Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Podziel się Supernaturalem
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 167, 168, 169 ... 616, 617, 618  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:23, 21 Sty 2013    Temat postu:

Linmarin napisał:
Cytat:
“A certain relationship the fans love to talk about will get its resolve on screen.” —
-Ben Edlund (@ the SDCC panel)


Niech oni mnie nie szczują! Już raz miałam nadzieję i nie chcę przez to drugi raz przechodzić :hamster_damnit:

Jeszcze kwadrans :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:26, 21 Sty 2013    Temat postu:

Nie wiem, kto jest wiarogodniejszym źródłem informacji: Misha czy Ben Edlund XD zwłaszcza, że gościu jakoś się nie pali do Desiela... ale, well, pożyjemy, zobaczymy. Nie nastawiam się w każdym razie. Ale wiecie, jaki jest plus tej całej sytuacji? Oswoiłam tumblr XD

A co Cult czuję się zachęcona. Może obejrzę :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:27, 21 Sty 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
Niech oni mnie nie szczują! Już raz miałam nadzieję i nie chcę przez to drugi raz przechodzić :hamster_damnit:

A wiesz, ze to była moja pierwsza myśl @.@
Odnoszę wrażenie, że zarzucają wabiki, żeby 'wyczuć' jak zostałoby to przyjęte przez fandom.

patusinka napisał:
Jeszcze kwadrans :)

Jessu, odosobnione miejsce, poduszka do zagryzania na niej zębów i kawa, żeby popijać i udawać przed ewentualnym otoczeniem, ze nie wybucham w środku xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Pon 22:28, 21 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:30, 21 Sty 2013    Temat postu:



XDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:34, 21 Sty 2013    Temat postu:

antique napisał:


:hamster_evillaugh:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:45, 21 Sty 2013    Temat postu:

Prawda objawiona Teda Mosby'ego:




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:45, 21 Sty 2013    Temat postu:

Rysunek mnie ómarł. Do tego spojrzenia całej trójki... Normalnie, jakbym mogła, to zarykiwałabym jak dziki osioł :)))
A oto obiecana wrzuta. Pytanie do modów - da się wrzucić jakiś głębszy odcień czerwieni? Bo później byłby przydatny...

Rozdział 3


Reszta dnia mija boleśnie powoli. Dean zwisa z krzesła wyglądając przez okno lub spoglądając na zegar tuż nad drzwiami, czekając, przewidując. Kiedy wreszcie rozbrzmiewa dzwonek, zarabia sobie szlaban na następny dzień za nieuważanie na lekcjach i odmowę odpowiedzi na pytanie skierowane bezpośrednio do niego, ale się nie przejmuje. Cały dzień jest twardy, praktycznie na krawędzi dojścia w spodnie, tylko na myśl o schrypniętym głosie swojego nauczyciela; o tym, jak Castiel go całował – z głodem, desperacko i niekontrolowanie. Wychodzi z sali i idzie korytarzem na drżących nogach, aby poczekać przed pokojem nauczycielskim. W końcu Castiel musi tu kiedyś przyjść, prawda?


Mając tylko cztery zajęcia dziennie Castiel zazwyczaj kończy przed lunchem, więc normalnie na koniec dnia już by go dawno nie było, skoro kończy czyścić klasę, zbierać papiery i przygotowywać wszystko do następnych zajęć do 14.00. Ale dzisiaj zabrało mu to dwa razy tyle czasu, aż do 16.00. Dopiero wtedy zaszedł do pokoju nauczycielskiego, by odebrać pocztę.
Ku swemu najwyższemu zdziwieniu rozpoznaje postać siedzącą na ławce zaraz na zewnątrz pokoju i zatrzymuje się na moment, po czym idzie dalej tuż obok Deana i wchodzi do pokoju. Bierze pocztę i sortuje ją, odkładając ulotkę o durnej sprzedaży ciast na rzecz drużyny futbolowej i zachowując list od dyrektora szkoły na temat płatnych wakacji. Wychodzi kilka minut później i zatrzymuje się przy Deanie, gapiącym się na stertę formularzy w jego rekach, które musiał wypełnić kadrom do przyszłego tygodnia. Cas oblizuje usta i odzywa się cicho.
- Czy ma pan teraz gdzieś być, panie Winchester?


Kiedy Cas przechodzi obok niego, Dean nie może powstrzymać cichego chichotu. Wydaje się, że łapie wreszcie ich małą gierkę. Czeka kilka minut i kiedy nauczyciel wraca na zewnątrz, Dean nie wstaje; zamiast tego lekko rozsuwa nogi i odchyla się w tył, spoglądając nauczycielowi w oczy.
- Nie, panie Novak – mówi powoli, biorąc głęboki wdech i głośno wypuszczając powietrze. – Mój brat aż do wieczora nie wróci do domu, a ja nie mam na resztę dnia żadnych planów… Tak mi się nudzi, panie Novak… czy jest coś… nie wiem… co dałby mi pan do zrobienia?


Usta Castiela drgają ledwo zauważalnie po zawadiackiej odpowiedzi Deana, ale on sam oblizuje powoli usta, spoglądając Deanowi w oczy.
- Jestem pewien, panie Winchester, że coś wymyślę.
Przekrzywia głowę na bok i rusza przed siebie, z powrotem do swojej pracowni. Cas nie zatrzymuje się, dopóki nie jest w środku, nic nie mówiąc, gdy zabiera stamtąd kurtkę i torbę, po czym idzie na parking dla nauczycieli.
Cas zwalnia, gdy dochodzi do swojego auta, zwykłej Toyoty w kolorze czystego nieba, po czym otwiera drzwi. Wtedy się zatrzymuje, wyciąga telefon i pisze na szybko do Meg, że musi zostać w szkole do późna na spotkaniu z innym nauczycielem, więc i później wróci do domu.
W tym momencie poczucie winy z powodu zdradzania Meg, oszukiwania rodziców i wszystkiego, co w tej sytuacji było złe, równoważyło się tym, jak Dean pocałował go wcześniej tego dnia; jak ich ciała napierały na siebie, gdy przycisnął Deana do ściany. Chciał się przejmować, chciał się powstrzymać, ale Cas odkrył, że po prostu nie może… Dean był dla niego jak narkotyk, uzależniający, wdzierający się w ciało i wyżerający w jego życiu dziurę, w której mógł żyć.


Dean podąża za nim w odpowiedniej odległości, czekając kilka stóp dalej, dopóki nauczyciel nie otworzył samochodu i nie zostawił torby i kurtki na tylnym siedzeniu.
- Chcesz mnie schować w bagażniku? – pyta unosząc brew i chichocząc na widok miny Castiela, po czym dodaje: - Po prostu jedź za mną.
Podchodzi do swojej Impali, wsiada i odwraca się, by sprawdzić, czy Cas go obserwuje. Wyjeżdża na ulicę patrząc, czy Cas robi to samo i jedzie za nim. Piętnastominutowa jazda do mieszkania jego i Sama wydaje się dziś boleśnie długa i kiedy wreszcie wysiada przed kompleksem mieszkalnym, już z trudem stoi prosto. Wchodzi do holu, podchodzi do windy i tam czeka, by nauczyciel za nim poszedł, wciąż nie do końca pewien, czy on to naprawdę zrobi.


Winda zjeżdża na dół, Dean wchodzi do środka i musi trzy razy przytrzymywać drzwi przed zamknięciem, zanim Cas wreszcie wchodzi do holu rozglądając się wokół i nerwowo oblizując usta. Musiał sam siebie nieco naprzekonywać, by w ogóle zaparkować, a co dopiero wysiąść i wejść do budynku.
Wchodzi do windy i patrzy na brudną podłogę, serce skacze mu do gardła, gdy drzwi się za nim zamykają i więżą go w niewielkim pudełku razem z jego uczniem, kimś, kim w ogóle nie powinien się rozkoszować, i to w swojej klasie. A teraz? Teraz podążał za chłopakiem do jego mieszkania.
Cas spogląda na Deana z twarzą przez chwilę pozbawioną wyrazu, po czym wzdycha, mamrocze pod nosem „walić to” i ciska chłopaka na ścianę windy, miażdżąc mu usta swoimi. Jęczy, gdy napięcie całego dnia roztapia się pod wpływem tych ciepłych ust.
Przypływ podniecenia, jaki czuje w ciele, sprawia, że Castiel w trakcie pocałunku aż sztywnieje, a ciało drży mu z pragnienia.


Przez jedną okropną minutę Dean stoi w drzwiach windy myśląc, że Cas zmienił zdanie, że odszedł i że on sam czeka na próżno. Kiedy wreszcie wchodzi do budynku i razem z nim wślizguje się do windy, Dean wzdycha miękko i nie może oderwać od mężczyzny wzroku. Chwilę później jest przyciskany do ściany, ręce błądzą po jego ciele, usta zmuszają jego własne do otwarcia, spotykają się języki i ponownie Dean nie może się powstrzymać, jęcząc ulegle w usta drugiego mężczyzny.
Wsuwa dłoń do spodni Castiela, gładząc jego erekcję przez cienki materiał szortów i przygryzając mu wargę. Czuje, jak jego własna twardość naciska desperacko na swoje więzienie i jest rozdarty między pragnieniem, aby winda się nie spieszyła, dając im okazję, by się podotykać i poczuć choć przez chwilę dłużej, i pragnieniem, by się, kurwa, pospieszyła, aby mogli wejść do mieszkania i wreszcie zabrać się do rzeczy. Jego drugie życzenie spełnia się o wiele za szybko, gdy winda brzęczy, ogłaszając ich przybycie na najwyższe piętro, i Dean niemal wypycha Casa na zewnątrz, wymacując klucze i otwierając drzwi, ale kilka sekund później znowu czuje, że jest przyciskany do ściany. Ręce Casa ma na biodrach i na jego wskazówkę Dean otacza ciało Casa nogami, stykając ich lędźwie razem, obejmując go ramionami i desperacko do niego przywierając, gdy całują się tak, jakby głodowali.


Ciało Casa trzęsło się z pragnienia, by znowu być wewnątrz Deana; myślał o tym przynajmniej raz na godzinę każdego dnia od czasu, kiedy się to wydarzyło. Takie myślenie było żałosne; świadomość, że Dean z taką łatwością zmienił Casa z porządnego, hetero, posłusznego partnera i syna w opętanego żądzą, zdradzającego, gejowskiego bydlaka. A Cas nawet nie próbował się przejmować, nie mógł przywołać ani odrobiny poczucia winy, gdy ocierał się o Deana, ściskając chłopakowi tyłek i otwierając usta, by spleść ich języki. Każda sekunda, którą spędził dotykając Deana, powodowała u Casa zawroty głowy, a całe ciało bolało go z podniecenia.
- Dean – jęczy Castiel w usta chłopaka, oczy otwierają mu się z powrotem, by spojrzeć w jego oczy. Boże, co ten chłopak mógł zrobić tylko swoim uśmiechem, do czego przekonał Castiela zaledwie kilkoma słowami rzuconymi w jego stronę… Dean naprawdę go kiedyś zabije, ale w tej chwili, czując jędrne ciało Deana pod swymi chciwymi palcami Cas wiedział, że to będzie słodka śmierć.
- Boże, ty… - Castiel drży i przesuwa usta na szyję Deana, pragnąc smakować, gryźć, lizać. – Tak dobrze smakujesz… tak pięknie…


Dean odchyla głowę do tyłu, z lubieżnym jękiem oddając się Casowi i dysząc pod dotykiem jego języka i zębów na swojej szyi. Przełyka ciężko, a gardło mu pulsuje, gdy mocno łapie Castiela za ramiona, wbijając palce w gładki materiał jego koszuli.
- Cas, jestem cały twój… dalej, spróbuj mnie… weź, co chcesz…
Zaledwie sekundy po tych słowach Dean czuje, że jest obracany, przyciskany do framugi drzwi między korytarzem a salonem i w chwili, gdy czuje pod plecami chłodne drewno, jęczy w sufit, ocierając się o biodra Casa w desperackiej próbie spowodowania silniejszego tarcia.
- Boże, Cas… proszę, dotknij mnie… to już za długo…


Castiel przenosi ich do salonu i przewraca na kanapę, kładąc się na plecach, łapiąc Deana za głowę i mocno go całując, po czym jęczy opuszczając jedną rękę, by złapać Deana przez dżinsy i ścisnąć mocno przez grubą tkaninę. Uświadomiwszy sobie, że naprawdę obmacuje komuś fiuta przez spodnie, Castiel na chwilę szeroko otwiera oczy, traci dech i spogląda Deanowi w oczy.
Widzi w nich zachwyt i całkowitą niezdolność do przetwarzania jakichkolwiek informacji, gdy Cas dotyka go lekko przez materiał. Właśnie to sprawia, że Cas uśmiecha się zamiast zerwać się i wybiec z mieszkania. Unosi się nieco i skubie wargę Deana, drugą ręką odpinając chłopakowi dżinsy; dźwięk zamka rozlega się głośno w cichym pokoju. Cas ponownie spogląda Deanowi w oczy, lekko zdenerwowany na myśl o zaspokajaniu go własną dłonią. Czegoś takiego Cas nigdy wcześniej nie zrobił; a przed swoimi 29 urodzinami, przed tamtą nocą w klubie z Deanem; kiedy nie mógł złapać tchu i jęczał, gdy ciało Deana kołysało się pod nim, był całkiem hetero. Przed Deanem nigdy wcześniej dwa razy nie spojrzał na mężczyznę.
A teraz utkwił z Deanem; każdy urwany oddech, jęk i westchnienie wywoływały w nim dreszcze. Wsuwa rękę głębiej do szortów Deana, zamykając lekko szorstką dłoń wokół znalezionej tam twardości i szybko, jakby z zaskoczeniem wciągając powietrze. Dłoń porusza mu się powoli, z namysłem, każdym powolnym pociągnięciem badając ciało chłopaka.


Oczy Deana podążają teraz za każdym ruchem Casa; usta mu drżą, gdy czuje, jak jego ręka ześlizguje się po jego ciele aż do miejsca, które wręcz boleśnie domagało się pieszczot. I to właśnie robi, rozpina mu spodnie, ostrożnie i sprawdzająco wodząc dłonią po erekcji Deana, sprawiając, że dygocze z żądzy i oczekiwania. Jęczy cicho, jedną ręką łapiąc ramię Castiela, a drugą podpierając się na kanapie. Czuje, że świat wokół niego wiruje, zastanawia się, czy by upadł, czy mógłby umrzeć od pojedynczego dotyku. Oczy mężczyzny pod nim błądzą po jego ciele, jakby był czyś cennym, czymś nieocenionym.
- C… och, Cas…
Kolana mu miękną i jęczy niekontrolowanie. Dłonią zakrywa sobie usta, gdy całe jego jestestwo koncentruje się na dłoni Casa, na szorstkich, szczupłych palcach mężczyzny, doprowadzających go powolnymi ruchami do całkowitej rozkoszy.


Castiel zdaje sobie sprawę, że nie odpowiada mu być przyszpilanym przez Deana, kiedy to on chce przyszpilać, zatem obraca ich i unosi się nad chłopakiem, opierając jedno kolano na kanapie okrakiem nad biodrami Deana, drugą nogą dotyka krawędzi kanapy. Dochodzi do wniosku, że to mu się dużo bardziej podoba, kiedy pochyla się, by powoli pocałować szyję Deana, całując go i podszczypując łapczywie wrażliwe ciało; rozkoszuje się gorącą skórą chłopaka pod swoimi spierzchniętymi ustami.
Dean pachnie w unikalny sposób, niepodobnie do jakiejkolwiek dziewczyny, z którą kiedykolwiek Castiel był. Nie ma w tym zapachu nic kwiatowego, waniliowego czy owocowego. Jest to jakby mieszanka dymu papierosowego, skóry, oleju samochodowego i czegoś jeszcze, czegoś egzotycznego, co zdaniem Casa mogło być naturalnym zapachem Deana. To sprawia, że twardnieje jeszcze bardziej, a fiut napiera mu na zamek spodni, gdy wodzi ustami po szyi chłopaka.
Castiel jest teraz cicho; chce usłyszeć wszystkie dźwięki dobiegające z opuchniętych od pocałunków ust Deana. Na próbę przesuwa dłonią przez czubek fiuta chłopaka, obejmuje go silnymi palcami i przesuwa je aż do podstawy, po czym wraca ponownie do czubka i delikatnie naciska kciukiem tuż pod główką, wodząc nim pod zaczerwienioną koroną.
Oczy Castiela migają na wszystkie strony; od twarzy Deana przesuwają się w dół jego ciała, wciąż ubranego, aż do fiuta zaledwie wystającego z rozpięcia spodni. Marszczy się.
- Zdejmuj ciuchy – odzywa się głosem głębokim i zachrypniętym z podniecenia.


Dean nie wie, jak to jest możliwe, ale Castiel zdaje się być dosłownie wszędzie. Jego ciało przysuwa się bliżej, pozwalając mu czuć, jak był blisko, jaki był twardy; czuje jego usta na swojej szyi, a jego dłoń przesuwa się po erekcji chłopaka. Usta mu się otwierają i jęczy głęboko, kiedy Cas ich przewraca, unosi się nad nim i przesuwa dłoń w dół, by ponownie dotknąć – nie, pieścić – jego męskość. Ostry głos omiatający oddechem gorącą skórę Deana sprawia, że chłopak się napina, a fiut w dłoni Castiela mu dygocze z oczekiwania. Dean otwiera oczy skupiając się na mężczyźnie nad sobą. Odchrząkuje, ale potrzebuje kilku prób, aby głos zabrzmiał mu wystarczająco spokojnie.
- Czemu… czemu mi w tym nie pomożesz, wielkoludzie?
Uśmiecha się nieco zadziornie, choć z trudem, i nakrywa swoją dłonią dłoń Castiela, przyciągając ją do paska dżinsów i unosząc biodra, by ułatwić mu ściąganie ubrań. Kiedy i spodnie, i slipki już zniknęły, Dean lekko siada zdejmując koszulkę i rzucając ją gdzieś poza zasięg wzroku; kilka sekund, w czasie których nie widzi drugiego mężczyzny, jest dla niego torturą. Potem wraca w przestrzeń osobistą Castiela; zręczne palce odnajdują guziki koszuli i niemal zdzierają mu ją z ramion, po czym wędrują w dół torsu i zabierają się za rozpinanie spodni; za dłońmi podąża łańcuch pocałunków. Dean powtarza ruchy Castiela odpychając go nieco; jego spodnie wkrótce dołączają do dżinsów Deana.
Dean wraca do poprzedniej pozycji rozsuwając szeroko nogi i lekko unosząc biodra. Czuje, że fiut mu drga, a wejście się napina, bo wie, że Cas patrzy, więc zostaje tak przez kilka chwil, pozwalając Castielowi delektować się widokiem. Potem obejmuje go nogami i przyciąga do siebie. Łapie twarz Castiela i unieruchamia go, unosząc się i całując go, głęboko i z potwornym głodem. Wodzi językiem po kropelkach potu na czole i nosie Castiela, mrucząc z zadowoleniem. Wszystko w Castielu jest dla Deana niczym afrodyzjak. Kiedy się odsuwa, spoglądając drugiemu mężczyźnie w twarz, widzi, jak wpływa na niego ich bliskość. Oblizuje powoli usta.
- Teraz, panie Novak… jest mi trochę zimno… i czuję się taki… pusty…


Im więcej pięknie opalonej skóry odsłania się przed głodnymi oczami Castiela, tym bardziej pragnie jej dotykać, czuć ją i pieścić. Każdy cal ciała Deana był wspaniały, umięśniony i twardy, pokryty piegami i maleńkimi bliznami tu i tam. Wyobraźnia Castiela podsunęła mu obraz młodszego, żądnego przygód Deana wpadającego we wszelkie możliwe kłopoty, aby się ich nabawić, ale szczerzącego się złośliwie, nawet gdy matka go opatrywała. Czy Dean w ogóle miał matkę? Castiel zdał sobie sprawę, że o chłopaku nie wie praktycznie nic, i aż mu się coś w piersi ścisnęło, jakby czegoś tam brakowało. Marszczy się lekko, ale wtedy Dean zdejmuje koszulkę, spodnie i bieliznę, i oto nagle leży przed Castielem nagi nastolatek, szczerzący się radośnie na widok Casa przełykającego z trudem i wyciągającego w jego stronę rękę.
Dean powstrzymuje go i zaczyna rozbierać. Cas rumieni się jak szalony, szybko zrozumiawszy, że, oczywiście, Dean też chciałby go widzieć nagiego, ale w klubie był w większości ubrany, koszula została na miejscu, tylko spodnie dyndały mu wokół kostek. Oblizuje usta i patrzy, szeroko otwierając oczy, jak Dean efektywnie pozbawia go koszuli i spodni. Ciuchy lądują na podłodze razem z szarymi bokserkami, które tak wspaniale otulały ciało Castiela, zupełnie jakby urażały Deana zakrywając ciało Casa w jakikolwiek sposób. Cas waha się niepewny, co teraz zrobić, bo normalnie to Meg dominowała w sypialni, za każdym razem naprowadzając Casa na to, co chciała. Ale jego ciekawość w sprawie Deana sięgała głębiej niż możliwość zrobienia czegoś po swojemu. Dean był zagadką, zawiniętą w nieśmiały uśmiech, której Castiel jeszcze nie pojmował. Z tego, co usłyszał od innych nauczycieli, Dean był playboyem, zadziornym aż do przesady, i zdawał się rozkoszować pakowaniem się w kłopoty dla samych kłopotów. W żadnym razie nie był głupi, ale na niczym mu specjalnie nie zależało. Tyle Castiel dowiedział się od współpracowników bez zdradzania zbytniego zainteresowania jednym szczególnym uczniem, a i Dean niewiele więcej pokazał Casowi w klasie. Prawdę mówiąc, Cas nie miał nawet pojęcia, czy Dean był prawdomówny odrabiając zadania z plastyki; tak mało wiedział o tym zielonookim przystojniaku, który właśnie… rozkładał się przed oczami Castiela niczym uczta.
Cas przełyka ciężko, otwierając w zachwycie usta, bo Dean wyglądał wspaniale, rozkładając nogi i z ramionami za głową, wyciągnięty i oddychający powoli. Oczy biegną na moment do twarzy Deana, gdy chłopak się odzywa, i Cas nie może zapobiec rumieńcowi, który po tych słowach oblewa mu twarz. Dean zdawał się cieszyć tym, że go drażni… cóż, w tę grę mogło grać dwóch.
Castiel klęczy między udami Deana, jego własne delikatnie muskają wrażliwą skórę wewnątrz, od czego niemal przechodzi go prąd. Drży i pochyla się, usta przez chwilę trwają w zawieszeniu nad fiutem chłopaka, po czym przyciskają się do biodra; potem Cas przesuwa je niebezpiecznie powoli w górę po płaskim brzuchu Deana, zanurza język w pępku, po czym dalej idzie w górę i przygryza krawędź żeber. Cas opiera ręce po obu stronach ciała Deana, lekko chłopaka przyszpilając. Dalej ciągnie tę torturę, powoli i opieszale, wędrując w górę torsu Deana. Całuje, liże, gryzie i muska oddechem skórę patrząc, jak pod opaloną skórą pojawiają się malinki; jak pod wpływem ciepłego oddechu sutki chłopaka sztywnieją i zaczynają sterczeć; jak oddech Deana staje się nieregularny. Mimo to Cas wciąż nic nie mówi, tylko smakuje i bada ciało pod nim, tak różne od wszystkiego, co do tej pory miał; tak podobne do jego ciała, a jednak różniące się w cudowny sposób. Podczas gdy Castiel był szczupły i blady, Dean był umięśniony i opalony. Gdzie skóra Castiela była niemal nieskazitelna, tylko gdzieniegdzie pokryta odrobiną ciemnych włosów, skórę Deana pokrywały istne konstelacje piegów, tańczące na jego ramionach i piersi i kiełkujące z niej blond włosy, połyskujące w popołudniowym słońcu przebijającym się przez zasłony w oknie balkonowym. Cas był wręcz ujarzmiony tym powolnym odkrywaniem innego ciała, stojącym w jaskrawym kontraście z ich gorączkowym spotkaniem w klubie; nie było już szorstkości i szaleństwa, ale pozostała namiętność i potrzeba.


Nie potrzeba dużo czasu i Dean wierci się pod Castielem, oddychając chrapliwie; pot pokrywa jego czoło i całe ciało. Cas go torturuje, a ta słodka tortura doprowadza go do szaleństwa. I obserwuje. Dean miał co do tego rację. Cas lubi, nie – uwielbia patrzeć. Dean już by się postarał o odpowiedni komentarz, gdyby tylko Cas nie był w tym taki cholernie dobry! Jezukurwachryste, jest dobry! Dean wspomina ich pierwszy raz w klubie, gdzie chodziło tylko o dobrą zabawę, szybką, chaotyczną i anonimową, i przeszywa go dreszcz na wspomnienie Casa w jego ciele – pulsującego, posyłającego go na szczyt...
Cas przygryza jeden z sutków i Dean aż kwili, wbijając paznokcie w ramiona Casa aż do krwi. Castiel syczy, ale się nie odsuwa, nie przestaje ani nie każe Deanowi przestać. Po. Prostu. Dalej. To. Robi. Pierdolony drań. Jeszcze przed chwilą był nieśmiały i niepewny, wchodząc do windy dopiero po długich minutach namysłu, a teraz jest pewny siebie i energiczny.
- Kurwa… Cas… próbujesz mnie zabić?!


Castiel uśmiecha się i odsuwa, unosi dokładnie nad twarzą chłopaka, by na niego popatrzeć i kładzie ręce po obu stronach jego twarzy, dla lepszej równowagi. Przekrzywia głowę na jedną stronę.
- Sam o to prosiłeś, Dean – odzywa się z udawaną niewinnością w głosie. Opuszcza się niżej, jak gdyby chcąc pocałować chłopaka, ale w ostatniej chwili ucieka na bok, by polizać i skubnąć mu ucho. Jęczy cicho. – Zamierzam cię nauczyć cierpliwości…
Castiel doszedł do wniosku, że czeka go za to piekło – za seks z cudownym nastolatkiem, podczas gdy miał dziewczynę i rodziców-homofobów, ale przynajmniej mógł mieć z tego trochę frajdy. Ponownie sięga w dół i otacza palcami fiuta Deana, ślizgając łagodnie dłonią w górę i w dół, zaledwie nieznacznie ją skręcając. Tak, jak Cas lubił, kiedy był sam.
Ostatnio bywał sam coraz częściej, bo Meg pracowała na dłuższe zmiany, a on spędzał więcej czasu w domu czekając na nią i walcząc z myślami, które wciąż wracały do Deana. Już stracił rachubę, ile miał fantazji i snów na jawie, ale dawał radę je blokować, gdy uprawiał seks z Meg… przynajmniej przez większość czasu. Nie pomagało, że wolała wtedy wyłączać światło; było tak łatwo wyobrażać sobie, że to Dean tak dyszy, że ręce chwytające go za włosy należą do mężczyzny, nie do kobiety.
Przygryza szczękę chłopaka i wreszcie wraca do ust Deana, liżąc je wzdłuż i prosząc o wpuszczenie.


Dean jęczy z rozczarowania, nieskończenie sfrustrowany, że Cas zrobił sobie z tego karę, że postanowił go dręczyć tak, żę chłopak ledwo mógł oddychać.
- Nie… nie pamiętam, abym ci mówił… nghhh… o Boże, nie przestawaj!
Cas wzmocnił uścisk wokół fiuta Deana, delikatnie pocierając kciukiem wrażliwy koniuszek, aż chłopak pod nim drgnął desperacko, próbując poruszyć się w dłoni starszego mężczyzny. Ale Cas trzymał go stabilnie, wydając dźwięk dezaprobaty na widok nieudanych prób Deana przejęcia kontroli, odzyskania dumy. Dean poddaje się. Nie ma innego wyjścia. Cas robi wszystko boleśnie powoli, wyrywa z niego wysokie jęki i wzbudza tak potwornie piękne uczucia, że Dean zaczyna kwestionować własne zdrowie psychiczne. Całe jego ciało dygotało, zwijało się pod ciemnowłosym cudem, który patrzył na niego jasnymi, ciepłymi, nieprawdopodobnie niebieskimi oczami, jakby chciał go zjeść żywcem, a jednocześnie cenić i wielbić.
- C-Cas… – kwili Dean, kiedy ucisk palców słabnie ponownie, a palce zaledwie muskają jego fiuta. Zmiana tempa powoduje, że krew szybciej krąży mu w żyłach, szumi w uszach, pierś się ściska, a serce grozi, że zaraz z niej wyskoczy. – Cas… p-proszę…


Castiel chichocze lekko, ponownie muskając ustami ucho Deana.
- O co prosisz, Dean? – pyta głosem ochrypłym z pożądania.
Drażni się i wie o tym. Jego własny fiut sterczy przy udzie Deana, twardy i pulsujący, już obolały, ale on chce, żeby to trwało, nie chce, by skończyło się za pół godziny, jak ostatnim razem. Gdzies z tyłu głowy słyszy głos mówiący, że to będzie ostatni raz, że jutro będzie inaczej. Jutro Dean już zaspokoi swą ciekawość i zostawi Casa w spokoju, a wtedy Cas będzie sobie na własną rękę radził z tym szalonym pragnieniem. Bo jeśli Dean tego nie chciał, byłoby o tyle łatwiej powiedzieć sobie NIE, przestać fantazjować i śnić na jawie, prawda? Tak właśnie będzie.
Zatem na razie zamierza się tym cieszyć, każdą sekundą, w której może dotykać leżącego pod nim chłopaka; tego młodszego ciała wzmocnionego pracą i zabawą; mięśni, ścięgien i kości tworzących poezję, jaką był Dean. Castiel przełyka ciężko.
- Powiedz mi czego chcesz – szepcze Deanowi do ucha, omiatając je gorącym oddechem.


Głos Castiela brzmi szorstko przy jego uchu i Dean jęczy – z frustracji, zdenerwowania, podniecenia – nie jest już pewien.
- Jezu, mam ci to napisać? – rzuca, tracąc oddech. Brzmi żałośnie, ale nie ma sił się tym przejmować. – Cas, chcę, byś mnie zerżnął. Wsadź mi tego swojego cudownego fiuta i upewnij się, że przez tydzień nie będę mógł chodzić!
Zawsze lubił świntuszyć, ale teraz nie może nie spieszyć się, aby zmiękczyć swój głos, aby brzmiał szorstko i głęboko, tak jak wiedział, że faceci lubią; tak jak wiedział, że i Cas by polubił. Wciąż drży, całe ciało mu się napina, gdy fiut Castiela ociera się lekko o jego nogę, i jęczy niekontrolowanie.


Dean był niecierpliwy. Cas zdał sobie sprawę, że miało to prawdopodobnie związek z jego wiekiem. Pamiętał, jak to było mieć 18 czy 19 lat. Nie wiedział nawet, ile naprawdę Dean miał lat, skoro już przy tym był, ale pamiętał, że jako nastolatek pragnął skończyć tam i teraz albo by chyba umarł. Tak wtedy myślał. Teraz, przez przeciąganie wszystkiego, seks był bardziej ekscytujący – wszystko trwało dłużej, godzinami; tylko dotyk i odczuwanie; powolne budowanie napięcia aż do granic wytrzymałości, po czym następował upadek w zapomnienie. Powstrzymywanie się w taki sposób dawało nieprawdopodobnego kopa i Castiel nie zamierzał pozwolić nastoletniej niecierpliwości tego zrujnować.
- Zrobię to, Dean… cierpliwości…
Ponownie całuje chłopaka, śmiejąc się miękko, liże kącik ust Deana i spogląda mu w oczy.
- Przynieś nam prezerwatywę i lubrykant…
Na szczęście dla Castiela, i dla Deana, jak przypuszczał, Meg lubiła eksperymentować, choć na własnych zasadach. Dwukrotnie podnosiła kwestię seksu analnego, aż wreszcie pewnej nocy postanowiła to zrobić. Skończyło się to dla niej godzinami bólu, a upokorzeniem dla obojga, ponieważ nie do końca wszystko przemyślała. Następnym razem byli ostrożni i zajęło to dłuższy czas, zanim naprawdę się zabrali do dzieła. Castiel wiedział, jak przygotować kogoś tak, żeby później nie bolało; zostałby tylko lekki dyskomfort. Wiedząc jednak, jak Dean z łatwością przyjął go ostatnim razem, tylko przy pomocy nawilżonej prezerwatywy, Castiel zadumał się nad tym, jak często chłopak był w ten sposób rżnięty. Na samą myśl o tym przez Castiela przebiegła fala wściekłości i musiał się uspokajać, otwierając szeroko oczy z powodu tego dziwnego uczucia. Nigdy nie był zazdrosny; to po prostu nie leżało w jego naturze. Nawet jeśli ludzie podrywali Meg w jego obecności, nawet gdy opowiadała, jak klienci w restauracji macają ją po tyłku, nigdy się z tego powodu nie wściekł… nigdy się za bardzo nie przejmował.
Coś w nim powstało niby czerwona flaga, jak znak ostrzegawczy, ale Cas szybko odepchnął to uczucie, woląc gładzić płaski brzuch Deana, unikając jego fiuta. Potem usiadł, pomógł Deanowi wstać z kanapy, odchylił się na oparcie i patrzył, jak chłopak idzie.


Dean niemal płacze. Castiel naprawdę robił wszystko, by zaczął błagać, by cierpiał tak długo, jak to możliwe. Dean nie widzi możliwości, aby przekonać go do porzucenia gierki i przejścia do konkretów, więc jest posłuszny. Nie jest to coś, co robi bez trudu, a na pewno nie dla każdego. Ale Cas nie musi tego wiedzieć, prawda? Kiedy Dean podnosi się z kanapy, nogi mu żałośnie drżą i musi się przytrzymać poręczy. W głowie mu się kręci od żądzy i podniecenia. Oblizuje usta próbując się skupić na podłodze i robi kilka drżących kroków w stronę drzwi. W swojej sypialni przeszukuje szuflady swojego nocnego stolika, odkładając na bok tuziny seks-zabawek, kulek analnych, korków i wielkich wibratorów, aż wreszcie znajduje tubkę lubrykantu o zapachu zielonego jabłka i prezerwatywy. Wpada mu w ręce mała buteleczka z napisem „Feromony” i Dean uśmiecha się słabo. Aplikuje odrobinę na szyję tuż pod szczęką, za uszami i na wewnętrznej stronie nadgarstków, po czym bierze rzeczy, o które prosił Cas, i wraca do salonu. Cas siedzi na kanapie ze zwyczajnie rozsuniętymi nogami i Dean musi się na chwilę zatrzymać w drzwiach, aby po prostu popatrzeć.
- Jestes, kurwa, wspaniały – mówi, brzmiąc równie zdyszanie i z podziwem, jak się czuje.


Castiel rumieni się, oblizuje usta, po czym gestem przywołuje Deana do siebie. Chłopak idzie chętnie, ku natychmiastowej uldze Castiela, po czym nauczyciel szybko wciąga Deana na swoje kolana. Teraz rusza się szybciej i całuje mocno, otwierając tubkę i nawilżając palce. Zapach, słodki i ostry, roznosi się w powietrzu. Cas wdycha powietrze przy szyi Deana i drży; w powietrzu czuć coś nowego, co nie jest zapachem lubrykantu ani Deana, coś piżmowego i silnego, od czego zaciskają mu się zęby. Nie był pewien, czy to mu się podoba, czy nie, ale niezależnie od wszystkiego przyciągnęło jego uwagę. Upewniwszy się, że Dean siedzi mu okrakiem na kolanach, pochylając się nad nim, by złapać oparcie kanapy, Cas bierze się do dzieła. Przesuwa nienawilżoną dłoń na biodro Deana, drugą muskając między pośladkami chłopaka i okrążając wejście kilka razy, zanim wsuwa tam pierwszy palec. Wchodzi tak łatwo, że Castiel aż jęczy.
- Kurwa…
Udaje mu się spojrzeć Deanowi w oczy i zapiera mu dech; zielone oczy spoglądają na niego z góry, półprzymknięte, szkliste od żądzy i pragnienia. Cas czuje, że coś mu rośnie w brzuchu, rozpalając mu ciało i wywołując drżenie w członku; gdzieś w tyle umysłu odzywa się ustawiczna potrzeba, aby TERAZ znaleźć się wewnątrz chłopaka. Szlag trafia cierpliwość i powolne, podobne do tortur tempo, jakie Castiel do tej pory był w stanie utrzymać, kiedy Dean rozchyla usta w kolejnym niesławnym, zadziornym uśmiechu, a Cas dodaje drugi palec, wślizgując go głęboko, kręcąc i zakrzywiając oba wewnątrz Deana.


Ma go. Dean wie to od chwili, gdy czuje załamujący się oddech Casa na szyi, a jego ciało na moment zamiera. Jest nieco rozczarowany, że musiał uciec się do metod zewnętrznych, aby Castiel chętnie posunął się dalej, ale naprawdę nie mógłby się mniej przejmować, kiedy oto pierwszy palec wciska się w niego; a już niemal o tym zapomina, gdy dołącza do niego drugi, Castiel zgina je i zmusza zdarte gardło Deana do słodkich jęków. Napiera na zakrzywione palce Castiela, jęcząc po lekkiej zmianie kąta, gdy palce ślizgają się po jego prostacie. Wydaje z siebie przedłużony jęk i opuszcza głowę na ramię Castiela, otwierając usta i dysząc ciężko. Już nie rozmawiają. Nie jest to konieczne. Dean nie jest w stanie, i tak wie, że wkrótce dostanie to, czego potrzebuje, a Cas jest zbyt zaabsorbowany gapieniem się i obserwowaniem Deana, sprawdzaniem, jaki ruch i pod jakim kątem sprawi, że chłopak napnie się najsilniej. Fiut dygocze mu przy brzuchu desperacko błagając o dotyk. Dean porusza biodrami do przodu, szukając tarcia, i do tyłu, na palce Casa.


Castielowi kręci się w głowie, ale w niezbyt przyjemny sposób. Coś jest nie tak – za każdym razem, gdy Dean się przybliża, ten zapach najeżdża mu nozdrza; jest przytłaczający, rozpraszający i aż go od niego zęby bolą. Marszczy nos i odpycha Deana, gapiąc się chłopakowi w oczy ze ściągniętymi brwiami.
- Co… co zrobiłeś?
Ponownie dotyka szyi chłopaka, potem łapie go za włosy i ponownie przyciąga bliżej, wąchając mu szyję. Natychmiast odsuwa głowę. Cokolwiek to było, zagłuszało naturalny zapach Deana, i Castiel odkrył, że im więcej to wącha, tym bardziej to nienawidzi. Krzywi się i gwałtownie wyjmuje palce z Deana, wstając i bezceremonialnie rzucając chłopaka na kanapę. Cas idzie do kuchni i wraca ze zmoczonym papierowym ręcznikiem.
- Dean, siedź nieruchomo.
Siada mu okrakiem na talii i wyciera szyję mokrym papierowym ręcznikiem, przytrzymując go przy okazji. Brwi ściągnęły mu się jeszcze bardziej, pod powierzchnią gotowały się gniew i zmieszanie. Castiel nie wiedział, co to dokładnie za zapach, ani dlaczego to było takie paskudne, ale nie spodobało mu się to, nie na wyzłoconej słońcem skórze Deana. Ponownie wyciera szyję chłopaka suchym ręcznikiem, po czym pochyla się i wciąga głęboko powietrze; jego fiut napiera na brzuch Deana. Zapach wciąż tam był, ale dużo słabszy, zaledwie pozostałość w naturalnym zapachu chłopaka.
- Lepiej – wyrzuca z siebie, przesuwa szybko dłonie w dół ciała Deana i szarpnięciem rozsuwa mu nogi. Ponownie nawilża sobie palce i spogląda w dół na rozłożone przed sobą ciało. Opalone, umięśnione uda rozchyliły się ukazując doskonały tyłek i pulsujące wejście, które aż błagało, by je wziąć, wypełnić, złamać. Cas drży i musi zdławić jęk, który chce mu się wyrwać z gardła, po czym wraca do przerwanej dziwnym zapachem czynności. Dwa palce wślizgują się w Deana szybko i ostrożnie jeden po drugim, z uwagą badając ciasność i rozciągnięcie chłopaka.
- Nie noś więcej czegoś takiego… to maskuje twój zapach… chcę czuć ciebie, tylko ciebie. Nie potrzebuję niczego innego, Dean… - Castiel mówi cicho, niewiele głośniej od szeptu, ale niemal karcąco. Jego oczy biegają od miejsca, w którym dwa jego palce zniknęły wewnątrz Deana, aż do zielonych oczu chłopaka, i zostają tam. Zakrzywia palce i naciska na prostatę chłopca, jednocześnie odzywając się spokojnie: - Zrozumiano?


Dean czuje się niemal jak wyrzutek widząc, jak Cas opuszcza pokój i wraca, aby zetrzeć zapach z jego ciała. Zupełnie, jakby nie działo się to jemu, jakby stał za oknem obserwując siebie i Casa w tej dziwnej, ale w jakiś sposób słodkiej scenie. Nieznaczny uśmiech pojawia mu się na ustach, gdy Cas ponownie wciąga jego zapach, szybko zastąpiony wyrazem czystej rozkoszy, gdy Cas wpycha palce z powrotem, tam, gdzie ich miejsce. Jego słowa brzmią nieodwołalnie i Dean nawet nie myśli o odgryzaniu się czy udawaniu sprzeciwu.
- T-tak… dobrze…
Cas ponownie muska palcami jego czułe miejsce i Dean na chwilę traci zdolność mowy, zamykając oczy, a wejście zaciska się wokół intruzów. Jest na krawędzi już chyba od godziny, pozwalając Castielowi torturować się bez końca. Jest zmęczony, wyczerpany, ale w ekstazie i jednocześnie niecierpliwy. Fiut pulsuje mu z pragnienia i potrzeby, więc unosi nieco biodra zmieniając tym samym kąt i zapewniając Casowi jeszcze lepszy widok.


Castiel dygocze, gdy wejście Deana zaciska się wokół jego palców, wciągając je głębiej. Rozsuwa je kilka razy jeszcze bardziej rozciągając chłopaka, po czym szybko dodaje trzeci, ślizgając nimi do środka i na zewnątrz. Jego druga ręka maca w poszukiwaniu gumki. Rozdziera opakowanie zębami i nakłada ją, wyciągając palce z Deana. Jeszcze warstwa lubrykantu na wierzch i Cas dygocze, ale jest gotowy. Ciągnie Deana za uda przez poduszki kanapy tak, że jego fiut ustawia się dokładnie naprzeciw opuchniętego wejścia. Wpycha do środka najpierw główkę penisa, spoglądając szybko w górę, gdy zapuszcza się głębiej, chcąc widzieć w tym momencie wyraz twarzy Deana. Sam jednak z trudem trzyma oczy otwarte; absolutna ciasność wokół jego fiuta wywołuje w jego ciele fale rozkoszy. Kurwa, Dean był ciasny, a każdy cal członka Castiela wchłonięty przez chłopaka śpiewał z radości, kiedy żar i ucisk zamknęły się wokół niego.
- Boże… - dyszy Cas; nie zamierzał mówić, ale słowo nieproszone wyślizguje się z jego ust. Castiel skupia się na tym, by nie dojść za wcześnie, by wytrzymać, dopóki Dean nie dojdzie na szczyt.
Cas całkowicie wślizguje się w Deana, tuląc się do niego całym ciałem, dygocząc lekko – takie to było intensywne doznanie. Jęczy cicho, gdy Dean zaciska się wokół niego, zamykając na chwilę oczy, po czym otwiera je ponownie, by spojrzeć na twarz chłopaka.
Twarz Castiela wypełniają emocje: podziw, jak cudownie jest to czuć; strach, że nie zdoła się powstrzymać; ale ponad wszystkim było uczucie, że jest tak, jak powinno być – że znaleźć się wewnątrz Deana było jak wrócić do domu. Castiel rumieni się na tę myśl, wygania ją z głowy, po czym pochyla się, opiera ręce po obu stronach głowy Deana i zaczyna się poruszać, długimi, powolnymi pchnięciami popychając Deana aż do granicy.


Kilka pchnięć więcej, krótkie, ale przytłaczające uczucie pustki – i już tam jest. W środku. Dean szerzej otwiera oczy, gdy Cas wsiąka coraz głębiej; fiut mu pulsuje, wsuwając się dalej w głąb; wtedy z ust wydostaje mu się zduszony krzyk. Ręce błądzą po ciele Casa, szukając i wreszcie znajdując twarz Casa, przytrzymując ją łagodnie, po czym przyciągając ją w dół, do chaotycznego, ale delikatnego pocałunku. Dean czuje, że gardło zaciska mu się od uczucia, którego nie potrafi opisać; wie tylko, że to jest dobre, nawet lepsze niż dobre, i chce się delektować tą chwilą, tym uczuciem, najdłużej, jak to możliwe. Zdaje sobie sprawę, że właśnie o to Casowi chodziło, kiedy go wciąż pocierał, dotykał, całował, gryzł. Jedną rzeczą była szybka ulga, drugą – niekończąca się rozkosz.
Nagle Dean czuje się nagi i wrażliwy, gdy Cas unosi się nad nim, kołysząc się w przód i w tył. Powolne ruchy wystarczą, by Deanowi zamglił się wzrok, w kącikach oczu tworzą się małe krople potu. Nie puszcza twarzy Castiela, trzyma go blisko, nawet gdy ich usta się rozdzielają. Teraz czuje się, jakby właśnie to trzymało go przy życiu – Cas, tulący go, dotykający, całujący. Nigdy by tego nikomu nie powiedział, ale ma wrażenie, że w jakiś sposób… Cas wie. Rozchyliwszy nogi jeszcze bardziej Dean czuje, jak Cas dociera jeszcze głębiej, z każdym pchnięciem wysuwając się niemal całkowicie, po czym wraca do środka. Tarcie jest idealne.
Udaje mu się na chwilę utrzymać otwarte oczy, obserwując, jak Castiel się porusza, powoli i precyzyjnie; jego własne oczy skupiły się na chłopaku pod nim i spoglądają na niego intensywnie. W tym patrzeniu na siebie coś jest; coś, czego Dean nie potrafi wyjaśnić z tego prostego powodu, że nigdy wcześniej tego nie poczuł. Odpycha to uczucie ponownie zamykając oczy, odrzuca głowę na poduszki i jęczy, gdy czubek fiuta Casa ociera się o jego prostatę.


Cas porusza się wewnątrz Deana, jakby chłopak był skarbem, którym miał się cieszyć każdą częścią siebie. Jeśli chodzi o Deana, wszystko, czego doświadczył, sprawia, że chce więcej; chce badać i smakować, dotykać, wąchać i po prostu być. Poruszając się, teraz już coraz szybciej, Castiel myśli, że byłby szczęśliwy po prostu obserwując, jak Dean dochodzi, nawet jeśli sam miałby nie doświadczyć żadnej rozkoszy. Wystarczyłby mu widok twarzy Deana w chwili orgazmu. Było coś w tych łukowato wygiętych ustach, w brwiach, które marszczyły się i unosiły wyrażając różne emocje. Wszystko to doprowadza Casa do szału.
- Jesteś piękny, Dean… - szepcze chłopakowi w usta i całuje go znowu, wyginając biodra tak, by wbić się w niego mocniej, powoli wiodąc ich na szczyt.
Fiut Deana ociera mu się o brzuch, więc Cas zsuwa jedną rękę w dół, aby owinąć ją niezdarnie wokół penisa, pocierając go w rytmie niezgodnym z jego własnymi pchnięciami i w mniej skoordynowany sposób, niż by mógł. Jest jednak zadziwiająco uzdolniony jak na kogoś, kto uprawia gejowski seks ledwo drugi raz w życiu. Dyszy, gdy Dean zaciska się wokół niego, biodra tracą rytm, a z ust jękiem dobywa się imię Deana; uczucie bycia wewnątrz jego ciała całkowicie go powala.


Dean nie słyszy słów Castiela; cały jego świat jakby dziwnie się wytłumił, ukrył za zasłoną emocji, rozkoszy, żądzy, pragnienia. Czuje, że jego wargi się poruszają, ale Dean nie ma pojęcia, co chce powiedzieć – może coś ważnego, może w ogóle nic. Jest teraz blisko, bliżej niż przedtem, nawet jeśli wtedy nie umiał sobie wyobrazić bycia bardziej na krawędzi, bycia bardziej podnieconym, bardziej gotowym. Dygoce niekontrolowanie pod starszym mężczyzną, zaciskając się wokół niego co drugie pchnięcie, zachęcając go, by ruszał się szybciej i mocniej. Potrzebuje tego, desperacko potrzebuje Casa wewnątrz siebie i chyba nawet wyjąkuje coś w tym stylu, bo sekundy później Cas stosuje się do tego i zanurza się w nim tak, jakby zależało od tego jego życie. Dean wbija paznokcie głęboko w plecy Casa zaciskając się wokół niego, rzuca biodrami jeszcze jeden raz i wtedy oślepiająca biel wybucha mu przed oczami. Krzyczy coś, co byłoby żałosne i zawstydzające, gdyby tylko się tym przejął. Głowa ciężko opada na kanapę, a on wije się pod Casem; jego fiut drga i maluje mu brzuch oraz pierś Castiela lepkim, białym płynem.


Gdy Dean dochodzi, Castiel zamiera na moment. Wszystko, co może robić, to patrzeć i czuć, jak Dean rzuca się pod nim, otwierając szeroko oczy, gdy chłopak wygina się w łuk, dyszy i krzyczy takim głosem, że całe ciało Castiela się trzęsie. Przełyka szloch, który chce mu uciec z gardła, po czym obiema rękami łapie biodra Deana i wbija się w chłopaka jeszcze kilka razy, zanim sam dochodzi; Cas stęka i pcha głęboko w ciało Deana, ocierając się biodrami o jego tyłek, aby zostać w środku na całej długości, tak głęboko, jak może. Zadrapania na jego plecach nabiegły krwią, niektóre nawet krwawiły; czuł ich ukłucia, ale one tylko zwiększały rozkosz, która tańczyła mu przed oczami jak wielokolorowe światła. Dygocze, gdy jego fiut pulsuje wewnątrz Deana, wypełniając prezerwatywę, wreszcie jęczy. Cas opada na Deana, opierając czoło o pierś chłopaka i dysząc powoli. To było wariactwo. Z Deanem wszystko było lepsze – całowanie, dotykanie, seks; wszystko to było potężniejsze, bardziej prymitywne i intensywniejsze, niż z kimkolwiek innym w jego życiu. W porównaniu do tego seks z Meg bladł; to migotało i wibrowało między nim a Deanem jak namacalna więź.
Jak to jest możliwe, zastanawia się Castiel oddychając głęboko. Jak to jest możliwe, by odczuwać z kimś taką więź, która sprawiała, że ich ciała tak doskonale do siebie pasowały, że seks był wstrząsającym doznaniem, że Cas czuł się w jednej chwili, jakby miał umrzeć, a w następnej, że będzie żył wiecznie…
Tak nie powinno być, coś takiego nie jest normalne, przynajmniej na podstawie jego doświadczenia. Cas wycofuje się powoli, krzywiąc się, gdy jego fiut z mokrym dźwiękiem wyślizguje się z Deana. Spogląda na chłopaka, na jego zdewastowany wyraz twarzy i nie mogące złapać tchu ciało i zastanawia się, czy Dean też tak odczuwa. Cas wyciąga rękę, chcąc dotknąć policzka Deana, pogładzić obecny tam rumieniec, ale waha się, zatrzymuje, po czym szybko przyciąga dłoń na swoje kolano. Castiel wstaje i idzie do łazienki. Zdejmuje gumkę i spuszcza ją w toalecie, po czym myje się w ciszy.
To nie był odpowiedni czas, by pławić się w odprężeniu. Teraz trzeba było wyjść, zanim zdarzy się coś jeszcze, zanim mogliby pogadać i Dean doszedłby do wniosku, że jeszcze nie skończył, że chce więcej; zanim Castiel nie byłby już w stanie wydostać się z tej niebezpiecznie zmiennej sytuacji. Musiał odejść, aby Dean mógł to wszystko zatrzymać, zanim by się pogorszyło.


Dean nigdy nie był fanem przytulanek czy pławienia się w postkoitalnym odurzeniu tak długo, jak to możliwe. Swoim niezliczonym podbojom pokazywał drzwi niemal natychmiast po tym, jak skończyli, zanim sperma wyschła im na brzuchach. I Dean nie czuł się z tego powodu źle. Ani razu. Ale kiedy Castiel wysuwa się z niego, zostawiając go pustego i wykończonego, po czym znika w łazience, Dean czuje się okropnie. To było tylko rżnięcie, ani mniej, ani więcej. Kolejny przelotny romans, coś wspaniałego, ale wciąż tylko tymczasowego. Nigdy nie przykładał zbyt wielkiej wartości do rozmowy i czułości po seksie, więc czemu nagle miałby zacząć? Jakoś daje radę usiąść w chwili, gdy Cas wraca do salonu. Dean podnosi jego ubrania i rzuca w jego kierunku, opierając się o kanapę, a jego wciąż drżące nogi są lekko, ale prowokacyjnie rozchylone.
- Powinieneś wyjść, zanim Wielka Stopa wróci do domu… - mówi, a widząc zaskoczoną minę Casa, dodaje szybko – mój brat Sam.
Nie spogląda na Casa, kiedy sięga po własne spodnie, wyciągając z nich zmiażdżoną paczkę papierosów i zapala jednego, wciągając głęboko dym i wypuszczając go w pokoju; obserwuje, jak rysuje skręcone linie w mdłym popołudniowym świetle. Spogląda na Casa po chwili ciszy i stwierdza, że już prawie skończył zapinać koszulę. Kiedy ich oczy spotykają się ponownie, Dean uśmiecha się do niego z zadowoleniem i mruga.
- Do zobaczenia jutro, psorze.


Castiel waha się, coś w nim skręca się, gdy patrzy na chłopaka przed sobą, z taką pewnością siebie palącego papierosa, odprężonego po tym, jak właśnie został zerżnięty przez swego nauczyciela plastyki. Cas rumieni się, uświadamiając sobie szybko, że Dean go wykopuje z mieszkania, i czuje się niezręcznie, chociaż i tak planował wyjść. Castiel przeczesuje dłonią włosy, otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie zabrzmi odpowiednio. „Dzięki”? Nie, to po prostu kurewsko okropne, i z pewnością obaj poczuliby się po tym jeszcze gorzej. „Było dobrze”? Castiel jest pewien, że Dean by go za to z miejsca wyśmiał. „Nie powinieneś palić”? Taaa… jakie prawo miał Cas, aby mówić Deanowi cokolwiek, zważywszy, że to on łamał przynajmniej jedną zasadę postępowania, a może i przy okazji kilka paragrafów.
Prostuje się, spogląda Deanowi w oczy i czuje dziwny przymus, któremu nie potrafi się oprzeć. Cas podchodzi do Deana i pochyla się, kładąc jedną rękę za głową Deana na oparciu kanapy. Oblizuje usta i spogląda chłopakowi w oczy, po czym pochyla się jeszcze niżej, by pocałować go łagodnie na do widzenia. Jeśli to miał być ostatni raz, kiedy widzieli się nawzajem w takiej sytuacji, to Castiel chciał, by było to miłe wspomnienie.
Cas był pewien, że począwszy od następnego dnia wszystko zmieni się z tego szalonego seksualnego napięcia w coś bardziej normalnego, skoro Dean dostał, czego chciał. W końcu, jak sam powiedział, „zawsze dostaje to, czego chce”. Teraz, gdy ciekawość minęła i Castiel nie był już nową zabawką, po prostu wiedział, że Dean pójdzie dalej i pozwoli mu kontynuować jego dawne życie.
Ale pomysł powrotu do dawnego życia przed Deanem był dla Casa dziwnie niesmaczny. Nie mógł dokładnie uchwycić powodu, ale nie móc widzieć Deana w takim stanie ponownie – nagiego i lśniącego zaspokojeniem, gruntownie zerżniętego i aż do przesady szczęśliwego z tego powodu – nie było czymś, czego Cas nie mógł się doczekać. Ale wiedział, że tylko tak wszystko mogło się potoczyć, aby mógł wrócić do życia, jakiego oczekiwali od niego jego rodzice; życia, którego, jak zawsze myślał, pragnął – kariery, domu na przedmieściach, żony, dzieci. Ale gdy patrzył w trawiastozielone oczy, otoczone cudownymi piegami, jego poprzednie życiowe cele zdawały się blednąć i migotać w jego umyśle, jakby już nie mógł widzieć ich w tym samym świetle.


Zapada przedłużona cisza, w której Dean czeka, aż Cas coś powie, ruszy się, zrobi coś… Ponownie wciąga dym, wydychając go w powietrze, kiedy Cas pochyla się nad nim z ręką za jego głową i twarzą tak blisko, że Dean czuje się nagle, jakby się dusił. Jego ręka automatycznie strzela w górę i łapie Castiela za kołnierzyk, zatrzymując go, odpychając go łagodnie, ale zdecydowanie. Ostatni raz zaciąga się dymem i lekko kręci przecząco głową.
- Psorze… nie przeciągaj struny.
Mruga do niego ponownie, po czym wstaje, prześlizguje się obok nauczyciela i odkłada niedopałek do popielniczki. Przechodzi do korytarza i podchodzi do drzwi, otwierając je i uchylając nieco. Wciąż całkiem nagi opiera się o drzwi od wewnątrz i czeka, aż Cas podąży za nim. Wyraz twarzy Casa jest pełen zmieszania… Dean nie wie… ale jest tam coś jeszcze… coś, co sprawia, że przez chwilę jest mu ciężko oddychać… coś jakby… rozczarowanie… ból…
Oblizuje usta, wskazując na drzwi i patrzy, jak Cas powoli wykonuje to milczące polecenie.
- Nara – mówi wtedy i zamyka drzwi nie dając Casowi szansy na zareagowanie.
Odwraca się opierając się o drzwi, po czym osuwa się po nich w dół z głową w dłoniach. Co też do diabła wyprawiał?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reena
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 2235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Chaosu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:54, 21 Sty 2013    Temat postu:

Jakie to było pięknę *^* Aż sama nie mogłam wytrzymać napięcia
A końcówka... Moje serce krwawi T_T


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:58, 21 Sty 2013    Temat postu:

Spokojnie, jeszcze będzie między nimi dobrze :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:01, 22 Sty 2013    Temat postu:

"Tak mi się nudzi, panie Novak" Bogowie, wiję się xD To już nie jest nawet zwyczajowe trzepanie kończynami i głową w dziwnych, niezależnych od siebie kierunkach, czuję się jak dżdżownica na haju. MT- a przynajmniej to, co miałam już okazję przeczytać, a podejrzewam, że nie zmieni się to później- jest cholernie, cholernie gorące. Znaczy, albo uprawiają dziki, cudowny seks albo robią cokolwiek innego w tak gorący i seksowny sposób, ze mózg paruje mi uszami. Uzależniłam się ._. I pokochałam. To toksyczna miłość. Ale taka ładna i przyjemna @.@
I w jaki sposób oni do cholery rozmawiają...! Przecież mnie stoi od samego słuchania. Znaczy, czytania. Chociaż ja to słyszę, tym schrypniętym, Mishowym głosem i totalnie Deanowym, zawadiackim i... Argh. Pierwszy raz w życiu cieszę się, ze nie wykazuję żadnych zdolności telepatycznych, zamknęliby mnie za gorszenie całego osiedla xD Bo to, co mam w głowie, powinno się ocenzurować @.@ To się nawet na Piekło nie kwalifikuje @.@
Jezu umieram- umieram- nie mogę umrzeć, bo na monitorze zostanie otwarte MT- Jezu *^*
"- Teraz, panie Novak… jest mi trochę zimno… i czuję się taki… pusty…" OnO Zdycham.
"Castiel doszedł do wniosku, że czeka go za to piekło – za seks z cudownym nastolatkiem, podczas gdy miał dziewczynę i rodziców-homofobów, ale przynajmniej mógł mieć z tego trochę frajdy." Srsly, nie wiem, jakim cudem dociera do mnie jeszcze cokolwiek spoza czerwonej mgiełki, która zasnuwa mi wzrok, ale to. Jest. Dobre :D
Matko, przez naturę tego fica rzucam się na wszystkie fragmenty stricte... Psychiczne, uczuciowe i każdy jeden kocham *.*
A może to właśnie dlatego, bo trudno powiedzieć, żeby było seks-seks-seks-uczucia-seks, to wszystko się tak przeplata, jedno wychodzi z drugiego, jedno afirmuje drugie, Bosh *.* Jest cudownie, wiecie? xD

Ufff... Ok. Ok. Lin, skup się. Trzepnęłabym się w twarz na otrzeźwienie, ale jak znam swojego skilla do czegokolwiek, to zwichnę sobie nadgarstek. Boże *.* Pat, nie, żebym się powtarzała, ale to było cudowne. Czyta się ZAJEBIŚCIE. Jestem podzielona na pierdyliard atomów i każdy piszczy xD Zakończenie rozdziału w takim miejscu jest zbrodnicze. Ale powiem Wam, cudowne jest to, ze to się nie ma najmniejszego prawa dobrze skończyć. Rżnęli się, nie wiedzą o sobie nic- nie zajmowali się raczej budowaniem więzi, Dean jest aż nazbyt doświadczony w niektórych sprawach, poza tym Meg poza tym rodzice poza tym Całe Lata Takiego A Nie Innego Życia. A tyle wiem, ze będzie dobrze. I to też jest cudowne. Wszystko jest kurwa cudowne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Linmarin dnia Wto 0:03, 22 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:08, 22 Sty 2013    Temat postu:

I co, było lepiej niż w rozdziale 1?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antique
BoysLove Team


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 3648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:10, 22 Sty 2013    Temat postu:

Haa... haa... potrzebuję papierosa. A najlepiej całą paczkę. Teraz.
Jesusie, Pat, zrobiłaś z tego tak niesamowity kawałek prozy~ na samą myśl się czerwienię (o ile mogę być bardziej czerwona, niż już jestem). Aż boję się myśleć, co byś zrobiła z porno-fika @_@
Zaczynam myśleć, że czegokolwiek się nie dotkniesz, zamieniasz to w złoto. Cudowność. Bo, pamiętasz, podsyłając link do MT nie byłaś do niego nastawiona na zasadzie hiphipkurraczytajciebotoklasyk, raczej czytajciebodużoseksu XD

Uwielbiam to, że w MT nie chodzi jeno o seks, ale o te uczucia. O których tak pięknie piszą. Bosz... i co teraz będzie Cas wyprawiał... a Dean jak się miotał... boszz, to będzie takie piękne @_@

Ach, Linuś, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości @_@


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caligo
BoysLove Team


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:12, 22 Sty 2013    Temat postu:

Mrrr, cudowne :hamster_beautiful:
Cytat:
wzbudza tak potwornie piękne uczucia

A to idealnie obrazuje mój stosunek do tego rozdziału i całego MT, zwłaszcza że jeszcze bardziej niż zwykle brakuje mi słów, żeby wyrazić jak bardzo jestem zachwycona :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patusinka
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 03 Wrz 2007
Posty: 6911
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Balbriggan, IE
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:17, 22 Sty 2013    Temat postu:

Dajecie mi siłę, by zmierzyć się z resztą :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Linmarin
Yaoi! YAOI!


Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 5382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inowrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:19, 22 Sty 2013    Temat postu:

patusinka napisał:
I co, było lepiej niż w rozdziale 1?

Nie wiem, jak to możliwe, ale BYŁO. Bo oprócz dzikiego seksu była cała otoczka dzikiego seksu i weszły uczucia. Jest coraz lepiej, z rozdziału na rozdział. To będzie masakra, bo w domu już na mnie dziwnie zerkają. To znaczy, ja się nie dziwię, jak patrzysz na kogoś, kto pojękuję, popiskuje, śmieje się, gryzie otoczenie, krwawi nosem i ma to w dupie i rusza ciałem we wszystkich kierunkach na raz to jest to trochę dziwne. Matka puszcza mi spojrzenia z gatunku "ćpiesz...?" z podtekstem "Boże, powiedz, ze ćpasz i to wina substancji psychoaktywnych a nie twojego mózgu."
Ufff, nie, to było cudne. KOCHAM.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum BoysLove ma już 10 lat na karku! :D Strona Główna -> Pogaduszki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 167, 168, 169 ... 616, 617, 618  Następny
Strona 168 z 618

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin