?
- Cóż, jeśli naprawdę chcesz mi poprawić nastrój, możesz mi wysłać parę nagich zdjęć – powiedział Dean, a Castiel uśmiechnął się szerzej. – Ale głównie to chciałem tylko usłyszeć twój głos.
Castielowi trochę pękło serce, ponieważ to właśnie w takich chwilach myślał, że między nimi mogło naprawdę coś być. Że mogliby skończyć razem, zaangażowani, jako jedna z „50 najsłodszych par” w rankingu MTV. Nigdy, przenigdy się tak nie stanie.
- Cóż – odpowiedział lekkim tonem. – Mogę ci opowiedzieć o moim wczorajszym spotkaniu z właścicielem jednego z miejscowych garaży. Jego sygnał muzyczny jest tragiczny, a on sam uważa, że zdzieramy z niego o wiele za dużo za 20-sekundowy spot reklamowy. Muszę cię jednak ostrzec, że historia zawiera przemoc, wulgaryzmy i lekką nagość.
Dean zaśmiał się i ten dźwięk wzbudził w ciele Castiela przyjemne ciepło.
- Wiesz po prostu, jak przyciągnąć moją uwagę. Cas, zamieniam się w słuch.
Castiel wyobraził go sobie siedzącego gdzieś, na kanapie w hotelu albo w wygodnym fotelu autobusowym. A może gdzieś za kulisami, czekającego na sprawdzanie nagłośnienia.
Gadali przez pół godziny, a kiedy Castiel wrócił na boisko, mecz Davida już się skończył.
Castiel pogratulował Davidowi wygranej, której nie widział.
- W szkole średniej wrestlowałem. Raz. Nie byłem w tym za dobry – powiedział mu ni z tego, ni z owego, po tym, jak David podrzucił go do domu. Mężczyzna posłał mu zabawne spojrzenie, po czym pocałował go szybko, wsiadł do samochodu i odjechał.
Castiel czuł się bardziej winny z powodu tego jednego małego wyznania, niż z powodu któregokolwiek ze stosunków seksualnych, jakie ich łączyły.
Chłopie, właśnie spotkałem Eddie`ego Van Halena. Eddie`ego pieprzonego Van Halena! W barze. Sam jest tak pijany, że próbuje go podrywać. To naprawdę całkiem zabawne.
Eddie odpalił Sama (nic zaskakującego), ale Alex przypadkowo wsunął mi język. To było kurewsko słodkie.
Jestem pijany. I napalony.
I samotny.
Jak to możliwe, że jesteś tak daleko?
Sam dopiero co mnie zmusił, bym obejrzał ANGIELSKIEGO PACJENTA. Właśnie planuję jego śmierć.
Castiel wysłał mu odpowiedź, kiedy siedział samotnie przy radiu na koniec długiego dnia.
Nie byłbym dla niego zbyt surowy. Ralph Fiennes jest gorący.
David zaprosił Castiela na wesele swojej siostry.
Powinien się zgodzić. Nawet CHCIAŁ się zgodzić. Chciał czegoś przyjemnego i normalnego z szansą na coś poważnego, a David zdawał się być chętny. Castiel go już nawet w większości lubił, czasami wyobrażał ich sobie razem, dzielących się poranną gazetą i wymieniających pocałunki, podczas gdy sączyli kawę i kłócili się nad działem biznesowym, wyobrażał sobie Davida grającego we frisbee ze swoim psem w ogródku Castiela, podczas gdy on grillowałby im steki i kolby kukurydzy na kolację.
Widział to i czuł się wtedy… okej. Czasami nawet dobrze.
Więc tak, powinien się zgodzić.
Co jednak zrobił, to spanikował i powiedział Davidowi, że nie może, w bo weekend czeka go leczenie kanałowe.
Castiel nigdy w życiu nie miał ubytku.
Dean o tym wiedział.
Adam i ja zrobiliśmy ciasteczka. Od podstaw. Wyślę ci trochę. Obiecuję, że są jadalne.
Sam znowu zaprosił Nicka na randkę, a ten gnój nawet nie powiedział NIE. Tylko przewrócił oczami i odszedł. Przywalę mu.
Castiel faktycznie dostał w przesyłce od Deana pudełko domowej roboty ciasteczek. Były nieco zatęchłe, ale porządnie zawinięte i tak naprawdę nie smakowały najgorzej.
Podzielił się nimi z Gabrielem, który wciąż patrzył na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
- Dobra, co jest? – spytał wreszcie Castiel, wypuszczając ostro powietrze.
- Cas, weź mi tu kitu nie wciskaj – odparł Gabriel. – O wiele za daleko zaszedłeś, by mi mówić, że u ciebie „dobrze”. Proszę tylko, jeśli on nie jest tym, czego potrzebujesz, obiecaj mi, że zorientujesz się w tym, zanim miną dwa kurewskie lata.
Castiel się zjeżył.
- On nie jest jak Kevin.
- Nie, ale ty to wciąż ty.
Castiel nie mógł kłócić się z tym faktem, więc zjadł za dużo ciasteczek i następnego dnia musiał zadzwonić po chorobowe. Jednak Deanowi o tym nie wspomniał. On mógłby to źle zrozumieć.
TWISTER to gra WSZECHCZASÓW.
Pociągnij mnie za palec.
W środę gramy w Little Rock. Niezbyt daleko. Chcesz się spotkać?
To był pierwszy raz. Dean go zapytał zamiast po prostu wysłać bilety. Kolejny pierwszy raz przydarzył się po odpowiedzi Castiela.
Nie mogę. Jestem zajęty.
Było to oczywiście kłamstwo. Nie był zajęty, był przerażony.
Nie dostał od Deana odpowiedzi, ale tak naprawdę to żadnej nie oczekiwał.
Nie miał wieści od Deana przez kolejne dwa tygodnie. Żadnych telefonów, żadnych SMS-ów, żadnych przypadkowych prezentów.
W pewien sposób Castiel był zadowolony. Zeszło z niego trochę napięcia.
Kiedy Dean wreszcie złamał ciszę w eterze, nastąpiło to w trakcie radośnie brzmiącej rozmowy, w czasie której Dean poinformował Castiela, że w weekend będzie z powrotem w Kansas.
Zespół miał krótką przerwę, kilka wolnych dni, i postanowili wrócić do domu, do Lawrence.
- Chłopie, musisz przyjść – wdzięczył się Dean, gdy tylko powiedział Castielowi o spotkaniu, jakie urządzali w sobotę dla niewielkiej grupy przyjaciół i rodziny. – Nie widziałem cię, kurwa… przez całą wieczność. Nie chcę, byś zapomniał, jak wyglądam.
Głos Deana brzmiał lekko, ale Castiel nie mógł nie pomyśleć, z głęboką szczerością, że za diabła nie było mowy, aby to się mogło kiedykolwiek wydarzyć.
- Nie wiem – odpowiedział, ponieważ tak było. Wiedział, że powinien się wycofywać, wprowadzać między nich dystans, ponieważ Castiel nie chciał skończyć złamany i pusty, kiedy Dean zdecyduje, że ma dość. Albo kiedy Castiel będzie miał.
David naciskał na niego w sprawie zaangażowania się, do którego nie był zdolny, i wiedział, że było tak z powodu Deana.
- Cas… Proszę – powiedział Dean i nie musiał nawet ciągnąć dalej, ponieważ po tym słowie Castiel zmiękł niczym wosk. – Po tej imprezie ruszamy do pierdolonej Kanady na trzy tygodnie i ja po prostu…
- Będę tam.
Dom Deana (Sama również, jak przypuszczał Castiel, skoro Dean powiedział mu, że by to dom rodzinny, ten, w którym mieszkali z rodzicami, zanim najpierw ich matka, a później ojciec odeszli) był skromnym dwupoziomowym budynkiem w cichej okolicy.
Nie wiedział, dlaczego spodziewał się czegoś większego czy wspanialszego, ale z tego powodu czuł się rozczarowany sam sobą. Powinien znać Deana lepiej.
Zaparkował na podjeździe, tak jak Dean mu powiedział, po prawej stronie i możliwie najbliżej zamkniętych drzwi do garażu. Było dopiero po 15.00, impreza jeszcze się w pełni nie rozkręciła, ale mimo to na ulicy stało z pół tuzina zaparkowanych samochodów, a z ogródka na tyłach dobiegała radosna muzyka i śmiech.
Trawnik wyglądał na wręcz obsesyjnie wypielęgnowany i Castiel jakimś cudem po prostu WIEDZIAŁ, że było to dzieło Deana. Wyobraził go sobie tutaj o zachodzie słońca, pchającego kosiarkę w idealnie równych liniach i świętującego później z butelką piwa, kiedy siedział na schodach na ganek i podziwiał swoją ciężką pracę.
Dean powitał go uśmiechem i klapnięciem w ramię, upewnił się, że czuł się mile widziany, ale nie spędził z nim zbyt dużo czasu, bo ludzie mogliby zacząć się zastanawiać, zacząć zadawać pytania.
Został przedstawiony niektórym bliskim przyjaciołom Deana, niektórym z ludzi, których on uważał za rodzinę, nawet, jeśli nią nie byli (ponieważ Sam, Adam i Christian byli jedynymi prawdziwymi krewnymi, jacy mu zostali) i Castiel prowadził z nimi uprzejme rozmowy, kierując się wskazówkami Deana co do natury ich związku.
To nie tak, że spodziewał się, iż Dean ogłosi wszystkim, że ich obu łączy intymny związek, ale wciąż go nieco kłuło, kiedy mężczyzna trzymał się na społecznie akceptowany dystans od niego i uważał, by go za bardzo nie dotykać. Castiel uwielbiał dotykać Deana i niemożność robienia tego była niemal torturą.
Castiel wypił kilka sławnych mojito Adama, zjadł jeden z grillowanych steków Deana (były lepsze od jego własnych, musiał to przyznać) oraz na tyle dużo sałatki ziemniaczanej, by poczuć się pełnym.
Porozmawiał z paroma ludźmi na własną rękę i wszyscy zdawali się polubić go wystarczająco, ale nie mógł się nie zastanawiać, co by pomyśleli, gdyby wiedzieli o nim i o Deanie. Czy byliby równie mili? A może bardziej? Czy może patrzyliby na niego dziwnie, szeptali coś za plecami, ponieważ wiedzieliby, że Dean nigdy się nie ustatkuje, a już zwłaszcza z mężczyzną, i Castiel był jedynie przelotną rozrywką?
Dean flirtował bezwstydnie z niedużą blondynką. Castiel dalej siedział w rogu patio na tyłach i ściskał swoją sangrię, jakby była czymś cennym. Nie był pijany, ale tylko dlatego, że miał znaczącą tolerancję na alkohol.
- To Jo – Christian pochylił się nad nim i objaśnił, choć Castiel o to nie prosił. – Pragnie go już od lat, ale to się nigdy nie wydarzy.
Castiel zastanawiał się przez chwilę, dlaczego Christian nie opowiada mu o tym, jak to Dean i Jo rżną się co drugi wtorek (nawet jeśli nie była to prawda), ale wtedy obok muzyka usiadła cudowna, ciemnowłosa kobieta o miłym uśmiechu i idealnej figurze.
- Cześć! – powiedziała radośnie, przechylając się przez Christiana i wyciągając dłoń, aby Castiel ją uścisnął. – Jestem Arlene. Żona Christiana.
Uśmiechnął się do kobiety i łagodnie potrząsnął jej ręką.
- Miło cię poznać, Arlene. Jestem Castiel. Przyjaciel Deana.
Gadali przez następne 20 minut, zanim Christian się znudził i odciągnął żonę. Castiel wrócił do obserwowania Deana i Jo. Leżeli obok siebie na trawie, co jakiś czas pokazując na gwiazdy i przekazując sobie nawzajem papierosa. A może to nie był tylko papieros, Castiel nie miał pewności.
Było już późno, po 23.00, i prawie wszyscy już poszli. Castiel poczuł się niemal trochę zaskoczony, kiedy Dean pomógł Jo wstać, pocałował ją w policzek i odprowadził ją do stołu na patio, przy którym siedzieli jej matka i ojczym. Zostawił ich troje i poszedł znaleźć ich samochód, przechodząc przez ogród i podchodząc do Castiela. Castiel prawie oczekiwał, że Dean i Jo się gdzieś razem wyślizgną.
- Hej – powiedział Dean uśmiechając się do niego i machając do paru maruderów, którzy właśnie wychodzili.
- Ty też hej – odpowiedział Castiel i zapragnął złapać Deana, przyciągnąć go do siebie i całować do ogłupienia. I zerżnąć jeszcze mocniej.
Nie musiał czekać długo.
Nie była nawet 23.30, ostatni goście wyszli zaledwie 30 sekund wcześniej, kiedy Dean pociągnął Castiela za sobą przez cały dom, a potem schodami w górę.
Nie upłynęła nawet minuta, a obaj już byli nadzy, Castiel leżał twarzą w dół na materacu w, zdawało się, dziecięcej sypialni Deana, zaś Dean mocno zaciskał dłonie na jego biodrach i rżnął go od tyłu.
- O mój Boże – powiedział Dean, dysząc i pchając do środka głęboko i ostro. – O jasna cholera, Cas. Jak ja za tym, kurwa, tęskniłem.
Castiel nic na to nie odpowiedział, tylko stęknął i zgiął się bardziej, unosząc biodra tak, aby Dean wszedł jeszcze głębiej, trafiając mu w prostatę i doprowadzając go do szału.
Potem złapał się za fiuta i obciągnął przelotnie, zanim dłoń Deana nie dołączyła do jego dłoni. Potarli go wspólnie kilka razy, później jeszcze kilka, a tyłek Castiela BOLAŁ go od tego, jak ostro Dean wbijał się w niego, ale to go nie obchodziło. UWIELBIAŁ to.
- Ja zaraz… - powiedział Dean, jego biodra straciły rytm, po czym wepchnął się do środka jeszcze mocniej, jeśli to było możliwe. – Ja zaraz… kurwa, CAS.
Wtedy Castiel doszedł, nie mogąc się wstrzymać choćby o sekundę dłużej. Jego nasienie przeciekło przez ich złączone palce, wylądowało na pościeli pod nimi, i gdy tylko zaczął wracać do siebie, przycisnął usta do szczęki Deana.
- Nie lubię twojego kuzyna Christiana. Jest chujem, a jego żona jest dla niego za dobra.
- Cas… Jezu.
- Tamtej pierwszej nocy byłem przygotowany, by przelecieć Sama. Pragnąłem ciebie, ale byłbym się zgodził.
- Jasna pieprzona… - Dean ledwo zdołał to powiedzieć, po czym wcisnął Castiela płasko w łóżko, drgając wciąż od nowa i cicho krzycząc z rokoszy, aż wreszcie skończył.
- Było ci dobrze? – zapytał kpiąco Castiel, niemal uśmiechając się złośliwie, kiedy Dean przetoczył się na bok.
- Jezu Chryste, Cas… Nie mów mi, kurwa, że chcesz zerżnąć mojego cholernego BRATA, kiedy mam zaraz wystrzelić, okej?
Castiel mógł tylko wybuchnąć śmiechem – wibracje śmiechu Deana pulsowały mu w ciele, wywołując w nim taką reakcję.
- Zdawało się to nie mieć wpływu na twój występ.
- Chłopie, TY spróbuj się rżnąć i zobacz, czy cokolwiek może cię rozproszyć.
Castiel nie wspomniał, że kiedy się sam rżnął, to myślał tylko o DEANIE i było wtedy bardzo ciężko się zdekoncentrować.
Dean zrzucił gumkę i przesunął ich obu dalej, z dala od mokrej plamy. Zwinął się wokół Castiela, objął go w talii i szturchnął nosem w szyję.
Castiel zasnął w ciągu kilku minut.
Obudził się jakiś czas później. Zegar obok łóżka pokazywał 2.18, a on był sam. Poczuł przelotny błysk paniki, zanim sobie nie uświadomił, że to był dom Deana, więc nie było dokładnie tak, że Dean mógł go tu porzucić. Poza tym on sam wymknął się od niego więcej niż raz, kiedy Dean spał, więc odwrotna sytuacja wydawałaby się uczciwą zagrywką.
Zamrugał i zaczął słuchać. Usłyszał jakieś dźwięki, głosy dochodzące skądś w domu, więc wstał i cicho przeszedł przez pokój. Kiedy otwarł drzwi, głosy przybrały na sile i był w stanie je zlokalizować – salon na dole – mógł też wyraźnie powiedzieć, że należały do Deana i Sama.
Był w połowie schodów, kiedy usłyszał swoje imię i przystanął.
Podsłuchiwanie nie było czymś, do czego przywykł, ale jakoś nie mógł temu zapobiec. Stał tam na schodach, skąd mógł po prostu widzieć braci przez lekką mgiełkę, która pachniała jak marihuana. Siedzieli obok siebie na jednej kanapie, Adam na drugiej naprzeciwko nich, a ich uwaga skupiała się to na rozmowie, to na grze, w którą grali.
- Poważnie, chłopie – mówił Dean. – To jakaś popierdolona postać syndromu Tourette`a. Nie możemy nawet sobie poobciągać, żeby mi nie opowiadał o pierwszym raporcie siostry czy innym takim.
- Hej – powiedział Sam i skrzywił się, gdy jego postaci na ekranie przydarzyło się coś niefortunnego. – Jeśli jest ci zbyt dziwnie, to mi go daj. Z pewnością nie wykopałbym go z łóżka.
Dean położył dłoń na policzku Sama i pchał, dopóki Sam prawie nie zleciał z kanapy.
- Nawet o tym nie MYŚL – powiedział. Sam zaśmiał się tylko. – To jest trochę dziwne. Ale chcesz wiedzieć, co jest NAPRAWDĘ zjebane?
- Twoja twarz?
- Ha ha. Ty chuju. Nie, naprawdę zjebane jest to, że to mi naprawdę tak jakby robi dobrze.
Sam parsknął, a potem zaklął, kiedy postać Deana kopnęła jego w głowę.
- I co z tego? Robicie to, a ty myślisz „To jest świetne i w ogóle, ale to, co mnie naprawdę kręci, to jakieś gadki o zdechłych rybach i wymiotach”? Chłopie, masz problem.
Postać Sama wymierzyła solidny cios postaci Deana i animowany człowieczek padł płasko na twarz.
- Jakbym nie wiedział – burknął Dean, miażdżąc guziki na swoim padzie, dopóki jego awatar znowu nie wstał. – Ta dziewczyna, z którą byłem w zeszłym tygodniu?
- Blondynka czy ruda? – zapytał nieuważnie Sam.
- Dean – powiedział Adam. Castiel pierwszy raz go usłyszał. – Mógłbyś chcieć się zamknąć.
Sam i Dean jednocześnie odwrócili głowy, by na niego spojrzeć. Jednocześnie parsknęli rubasznym śmiechem i wrócili do gry.
- A ty mógłbyś chcieć mi wylizać – wymamrotał Dean, a Sam się zaśmiał.
Adam przewrócił oczami, ale uśmiechał się.
- Więc? – spytał Sam ponownie. – Blondynka czy ruda?
- Nie zerżnąłem rudej – odparł Dean, a Castielowi zrobiło się zimno. Nie miał praw do Deana i niektóre z tych rzeczy mogły być nawet jego własną winą, jako że nigdy nie próbował żadnych zgłaszać. Wciąż jednak bolało myśleć o tym, że Dean był z innymi. Jeszcze gorzej było o tym SŁUCHAĆ, ale Castiel wciąż był cicho, wciąż słuchał.
- Zatem blondynka.
- Tak. W każdym razie, właśnie przechodzimy do najlepszego, kiedy ja nagle przerywam, a potem patrzę na nią tak „Okej, więc opowiedz mi o tym, jak to durzyłaś się w swoim nauczycielu w 7 klasie.” Myślę, że pomyślała, że jestem upośledzony czy coś.
- Dużo się nie pomyliła – gnębił go Sam, a Dean walnął go w ramię na tyle mocno, by tamten się skrzywił.
- Chłopie, ja się tu… próbuję zwierzać, a ty tylko zachowujesz się jak dupek.
Sam westchnął ciężko, zastopował grę i oparł się wygodnie o poduszki.
- Dean, pomyślałeś może, ze nie czekałeś na to, aby usłyszeć o JEJ zadurzeniu w nauczycielu, ale Castiela?
Dean zmarszczył się i wyglądał tak cholernie słodko, że Castiel zapragnął go pocałować.
- Koleś, aż TAK pijany nie byłem.
- Nie, chodzi mi o to… Może problemem nie było to, że ona nie trafiła w twój najnowszy kink, ty wielki świrze. Może było tak dlatego, że nie była Casem. Dean, może… może ty go LUBISZ.
Dean zmarszczył się jeszcze silniej.
- Oczywiście, że go lubię. Nie widywałbym go cały czas, gdybym go nie lubił. Nie zaprosiłbym go do naszego pieprzonego DOMU.
- Tak, i przedstawiłeś go Bobby`emu i Ellen jako swojego „kumpla”. Zauważyłem, jak pominąłeś część z „tyłkiem”.
- Jezu Chryste. Co, zamieniłeś się z Christianem na ciała czy co? O co chodzi z tym zachowaniem?
- Wiem, przepraszam. Po prostu… Dean, czy kiedykolwiek pomyślałeś, że może chcesz więcej, niż to, co macie teraz? Wiem, wiem – powiedział Sam machając dłonią na Deana, kiedy ten otwarł usta chcąc zaprotestować. – Wiem, że nie jesteś gotów, by znaleźć się na okładce ROLLING STONE ogłaszając swoją wielką gejowską miłość czy inne takie. Ale może nadszedł czas, abyś naprawdę przemyślał to coś z Casem. Ten facet… jemu na tobie zależy, Dean. I to nie tylko dlatego, że masz pieniądze i jesteś TAKI ŚLICZNY.
- Wal się.
- Ja tylko mówię. Jeśli wkrótce nie podejmiesz poważnych działań, on pójdzie dalej.
- Koleś! Ja nie… Kto tu mówi cokolwiek o byciu poważnym? Cieszymy się tym, co jest. Lubię go, Sam, ale lubię też swoje życie, swoją wolność. I ON też. To, co nas łączy, działa. Poza tym, czego on, kurwa, może więcej chcieć? Praktycznie biegam za nim jak chory z miłości szczeniak już od kilku cholernych miesięcy.
- I może to powinno ci coś powiedzieć. Nie pozwól, by powstrzymał cię fakt, że jest facetem.
- Łatwo ci mówić. Jesteś takim gejem, jak rzadko.
- Tak, a ty, Dean, też nie jesteś za bardzo hetero. Wiem, że zazwyczaj wolisz dziewczyny, ale to nie tak, że Cas jest twoim pierwszym mężczyzną. Po prostu… miej otwarty umysł.
- Pilnuj swoich spraw – wymamrotał Dean.
Po kilku sekundach ciszy gra zaczęła się na nowo, a po kilku następnych Castiel zszedł po schodach. Robił na tyle hałasu, by go tym razem zauważyli, a kiedy podszedł wystarczająco blisko, Adam rzucił mu czwartego pada.
Już miał grzecznie odmówić, ale wtedy Dean uśmiechnął się do niego radośnie i wyczekująco, i Castiel usiadł na wolnym miejscu obok Adama. Wciąż nie za bardzo pociągały go gry, ale zrobiłby wszystko, jeśli to oznaczało, że Dean będzie się do niego tak uśmiechał.
W ciągu paru sekund Dean zrestartował grę w wersji dla czterech graczy i podkręcił głośność. Castiel wcisnął parę guzików, ale bardzo szybko stało się jasne, że SUPER SMASH BROTHERS MELEE nie była jego grą.
- Więc – powiedział Dean, szturchając Sama łokciem w żebra. – Przez cały tydzień nie widziałem, żebyś kogoś podrywał. O co chodzi?
Sam zarumienił się. Wyglądało to na nim niemal równie słodko, co na Deanie.
- Nick zaprosił mnie na randkę – powiedział. – Cóż, bardziej to wreszcie powiedział TAK na z grubsza twa tuziny okazji, kiedy to JA zaprosiłem JEGO, ale nieważne. Uznałem, że byłoby z mojej strony naprawdę do dupy, gdybym zerżnął kogoś innego, zanim będziemy mieli okazję pójść chociażby na jedną.
- Wreszcie wyrosły mu jaja, co? – spytał Dean, uśmiechając się.
- Tak, i pewnie nic o tym nie wiesz, co?
- Ja? – spytał Dean piskliwym głosikiem, pełnym udawanej niewinności. – Nie mam pojęcia, o czym gadasz.
Adam zachichotał.
- Dean zagroził mu zwolnieniem – powiedział – jeśli by się z tobą nie umówił.
- Ty CO?! Dean, to nielegalne!
- Och, przepraszam – powiedział Dean przewracając oczami – nie zdawałem sobie sprawy, że tacy z nas praworządni obywatele… Adam, podaj mi skręta… ale jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej, to mogę to odwołać. Po prostu daj mu trochę kasy za to, że cię parę razy klepnie w tyłek. Co myślisz? Może tysiąc? – zmierzył Sama wzrokiem i udał namysł. – Nie, chyba lepiej dwa.
- O, ty sukin… - zapienił się Sam i kiedy tak dalej się wykłócali, ich postacie bardzo starannie koncentrowały się na wzajemnym wbijaniu się w ziemię.
Po chwili Adam przysunął się bliżej i odezwał się cicho do Castiela, tak, że tylko on mógł go usłyszeć przez dźwięki dobiegające z telewizora.
- Dean nie próbował tu być palantem. Wszystko to, co mówił do Sama? On cię lubi, ale nie może cię wymiarkować, a już wcześniej się sparzył.
Castiel momentalnie się zdumiał, bo nieświadom był tego, że Adam wiedział o jego podsłuchiwaniu. Jednak została mu oszczędzona konieczność odpowiedzi, bo Sam zaklął głośno, a Dean zawiwatował radośnie, dość silnie dźgając brata palcem w pierś.
- Udław się, ty cholero!
- Och, walić to. Ta gra i tak jest do dupy. Wyciągam Atari.
- Na tamtym, chłopie, też skopię ci tyłek – powiedział mu Dean. – Wciąż mam wyższy wynik w STONODZE.
- Cóż, zbieraj swój leniwy tyłek i pomóż mi to przynieść. Myślę, że leży w piwnicy pod chyba tuzinem innych pudeł.
- Ajjjj, Samantha, potrzebujesz wielkiego, silnego mężczyzny do pomocy?
- Wal się.
Dean i Adam zachichotali jednocześnie, ale Dean wstał i poszedł za bratem do piwnicy. Przez parę sekund było cicho, po czym Adam rozsiadł się wygodniej na kanapie.
- Nie wiem, czy Dean opowiedział ci o Lisie – powiedział, a Castel czekał na więcej, ale nic się nie pojawiło.
- O jego dziewczynie – odparł Castiel, a Adam potaknął. – Zerwali po tym, jak zaczęliście trasę.
- Tak. Nie każdy związek może przetrwać coś takiego. Ale, uch… kiedy byli razem, on ani razu jej nie zdradził. I to nie on wyleciał z pomysłem, aby to zakończyć.
Usłyszeli z dołu głośny łoskot i Adam przewrócił oczami.
- Dlaczego nigdy cię z nikim nie widuję? – zapytał Castiel. Wiedział, że Dean zdobywał sobie przyjaciół wszędzie, gdzie się pokazał, przez większość czasu , kiedy ich widywał, również Sam kogoś podrywał. Christiana widywał ledwie, ledwie, ale Adam zawsze był gdzieś w pobliżu, i, o ile Castiel wiedział, z nikim nie dzielił łóżka.
- Mam dziewczynę – uśmiechnął się Adam. – W domu w Minnesocie. Jest w szkole medycznej, więc nie ma zbytnio czasu, aby się ze mną widywać. Ale gdy tylko trasa się skończy, pojadę tam na jakiś czas. Naprawdę nie mogę się doczekać.
Castiel pokiwał głową, ale nic nie powiedział. To dobrze, pomyślał. Adam jest dobrym facetem.
Krótko później Dean i Sam wrócili na górę i żaden z nich nie wrócił do łóżka, dopóki słońce nie wstało.
Tydzień później Castiel natrafił na pięć minut jednego z najsmakowitszych rozrywkowych programów plotkarskich, tuż przed wiadomościami o 23.00.
Zobaczył Deana, co było niezwyczajne, jako że jego zespół zazwyczaj z całych sił starał się unikać opinii publicznej, ale wyglądało na to, że tym razem Dean i Sam zostali przyłapani. Znajdowali się prawdopodobnie w limuzynie, a Sam siedział jakiemuś mężczyźnie na kolanach. Mężczyzna był starszy, miał blond włosy i wyglądał cokolwiek niechlujnie, był też nieco niższy od Sama. Wyglądało to prawie tak, jakby był miażdżony. Jakby było to nieprzyjemne, wręcz komiczne, gdyby nie fakt, że Sam trzymał mu rękę w spodniach i mężczyzna wyraźnie znajdował się o kilka sekund od orgazmu.
Castiel miał szczerą nadzieję, że tym mężczyzną był Nick, inaczej Sama czekało składanie wyjaśnień.
Dean siedział na drugim końcu wielkiego siedzenia z piwem w dłoni, głowę miał odchyloną na oparcie, oczy zamknięte, a usta otwarte. Na podłodze między jego nogami klęczała jakaś dziewczyna i rozmazane piksele pokrywały to, co najwyraźniej było fiutem Deana wsuwającym się i wysuwającym z jej ust.
Było jasne, że żaden z nich nie był świadom obecności kamery, drżącej i pozbawionej skupienia, jak gdyby z telefonu, i Castiel poczuł się z ich powodu źle. Ze swojego powodu również.
Widzieć Deana z kimś innym bolało bardziej, niż wiedzieć o tym, nawet usłyszeć o tym. Był to absolutny, szokujący dowód. Strzaskał wszelkie zawoalowane stwierdzenia i półsny, jakich Castiel mógł się trzymać.
Właśnie wtedy Castiel uświadomił sobie ostatecznie, że nie mógł tego dalej ciągnąć.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 14:05, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 14:14, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Racja :) Jak już skończysz ten bez tytułu, podziel się wrażeniami nieco dogłębniej. I pamiętaj, że prosiłam o sugestie co do tytułu :) |
Dokończyłam go z doskoku, bo ciągle ktoś coś ode mnie chciał. Ostatnią scenę czytałam na ławce w ogródku, tego nie dam sobie przerwać >.<
Końcówka była tak uroczo delikatnie słodka, że się wzruszyłam. Taka 'wszystko jest idealnie, możecie iść do domu'. Cas jest szczęśliwy, Dean jest szczęśliwy, reszta naturalnej i zaadoptowanej rodziny wie o wszystkim, końca świata nie będzie. I fici, w których Cas świadomie wybiera człowieczeństwo I jeszcze “Not for the world. ....for him.” Tu już było po Lin xD Skoczyła wsiąknięta w podłogę. Ale największą zaletą tego fica jest to, jak idealnie zlał się z fabułą. Ostatni raz miałam takie coś na Trippingu, takie 'hey, mogło tak być, pasuje'. Poza tym, jak mówiłam, cały czas doceniam fakt, że nie przespał się z Anną xD Miła odmiana. Co więcej, zaraz to sobie wyjaśnili, to zakrawa o cud. A jak się Tobie podobał, oprócz tego, że słodki...? :D
Fic
"Problemem nie było to, że Dean nie lubił go wystarczająco." Dżizas Krajst, jak to mnie BOLI w tym ficu... ._.
kijkjdbijmasnhjgbjdljs "Castiel czuł się bardziej winny z powodu tego jednego małego wyznania, niż z powodu któregokolwiek ze stosunków seksualnych, jakie ich łączyły." ja sobie powinnam tego fica dozować- dwa zdania dziennie, nie więcej- bo w tej ilości tworzy mi nowe wiązania neuronowe w mózgu, całkiem zbyteczne i cokolwiek dziwnie zapętlone.
... Dean wysłała mu ciasteczka. Dean wysłał mu ciasteczka. Już mnie to nawet nie obchodzi. Płynę z falą. Mózg zaprzestał walki. Teraz będę się tylko cieszyła tym co czytam, nawet jesli w jednym zdaniu jest NIE NIE NIE a zaraz potem ciasteczka i chciałem usłyszeć twój głos i nie wyjdzie nam nigdy i nie lubi wystarczająco i... Boże.
Znowu. Ja rozumiem i ja wiem i ja naprawdę się godzę z tym dystansem, jaki Dean narzuca im publicznie i ja to nawet lubię, bo fic jest dzięki temu bardziej prawdziwy, bardziej naturalny, mniej... Bajkowy. Życiowy taki. Ale i tak, przepraszam, wyrywa mi to nerkę i grilluje ją na wolnym ogniu za każdym jednym razem.
... ok, nie myślałam, ze skończą razem tej nocy^^
Dzisiejszym wyznaniem po seksie Cas przeszedł sam siebie :D Kocham Cię, postaci fikcyjna, kocham z serduszka. "- Jezu Chryste, Cas… Nie mów mi, kurwa, że chcesz zerżnąć mojego cholernego BRATA, kiedy mam zaraz wystrzelić, okej?" nie powinno mnie to rozbawić tak, jak rozbawiło, ale dosłownie płaczę :'D
Ok, scena rozpoczynająca się od podsłuchiwania Casa jest urocza. Adama oficjalnie uwielbiam. Bałam się, że Dean będzie marudził na casowe wyznania, ale fic coraz częśniej mnie pozytywnie zaskakuje :D Jest DOBRZE :D
CZY KTOŚ MOŻE KURWA ODNOTOWAĆ, ŻE MOJE "JEST DOBRZE" BYŁO STWIERDZENIEM, NIE WYZWANIEM?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 15:04, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Czyli ficzek podoba ci się coraz bardziej? Świetnie, wieczorem spodziewajcie się wszystkie kolejnego rozdziału :) Ale w nim atmosfera zmieni się zasadniczo...
Co do maleństwa bez tytułu - było słodko i uroczo, i bardzo w stylu tych dwóch pań :) Doczytuję go po raz drugi :) A każdy jeden pomysł odnośnie tytułu wydaje mi się gorszy od drugiego. Mam propozycję typu "Jak powstrzymać apokalipsę", ale wydaje mi się kiepska, dlatego proszę o pomoc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:59, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Okej, rozdział 6 :) Idzie mi szybciej, niż myślałam, zabieram się za 7 :) Żeby nie było, że nie ostrzegałam - chwilami będzie ciężko.
Rozdział 6
Kanada nie jest taka zła. Piwo mi smakuje.
I kobiety, pomyślał Castiel z goryczą i trochę nieuczciwie, kiedy po raz dwudziesty w jego głowie pojawił się obraz Deana i tamtej kobiety w limuzynie.
Tak bardzo żałuję, że cię tu nie ma.
Jager jest niesamowity!
Castiel poszedł z Davidem na kolację i kiedy zerwał z nim przy spaghetti i butelce burgunda, David zdawał się to przyjąć z wdziękiem, który mógł jedynie pochodzić z rezygnacji i tego, że się tego spodziewał. Castiel nie zdawał sobie sprawy, że tak łatwo go było przejrzeć.
To sprawiło, że zaczął się zastanawiać, czemu Dean nie mógł tego zrobić.
Sam ssie. Dosłownie. Chyba nawet teraz. A Adam jest skrzydłowym do dupy.
Kiedy Anna wyszła tuż po 22.00, ucałowawszy każdego ze swych braci w policzek i obiecując wkrótce spotkać się ponownie, Gabriel, nie marnując czasu, przeszedł do sedna.
- Co się, do cholery, z tobą dzieje? – zapytał przedzierając się przez lodówkę Castiela w poszukiwaniu batonika, którego, jak przysięgał, włożył tam dwa miesiące wcześniej. – Ostatnio jesteś jeszcze bardziej stoicki, niż zwykle. No i nie zapominaj, że jestem twoim bratem. Wiem, kiedy chodzisz naburmuszony, a ostatnio zdarzało ci się to często. Nawet wtedy, kiedy sobie na to nie zasłużyłem.
Castiel zaczekał, aż Gabriel się wyprostował, z triumfalnym uśmiechem trzymając w dłoni Twixa, po czym ugiął się i powiedział mu prawdę.
- To koniec. Z Deanem.
- Ten śliczny dupek cię rzucił? – zapytał Gabriel. – Jezu, WYZYWAM go!
- Tak naprawdę – Castiel uśmiechnął się trochę smutno – to nie zamierzam dać mu po temu okazji.
- Że co?
- To się nie uda. Nie jestem szczęśliwy. Odpuszczam go sobie.
- TY porzucasz JEGO? – Gabriel w komiczny niemal sposób otwarł szerzej oczy. – Nie sądziłem, braciszku, że cię na to stać, ale to dobrze dla ciebie. David jest może trochę kiepski, ale mógłby cię uszczęśliwić, gdybyś dał mu na to szansę.
- Z Davidem też zerwałem.
Gabriel gapił się po prostu na niego dłuższą chwilę, po czym niemo wręczył mu batonika.
- Cas, cholera. Nie wiedziałem, że aż tak cię wzięło z tym dupkiem.
Castiel z uśmiechem przyjął batonik, ale odłożył go na blat.
- On nie jest dupkiem. To dobry człowiek. Po prostu nie jest tym, czego potrzebuję.
Nie sądziłem, że istniało coś takiego jak za dużo ciasta. Właśnie zmieniam zdanie. Myślę, że mógłbym rzygnąć.
Okej, no to słuchaj. Jeśli widziałeś mój mały show, to przepraszam za to. Złamałem Christianowi nos, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej.
Oczywiście, że tak się nie stało.
Castiel nie odpisał. Prawie fizycznie nie był w stanie. Gdyby to zrobił, to wiedział, że jego palce zrobiłyby po swojemu i wypisały wiadomość o niegasnącej miłości i oddaniu, podczas gdy jedyne, czego naprawdę potrzebował, to żeby Dean zostawił go w spokoju.
Może, jeśli będzie po prostu go ignorował, to on odejdzie. Może się obudzi i to wszystko okaże się tylko snem.
Może wygra milion dolarów.
Nasz lot się opóźnił, więc utkwiliśmy na lotnisku na trzy pierdolone godziny. Kłopoty z silnikiem. Chryste, nie wydaje mi się, by mieli tu dość alkoholu.
Castiel zajął się robieniem na drutach. Zrobił szaliki dla Gabriela i Anny. Miały okropnie poopuszczane oczka i dziury, a kolory były źle dobrane. Wyrzucił je i nikomu o tym nie powiedział.
Cas, chłopie, co się dzieje? Już od tygodni nie miałem od ciebie żadnych wieści. W porządku z tobą? Naprawdę przepraszam.
Macie show w Tulsie w następną sobotę, odpisał. Spotkamy się po.
To był koniec, wiedział o tym, ale i tak poprosił Deana o spotkanie. Był mu winien przynajmniej tyle, aby zakończyć to twarzą w twarz. Dean był dla niego dobry. Był uważający (kiedy w pobliżu nie było nikogo innego) i zawsze miły, i Castiel wiedział, że Deanowi naprawdę na nim zależało.
Pewnie, był szorstki, niedojrzały, miał bardzo wyraźne problemy ze związkami i szczątkowe poczucie własnej wartości. Ale być może jego największą zbrodnią była niemożność czytania Castielowi w myślach, niewiedza odnośnie tego, jak bardzo pewne rzeczy w Deanie, w NICH, mu przeszkadzały.
Wydawało się, że to Castiel musiał teraz wszystko przerwać, zanim któryś z nich ucierpi bardziej, niż to już nastąpiło.
Dwa dni później znalazł w skrzynce zwyczajowe bilety. Następne półtora tygodnia spędził na próbach nauczenia się needlepointa, a kiedy nadeszła kolejna sobota, nie poszedł na koncert, tylko udał się prosto do hotelu, do pokoju, który Dean dla nich zarezerwował, i czekał.
Castiel siedział na kanapie, gapiąc się przez okno na przypadkowe plamy światła pochodzące z lamp ulicznych, świateł samochodów, billboardów i okien. Wzrok przestał mu się skupiać już jakąś godzinę temu i teraz światła się rozmazywały, odległe punkciki mieszały się razem w nakładających się na siebie sferach.
Wyglądało to ślicznie.
Tuż po 23.00 drzwi do pokoju szczęknęły i otwarły się gwałtownie, co było dziwne, bo Castiel nie spodziewał się Deana aż do po północy. Drgnął nieco, wstał pospiesznie, a serce zaczęło mu bić szybciej, gdy Dean wszedł do pokoju. Jeszcze nie był na to gotowy.
Nie sądził, że KIEDYKOLWIEK będzie na to gotowy, ale musiał być. Nie miał innego wyboru, nie, jeśli chciał zachować zdrowe zmysły.
Dean postąpił dwa szybkie kroki do pokoju, zaglądając za lekki narożnik, a kiedy ujrzał Castiela, na ułamek sekundy otwarł szeroko oczy, po czym wypuścił przeciągle powietrze z, wydawało się, ulgą. Castiel poczuł się okropnie. Dean uśmiechnął się niepewnie i zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł bliżej, jednocześnie zrzucając płaszcz i zostawiając go na łóżku.
- Wcześnie przyszedłeś – powiedział Castiel, co może i nie było najlepszym pierwszym zdaniem, kiedy zamierzałeś z kimś zerwać, ale z pewnością mógł wymyślić coś gorszego.
- Tak, ja, uch… - zaciął się Dean, potarł sobie kark i zaczerwienił się. – Jesteś tu – niemal brzmiał na zaskoczonego.
Castiel posłał mu spięty uśmiech.
- Prosiłem cię o spotkanie, pamiętasz?
- Tak, wiem. Ja po prostu… W każdym razie, Cas, kurewsko się cieszę, że cię widzę.
Po tych słowach uśmiech Castiela zniknął całkiem. Może jednak robienie tego twarzą w twarz nie było najlepszym pomysłem.
- Dean, musimy…
Ale tylko to zdołał powiedzieć. Dean nieoczekiwanie znalazł się tuż przed nim, jego dłonie zacisnęły się mocno na ramionach Castiela, a usta przywarły ściśle do jego ust. Pocałunek był ostry i brutalny, po prostu miażdżenie warg.
Dean odsunął się, wciągnął głęboko powietrze, a potem zacisnął zęby na szyi Castiela. Przygryzał lekko, ssał i lizał i Castiel nie mógł mu na to nie pozwolić, nie umiał zapobiec uczuciu szczęścia i odprężenia, jakiego doznawał, gdy tylko Dean to robił. Nie umiał, ponieważ to był DEAN i wydawało się to właściwe, nawet, jeśli wiedział, że było złe.
- Potrzebuję cię – wymamrotał Dean pomiędzy pocałunkami i Castielowi zadrżały opuszczone wzdłuż ciała ręce. Chciał je wyciągnąć, dotknąć Deana tak, jak sam był dotykany, przebiec nimi po jego ciele, rozebrać go i przycisnąć bliżej, zatracić się.
Nie zrobił tego.
- Zabijasz mnie, wiesz o tym? – zapytał Dean. Rozpiął Castielowi spodnie, najpierw guzik, potem zamek, i zsunął mu je z bioder razem z bielizną.
- Dean… - powiedział Castiel na pół ostrzegawczo, na pół błagalnie. Pragnął tego i nie pragnął. Pragnął znajomego uścisku dłoni Deana wokół swego fiuta, kiedy dochodził, ale nie chciał poddawać się znowu, nie swojemu libido, nie swojemu sercu. Żadnemu z nich nie można było ufać. Pogrywały z nim, nie myślały długofalowo, nie wiedziały, co było najlepsze.
Dean zdawał się ignorować Castiela, nieważne, jakie miał zamiary i nagle obrócił nimi wokół, trzymając ręce na biodrach Castiela, po czym rzucił nim na ścianę. Castiel gwałtownie wypuścił powietrze z płuc i pokręcił głową, próbując odzyskać jasność myślenia, ale bezskutecznie. Ponieważ wtedy Dean opadł na podłogę, cały będąc wdziękiem, pewnością i seksem, i wsunął sobie jego erekcję do ust. Oczy Castiela uciekły mu w głąb czaszki, a jego ciało drgnęło w rozkoszy.
- Nie mam cię dość – wymamrotał Dean odsuwając się dla nabrania oddechu. – Boże, Cas, jesteś jak cholerny crack. Jeśli nie wezmę działki, robię się nerwowy.
Dean prawdopodobnie myślał, że był romantyczny. Byłoby to nawet słodkie, gdyby tylko nie utrudniało wszystkiego tak dużo bardziej.
- Dean, nie powinieneś…
I Dean przerwał mu po raz kolejny, połknął go ponownie, a Castiel krzyknął. Odrzucił głowę w tył, waląc nią o ścianę, i złapał Deana za jego krótkie, nażelowane włosy.
Dean wcześniej zrobił to dla niego tylko raz, a tym razem było jeszcze lepiej. Wydawał się czuć z tym wygodniej, być bardziej pewnym siebie. Wziął Castiela w siebie, lizał i ssał bez wahania. Techniki nijak nie miał lepszej, niż ostatnio, ale jego bezczelna pewność siebie odurzała.
Powinien to przerwać. Powinien odepchnąć Deana, kazać mu przestać. Nie powinien ulegać tej doskonałości, ponieważ na nią nie zasługiwał. Zostawiał Deana, przyszedł tu, by mu to powiedzieć, a żeby teraz wykorzystywać tę sytuację… Nie było to do niego niepodobne, szczerze, zważywszy na wszystko, co przeszedł z Davidem, ale coś, nad czym by chciał być ponad.
Chciał. Chciał wielu rzeczy.
Ale, BOŻE, to uczucie, ten żar i ten śliski dotyk języka Deana… Castiel spojrzał w dół i po prostu nie było mowy, aby zdołał to powstrzymać. Nawet dużo silniejszy od niego mężczyzna by się nie oparł. Dean Winchester klęczał, KLĘCZAŁ, przed Castielem. Oczy miał zamknięte, a jego pełne, zaczerwienione usta zacisnęły się mocno wokół fiuta Castiela. Mruczał łagodnie, poruszając się w przód i w tył i cicho mlaskając.
Castiel zamrugał, tylko po to, by nabrać pewności. I tak, Dean wciąż klęczał, ssąc go, i był to jeden z najpiękniejszych widoków w jego życiu.
Doszedł bez ostrzeżenia i Dean na ułamek sekundy zamarł. Otwarł gwałtownie oczy, gdy poczuł na języku słony posmak, a Castiel pomyślał, że zamierzał się odsunąć tak, jak ostatnim razem, ale do tego nie doszło. Zamiast tego Dean zaczął ssać mocniej, przełknął wszystko do ostatniej kropli, i kiedy już Castiel został wyssany do sucha i osunął się bezwładnie po ścianie, tylko silne dłonie mężczyzny trzymały go w pionie.
Dean dał mu chwilę, szturchając nosem zagłębienie przy jego biodrze, aż wreszcie oddech Castiela się wyrównał, a serce przestało mu tłuc o żebra. Wtedy powoli wstał i przesunął dłonie na boki Castiela, podnosząc mu koszulkę. Przerwał, gdy odsłonił mu klatkę piersiową, spojrzał mu w oczy, a głód, jaki Castiel w nich zobaczył, był bardziej niż trochę upokarzający.
Dean stęknął, szybko poruszając dłońmi, wycofał się na tyle, by zdjąć Castielowi koszulkę przez głowę, a potem wrócił, całując go mocno, zawłaszczając go ustami, zębami i językiem. Castiel wtopił się w ten pocałunek i kiedy Dean zaczął napierać biodrami na jego własne, kreśląc miękkim dżinsem kółeczka na jego wykończonym fiucie, ten drgnął z zainteresowaniem.
Miało potrwać jeszcze chwilę, zanim znowu mógłby stwardnieć, ale niektóre jego części zdecydowanie chciały. Poza tym Dean jeszcze nie znalazł zaspokojenia i byłoby czymś ekstremalnie niesmacznym przerwać wszystko TERAZ, aby móc mu powiedzieć, że nie chciał go więcej widzieć.
Gdy więc Dean oderwał się od niego i niezwłocznie zaczął się rozbierać, Castiel poszedł za jego przykładem, pozwolił, by spodnie opadły mu na podłogę, po czym z nich wyszedł. Przeszedł posłusznie przez pokój, kiedy Dean usiadł na łóżku, szeroko rozsuwając nogi.
Stanął między nimi i opadł na podłogę. Odczekał kilka uderzeń serca, by delektować się tą chwilą, tym ostatnim razem, kiedy był w stanie to zrobić, po czym pochylił się i jednym gładkim ruchem wziął go głęboko do gardła.
Dean na pół warknął, na pół stęknął i zacisnął dłonie na ramionach Castiela.
- Kurwa, Cas – jęknął, a Castiel poczuł zadowolenie na dźwięk braku kontroli w jego głosie. To on zrobił to Deanowi. To on kazał mu pragnąć, kazał mu krzyczeć. – To jest takie dobre. Tak cholernie dobre, że nie masz pojęcia.
Tyle tylko, że Castiel myślał, iż miał całkiem dobre pojęcie, jeśli to było choć w połowie tak dobre, jak on czuł się po zabiegach Deana.
Następne kilka minut wypełniła delikatna pochwała działań Castiela padająca z ust Deana, kiedy Castiel brał go tak głęboko do ust, jak mógł, przełykając, kiedy główka zaklinowała mu się w gardle. Dean krzyknął, naprawdę, bez słów, i Castiel wiedział, że mężczyzna był blisko, czuł, jak jądra Deana się napięły i zbliżyły do ciała.
Odsunął się, wypuszczając fiuta z ust tak, że walnął on Deanowi o brzuch.
- Koleś, co do diabła?! – zapytał Dean; oczy miał szkliste, a twarz zarumienioną, całe ciało mu się napięło. – Ja tu jakby byłem w trakcie czegoś!
Castiel posłał mu słaby uśmiech i sięgnął do podłogi po porzucone spodnie Deana. Wyjął z kieszeni portfel. Dean otwarł usta chcąc coś powiedzieć, ale szybko zamknął je znowu, kiedy Castiel wyjął z niego gumkę, o której wiedział, że Dean ją tam trzymał. Dean patrzył, jak Castiel otwierał paczuszkę, i dech mu zaparło, kiedy Castiel nałożył nu ją na fiuta.
Castiel wstał, wspiął się na łóżko i przeszedł obok Deana, kładąc się na nim twarzą w dół i zginając kolana. Spojrzał przez ramię na drugiego mężczyznę, który patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, i ruszył biodrami, ustawiając się zapraszająco.
- Zerżnij mnie – powiedział.
Wiedział, że to było złe. WIEDZIAŁ, ale nie mógł nic na to poradzić. Dziś wieczór już przekroczył granicę i jeśli była to jego ostatnia szansa, aby poczuć Deana w sobie, rozciągającego go i rozdzierającego, niszczącego go i stwarzającego od nowa, zamierzał ją przyjąć.
Dean wgramolił się na łóżko, odwrócił się i klęknął za Castielem, kładąc mu ręce na biodrach. Chwyt przybrał na sile i Castiel poczuł, że traci równowagę, kiedy Dean przetoczył go po łóżku.
- Na plecy – wyjaśnił Dean, kiedy Castiel spojrzał na niego pytająco. – Chcę, byś leżał na plecach. Chcę cię widzieć.
Castiel posłuchał, rozsunął nogi, a Dean położył się na nim, nakrywając jego ciało swoim. Dotykał go wszędzie, całował każde miejsce, którego dotknęły jego palce, i kiedy Castiel był już tylko wijącą się, jęczącą masą, z fiutem znowu boleśnie twardym między ich ciałami, Dean zaczął się wsuwać do środka.
Dotknął twarzy Castiela, objął jego policzek i spojrzał mu w oczy, wślizgując się głębiej, powoli i równo. Pocałował go, gdy tylko zaokrąglona główka przedarła się w pełni przez zaciśnięte mięśnie. Całował go DO UTRATY TCHU, ale prawdę mówiąc, utrata tchu mogła być spowodowana czymś więcej niż tylko pocałunkiem.
Dean oderwał się od niego, gdy wsunął się już cały, i obaj sapnęli. Przelotnie oparł się czołem o czoło Castiela, po czym podniósł się na jednym ramieniu tak, by móc oglądać jego ciało z góry na dół.
- Czy ty masz pojęcie, jaki jesteś piękny? – zapytał Dean. Spojrzał Castielowi w oczy io kciukiem pogładził go po policzku. – W środku i na zewnątrz, Cas. Nie wydaje mi się, że kiedykolwiek wcześniej spotkałem kogoś takiego, jak ty. Jesteś dla mnie o wiele za dobry, wiem o tym. Przepraszam. Chciałbym móc…
Castiel nie mógł tego dłużej słuchać. Fizycznie nie mógł, ponieważ jego serce mogło zacząć się tłuc tak mocno, iż by się zatrzymało.
- Ciii – szepnął kojąco, obejmując Deana nogami w talii i przyciągając go prawie niemożliwie blisko. Ramionami objął jego plecy, trzymając go ściśle przy swojej piersi, i zaczęli poruszać się razem; Castiel unosił biodra na spotkanie stopniowo przyspieszających pchnięć Deana.
Dean przyssał mu się do szyi, skubiąc delikatne ciało, i przygryzał mu obojczyk, wbijając się w niego mocniej, niż wcześniej. Trafiał mu w prostatę, zaś fiut Castiela ocierał się o oba ich brzuchy, śliski od potu i własnej wilgoci, i wtedy mężczyzna doszedł mocno.
Jęczał w trakcie orgazmu, przywierając do Deana tak mocno, że był pewien, że znaki po paznokciach zostaną Deanowi na plecach przez kilka dni. Dean zakwilił żałośnie i zaczął poruszać się szybciej.
- Cas… Boże, Cas, tak blisko. Jestem tak blisko. Czy możesz…?
- Ciii, Dean – zagruchał Castiel, gdy tylko znowu mógł mówić. Wiedział, czego Dean pragnął, ale nie mógł mu tego dać. Nie tym razem. – Puść. Zrób to. Chcę, żebyś to zrobił…
Dean jeszcze szybciej zaczął poruszać biodrami, narzucając sobie szaleńcze tempo, i twarz skrzywiła mu się prawie boleśnie.
- Proszę – błagał Castiel, swoim oddechem omiatając delikatnie szyję Deana, i Dean wreszcie się poddał.
Nie spieszyło mu się, by się ruszać, ale teraz, gdy już skończyli, Castiel poczuł się zimny, winny i musiał zrobić z tym porządek, wydostać się stąd. Naparł lekko na ramiona Deana, aby go przekręcić, a Dean uśmiechnął się do niego nieśmiało, ale ustąpił chętnie.
Dean wziął kilka chusteczek ze stolika przy łóżku i wytarł nimi bałagan z brzucha Castiela, po czym zaborczym gestem położył na nim dłoń, tańcząc palcami po skórze, nurkując nimi do pępka.
Castiel otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale Dean go ubiegł.
- Jesteś wkurzony?
- Przepraszam?
- Widziałeś to, prawda? To jebane video, o którym trąbią we wszystkich tabloidach?
- Widziałem – potwierdził Castiel.
- Jesteś wkurzony? Christian ma szczęście, że go, tego pojeba, nie zabiłem. Kopie dołki pode mną i Samem, ale sam, kurwa, zapomina, że też siedział w tej limuzynie. Z kimś, kto nie był Arlene. Gnojek.
Castiel wziął głęboki wdech, po czym powoli wypuścił powietrze.
- Nie jestem wkurzony – odpowiedział i naprawdę tak myślał. Nie gniewał się na Deana. W końcu nie była to jego wina, nie naprawdę. Robił tylko to, co zawsze, co Castiel pozwolił mu robić, bo nigdy nie prosił go o coś odwrotnego. Nie było jego winą, że to video wylądowało w telewizji i gazetach.
- Dzięki Bogu – powiedział Dean i przysunął się bliżej, pocałował Castiela w czoło i przesunął mu nosem po twarzy, na koniec całując go za uchem.
- Widywałem się z kimś – powiedział nieoczekiwanie Castiel, łagodnie odpychając Deana. MUSIAŁ to skończyć.
- I? – zapytał Dean z nieco nierozumiejącym wyrazem twarzy. – Nie myślałem, że będziesz siedział sam w domu, czekając na telefon ode mnie, kiedy mnie nie ma w pobliżu.
Nie, oczywiście że Dean by się tym nie przejął. To nie miało na niego wpływu. Tyle tylko, że miało. Teraz miało.
- I dzięki temu uświadomiłem sobie, że potrzebuję więcej, niż możesz mi dać.
- Czekaj… co?
- Nie mogę cię dłużej widywać – stało się. Słowa wreszcie padły, ale zamiast ulgi Castiel poczuł panikę. Stłumił ją i próbował być silny.
- Więc co, kurwa, miało oznaczać to? – spytał Dean, wskazując gestem na ich zaspokojone, nagie ciała. – Co, pomyślałeś o jednym ostatnim rżnięciu, zanim zerwiesz? Wciąż mam na sobie pieprzoną gumkę! Brawo, Cas. Chujowe posunięcie.
- Przepraszam – tylko tyle Castiel zdołał powiedzieć. Mógł opowiedzieć Deanowi, że nie planował dziś takiego obrotu spraw, że chciał jedynie zrobić mu uprzejmość i skończyć to osobiście, ale to było bez znaczenia. Poddał się, po raz ostatni wykorzystał ciało i serce Deana i ostatecznie wyszło na to samo.
- Co z tego? – zapytał Dean nieco kłótliwie. Usiadł gwałtownie i zdjął zużytą gumkę. Rzucił ją na podłogę, po czym wstał i naciągnął spodnie. Castiel zrobił to samo. – Jakiś inny facet parę razy wstrząsnął twoim światem i teraz… teraz ze mną kończysz? Naprawdę jest taki dobry?
Dean naprawdę wyglądał na skrzywdzonego. Nie tylko to, wydawał się MAŁY. I trochę wściekły.
Co nie powinno zaskakiwać, ponieważ Castiel wiedział, że Deanowi na nim zależało. Nie powinno zaskakiwać, ale zaskoczyło. Castiel się jakby spodziewał, że Dean po prostu wzruszy ramionami, powie mu, że było fajnie, po czym ruszy na górę w poszukiwaniu zastępstwa.
Castiel westchnął i opuścił głowę. Rozejrzał się w poszukiwaniu swojej koszulki i ją założył również.
- Dean, to nie jest tak.
- Więc jak jest, Cas? Bo ja myślałem, że między nami było spoko – kiedy Dean założył swoją koszulkę, zrobił to tak gwałtownie, że Castiel się zmartwił, iż materiał się rozedrze.
- Bo było.
- Ale już nie jest? Co się stało? Czy ty… Czy ty kochasz tego drugiego faceta?
Castiel pokręcił głową. Nie, naprawdę nie kochał. Nigdy nie kochał i nigdy by nie mógł pokochać. Nie z Deanem zawsze obecnym gdzieś na krawędzi wzroku. W tym właśnie był cały problem.
- Już się z nim nawet nie widuję.
- No to co jest, do diabła?
- Skończyłem z nim, bo go nie kochałem. A z tobą kończę, ponieważ ciebie KOCHAM.
- Jakim cudem ma to być powód do zrywania ze mną? – Dean brzmiał teraz jak sfrustrowany, niemal zdesperowany, i przysunął się bliżej. Castiel rozumiał jego uczucia.
- Ponieważ ty nie kochasz mnie – powiedział Castiel smutno. – Nie sądzę, byś w ogóle wiedział, jak – Dean wyglądał, jakby zamierzał zaprotestować, ale Castiel powstrzymał go, kładąc mu lekko dłoń na piersi. – Wiem, że ci zależy. Wiem, że robisz, co tylko możesz. Ale ja potrzebuję stabilizacji, Dean. Potrzebuję wierności i zaangażowania. I nie będę cię prosił, byś zmieniał się dla mnie. I tak byś tego nie zrobił, o czym obaj wiemy.
- Tak sądzisz? – spytał wyzywająco Dean.
Castiel pokiwał głową.
- Tak sądzę. To, dla ciebie… To coś nowego. Coś zakazanego i ekscytującego i podoba ci się to, ponieważ chociaż raz czujesz, że to ty kogoś ścigasz, zamiast przyjmowania tych rzucających się na ciebie. Gdybyśmy mieli zacząć na poważnie, Dean, ty byś spanikował. Dalej byś ukrywał nasz związek przed wszystkimi. Dalej byś sypiał, z kim popadło, i oszukiwał mnie w tej kwestii.
- Wal się!
- Dean, to jest życie, do którego przywykłeś. Nie zamierzałem sugerować…
- Że jestem kłamliwym, zdradzieckim tchórzem? Tak, nie wiem, jak mogłem w ogóle odnieść takie wrażenie.
- To się po prostu nie uda. Dean, bądź ze mną szczery. Gdybym nigdy niczego nie powiedział, gdybym po prostu wciąż pozwalał ci wierzyć, że cieszy mnie to, co mamy… mieliśmy, czy byś kiedykolwiek pomyślał o szukaniu u mnie czegoś więcej? Czy byś sam z siebie postanowił, że chcesz się zaangażować, przestać sypiać z innymi, dzwonić do mnie co dzień i zaznaczyć moje urodziny w swoim kalendarzu? Wysyłać mi kwiaty i przedstawić mnie jako swojego chłopaka?
Dean wziął głęboki wdech, a kiedy odpowiedział, Castiel wiedział, że mężczyzna był stuprocentowo szczery.
- Nie. Nie zrobiłbym tego. PODOBA mi się to, jak jest. Ale…
Castiel pokręcił głową i kiedy przemówił, głos miał pewny i stanowczy.
- Tak właśnie sobie myślałem. Lepiej, żebyśmy skończyli to teraz, zanim zamieni się w coś, czego obaj będziemy żałować.
Nie zdawał sobie sprawy, że był takim dobrym aktorem.
- Nieważne, co teraz powiem, ty i tak już zdecydowałeś, co?
- Tak, Dean. – Tak było. Tak musiało być. To była właściwa rzecz, nieważne, jak bardzo to bolało.
Dean pokiwał głową i przeszedł obok Castiela. Otwarł drzwi.
- Idę na górę. Ty możesz zostać na noc, nieważne.
- Przepraszam, Dean.
- Tak – odpowiedział i wyszedł nie odwracając się, cicho zamykając za sobą drzwi.
Następnego ranka Dean stał w hotelowym lobby obok Sama i kobiety, której Castiel nie widział nigdy wcześniej. Przyszło mu do głowy, by ich uniknąć, pomyślał o tym, by nurknąć do baru na filiżankę kawy, ale musiał jechać na lotnisko. Poza tym był dorosły i nie musiał się kryć przed eks-kochankiem. Nawet, jeśli był to bardzo świeży eks.
Castiel ruszył w ich stronę, w stronę drzwi. Zatrzymał się na chwilę – ale tylko na chwilę – kiedy Dean pocałował kobietę w usta. Ta zachichotała i pomachała do niego głupio, po czym wsiadła do jednej z czekających na zewnątrz taksówek.
Wtedy Dean się odwrócił, a kiedy napotkał wzrok Castiela, szybko odwrócił oczy – patrzył na podłogę, na ścianę obok siebie, na roślinę w rogu. Jednak po paru sekundach popatrzył na niego z powrotem, mrużąc oczy i zaciskając szczękę, jakby wyzywając Castiela do skomentowania. Castiel prawie się uśmiechnął. Dean patrzył na niego tylko chwilę dłużej, zanim ramiona mu opadły, i, lekko poklepawszy Sama po ramieniu, ruszył w stronę wind.
Sam jednak nie poszedł za nim. Zaczekał, aż Castiel podejdzie do drzwi, i uśmiechnął się do niego, gdy ten tam dotarł. Castiel nie mógł się jednak za bardzo zmusić, by odwzajemnić ten uśmiech.
- Hej – powiedział Sam.
- Witaj, Sam.
- Mój brat jest idiotą, wiesz o tym, prawda?
Wtedy Castiel uśmiechnął się lekko.
- On nie jest idiotą. Po prostu pragniemy różnych rzeczy.
- Nie, on jest idiotą – upierał się Sam. – Zależy mu na tobie bardziej, niż na kimkolwiek od bardzo dawna. A jeśli jest gotów pozwolić ci odejść…
- To nie była jego decyzja.
Sam zamrugał i spojrzał na Castiela, jakby go niezbyt dobrze usłyszał.
- Chwila… ty z nim zerwałeś?
Castiel westchnął i przechylił głowę.
- Zaledwie wskazałem na coś, co obaj wiemy. To coś między nami nie wypali.
- Jesteś tego pewien?
- Tak – zasyczał Castiel, zmęczony próbami bronienia swojej decyzji. Szczególnie, że może nie był naprawdę taki tego pewien.
- Okej, w porządku – powiedział Sam, wycofując się z uniesionymi dłońmi. – Nie zamierzam cię tu dręczyć, że złamałeś Deanowi serce. To, jak postępuje ze swoimi łóżkowymi partnerami… było jedynie kwestią czasu, zanim to do niego wróci i ugryzie go w tyłek. Jestem w większości po prostu zdumiony, że żadnej jeszcze nie zaciążył.
- Bardzo wątpię, że złamałem mu serce – powiedział Castiel, nawet jeśli częścią siebie miał nadzieję, że to prawda.
Sam uśmiechnął się do niego trochę krzywo.
- On cierpi. Naprawdę cię lubi.
- Wiem – zgodził się Castiel. – Ale tak będzie najlepiej.
- Skoro tak mówisz – Sam wzruszył ramionami i ruszył w stronę wind, prawdopodobnie po to, by złapać Deana. – Tylko bądź tego pewien. Bo dużo o tym nie mówię, ale Dean wart jest odrobiny ściemniania.
Castiel tylko pokiwał głową do Sama i wyszedł za drzwi. Wsiadł w autobus na lotnisko o 9.15 i usiadł obok człowieka w średnim wieku w trzyczęściowym fioletowym garniturze. Przez całą podróż do domu zastanawiał się, jaka mogła być historia tego człowieka.
Tęsknił za Deanem każdej chwili każdego dnia, teraz nawet bardziej, niż przedtem.
Zaczął się uczyć rosyjskiego.
Spodziewał się awansu w pracy, więc przez większość dni zostawał w biurze do późna. Zaprzyjaźnił się z nocnym strażnikiem, Baltazarem, i przynosił mu resztę pączków z kantyny, kiedy wychodził.
Wciąż tęsknił za Deanem, ale wiedział, że dobrze zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:03, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Podejrzewam, że dopiero jak będzie cały i przeczytam go drugi raz, to będę w stanie stworzyć jakąś własną opinię na jego temat. Oderwać się nie mogę, jak tylko pojawi się fragment i emocjonuję się jak rzadko, ale w głowie mam pierdolnik.
Co do tytułu- mnie się podoba. Popkulturowe odniesienia FTW, dobrze brzmi i oddaje treść. Mnie po głowie chodzi coś w stylu "We found a reason for the things we had to do" bo jakby przeznaczenie i konieczność, ale jakby wybory i powody podejmowania takich, a nie innych decyzji. Ale ja mam słabość do przesadzania i doszukiwania się. Plus, to wers z 'Blind man' :X Swoją drogą to kolejne zaskoczenie w tym ficu- spodziewałam się, że Dean będzie niewidomy do samego końca fica, jeśli nie na stałe, i że będze na tym zbudowana cała góra angstu. Dobrze, że jednak nie, wyszło świetnie.
//rozdział 6 @.@ Boję się :X
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Czw 17:07, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:13, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Linuś napisał: | Co do tytułu- mnie się podoba. Popkulturowe odniesienia FTW, dobrze brzmi i oddaje treść. |
Mnie naszło skojarzenie z HOW TO SAVE A LIFE, czyli ich innym ficzkiem :) Uznałam, że pasuje, dzięki, że ci sie podoba.
Postaram się jeszcze później wrzucić fragment rozdziału 7 :) Uff, takiego szaleństwa jeszcze tu nie odprawiałam, ale chcę wam wysłać gotowy plik jak najszybciej, bo tam są ilustracje :D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 17:13, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:43, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Ficzku, do cholery, ledwo parę zdań temu zaczęłam ci ufać >.<To jak oswajać szczeniaczka i kopnąć go, kiedy wrescie podejdzie! Ufff. Ok. Dasz radę Lin. Lubisz angst.
Nie dam rady O.O
Tak, Cas ._. Chciałabym zobaczyć jak zrywasz po tym.
Skoro ci nie przeszkadza, że Cas rżnie się z innymi i skoro tobie nie przeszkadza, że najwidoczniej rżniesz się z kim popadnie, to nie masz podstaw, żeby mieć do niego pretensje, kochanie.
Jesteś kłamliwym, zdradzieckim tchórzem. W pewnym stopniu, w pewien sposób, nie do końca, ale jednak.
Nożesz cholera, mogę być wulgarna? Będę, bardzo przepraszam. Kim trzeba być, żeby po czymś takim chciało ci się ruchać? Ok, nie byli parą, ok, właściwie nic ich nie łączyło, ale coś się skończyło i TO jest sposób na odreagowanie? Wkurzyłam sie na dupka.
Gdyby ktoś mnie szukał, będę afirmowała w kąciku swoją głębolą i uzasadnioną nienawiść do świata, katując się jeszcze raz tym fragmentem. Bo był świetny, chociaż ja jestem zła i smutna i wkurzona nań jak nieboskie stworzenie. Wszystko jest NIE TAK.
// patusinka napisał: | (...)ale chcę wam wysłać gotowy plik jak najszybciej, bo tam są ilustracje :D |
Przyznam, Pat, że faktycznie czyste szaleństwo z tym ficiem. Aczkolwiek cieszy mnie to strasznie, bo to jeden z tych ficzków, do których człowiek przysysa się jak glonojad :X
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Czw 17:46, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
patusinka
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Balbriggan, IE Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:46, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Będzie lepiej, sama zobaczysz :) Po części już dzisiaj :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Linmarin
Yaoi! YAOI!
Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Inowrocław Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:58, 06 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
patusinka napisał: | Będzie lepiej, sama zobaczysz :) Po części już dzisiaj :) |
Kocham Cię, Pat @.@ Każde parę słów zwiastujące, że dalej będzie lepiej, będą powitane jak zbawienie xD
//Mam wieści z pierwszej ręki :D
Cytat: | Sasha is married to Claire Grace! Every time I have seen them around the neighborhood they never seemed like a couple so all this time I thought she was a close friend/sister and that he was single so i flirted and hit on him all the time! He’s not exactly fully straight from what I’ve heard from other neighbors but I’m glad he’s in a nice stable relationship and she’s soooo soooo nice she saved my cat once! I love them! My real life OTP for sure! |
I taki pic, który w mojej głowie krzyczy- Dean z ostatniego rozdziału, chwilę po tym, kiedy wstał z klęczek. Bądź jeszcze na :X
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Czw 18:36, 06 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|