Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 170, 171, 172 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:47, 23 Sty 2013    Temat postu:

Yes, please! :D
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:59, 23 Sty 2013    Temat postu:

antique napisał:
Yes, please! :D
[link widoczny dla zalogowanych]


Popieram :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:20, 23 Sty 2013    Temat postu:

antique napisał:
Błagam, przynajmniej jedno zdanie na temat Casa, bo przysięgam, wejdę w komputer i osobiście skopię Deanowi tyłek za to, że taki nieczuły z niego drań.
Ostatnio mnie tak swoją drogą olśniło. Dlaczego Dean tak się zachował w poprzednim odcinku. Jenny Fucking Klein zwyczajnie nie shippinguje Destiela XD
Ach, Dean w peruce, Sam bez peruki, za to z rozwianym, pięknym włosem... XD epickie to będzie XD

Ja już sama nie wiem, czy na dzień dobry kocham czy nienawidzę ten odcinek xD Bo srsly, aż się prosi, zeby Sam wspomniał o Casie- przecież Dean sam z siebie nic nie powie- a Dean go zbył jakimś Olewającym Całą Sprawę Tekstem, zakończonym zbliżeniem na jego zmartwioną/ tęskniącą/ totalnie zakochaną ale się nie przyznam nie nie/ zamyśloną twarz :X CHOCIAŻBY tyle nam się należy, do cholery...!

antique napisał:
Chłopiec niech se rzyga w knebelek, ale jak męski mężczyzna tak płacze, to trzeba oko na dłużej zawiesić i podziwiać.

Amen. Wielkie, zapłakane, zapiszczane, zatupane nóżkami o tapczan amen xD

patusinka napisał:
antique napisał:
Yes, please! :D
[link widoczny dla zalogowanych]


Popieram :)

Zaprawdę...! To nawet nie tak wiele do chcenia!
Bo, paczcie, ja z bólem w sercu rozumiem, ze mają problem zrobić z Deana otwartego geja, ale biseksualizm naprawdę dodałby pieprzu jego postaci. Taki jawny. Toć Dean wszystkiego w życiu próbuje, prawda? I Charlie będzie, i taki luźniejszy odcinek... *twardo wmawia sobie dalej*
Co do Naomi, życzę jej tylko jednego: babka ma taaak wiele informacji, Crowley byłby- nomen omen- wniebowzięty, mogąc ją przesłuchać :D Porządnie, bo zawsze coś tam jeszcze może ukrywać...

patusinka napisał:
Za dwie godziny (może ździebko więcej) wrzuta.

Jezu, nie chciałam wcześniej podnosić larum, bo nie wiedziałaś, kiedy wrzucisz Słońce, ale DŻIZAS KRAJST, DZISIAJ BĘDZIE MT...! :hamster_moe:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Śro 22:35, 23 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:57, 23 Sty 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Ja już sama nie wiem, czy na dzień dobry kocham czy nienawidzę ten odcinek xD Bo srsly, aż się prosi, zeby Sam wspomniał o Casie- przecież Dean sam z siebie nic nie powie- a Dean go zbył jakimś Olewającym Całą Sprawę Tekstem, zakończonym zbliżeniem na jego zmartwioną/ tęskniącą/ totalnie zakochaną ale się nie przyznam nie nie/ zamyśloną twarz :X CHOCIAŻBY tyle nam się należy, do cholery...!

Linmarin napisał:
Zaprawdę...! To nawet nie tak wiele do chcenia!
Bo, paczcie, ja z bólem w sercu rozumiem, ze mają problem zrobić z Deana otwartego geja, ale biseksualizm naprawdę dodałby pieprzu jego postaci. Taki jawny. Toć Dean wszystkiego w życiu próbuje, prawda? I Charlie będzie, i taki luźniejszy odcinek... *twardo wmawia sobie dalej*
Co do Naomi, życzę jej tylko jednego: babka ma taaak wiele informacji, Crowley byłby- nomen omen- wniebowzięty, mogąc ją przesłuchać :D Porządnie, bo zawsze coś tam jeszcze może ukrywać...

Moje zdanie w niniejszej sprawie jest takie. Po pierwsze primo: jakikolwiek będzie ten odcinek, będę go kochać. Bo uwielbiam Charlie i to będzie ko(s)miczne, Dean Waleczne Serce i Sam Skórzane Spodnie.
Po drugie primo: Charlie jest lesbijką. Fakt to niezaprzeczalny. I już poprzedni odcinek pokazał nam, że Robbie tematem queerowym się nie przeraża (to w końcu pod jego komendą Dean ustami Charlie flirtował z ochroniarzem, no i on wpisał w scenariusz jej homoseksualizm). Poza tym już dość dowodów mamy na to, że Dean jest bi. Dean jest bi i to jest fakt. A z autopsji wiem, że - zaiste - wyczuje swój swego :D Więc wierzę w Charlie. Jeśli nie mam racji? Well, i tak będzie ciekawie. A jeśli mam rację? Well, będzie jeszcze ciekawiej :D
Wiesz co, ale może nie wydawajmy Naomi Crowley'owi, hm? Może wiedzieć za dużo i narobi się kwas XD

Lin napisał:
Jezu, nie chciałam wcześniej podnosić larum, bo nie wiedziałaś, kiedy wrzucisz Słońce, ale DŻIZAS KRAJST, DZISIAJ BĘDZIE MT...!

Już niedługo, nie? Już niedługo... @_@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:05, 23 Sty 2013    Temat postu:

antique napisał:
Wiesz co, ale może nie wydawajmy Naomi Crowley'owi, hm? Może wiedzieć za dużo i narobi się kwas XD

Nie wiem czemu przypomniał mi się tumblrowy post, który ostatnio mnie zabił, aczkolwiek teraz mi gdzieś uciekł. Widziałaś...?
Szło jakoś "Angel tablet, demon tablet... A co, jeśli jest human tablet...?

ALBO TABLET TABLET?"

Co do odcinka- JUTRO nie trzeba już będzie spekulować *.*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:14, 23 Sty 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Nie wiem czemu przypomniał mi się tumblrowy post, który ostatnio mnie zabił, aczkolwiek teraz mi gdzieś uciekł. Widziałaś...?
Szło jakoś "Angel tablet, demon tablet... A co, jeśli jest human tablet...?

ALBO TABLET TABLET?"

..."PC tablet" XDD
Widziałam, widziałam :D
Och, tumblr ostatnimi czasy osładza mi życie XD
Obśmiałam się:
[link widoczny dla zalogowanych]
"Turns out Jesus is a Thompson fangirl too." XDDD

Enyłej!
[link widoczny dla zalogowanych]
Wiecie, co z nim zrobić :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:14, 23 Sty 2013    Temat postu:

Aby ulżyć wam w oczekiwaniu - czwarty rozdział MT :))

Mówisz, antique, że swój pozna swego? Ja na przykład bezbłędnie rozpoznaję gejów... A nie jestem facetem.

Rozdział 4


Castiel marszczy się spoglądając na drzwi; szaleje w nim wir emocji. Co to do diabła było? Zezuje na drzwi jeszcze przez chwilę, po czym odwraca się i odchodzi, wsiada do windy i zjeżdża na dół, rozmyślając. Więc to było to. Dla Deana już było po wszystkim. Nie potrzebował nawet dnia czy dwóch, aby Casa o tym powiadomić – tak szybko mu poszło. Castiel przypuszczał, że powinien był się tego spodziewać, zważywszy, że uciekł z klubu tak, jakby Dean zamierzał zjeść go żywcem.
Wychodzi z kompleksu mieszkalnego i podchodzi do samochodu; wsiada i przez chwilę siedzi spokojnie. Z zamyślenia wyrywa go pikanie telefonu – nadeszła nowa wiadomość. Cas odblokowuje telefon i odczytuje wiadomość, uświadamiając sobie, że ma ich 7 nieprzeczytanych, wszystkie od Meg.
MEG: gdzie jesteś?
MEG: zostaję do późna w pracy, wzięłam więcej godzin.
MEG: Castiel, wciąż jesteś w pracy?
MEG: Castiel, odpisz mi.
MEG: hej, skończyłam w pracy, gdzie jesteś?!
MEG: dobra, nie odpisuj mi…
MEG: wychodzę z Ruby, nie czekaj na mnie.
Castiel wzdycha i przeciera twarz, odpala samochód i jedzie do pustego domu. Jest wdzięczny, że ma czas wziąć prysznic i zrobić obiad, wiedząc, że Meg prawdopodobnie wróci z Ruby późno z baru, i będzie chciała coś zjeść.
Wzdycha mieszając swój makaron i powoli popija piwo oceniając uczniowskie prace. Zatrzymuje się widząc Deanowy opis jego trzech ulubionych artystów wraz z uzasadnieniem, dlaczego byli ulubionymi. Coś ściska go w piersi i szybko odkłada pracę na bok przechodząc do następnej.


Kiedy Sam dwie godziny później wraca do domu z treningu piłki nożnej, Dean już się ubrał, posprzątał bałagan w salonie i zamówił pizzę. Jedzą na kanapie oglądając jakiś kiepski talk show, a Dean zwraca uwagę, aby Sam nie zbliżał się za bardzo do miejsca, na którym odbywała się wcześniej akcja facet-z-facetem. Sam wie o orientacji seksualnej Deana, prawdopodobnie wiedział o tym wcześniej niż sam Dean, i nie miał nic przeciwko temu, o ile Dean nie rżnął nikogo w jego pokoju. Albo w jego obecności. Więc, oczywiście, Sam wie, że ich mieszkanie jest regularnie odwiedzane przez bezimiennych mężczyzn i że praktycznie nie ma w nim pomieszczenia – za wyjątkiem jego pokoju – w którym Dean nie uprawiał seksu. Dean jest świadom, jak bardzo jest to wszystko pojebane, jakie te okoliczności są nieodpowiednie dla czternastoletniego chłopca. Ale Sam wie również, że jak dotąd życie Deana nie rozpieszczało. Musiał się zająć młodszym bratem, gdy ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy Dean miał dziesięć lat, a Sam zaledwie sześć. Było po drodze kilka rodzin zastępczych, ale po jakimś czasie wszystkie się poddały z powodu uporu Deana i jego niechęci do przestrzegania zasad; do dopuszczenia kogoś blisko albo, Boże broń, do serca. Nie zawsze taki był. Nie pamięta zbyt dobrze rodziców, ale pamięta matkę i ich wzajemną miłość; jak Mary mu śpiewała i pozwalała mu bawić się z malutkim braciszkiem. Tak, był kiedyś taki czas, że Dean Winchester był zadowolony, beztroski, nawet szczęśliwy.
tej nocy idzie do łóżka wspominając niebieskie oczy, ciemne włosy i pełne usta, szorstki głos i zdyszane oddechy i myśli, że może to uczucie, od którego ściska mu się pierś, jest poczuciem winy, żalem czy czymś innym równie dziewczyńskim…
Następny dzień jest ważny, Dean nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej. Starannie wybiera ubranie, obcisłą czarną koszulkę i sprane dżinsy i kiedy zamyka drzwi swego samochodu udając się do wejścia do szkoły, czuje się w miarę dobrze. Nie widzi Casa aż do trzecich zajęć; wchodzi do klasy jako jeden z ostatnich uczniów i siada gdzieś na środku nie patrząc na nauczyciela. Po mniej więcej dwudziestu minutach Cas robi pierwszy obchód po klasie i kiedy zatrzymuje się przy stoliku Deana, spoglądając w dół na jego pracę, Dean unosi głowę, by pierwszy raz na niego spojrzeć. I plan, który sobie ułożył, który miał od zawsze, nagle znika na dalszym planie, blednie, aż wreszcie Dean ledwo pamięta, że miał go ignorować, że miał dać wyraźnie do zrozumienia, że już po wszystkim. Szybko opuszcza wzrok czując, że się rumieni, i odważa się odetchnąć dopiero wtedy, gdy Castiel się oddala. Gapiąc się na swoje notatki Dean zauważa, że ręce mu drżą. Cóż, kurwa…
Dean trzyma się swej roli przez niemal tydzień. Odpręża się nawet, z łatwością siedzi na krześle i nawet zgłasza się do odpowiedzi na pytania „pana Novaka”. Ale w czwartkowy poranek Dean musi zaakceptować fakt, że chociaż ten mężczyzna już dwa razy gruntownie go zerżnął, on go nadal pragnie. Po treningu koszykówki zostawia swoich kolegów na boisku i zawiesza ręcznik na szyi, po czym okrąża budynek szkoły w drodze do sali plastycznej, gdzie Cas już od pierwszego dnia spędza swoje przerwy na lunch. Jest tam, oczywiście. Dean, podchodząc bliżej, uśmiecha się do siebie, po czym zdejmuje swoją treningową koszulkę. Wyciera nią spoconą twarz i opiera się o parapet oddychając głośno, by przyciągnąć uwagę Casa.
- Hej, psorze – pozdrawia go, w pełni świadom tego, jak oczy Castiela błądzą po jego nagim torsie; usta ma lekko rozchylone, a oczy szeroko otwarte.


Miniony tydzień był dla Castiela mieszanką nieba i piekła. Nieba, ponieważ Dean zdawał się przezwyciężyć potrzebę, by „mieć” Casa, i zaczął zwracać uwagę na zajęciach, odpowiadając na pytania i zadając je, okazując zainteresowanie wieloma artystami i szybko stając się jednym z najlepszych uczniów w klasie.
Ale było to też piekło, ponieważ wszystko to oznaczało, że Castiel jako jedyny czuje się tak całkowicie zauroczony. W nocy wciąż śnił o Deanie, a sny na jawie dręczyły go wystarczająco często, aby rumienił się za każdym razem, gdy czuł, jak fiut sztywnieje mu w spodniach. Gdzieś w środku tygodnia Meg i Castiel mieli pierwszą wielką kłótnię od miesięcy, a Cas musiał przypisać większość kłótni uczuciu dziwnego odrzucenia przez chłopaka. Właśnie tego chciał, nie miał prawa tak się czuć i wiedział o tym; ale wciąż, gdzieś z tyłu umysłu, tłukło się uczucie, że zostawianie Deana w spokoju i powrót do ich dawnych trybów życia, mimo iż właściwe… nie było tym, czego Castiel naprawdę chciał.
Do czwartku Castiel zdołał dojść do ładu z większością emocji w związku z tym, co się stało, i był w stanie patrzeć na Deana nie odczuwając natychmiastowego przypływu podniecenia; tylko lekko uciskało go w piersi. Wciąż go to denerwowało, ale zdawał sobie sprawę, że przy tak silnym wzajemnym przyciąganiu uczucie to nie zniknie z dnia na dzień. Możliwe, że miało to potrwać jeszcze kilka tygodni, ale wreszcie się wszystko unormuje.
Cas siedzi przy biurku czytając dzienniki, które zadał wszystkim swoim klasom; spogląda na rysunki na pustych stronach, notatki, poezję. W ten miły sposób mógł lepiej poznać swoich uczniów, jako ludzi, a nie tylko jako twarze i nazwiska. Dzienniki mieli jednak dopiero od dwóch tygodni, więc większość uczniów zaledwie zapisała stronę albo dwie. Dziennik Deana był praktycznie pusty, co Castiela nieco rozczarowało. Gdzieś tam w środku miał nadzieję na coś więcej niż przelotny wgląd w życie nastolatka. Jakiś głos wyrywa go z zamyślenia i Cas podnosi wzrok, natychmiast szerzej otwierając oczy; dech zamiera mu w gardle. Nieświadomie oblizuje usta i przełyka, po czym odzywa się, upewniając się, że głos brzmi mu pewnie.
- Witaj, Dean.
W chwili obecnej był już ze swoimi uczniami po imieniu, więc zwracanie się w ten sposób do Deana nie miało już takiego samego znaczenia, jak wcześniej. Ale wciąż wymawianie go na głos powodowało, że krew napływała mu do właściwego miejsca, jakby pamiętając, jak ostatnio wypowiedział je głośno, gdy byli razem i sami.


Dean uśmiecha się widząc, jak odprężony i dojrzały zdaje się być Castiel. A jednak jest trochę rozczarowujące widzieć, jak łatwe zdaje się być dla drugiego mężczyzny, by mówić do niego w taki sposób.
- Pracujesz? – pyta odkładając koszulkę na parapet i krzyżując na nim ręce. – Wiesz, że to jest przerwa na lunch; może powinieneś, nie wiem… zrobić sobie przerwę i zjeść coś?
Zajmuje to chwilę, ale potem Cas uśmiecha się i Dean lekko chichocze na ten widok. To jest dobre. Pasuje mu. Dean wskakuje na parapet i przerzuca nogi do środka, wciąż patrząc na drugiego mężczyznę.
- Zatem… jak się pan miewa, panie Novak?


Castiel marszczy się widząc Deana siadającego na parapecie.
- Ostrożnie – spogląda na dziennik trzymany w dłoniach i podnosi go, by pokazać Deanowi, co robi, po czym odkłada go na biurko. – Tylko czytam dzienniki, które zadałem moim uczniom… i naprawdę coś jem.
Cas wskazuje ruchem głowy plastikowe pudełko po lewej, wypełnione resztkami z poprzedniej nocy, które Meg przyniosła mu z restauracji. Pokłócili się brutalnie, ale gdy już było po wszystkim, pogodzili się, ona dała mu obiad, a potem poszli do łóżka. Nie było nawet w przybliżeniu tak namiętnie, jak z Deanem, i kiedy Castiel zdał sobie z tego sprawę, poczuł się jak najgorszy człowiek na świecie. Starał się więc szczególnie mocno, by zadowolić Meg, i na koniec nocy oboje byli wyczerpani, a ona się naprawdę uśmiechała. Cas oczywiście odwzajemnił uśmiech, zadowolony, że wciąż mógł uszczęśliwić swoją dziewczynę. Tego ranka pocałował ją na do widzenia, a ona uśmiechnęła się przez sen. Cas ponownie postanowił nie dopuścić, aby jego zauroczenie Deanem stanęło na drodze staniu się osobą, jaką chcieli w nim widzieć jego rodzice i Meg. To właśnie było szczęście, prawda? Zadowalanie najbliższych?
Odkłada dziennik, podczas gdy Dean nadal na niego patrzy, i rozsiada się w krześle, krzyżując ramiona na piersi i lekko uśmiechając się do nastolatka.
- Co cię tu sprowadza w porze lunchu? Nie masz przyjaciół, żeby im zawracać głowę?


Dean patrzy, jak przez kilka chwil Castiel zdaje się myśleć o czymś, a po pytaniu wzrusza ramionami.
- Właśnie skończyliśmy trening koszykówki… a… po tym robię się napalony…
Z przyjemnością stwierdza, że chociaż Castiel kontroluje się dużo lepiej niż w trakcie ich pierwszego spotkania, wciąż nie umie zapanować nad rumieńcem oblewającym mu twarz po słowach Deana. Dean ześlizguje się z parapetu zostawiając tam swoją koszulkę i podchodzi do drzwi, odwraca się na chwilę, by spojrzeć na Casa, po czym zamyka je. W cichym pokoju dźwięk ten brzmi nienaturalnie głośno.
Powoli wracając od drzwi Dean łapie butelkę wody stojącą na biurku Castiela, odkręca ją i przytrzymuje przy ustach. Bierze kilka małych łyków, po czym unosi butelkę nad głowę i pozwala wodzie spłynąć po głowie, skapać na nagi tors i wsiąknąć w szorty. Odpędza mruganiem kropelki wody i oblizuje usta, patrząc na Casa, który wydaje się tak zszokowany i wzburzony, jak Dean miał nadzieję, że będzie.


Castielowi serce wali w piersi tak głośno, że jest pewien, iż Dean to słyszy. Nie ma mowy, aby nie mógł, skoro wali mu o żebra niczym przerażony ptak w żelaznej klatce. Oczy otwierają mu się coraz szerzej, aż wreszcie błękit jest całkowicie otoczony bielą, kiedy Dean wylewa wodę na siebie, i przez chwilę Castiel nie może nawet oddychać. Przełyka ciężko z zaciśniętym gardłem.
- Dean, będziesz tu musiał wymopować – odzywa się cicho; jego głos brzmi równo, choć słabo.
Castiel przenosi wzrok z Deana na podłogę, gdzie u stóp nastolatka rośnie mała kałuża. Jezu Chryste, nawet nogi miał wspaniałe. Jak to było możliwe? Co dziwniejsze, nastolatek miał lekko łukowate nogi, niemal jak kowboj. Cas niezwłocznie pomyślał o Deanie w kapeluszu Stetson, ochraniaczach i niczym więcej, po czym zaczerwienił się jeszcze bardziej, odrywając wreszcie wzrok od nóg Deana i wracając do dziennika przed sobą. „Dziennik Joanny” – tak było napisane na ukos przez pierwszą stronę pełnym zawijasów, dziewczęcym pismem. Z wierzchołka litery J wyrastały kwiaty. Cas usiłuje przeczytać słowa na stronie i naprawdę je przyswoić, ale Dean był tylko trzy stopy od niego, i, kurwa, Cas wyczuwał zapach słonawego potu w powietrzu; zapach, którym Dean drażnił go jeszcze bardziej.


Dean przygryza sobie wargę po komentarzu Casa, usiłując stłumić kolejny chichot. Nauczyciel próbuje skoncentrować się na pracy i trzyma wzrok na dzienniku, ale oczy mu się nie poruszają. Najwyraźniej nie może się oderwać od Deana i chłopak uśmiecha się, po czym podchodzi bliżej.
Łapie oparcie krzesła Casa i odciąga je nieco, obracając krzesło tak, że kolana Casa nie ukrywają się już pod biurkiem. Widzi, jak nauczyciel drga nerwowo i pospiesznie usiłuje zakryć kolana dłońmi, ale jest już za późno. Z Deana wciąż kapie; woda spływa teraz po jego wyciągniętym ramieniu i kapie na szyję Casa, od czego drugi mężczyzna drży.
- Cas, jestem taki mokry – mówi tym fałszywie niewinnym głosem, który, jak dobrze wie, bardzo dobrze działa na kobiety i mężczyzn w każdym wieku.


Głos Deana przybiera drażniący, chorobliwie słodki ton, na co oczy Castiela biegną do niego pospiesznie, a brwi marszczą się w zmieszaniu. W co Dean pogrywał? Przecież już z tym skończyli, prawda? Dostał swoje i odpuścił Castielowi, nie flirtował z nim przez te ostatnie parę dni. Castiel znowu był w stanie oddychać, nie będąc stale na krawędzi tak, jak wcześniej. Cas łapie Deana za nadgarstek i ściąga rękę z krzesła; krople wody spadają, gdy Castiel wstaje; ich oczy są teraz niemal na równym poziomie, kiedy Cas stoi przed Deanem zamiast siedzieć. Mocno ściska w dłoni nadgarstek chłopaka, trzęsąc nim lekko, gdy mówi; zupełnie jakby chciał położyć nacisk na swoje słowa.
- Co to ma być, Dean?! Czemu to robisz? … Myślałem… czy już z tym nie skończyliśmy? Miałeś mnie; czy nie tego chciałeś?
Puszcza ramię Deana otwierając rękę tak, by po prostu wysunęło się z uścisku, i odsuwa się prostując ramiona, jakby chciał przydać sobie autorytetu, ale mówiąc nie patrzy na Deana – gapi się na biurko zarzucone dziennikami, papierami i ołówkami.
- Dostałeś to, czego chciałeś… Teraz… musisz przestać. To nie jest dobre dla żadnego z nas. Mam dziewczynę, pracę, życie. A ty? Ty, Dean, masz całe życie przed sobą. Musisz skupić się na szkole i stopniach… - Bierze głęboki wdech, po czym wypuszcza powietrze, wzdycha ciężko, pociera oczy i krzywi się, wreszcie ponownie spogląda Deanowi w oczy. – Masz taki niesamowity potencjał, a nawet tego nie widzisz.
Tak było. Cas nie kłamał na ten temat. Dean miał niesamowicie bystry umysł, spod zadziornego zachowania przebijała ciekawość; za każdym razem, gdy Dean zdejmował maskę pełnego wyższości zachowania i pokazywał swoje prawdziwe ja, zdradzał chęć uczenia się i bycia nauczanym. Nikt inny nie zauważał, kiedy oczy Deana zapalały się na lekcjach Casa. Nikt nie widział, jak szybko robi notatki, aby móc wrócić do uważnego słuchania. Wszyscy byli skupieni na sobie, a nawet gdy widzieli Deana piszącego coś pospiesznie lub gryzmolącego na marginesie, czy też gapiącego się przed siebie – wtedy myśleli, że to po prostu Dean, któremu nie zależy, który nie wkłada w nic wystarczająco dużo wysiłku, polegający tylko na swoim wyglądzie i uroku osobistym, aby dostać się tam, gdzie chciał. Ale Castiel zaczął już widzieć przez tę maskę. Bezczelna postawa, szorstkie obejście, nastawienie złego chłopca, które Dean ciągnął za sobą, były jak ochronny parasol, zabezpieczający go przed prawdziwym odczuwaniem i doświadczaniem wszystkiego. Cas nie mógł nic na to poradzić, ale za każdym razem, gdy widział, jak kąciki ust Deana unoszą się, gdy on wykładał na temat jakiegoś artysty, serce mu się zatrzymywało. Sprawić, że Dean zapragnie się uczyć – to była nagła chęć, od której Castiel poczuł się wspaniale.


Dotyk nie boli, ale Dean i tak się krzywi, łapiąc nadgarstek drugą ręką, skoro tylko Cas go puszcza. Przez chwilę brak mu słów, gdy Cas przestał mówić, i patrzy na niego z niedowierzaniem. Potencjał? U niego? Gdyby sytuacja była inna, Dean mógłby rozważać głośny śmiech. Dean miał wiele talentów, ale żaden z nich nie obejmował szkoły czy czegokolwiek, na czym mógłby budować swoją przyszłość, swoje życie. Uczciwie mówiąc, nie jest tak głupi i leniwy, jak udaje, ale kogo to obchodzi? Uważanie na lekcjach i nauka donikąd go nie zaprowadzą, tego był pewien. Jego jedyny „plan” – jeśli można to było w ogóle tak nazwać – zakładał przejście jakoś przez szkołę średnią i podjęcie pacy w miejscowym warsztacie samochodowym; zarobienie w jakiś sposób wystarczającej ilości pieniędzy, aby on i Sam mieli za co żyć i, gdy Sam wystarczająco podrośnie, na college. Słysząc, że ze wszystkich ludzi to właśnie Castiel tak dobrze o nim myślał, Dean zarumienił się z zakłopotania i czegoś jeszcze. Zrobił krok w tył i przetarł twarz dłonią, ścierając raczej teraz denerwujące krople wody.
- Stoję przed swoim nauczycielem półnagi i ociekający wodą, a ty na serio oczekujesz, że będę się zastanawiał nad swoim „potencjałem”?! – parska śmiechem, kręci głową i odwraca się plecami do Casa. – To znaczy… co ty w ogóle wiesz o moim potencjale, co? Że świetnie robię loda? Cóż, pewnie, że tak, nic dziwnego, że gostki z uniwerku za mną latają!


Castiel wzdryguje się słysząc ostre słowa Deana i marszczy widząc, że chłopak odwraca się do niego plecami, unosząc obronnym gestem sztywne ramiona. Jego tarcza z powrotem była na miejscu i Castiel nigdzie już nie mógł dotrzeć. Byłoby to jak krzyczeć do ściany i oczekiwać, że się zawali tylko dlatego, że się tego chciało. Cas wiedział, że mógłby krzyczeć aż do ochrypnięcia, zanim Dean zmieniłby zdanie, co go nagle uderzyło jako raczej sympatyczna cecha upartego nastolatka. Jasne, mogła być też piekielnie wkurzająca, jeśli chciało się sprawić, by Dean dostrzegł swoją wartość ponad tym, co z taką łatwością oddawał, jakby nic nie znaczyło. Jakby nie posiadał żadnej wartości poza tym, co mógł dać komuś nie będąc ubranym. Od tego wszystkiego Castiela boleśnie ściskało w piersi, po czym oblizuje usta i sięga do sterty dzienników na biurku., Wyciąga ten należący do Deana i otwiera go na trzeciej stronie. Odchrząkuje i zaczyna spokojnie czytać na głos.
„Nie wiem, psorze, czego ode mnie chcesz; do czego ma służyć ten dziennik. Powiedziałeś klasie, że mamy w nim pisać, cokolwiek zechcemy, rysować, pisać wiersze czy gryzmolić. Taaa, jasne, rysowanie. Ja? Proszę, nie rozśmieszaj mnie”
Castiel opiera się o biurko i ponownie krzyżuje ramiona na piersi odłożywszy dziennik na bok.
- Może to dla kogoś wygląda, jakbyś chciał się wykpić od wpisania czegoś na serio, ale ja widzę w tym więcej, niż prawdopodobnie chciałeś ujawnić. Skupiłeś się wyłącznie na sztuce, co dla mnie oznacza, że jesteś tym zainteresowany. Zapytałeś mnie, czego od ciebie chcę – czy wiesz, że żaden inny uczeń tego nie zrobił? To pokazuje, że chcesz kogoś zadowolić, że pod całym tym… - Cas wskazuje gestem na wciąż sztywną postać Deana, na którego twarzy, gdy już odwrócił się z powrotem do Casa, maluje się wyraz niedowierzania, szoku i lekkiego gniewu – pod całym twoim nastawieniem tak naprawdę pragniesz słuchać nauczycieli, chcesz się uczyć i być nauczany.
Castiel przez moment gapi się na Deana, po czym rozkłada ręce i podchodzi do chłopaka, a następnie łapie go za nadgarstki i przyszpila do ściany. Ciało niemal dotyka ciała, a usta znajdują się o cale od ust Deana. Cas spogląda przez chwilę w oczy nastolatka.
- Kiedy rżnęliśmy się w klubie, była to pijacka namiętność, pragnienie ulgi… nic więcej, tylko ja biorący, a ty dający – mówi Cas cicho, potem pochyla się jeszcze niżej; usta spoczywają przy uchu Deana, a gdy się ponownie odzywa, jego głos jest szorstki niczym żwir. – Ale ostatnio, kiedy uprawialiśmy seks w twoim mieszkaniu, na kanapie? Próbowałem nauczyć cię cierpliwości, sprawić, byś poczuł każdy cal swojej skóry, byś cieszył się każdą sekundą, każdym dotknięciem, każdym ruchem języka czy skubnięciem zębów…. Chciałeś tylko poczuć ulgę, poczuć mnie w sobie biorącego cię ostro – bo tylko wtedy zrzucasz maskę, prawda, Dean? Kiedy ktoś to na tobie wymusza, zdziera ją i każe ci naprawdę coś czuć, wewnątrz i na zewnątrz.
Cas muska kciukami poduszki dłoni Deana, najpierw powoli na szorstkiej skórze, po czym lekko wbija paznokcie czując na nich nieznaczny nacisk. Białe półksiężyce bledną szybko, gdy Cas odciąga ręce i splata palce z palcami Deana, wciąż oddychając w ucho Deana i upewniając się, że nie nawiązują kontaktu wzrokowego.
- Dean, jest w tobie więcej niż tylko umiejętność rozkładania nóg jak dziwka. Jesteś wart więcej i kiedy to sobie wreszcie uświadomisz, świat oślepnie z wrażenia – przy ostatnich słowach usta Castiela muskają ucho Deana, po czym nauczyciel wycofuje się i nie mówiąc nic więcej wraca do biurka.


Kiedy Cas mówi, obnażając uczucia i intencje Deana, jakby go znał od lat, Dean czuje, że w piersi narastają mu zawstydzenie i gniew. Jak on śmie mówić o nim tak, jakby go rozumiał, jakby miał prawo mówić mu, co robić i co myśleć? Usta mu drżą, gdy Cas popycha go na ścianę, unieruchamia, i gdy jego oddech z każdym słowem muska mu skórę. Kiedy się odsuwa, Dean czuje się pusty, obnażony i bardziej wrażliwy, niż w trakcie seksu czy po. Zupełnie jakby cała jego istota leżała obnażona przed Castielem – jego umysł, myśli, emocje, a Cas czytał je jak książkę; jakby Dean zapisał je w tym idiotycznym dzienniku. Nie myśląc Dean podchodzi do biurka i wszystko z niego zmiata. Rzeczy lądują bezładnie na podłodze. Nie przerywając kontaktu wzrokowego z nauczycielem chłopak klęka, znajduje swój dziennik w stercie na podłodze i wyrywa stronę, którą Castiel przeczytał na głos. Kiedy papier upada na podłogę, Dean spogląda Casowi w oczy, znajdując w nich jedynie spokojny, niewzruszony błękit.
- Nie znasz mnie – mówi cicho, spokojnie, głosem szorstkim i niebezpiecznie niskim. – Moje uczucia to nie twoja sprawa.
Gapią się na siebie przez kolejną długą chwilę, po czym Dean wreszcie przerywa to spojrzenie, pospiesznie zabiera koszulkę i idzie do drzwi. Odklucza je i wyślizguje się z pracowni, celowo trzaskając drzwiami.


Castiel wciąga głęboko powietrze, wstrzymuje je i powoli wypuszcza. Zagrał właśnie w niebezpieczną grę, pokazując Deanowi wszystko, co o nim wiedział, nawet to, jak bardzo pragnął, by chłopak odniósł sukces. Pokazał Deanowi, że mu zależy, co prawdopodobnie było jednym z powodów, dla których chłopak zareagował tak gwałtownie. Obu było łatwiej, gdy żadnemu z nich nie zależało, kiedy był to tylko seks, tylko dwa ciała stopione razem i szukające rozkosznego zapomnienia, nic więcej.
Cas ukląkł i zaczął zbierać papiery, dzienniki, ołówki i długopisy, które Dean zmiótł na podłogę. Układa je schludnie na biurku, wracając ponownie myślami do słów Deana.
„Nie znasz mnie”, powiedział. „Moje uczucia to nie twoja sprawa”
Dean miał rację, stwierdził Castiel. Cas przekroczył granicę i teraz będzie musiał ponieść konsekwencje, jakiekolwiek by nie były. Wzdycha i ponownie przeciera sobie oczy, czując pulsujący za nimi ból głowy i napięcie, które wstrzymywał od chwili, gdy przycisnął Deana do ściany, oraz od wybuchu nastolatka.
W tych zielonych oczach było tyle gniewu i bólu, gdy spoglądały na Casa, zanim Dean wyszedł z pracowni.
„Castiel, co ty teraz, do diabła, zrobisz? – myśli sobie sortując dzienniki na kupki. „Dean cię teraz prawdopodobnie nienawidzi… nie będzie nawet chciał przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu”.
Łapie się za pierś, w której coś ściska się boleśnie na myśl, że mógłby już nigdy nie zobaczyć Deana, ale szybko ją odpycha, myśląc, że tak będzie najlepiej. Dean nie był gotów się uczyć, nie był gotów być nauczanym… a Castiel i tak nie był do tego najlepszą osobą. Miał swoje życie, dziewczynę i pracę. I rodziców, których oczekiwaniom musiał sprostać. Przeraziło go, że w momencie, w którym Dean wyślizgnął się z pokoju trzaskając drzwiami, Cas chciał jedynie pobiec za nim, złapać, pocałować mocno i nie puścić, dopóki Dean by nie zrozumiał; całować, dopóki by nie załapał, dlaczego Castiel powiedział to wszystko.


Dean następnego dnia nie idzie do szkoły. Nie żeby to planował. Ale kiedy budzi się w piątek rano i gapi w sufit swojego małego pokoju, wspomnienia poprzedniego dnia wracają do niego z tak miażdżącą siłą, że czuje się chory. Nigdy by tego nie przyznał, ani przed Castielem, ani przed sobą, ale słowa nauczyciela wywarły na nim większe wrażenie niż wszystko, co do tej pory zrobili. Cienie zasłon krążyły po ścianach, gdy zegar odmierzał godzinę za godziną. Cały dzień nie wychodzi z łóżka, wstając jedynie do łazienki i do lodówki po przegryzkę, i dopiero w sobotę o 15.00 podnosi się na dobre. Dostaje wiadomość od Uriela, jednego z członków drużyny koszykarskiej, zapraszającą go na resztę popołudnia i noc do parku i tak też robi, pijąc i żartując ze wszystkimi. Jest rzeczą ogólnie wiadomą, że Dean jest gejem, a z jego charyzmą nierzadko się zdarza, że przyjaciel przyjaciela go podrywa. Zatem gdy Adam, nieśmiały, smukły chłopak siedzi blisko niego przez większość wieczoru, Dean nie waha się wykorzystać okazji. Niedługo później zostają sami i Dean rozbiera Adama ze spodni, przyciska do stołu do ping-ponga i wysysa. Kiedy wraca do domu, czuje się łatwy, pusty, nieszczery.
W niedzielę próbuje pomóc Sammy`emu z projektem na biologię, ale chociaż ze wszystkich sił stara się zrozumieć, o co tam chodzi, kończy asystując mu raczej, niż naprawdę pomagając. Jak zwykle nie zwraca uwagi na swoje zadania domowe, a jego zadanie z plastyki już w czwartek wylądowało w koszu na śmieci.


Meg wybywa z Ruby na cały weekend; coś jak babskie spotkanie w Monterey Bay, ale Castiel ledwo zwraca uwagę, kiedy ona się żegna i wychodzi, by po drodze odebrać Ruby. Cas spędza weekend malując, pisząc, oceniając prace i unikając zniszczonego dziennika oraz wyrwanej strony, które leżały na biurku w jego domowym gabinecie.
Wreszcie, późnym niedzielnym wieczorem, po trzech dniach bez znaku życia od Deana, otwiera książkę ponownie i rozprostowuje wyrwaną stronę, rozpłaszcza ją na biurku. Cas wkleja ją na powrót, potem przewraca i pisze coś zwykłym czarnym atramentem.
„Dean, spotkajmy się u mnie w klasie w porze lunchu; chcę ci coś pokazać. Castiel”
Nie „pan Novak”, nie „nauczyciel”. Castiel.
Wczesnym poniedziałkowym rankiem Castiel siedzi przy swoim biurku, patrząc, jak do sali wchodzą uczniowie, jeden po drugim, i zajmują swoje miejsca. Dzienniki zostały przekazane i rozłożone na każdym miejscu, zanim w ogóle uczniowie się pojawili. Kiedy każdy już siedział na miejscu, podnieśli swoje dzienniki i otwarli, znając zasadę, że przez pół godziny mają cicho porozmyślać, a potem mogą w swoich dziennikach zacząć pisać lub rysować, cokolwiek im po tym czasie przyjdzie do głowy.
Zadźwięczał dzwonek. Deana nigdzie nie było widać i Castiel poczuł, jak lekko ściska mu się serce.


Sammy wykopuje go z łóżka w poniedziałek rano i Dean niechętnie się ubiera, po czym zabiera tylko portfel i kluczyki do samochodu, zostawiając torbę i przybory szkolne na biurku. Kiedy dźwięczy dzwonek, stoi na zewnątrz pracowni plastycznej opierając się o ścianę, z zamkniętymi oczami i mocno zaciśniętymi ustami. Próbuje odciąć się od tej części mózgu, która przypomina mu, co tu się ostatnio wydarzyło, która każe mu uciekać, wybić okno w samochodzie Casa czy rozkwasić komuś nos. Pięć minut po dzwonku Dean wparowuje do środka nie patrząc na nikogo i idąc do siedzenia gdzieś w środkowym rzędzie przy oknie. Z premedytacją nie zabiera swego dziennika z biurka, tylko siedzi na krześle i gapi się na stół. Dopiero po kilku sekundach przestaje czuć na sobie spojrzenia innych. Jeszcze po chwili podchodzi do niego Castiel i kładzie na stole małą książkę i czarny długopis.
Dziennik wygląda żałośnie ze spaczoną okładką i stronami pomarszczonymi i nieznacznie ciemniejszymi w miejscach, na które spadły krople wody. Po kolejnych kilku chwilach ciszy otwiera książkę i znajduje wyrwaną stronę z powrotem na miejscu. Przez ułamek sekundy rozważa, czy nie wyrwać jej ponownie, rzucić książkę Castielowi w twarz i zostać wyrzuconym z klasy, do diabła, może nawet ze szkoły. Ale coś przyciąga jego uwagę. Jest jeszcze coś oprócz słów Deana, co prześwituje przez cienki papier – Dean przerzuca stronę, spoglądając na słowa przez pełne 20 sekund, po czym podnosi głowę i stwierdza, że nauczyciel gapi się na niego. Dean odwzajemnia spojrzenie i ponownie opuszcza głowę, wygładzając stronę i przełykając ciężko, po czym kieruje długopis na następną stronę, czystą i białą, czekającą, by Dean wypełnił ją tym, czym zapragnie. Wie, że zachowuje się niedojrzale, nawet niegrzecznie, ale po prostu nie może przestać rysować. Może nie rysuje linii zbyt umiejętnie, ale wciąż jest boleśnie jasne, co przedstawiają te szkice – twarz Castiela z zamkniętymi oczami i ustami rozchylonymi w ekstazie; jego dłonie obejmujące mu fiuta; sposób, w jaki włosy wpadły mu do oczu, gdy kazał Deanowi pochylić się, aby móc go zerżnąć. Kiedy ponownie słychać dzwonek, Dean zamyka dziennik, jako pierwszy wstaje i podaje go nauczycielowi, po czym nie patrząc ponownie wychodzi z klasy.
Ledwie uważa na kilku następnych zajęciach, historii, angielskim i fizyce, a gdy jego koledzy opuszczają budynek w porze lunchu, Dean wraca do pracowni plastycznej. Puka raz, potem drugi, wreszcie powoli wchodzi.
- Chciał mnie pan widzieć, proszę pana?
Głos ma zimny, wręcz znudzony, gdy opiera się o framugę spoglądając na swego nauczyciela, który siedzi na biurku, a okulary zjeżdżające mu z nosa czynią go niemożliwie pociągającym.


Castiel spogląda ponad okularami i powoli je zdejmuje, po czym odkłada je na biurko, na otwarty, leżący przed nim dziennik. To był dziennik Deana otwarty na stronie przedstawiającej Castiela. Cas kiwa głową w kierunku krzesła przed biurkiem, umieszczonego tam specjalnie dla Deana.
Cas sięga do torby i wyciąga duży szkicownik z twardym grzbietem i gładką, czarną okładką. Kładzie go na biurku i przesuwa w stronę Deana, po czym powoli odsuwa palce i kładzie dłonie płasko na biurku tuż przed sobą. Castiel wyglądał spokojnie i schludnie, ubrany w sztywną białą koszulę i uderzająco niebieski krawat, poluzowany teraz wokół szyi. Miał dziś na sobie czarne spodnie, które, jak więcej niż raz powiedziała mu Meg, ładnie podkreślały mu nogi i tyłek. Dean zalazł Castielowi za skórę – gwałtowny temperament chłopaka sprawiał, że Cas ważył się na rzeczy, o których by nie marzył w związku z inną osobą.
- To dla ciebie, jeśli… jeśli chcesz. To coś w rodzaju dzienników, które dałem pozostałym… ale ten jest tylko dla nas dwóch. Chcę, byś dziś wieczorem zabrał go do domu i zapisał lub narysował wszystko, co ci chodzi po głowie; wszystko, co dobre, wszystko, co złe. Możesz na tych stronach wykrzyczeć wszystko, z czym ci jest za ciężko, aby żyło na nich, zamiast tu – Cas pokazuje na głowę – albo tu.
Na chwilę kładzie rękę na sercu, po czym odsuwa na stół. Castiel wstaje i obchodzi biurko, opiera się o nie obok Deana z rękami luźno spoczywającymi na kolanach. Cas gapi się przez salę obserwując, jak wiatr wpada do środka i lekko unosi malowidła wiszące na ścianie, jedno po drugim, w migoczącej tęczy kształtów i wirów. Kiedy się odzywa, głos ma nadal spokojny, ale w jego tonie słychać coś, co brzmi jak nadzieja.
- Kiedy skończysz, oddaj mi go… a ja zrobię to samo. Już cos w nim na początek narysowałem i napisałem. Jeśli, przeczytawszy to wszystko, nie będziesz chciał kontynuować… wtedy możesz to wyrzucić albo oddać mi. Dean, nie zmuszę cię do niczego, czego nie będziesz chciał zrobić.
Castiel spogląda w dół na chłopaka, na jego zaciśnięte, leżące na kolanach dłonie. Drżą, jakby chcąc zwiastować gniew, frustrację czy coś więcej. Wciąga głęboko powietrze i wypuszcza je, wyciąga rękę i kładzie ją na ramieniu Deana.
- Możesz już iść.
Castiel wraca na drugą stronę biurka, po czym podnosi dziennik z wizerunkiem samego siebie w tak lubieżnej pozie i przytrzymuje w górze, aby Dean mógł go widzieć. W jego oczach migocze złośliwe rozbawienie, gdy się odzywa.
- A przy okazji, Dean… niesamowite podobieństwo.


Dean przez cały czas nawet nie drgnie, kiedy Cas mówi, wyjaśniając mu zasady swojej małej gierki. Chce się śmiać, odrzucić ten pomysł jako idiotyczny, jako stratę czasu. Ale Castiel wygląda na – nie ma na to innego słowa – tak pełnego nadziei. Spogląda w dół na Deana, nie z wyższością, nie wymagająco – tylko… z nadzieją, czekając na jakąkolwiek reakcję po tej sugestii. Szkicownik z grubą, ciemną okładką wciąż przed nim leży i Dean niemal słyszy, jak te stronice go wołają, co może i brzmi głupio, ale jest prawdą. Palce drgają mu na kolanach, kiedy Cas krótko i łagodnie łapie go za ramię, po czym odsuwa rękę, zostawiając go z uczuciem wewnętrznego zimna i odrzucenia. Powoli podnosi się z krzesła nie patrząc na Casa i szkicownik, zamiast tego skupiając wzrok na podłodze.
Odchrząkuje raz i na ślepo sięga przed siebie, łapiąc blok za grzbiet i ściągając go ze stołu. Nie odzywa się ani słowem, tylko oczy biegną mu na krótko na jego portret Casa, a później ponownie wędrują do ziemi. Opuszcza salę bez słowa, w myślach ma pustkę, palce wciąż mu drżą Bóg jeden wie, czemu…
Kiedy wieczorem wraca do domu, rzuca szkicownik na podłogę, opada na łóżko i kładzie się na chwilę, zamykając oczy i cicho oddychając przez lekko rozchylone usta. Próbuje to ignorować, jak długo może, próbuje odciąć się od znajomego, szorstkiego głosu w swojej głowie, stałego echa słów Castiela…
„…ale ten jest tylko dla nas dwóch”
„…zapisał lub narysował wszystko, co ci chodzi po głowie; wszystko, co dobre, wszystko, co złe”
Bierze kolejny głęboki, drżący wdech, otwiera oczy i szuka bloku, leżącego niewiele dalej na podłodze. Przesuwa się na łóżku, klęcząc w jego nogach i sięgając po szkicownik. Gapi się na grzbiet przez pełną minutę; ręce aż go świerzbią, by go dotknąć, by poczuć pod palcami skórzaną okładkę. Czuje, jak wali mu serce, gdy łapie za okładkę i przewraca ją, odsłaniając pierwszą stronę dzieła Castiela…


Strony szkicownika są kremowobiałe, nie oślepiająco jasne jak w większości przypadków. Papier jest gruby i lekko teksturowany, dzięki czemu idealnie nadaje się do ołówków, długopisów i innych suchych technik. Na pierwszej stronie widnieje tylko słowo CREÂRE, wypisane grubym, odręcznym kaligraficznym pismem. Poniżej, małymi literami, widać tłumaczenie „Tworzyć!” Bardziej rozkaz niż sugestia. Ta książka miała służyć Deanowi do tworzenia obrazów, poezji, opowiadania historii i ujawniania wszystkiego, co chciał, na tych stronach.
Następna strona była pusta. Dean zmarszczył się, przerzucił kolejną kartkę i oczy rozszerzyły się na widok tego, co tam ujrzał.
Na środku strony widniał rysunek klubu – mroczne tło, rozmazane postacie, wszystko w odcieniach szarości, niebieskiego i czerni. Jednak w samym środku obrazu znajdowała się postać skąpana w świetle, otoczona złotobiałą aureolą. Dean potrzebuje chwili, by rozpoznać tę postać, ale potem przełyka ciężko, zdając sobie sprawę, że ten mężczyzna stojący w świetle, ze wspaniałymi zielonymi oczami, pełnymi ustami i złotorudymi włosami… to był on. Cas narysował go pastelami. Smugi koloru jedynie z grubsza zarysowywały kształty wszystkiego dookoła Deana na tym rysunku, ale sam Dean został narysowany wieloma technikami. Widać było delikatnie szkic w ołówku, na tym długopis. Powyżej znalazły się warstwy pasteli i kredek, gładko stopniowane i teksturowane, tworząc skórę i włosy Deana. Oczy lśniły gwałtownością, którą Castiel zobaczył tamtej nocy w klubie, a na ustach błąkał się nieznaczny, radosny uśmieszek.
Pod rysunkiem znalazł się komentarz Castiela, wypisany na czarno jego schludnym pismem, tak gładko, jakby słowa wręcz z niego wypływały – prosto z mózgu przez palce aż na papier.
„JEDNOCZEŚNIE NAJLEPSZY I NAJGORSZY PREZENT URODZINOWY, JAKI KIEDYKOLWIEK DOSTAŁEM”
Następna strona odsłania więcej rysunków, tuziny szybkich, luźnych szkiców Deana. Jego oczy, nos, krzywy uśmiech czy krawędź rzęs, gdy załamuje się na nich światło. Większość szkiców przedstawiała twarz Deana, portretując żądzę, szczęście, gniew i rozczarowanie. Jeszcze więcej ujawniał rysunek twarzy Deana w momencie, gdy dochodził; każda kolejna mina prowadziła do następnej i można niemal było słyszeć cichy krzyk CAS! dochodzący z ust rysunku.
Na następnej stronie było jeszcze więcej bazgrołów – brzuch Deana, Dean podpierający się na dłoni, gdy siedzi znudzony w klasie, Dean spoglądający spod rzęs na patrzącego z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
Żaden z rysunków nie miał podpisu, co było zabiegiem celowym. Na ostatniej stronie obok szybkiego szkicu Deana przygryzającego sobie wargę znajdowała się jednak mała notka.
„Kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem, przyszło mi do głowy, że jesteś najpiękniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek widziałem. Ku mojemu zaskoczeniu, im więcej na ciebie patrzyłem, tym piękniejszy się stawałeś. Nie umiem się zdecydować, czy jesteś bardziej godny pożądania leżąc pode mną całkiem nago, czy kiedy skupiasz się na zajęciach, a twoje oczy lśnią ciekawością. Nie wiem, kto ci powiedział, że jest dobrym pomysłem udawać głupiego i ukrywać swoją inteligencję i w ten sposób dostać od życia to, czego pragniesz… ale nie mieli racji. Masz w sobie płomień, Dean. Musisz go tylko uwolnić.”


Dean spogląda na schludne litery, pełne wdzięku pismo, które wywołuje w nim wir emocji. W ustach mu zaschło w czasie oglądania niezliczonych obrazów, z grubsza narysowanych szkiców i umiejętnych rysunków przedstawiających jego, Deana, i to, jak jego nauczyciel, jego kochanek widział go i wciąż widzi. Przełyka ciężko, a ręka trzymająca książkę powoli przesuwa się, by ją zamknąć. Odsuwa ją aż w nogi łóżka, ale niezdolny jest oderwać wzrok. Serce wali mu w piersi uwięzione pod żebrami jak przerażony ptak, niezdolny uciec czy wołać o pomoc. W głowie ma pustkę, ale jednocześnie czuje się, jakby wirował w niej milion myśli.
O co tu chodziło? Co miał Cas na myśli, aby przelał swoje serce w tę książkę? Czego oczekiwał; co chciał Deanowi pokazać tymi rysunkami?
To go przeraża – nie wiedzieć, gdzie stoją, jak Castiel go widział. Jego słowa mówiły o uczuciu, zdumieniu i zachwycie, ale zamiast czuć się zaszczyconym, Dean poczuł się nieszczęśliwie. Było tak, jakby emocje, które Cas ujawniał swoimi słowami, maźnięciem ołówka czy zwykłym białym papierem, miażdżyły go i dokładały ciężaru na jego i tak już przeciążone ramiona.
Ponownie łapie szkicownik, otwiera i gapi się na rysunki swojej twarzy z zamkniętymi oczami i ustami szeroko otwartymi w ekstazie. Rumieni się widząc, jak szczegółowy był rysunek, patrzy na piegi otaczające mu nos, jak rzęsy muskają mu policzki, niemal sprawiając, że Dean jest w stanie je poczuć… Sięga do nocnego stolika, gdzie obok notesu leży zwykły ołówek używany przez niego zazwyczaj do zapisywania dat i spotkań czy też robienia listy zakupów. Nie ma planu, gdy zaczyna rysować, nie ma w głowie obrazu, który chce przenieść na papier. Ręka niemal sama się porusza, linia po linii tworząc to, co ma w głowie…
Kiedy kończy, oddycha ciężko, a ręka go boli. Pozwala ołówkowi ześliznąć się na łóżko.
Niemal cała strona jest teraz czarna, pokryta ołówkowymi liniami. W środku jest jakaś osoba, ledwie nieco więcej niż schemat, mała, zwinięta w kłębek i samotna. Dean gapi się na to, jak widzi siebie samego i na chwilę zamyka oczy, po czym ponownie sięga po ołówek. Przyciska czubek do strony, aż niemal się łamie, i pod rysunkiem pisze mocnymi, grubymi, dużymi literami:
NIE WIDZĘ TEGO, CO TY
Tej nocy nie śpi za dobrze. Ma koszmary o umierających rodzicach, płaczącym Sammym i sobie samym stojącym pośrodku chaosu i bólu, niezdolnym zrobić cokolwiek. Następnego dnia idzie do szkoły z sińcami pod oczami i kiedy wchodzi do sali plastycznej wraz z kilkoma innymi uczniami, odkłada szkicownik na biurko Castiela nie patrząc na niego.


Przez pierwsze pół godziny w klasie jest jak zwykle cicho; ludzie szkicują i piszą w swoich dziennikach, podczas gdy Castiel sprawdza listę obecności odhaczając, kto jest na zajęciach, a kto nie. Gdy już to ma zrobione, otwiera szkicownik, który Dean położył mu na biurku, i przerzuca do nowej strony. Siedzi cicho przez przynajmniej pięć minut po prostu gapiąc się na rysunek. Nie spogląda na Deana, gdy bierze ze stołu cienko zakończoną gumkę i powoli zaczyna robić coś na stronie, wymazując coś w ciemnych liniach ołówka. Pracuje szybko i kończy akurat wtedy, gdy pół godziny się kończy. Cas zamyka książkę, podchodzi i nie mówiąc ani słowa kładzie ją przed Deanem. Potem wraca na przód sali i przedstawia kolejny projekt.
- Będziemy robić monochromatyczny obraz farbami, przedstawiający znaczący moment w waszym życiu. Tam na półce są kawałki brystolu – Cas wskazuje na lewo – a farby znajdziecie w szafce. Wiecie, gdzie. Macie to skończyć do jutra, i nie chcę, aby ktokolwiek używał białego i nazwał to „śnieżny dzień”, jasne? Wysilcie mózgi, w końcu każdy jeden ma!
Siada przy swoim biurku spoglądając na Deana, by sprawdzić, czy chłopak otwarł książkę. Gdyby to zrobił, Dean odkryłby nie nowy rysunek, a zmianę we własnym.
Castiel wziął gumkę i użył jej na czerni otaczającej postać Deana, aby stworzyć kontury dłoni wyciągającej się do chłopaka, wymazał kolor wewnątrz dłoni, aż ołówek pozostał na stronie tylko bladym wspomnieniem, lekko plamiąc dłoń, która zapraszająco wyciągała się w stronę postaci na środku.
W rogu tuż ponad własnym napisem Deana widniała kolejna wymazana w ołówku wiadomość, proste: ZOBACZYSZ
Dean podąża za przykładem kolegów z klasy, wstaje i bierze dwa kawałki papieru, po czym idzie do szafy z farbami. Nie spieszy się, zastanawiając się nad dostępnymi kolorami. Instynktownie chce sięgnąć po czarny, szary lub cokolwiek innego ciemnego i ponurego. Odwraca głowę i spogląda na Casa, który opiera się o biurko i obserwuje go ze spokojem, po czym wraca do szafki. Wtedy niemal automatycznie sięga po pudełko wypełnione jasną, niebieską farbą.
Dean wraca do swojego stołu, stwierdza, że szkicownik już wrócił, i odłożywszy papier i farbę otwiera go i szybko przerzuca strony, ale nie ma tam nic.
Nie ma nic nowego, nic oszałamiającego. Zatrzaskuje książkę ponownie i z wyraźną frustracją na twarzy gapi się na beżowawy brystol. Choć ma na myśli cos znaczącego, waha się, by zacząć pracę, by ruszyć rękami. Czuje, że to coś osobistego, intymnego i że nie chce, by ktokolwiek inny to widział, nie chce, by było to coś, na co nauczyciel spojrzy i oceni wedle swego upodobania.
Zatem, gdy dzwoni dzwonek i uczniowie wokół niego zbierają swoje rzeczy i wychodzą, Dean nie rusza się. Papier i farba wciąż nietknięte leżą na stole. Gdy klasa jest już ponownie pusta, Dean spogląda na Castiela, który porządkuje swoje dokumenty i dzienniki tych kilku uczniów, którzy byli dziś nieobecni.
- Myślałem, psorze, że to ma być dziennik wspólny – mówi głośno w ciszy, a głos nawet w połowie nie brzmi mu tak spokojnie, jak zamierzał. – A może już się zmęczyłeś rysowaniem mnie w każdej możliwej pozycji?


Castiel przerywa pracę, a na ustach pojawia mu się lekki uśmieszek, gdy rzuca oczami w stronę Deana.
- I jest… Uznałem, że pozwolę ci go zatrzymać do lunchu, ale spodziewam się tu wtedy i ciebie, i dziennika.
Wraca do pracy przedzierając się przez dzienniki i wyciągając te należące do jego drugiej klasy. Rozkłada je na stołach przy miejscu każdego ucznia. Robi to spokojnie, nie odwracając się do Deana, gdy chodzi wokół pokoju; rozmyśla o tym, co się stało zeszłej nocy.
Dean był w nocy zajęty dziennikiem, rysując czy nie rysując, a Castiel spędził swój wieczór próbując ponownie uszczęśliwić Meg. Jego praca nie dawała wystarczających dochodów, a każdego miesiąca musiał wydawać przynajmniej 1/3 wypłaty na przybory plastyczne. W kalifornijskim systemie oświaty bardzo brakowało funduszy na sztukę i wobec tego wszystkie materiały Castiel finansował z własnej kieszeni. Kochał jednak to, co robił, i cieszył się każdą emocją, którą jego praca wzbudzała w uczniach. Cas wiedział, że nie każdy z uczniów lubił jego lekcje, ale nie miał z tym problemów. Ci, którzy lubili, zdawali się żyć dla sztuki, walcząc na każdej lekcji o jego uwagę. Nawet w klasie Deana było przynajmniej dwóch innych uczniów, którzy zdawali się zwracać uwagę na nauczyciela, choć tylko jeden z nich naprawdę pragnął porady w kwestiach plastycznych. Drugi zdawał się jedynie chcieć dobrać się Castielowi do portek.
Kiedy Castiel uświadomił to sobie odkrywszy krzykliwe zaproszenie w dzienniku dziewczyny, napisał jej o tym notkę, uprzejmie wyjaśniając jej związek uczeń/nauczyciel, i że ma dziewczynę. Przez cały czas pisania gdzieś z tyłu głowy odzywał się głos ubliżający mu słowami HIPOKRYTA! HIPOKRYTA! Castiel wiedział, że od kiedy spotkał Deana, w jego życiu wszystko się zmieniło; zupełnie jakby chłopak miał nad nim jakąś władzę, zdolność zmuszania Castiela uśmiechem, aby zmienił poglądy na to, czego chce od życia, nie wspominając o moralności. Dean był niebezpieczny, i, jak pomyślał Castiel kończąc rozkładać dzienniki, on sam nie wytrzymałby długo w dziczy, rzucając się głową naprzód w taki gwałtowny romans, który mógłby mu zrujnować życie takie, jakie do tej pory znał.
„… chociaż… tylko poznanie Deana całkowicie zmieniło moje życie” – myśli Castiel i spogląda na chłopaka sponad ramienia.


Dean nadal siedzi, nieporuszony i cichy, cały czas, gdy Castiel rozkłada dzienniki, i obserwuje, jak wraca do biurka. Dzwoni dzwonek, zaczyna się następna lekcja i Dean wreszcie daje radę wstać, łapiąc torbę i szkicownik.
- Później – mówi wychodząc z sali, bo, będąc niedojrzałym i upartym, Dean nie może odejść bez słowa, nienawidząc ciszy, która teraz panowała między nimi częściej niż przedtem.
Dopiero na ostatniej lekcji przed lunchem Dean odkrywa dzieło Castiela – cienkie linie wymazane na dole jego własnego rysunku są pierwszą rzeczą, jaką zauważa. Mruga z niedowierzaniem, własną ręką delikatnie gładząc dłoń na papierze, dłoń Castiela, wyciągniętą, by wnieść do ciemności trochę światła, by nieść pomoc.
Ponownie zamyka szkicownik, czując, że nagle jest mu dziwnie gorąco i niewygodnie. Nie może się skupić na niczym, o czym truje nauczyciel biologii, więc bierze z piórnika mazak i przechodzi do kolejnej pustej strony. Zaczyna pisać, pochylony nisko nad szkicownikiem.
„Moi rodzice umarli, gdy miałem 10 lat. Nigdy nikomu o tym nie mówię, bo nienawidzę tego, jak ludzie patrzą na mnie i Sammy`ego, jakbyśmy mieli się zaraz rozpłakać, zemdleć czy coś takiego. Byłem w kilku rodzinach zastępczych, ale wszyscy mnie nienawidzili. Zrozumiałe, prawda?”
Przerywa na chwilę, gapiąc się na grube, czarne linie, po czym kontynuuje z mocno zmarszczonym czołem, pisząc dokładnie o przeciwieństwie tego, co czuje.
„Castiel, nie chcę twojego współczucia. Chcę, byś przestał się zachowywać tak, jakby moje życie było twoją sprawą. Chciałeś wiedzieć o moim życiu, o moich myślach. Zadowolony?”
Na przerwie wraca do pracowni plastycznej i znajduje Castiela zbierającego prace poprzedniej klasy. Odłożywszy szkicownik na biurko Dean stoi tam i czeka. Chciał tam być, chciał zobaczyć twarz Castiela, gdy to przeczyta; desperacko chciał zobaczyć, jak nadzieja blednie, gdy nauczyciel uświadomi sobie, że Deana nie trzeba ratować.


Castiel na chwilę przerywa pracę, zamyka dziennik i odkłada go na bok, aby podnieść duży szkicownik. Opiera go sobie na kolanach i odchyla się w krześle. Otwiera i czyta, twarz zmienia mu się lekko, marszczy czoło, ale za chwilę grymas znika, gdy dociera do końca. Sięga nie patrząc i bierze z biurka czerwony długopis, przykłada do kartki i pisze tym samym spokojnym pismem, którego cały czas używał.
NIE
Odkłada książkę z powrotem na biurko, obraca i powoli przesuwa w stronę Deana, cały czas na niego patrząc. Odsuwa rękę i oblizuje usta. Odzywa się spokojnym głosem.
- Zapytałem cię kiedyś, czy gdybym wziął cię w tej klasie, byłbyś zadowolony, czy byłoby ci dość… i odpowiedziałeś NIE.
Wstaje i idzie na drugą stronę biurka, stając za Deanem. Waha się, po czym przesuwa dłoń w górę ramienia chłopaka, wodząc palcami po skórze, aż sięga do twardego bicepsu. Cas łapie go, pochyla się i szepcze mu do ucha:
- Ja też nie jestem zadowolony.
Drugą ręką obejmuje Deana w talii, przesuwa przez brzuch i łapie przez dżinsy, powoli napierając biodrami na tyłek chłopaka. Usta powoli muskają szyję Deana; spękana skóra ociera się o miękką.
- … to mi nie wystarczy…
Głos ma gruby z podniecenia, ale dźwięczy w nim coś jeszcze, wskazując, co Castiel próbował Deanowi pokazać… że niezobowiązujący seks nie wystarczył, że Dean zasługiwał na więcej, był wart więcej niż to – i że również Castiel był zainteresowany czymś więcej.


Dean drży, gdy Castiel go dotyka w taki sposób pierwszy raz od dni, nawet tygodni… Ręka mu się trzęsie, gdy sięga nią, by dotknąć dłoni Castiela na swoich lędźwiach i splata palce, gdy głowa opada mu na ramię Casa.
- Ty stary zbereźniku – szepcze, po czym obraca się w ramionach Castiela i przekrzywia głowę, by polizać go po gardle, przysysając się do skóry tuż pod szczęką.
Ocierając się biodrami o biodra Castiela powoli pcha nauczyciela do tyłu, na biurko i przez chwilę się nad nim unosi, ustami będąc tylko cale od jego ust. Ciało go łaskocze, a cała jego istota tęskni, by sięgnąć i dotknąć tych ust, by pozwolić Casowi całować się tak, aż nie będzie nic więcej, aż wszystko zblednie i zostaną tylko oni. Zamiast tego odsuwa się, znajduje ustami pulsujące miejsce na jego szyi, potem gardło, obojczyk. Liże i skubie ciepłą skórę, czując się dziwnie szczęśliwym pod wpływem łagodnych dźwięków wydawanych w odpowiedzi przez Castiela. Przerywa na chwilę, oblizuje usta i spogląda ponownie w niebieskie, półprzymknięte oczy.
- Mnie też nie… - mówi cicho.


- Mam 29 lat… - dyszy Cas, gdy Dean pcha go na jego własne biurko - … ty bachorze…
Papiery zsuwają się z biurka, ale w tej chwili Castel nie mógł się jakoś martwić, zbyt odurzony zapachem Deana. Gdzieś w środku wie, że Dean wciąż tego nie łapie, nie rozumie, o co chodziło Casowi, i że wciąż uważa, iż między nimi chodzi tylko o seks… ale to nie szkodzi. Castiel mógł się nie spieszyć, jest cierpliwy i wie, że pewnego dnia Dean to zrozumie. Zrozumie, co Castiel w nim widzi, dlaczego serce bije mu tak szybko tylko na widok jego uśmiechu; dlaczego odrzuca wszystko, w co wierzył dorastając, by dotknąć nastolatka, by kazać mu czuć, otworzyć się i doświadczać.
Castiel trzęsie się pod palcami Deana, potem odsuwa go i idzie do drzwi, uśmiechając się nieznacznie, gdy słyszy pełen rozczarowania i gniewu dźwięk dobiegający od chłopaka – dopóki Cas nie zamyka drzwi na klucz. Odwraca się plecami do drewnianych drzwi i głodnymi oczami powoli wędruje w dół ciała Deana, patrząc na obcisłe dżinsy wiszące nisko na biodrach oraz doskonale dopasowaną koszulkę, odsłaniającą wystarczająco dużo, by drażnić.
- Mamy pół godziny – odzywa się Cas cicho, głosem ochrypłym z pragnienia.


Delektują się czasem, jaki im pozostał. Dean leży rozłożony na biurku Castiela, w połowie nagi, ze spodniami w dole i koszulką podniesioną tak wysoko, jak to możliwe. Dłonie Casa muskają gorącą skórę, zanurzają się w krótkie, spocone włosy i pocierają pulsujące ciało. Kiedy nakłada na prezerwatywę grubą warstwę lubrykantu i wślizguje się w Deana, z ust chłopaka wyrywa się lekki krzyk. Palce wbijają się w ramiona starszego mężczyzny rysując ostre linie na jego plecach i biodrach, obejmują jego tyłek i wciągają do środka, bliżej, głębiej. Dean próbuje zdławić dźwięki, jakie wywołują w nim działania Castiela, próbuje zdusić jęki i sapnięcia, i kiedy szczytuje po 20 minutach stałych, szybkich i mocnych pchnięć, zakrywa sobie usta dłonią i zaciska oczy. Dochodzi Castielowi w dłoń. Dysząc i wijąc się pod nim, Dean zaledwie sobie uświadamia, kiedy Cas podąża za nim. Biodra dygoczą mu nieskładnie, a fiut jeszcze kilka razy wsuwa się w ciało, zanim i on opada na ciało ucznia. Oddychają razem przez kilka minut, po czym Cas odsuwa się od i z Deana i sięga po paczkę chusteczek na biurku. Najpierw wyciera Deana, ściera mu spermę z brzucha, przedramion i fiuta, po czym czyści swoje dłonie i brzuch. Dean wreszcie siada, zaczyna poprawiać sobie ubranie, wyciera pot z czoła, po czym podnosi się i przesuwa językiem po szyi Castiela aż do jego ucha.
- Jesteś zaskakująco wytrwały jak na prawie trzydziestolatka – szepcze i szczerząc się, odsuwa się, bierze szkicownik, torbę i kieruje się w stronę drzwi. – Do zobaczenia jutro, Cas.
Tej nocy, pierwszy raz od tygodni, Dean nie ma kłopotów ze snem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:24, 23 Sty 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Mówisz, antique, że swój pozna swego? Ja na przykład bezbłędnie rozpoznaję gejów... A nie jestem facetem.

Nu-nu-nu, słońce, chodzi mi o to bardziej, że osoba niehetero prędzej wyczuje drugą osobę niehetero. A że dziewczyny mają gej-radar jest naukowo potwierdzone XDD

A teraz biorę się za lekturę~! *podskakuje radośnie*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:13, 24 Sty 2013    Temat postu:

MV JSLFUVNBPIAOVNQAIVABCOIEBV TYLE UCZUĆ ;_;
Nie jestem w stanie komentować MT na bieżąco, kiedy zacznę czytać żadna siła nie jest w stanie oderwać mnie od tekstu. Chryste, te wszystkie EMOCJE, ich zachowania, to, co się w nich zmienia, ewoluuje, dojrzewa, to z czego zaczynają zdawać sobie sprawę i co jeszcze tkwi za głęboko, niepewność i kurwa wszystko, doprowadzają mnie do czystego szaleństwa. Z najwyższą przyjemnością tłukłabym głowa w ścianę, bo TYLE EMOCJI. Już nawet fretka modę mi się nie włącza, fretki działają stanowczo za SPOKOJNIE jak na mój obecny stan. Wy to widzicie, jak Cas powoli do niego dociera? Dx Wspólny dziennik, matko, obryczałam każdeńki jeden wpis, bo bogowie, jakie to jest... JEST. Słów mi brakuje. Myśli też. Zaczynają płynąć w miarę logicznie i za chwilę zapierdalają, ze nie nadążysz. To jest CUDOWNE, jak powoli się ze sobą... Oswajają. Nie wiem. Ale żeby po tym wszystkim, na czym człowiek zapomina oddychać dać scenę seksu, to trzeba być potworem. Nieomal zeszłam tu śmiertelnie. To jak podrzucić zawałowcowi pół litra i papierosa, zanim podjedzie karetka. Dżizas. Pat, nie wiesz, co mi robisz tymi tłumaczeniami. Ja już nie mam zwojów, mam supełki.

"Cas niezwłocznie pomyślał o Deanie w kapeluszu Stetson, ochraniaczach i niczym więcej" Jezu, jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:19, 24 Sty 2013    Temat postu:

Prawdę mówiąc też zaczynam się powoli przekonywać do tego fika. Wkręca mnie coraz bardziej :)))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:35, 24 Sty 2013    Temat postu:

Nawet nie wiadomo, kiedy on tak wciąga. No bo przepraszam, zaczęło się przygodnym seksem, a teraz jest... Wszystko. W pewnym momencie fik ewoluował mi z "wow, naprawdę, naprawdę gorący kawałek destielowego stuffu o.O" do "JEZU, co dalej? O.O". Bo niby jest delikaaatnie, romantycznie, wspólny dziennik, Dean, masz potencjał, Dean czuje się zagubiony, myślą o sobie nawzajem, spać w nocy nie mogą, how sweet... A raczej byłoby sweet, gdyby się tak cudownie nie rżnęli w każdym rozdziale *.* To jest zupełnie nowy gatunek zajebistości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:39, 24 Sty 2013    Temat postu:

Ha! No i srsly, pomyśleć, że nam go z pewną dozą nieśmiałości polecałaś Pat, bo sceny są hot... XD
Ja jak zaczęłam czytać, to przestać nie mogłam. Przestałam w okolicach 18 rozdziału, bo angst przeraził me jestestwo i się stresować zaczęłam na samą myśl. Ale jak się przełamałam, to zostałam szczęśliwą, płaczącą kupką nieszczęścia. Do samego końca. Do końca Sabriela nawet. Yep, Was też to czeka :D
Linuś, myślę, że nie poczujesz się całokształtem rozczarowana. Myślę, że MT wyewoluuje na totalne wyżyny zajebistości. Bo potem jest już tylko coraz lepiej.

O jezusie, a co do tego cudeńka, które właśnie skończyłam czytać... spłakałam się. A w tle jeszcze mi leciał jakiś smutowy kawałek z soundtracka i w efekcie płakałam nawet na ostatniej scenie. Boże, jakie to piękne! Uwielbiam, te ich uczucia. Wylewają się z każdego słowa i rany boskie, jak to daje po macicy T_T
Słów mi Pat, naprawdę, słów mi brak! Przy życiu (bo padam na twarz ze zmęczenia) trzyma mnie tylko adrenalina po tym, co oczy me ujrzały... @_@ Patuś, kochanie, mam ochotę Cię przytulić~! :hamster_bigeyes:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:43, 24 Sty 2013    Temat postu:

*łasi się jak kot* a przytul, nie obrażę się:)))

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez patusinka dnia Czw 1:09, 24 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:22, 24 Sty 2013    Temat postu:

Cytat:
Things between Sam and Dean have been pretty strained this season. Is that something that Charlie picks up on when she meets them again?
I think the dynamic between Charlie and the guys is really interesting. Obviously, there’s no romantic tension there and she’s not the kind of person who’s ever going to back down. She very much considers herself an equal to everyone she meets. She is somebody who knows people very well because she’s become a lot of different people in her life. She definitely picks up on some things, especially between her and Dean. There are some really interesting moments not only just because of the context of the brothers themselves, but just between her and Dean.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:56, 24 Sty 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
*łasi się jak kot* a przytul, nie obrażę się:)))

Łaaa~! *tuli z całych sił*

Nie zaglądać na tumblra, nie zaglądać na tumblra, nie zaglądać~
Um. Szukam odcinka. Na razie znalazłam z wielkim, zielonym, migającym paskiem na środku. Pff. Ale! Kyaaa~! @_@
Lin, właśnie trafiłam. Przypadkiem. Sprawdzając, czy wielki, zielony, migający pasek na środku występuje w całym odcinku. Występuje. Ale występuje również Charlie (zdecydowałam: to moja ulubiona postać kobieca w SPN XD), która "definitely picks up on some things, especially between her and Dean. There are some really interesting moments not only just because of the context of the brothers themselves, but just between her and Dean."
Cytować nie będę. Wystarczy, że sobie sama zaspojlerowałam XD

/edit
Robbie, you're my hero! @_@


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antique dnia Czw 8:55, 24 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 170, 171, 172 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 171 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin